wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2015

Dystans całkowity:2541.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:103:44
Średnia prędkość:24.50 km/h
Maksymalna prędkość:65.40 km/h
Suma podjazdów:14296 m
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:121.02 km i 4h 56m
Więcej statystyk
Niedziela, 18 października 2015Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki: DST: 15.00 km AVS: 22.50 km/h ALT: 35 m MAX: 33.70 km/h Temp:9.0 'C
Piątek, 16 października 2015Kategoria Canyon, Wycieczka
Pętla do Gassów
Dane wycieczki: DST: 34.20 km AVS: 28.50 km/h ALT: 32 m MAX: 41.70 km/h Temp:12.0 'C
Środa, 14 października 2015Kategoria Canyon, Wycieczka
Pętla do Góry Kalwarii
Dane wycieczki: DST: 57.20 km AVS: 28.13 km/h ALT: 94 m MAX: 46.90 km/h Temp:11.0 'C
Niedziela, 11 października 2015Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki: DST: 15.10 km AVS: 22.65 km/h ALT: 35 m MAX: 33.40 km/h Temp:4.0 'C
Sobota, 10 października 2015Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki: DST: 15.00 km AVS: 23.08 km/h ALT: 35 m MAX: 32.50 km/h Temp:5.0 'C
Piątek, 9 października 2015Kategoria Rower szosowy, Użytkowo
Po mieście, zaczyna się robić zimno
Dane wycieczki: DST: 15.00 km AVS: 22.50 km/h ALT: 35 m MAX: 36.40 km/h Temp:7.0 'C
Wtorek, 6 października 2015Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon, Wycieczka, >500km
Budapeszt - akt II, czyli zemsta jest słodka ;))

Ostatnia nieudana trasa do Budapesztu nie dawała mi spokoju, a jako że to ostatni dzwonek na tak długie trasy, a pogodę zapowiedziano korzystną - zaledwie po paru dniach postanawiam spróbować rewanżu ;). Ruszam podobnie jak ostatnio o 8 rano z domu, tym razem już samotnie (Tomek niestety pracował w tym terminie). Ale tym razem większość trasy do Krakowa mam korzystny wiatr, więc jadąc spokojnym tempem i tak utrzymuję większą prędkość niż ostatnio, gdy jechaliśmy mocniej. Dzięki temu nie trzeba się aż tak spieszyć, można się zatrzymywać na foto itd. Tym razem wziąłem więcej bagażu, również maszynkę benzynową, tak więc jedzenie mam prawie na całą trasę; za to zrezygnowałem z Camelbaka, bo ostatnio męczyły mnie bóle pleców, a plecak nawet niewielki na tak długiej trasie daje popalić.

Na postoje staję podobnie jak ostatnio, po 100km, noc łapie mnie 50km dalej niż ostatnio, w Wolborzu. Jedzie się bardzo przyzwoicie, do Krakowa mam średnią 27,5km/h, więc 1,5km/h więcej niż ostatnio, pomimo jazdy spokojnym tempem - wiatr swoje zrobił. Z Maca na Floriańskiej ruszam ponad godzinę wcześniej niż ostatnio, jest też wyraźnie cieplej. Wtedy mieliśmy zupełnie odkryte niebo, obecnie jest dużo chmur, dzięki czemu jest cieplej o parę stopni, a poziom 7-8 stopni jest sporo znośniejszy niż 2-4. Trasy po górach nie zmieniałem, choć dałoby się pojechać dużo łatwiejszym wariantem do Budapesztu - uznałem, że warto się spróbować na naprawdę trudniej trasie. Pierwsze podjazdy wchodzą sprawnie - Zachełmie, Makowska jak ostatnio bez stawania. Od Makowa robi się straszna mgła, chwilami widać na 50m, temperatura jest większa niż ostatnio, ale sporo większa wilgotność też zmniejsza komfort termiczny, cała odzież jest zawilgocona. Zgodnie z planem jadę bez postoju w Makowie, Obidową zaliczam również na raz, ruch na zakopiance symboliczny, o dziwo sporo mniejszy niż gdy jechaliśmy tu w sobotę. Postój robię na stacji przed Nowym Targiem, tutaj sobie dłużej posiedziałem, wypiłem herbatę i zjadłem dobrą zapiekankę.

Za Nowym Targiem jadę zakopianką do Białego Dunajca, tam odbijam na Gliczarów. Ściana krótka, ale straszna, przy ponad 400km w nogach wciągam już ledwo-ledwo. A cały podjazd na Głodówkę ciągnie się bardzo długo, z 700m aż na 1130m, powoli zaczyna się już rozjaśniać, temperatura spada chwilami do poziomu 2 stopni. Na zjazd ubieram się więc w kurtkę gore-texową, w niej zaliczam tez podjazd na przełęcz Zdziarską, z której jest długi zjazd z pięknymi widokami na chmury schodzące w doliny. Przed Popradem wreszcie się trochę ociepla, noc przetrwana - a motywacja nadal wysoka! Ale góry są cały czas, po Tatrach przecinam pasmo Niżnych Tatr, górek tu nie brakuje. Przed głównym podjazdem w tym masywie robię sobie porządny postój śniadaniowy gotuję zupki chińskie. Podjazd przed Telgatem to aż 400m w pionie, ciągnie się długo. Za Telgartem wreszcie się porządnie ociepla, po drugiej stronie Karpat temperatura jest wyższa o ładnych parę stopni, można znowu jechać w krótkich spodenkach. Na tym kawałku sporo czasu schodzi mi na rozmaite postoje, przebierania itd. A tymczasem trasa za Karpatami wcale nie jest tak łatwa jak mi się wydawało, niby wielkich gór nie ma - ale mikro-górki są cały czas. A ponad 500km w nogach swoje robi i nie jadę już tak szybko jak na początku - więc po pewnym czasie orientuję się, że czasu wcale nie mam tak dużo jak mi się wcześniej wydawało i by zdążyć przed północą do Budapesztu trzeba się solidnie sprężać.

Na Węgry wjeżdżam jeszcze za dnia, widać przeskok jakościowy w porównaniu ze Słowacją - na Węgrzech jest zamożniej, też sporo bardziej zielono. Pierwszy odcinek przez Węgry bardzo przyjemny, dopiero za Szecseny zaczęła się główniejsza, nieciekawa droga, ze sporym ruchem. Za Balassgyarmat (węgierski język nie ma sobie równych!) znowu wjeżdżam na boczne drogi, ale za to zaczynają się również i dziury. A jako, że zaczęła się też i noc - zaczęło to coraz bardziej spowalniać, a czasu było coraz mniej, po ostatnim postoju orientuję się, że trzeba już solidnie cisnąć. Ostatnie 75km jechałem więc bez stawania, utrzymując średnią koło 25km/h, na szczęście poprawiła się trochę jakość dróg, ale za to górek nie brakowało - sporo więcej niż na trasie do Krakowa. Na dworzec docieram koło 23, już mocno zmęczony sprinterską końcówką, z bezpiecznym zapasem, ale miasta już mi się nie chciało oglądać, zresztą trasy tej długości do zwiedzania średnio się nadają ;))

Tym razem Budapeszt udało się zaliczyć, trasa bardzo wymagająca, październik to już nie jest czerwiec czy lipiec - i to wyraźnie czuć. Ale i satysfakcja z przejechania bardzo duża - bo wariant trasy był z gatunku "nie ma przebacz", z trzema rzeźnickimi podjazdami, które na długo zostają w mięśniach, była wytyczona tak by było ciężko, a nie żeby tylko do Budapesztu dojechać. Zaskoczyła mnie też wymagająca końcówka, tak naprawdę za Karpatami naprawdę płaskie to było może ze 40km, poza tym była cała masa małych góreczek, a przed samym Budapesztem już całkiem spore podjazdy. Na taką trasę zabrałem jednak za dużo bagażu, w sumie z 10kg - i to w górach już się czuło. Część tego bagażu wymusiła pogoda, bo w dzień było nawet i 20 stopni, w nocy niewiele ponad 0, więc wymagało to zabrania wielu rzeczy; gdyby było też zimno, ale cały czas stabilnie to tych rzeczy trzeba by zabrać sporo mniej. Generalnie pojechałem w stylu turystycznym, a to lepiej sprawdza się na typowych trasach dobowych - koło 500km. Natomiast trasa ponad 700km to już co innego, ta końcówka już mocno nuży; tu jednak lepiej sprawdza się typowy styl maratoński; choć przy jeździe za granicę kosztowny i trochę ryzykowny - trzeba wymieniać waluty, stacje benzynowe są rzadko, nie wszędzie można tak łatwo kupić jedzenie jak w Polsce. Pod względem drogowym - Polska wypada tu zdecydowanie najlepiej, drogi mamy sporo lepsze niż Słowacy i Węgrzy, a ilość infrastruktury jak stacje (bardzo wygodne przy niskich temperaturach) nieporównanie większa. Odnoszę wrażenie że u nas przez ostatnie 10 lat bardzo się pod tym względem polepszyło, a u nich zatrzymało się na tym poziomie sprzed 10 lat.

Zdjęcia


Dane wycieczki: DST: 733.40 km AVS: 24.07 km/h ALT: 6499 m MAX: 65.40 km/h Temp:14.0 'C
Poniedziałek, 5 października 2015Kategoria Canyon, Wycieczka
Krótka pętla nad Wisłę
Dane wycieczki: DST: 30.50 km AVS: 23.77 km/h ALT: 42 m MAX: 38.10 km/h Temp:21.0 'C
Sobota, 3 października 2015Kategoria Canyon, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki: DST: 5.60 km AVS: 22.40 km/h ALT: 21 m MAX: 36.70 km/h Temp:17.0 'C
Piątek, 2 października 2015Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon, Wycieczka
Budapeszt - akt I

Sezon na długie trasy ma się już ku końcowi - powoli kończą się przyjazne temperatury, noc znacznie się wydłuża, więc październik to juŻ ostatni dzwonek na trasy spod znaków ultra ;)). Postanowiliśmy więc razem z Tomkiem wybrać się aż do Budapesztu, trasą z mocnymi górskimi akcentami.

Ruszamy z Warszawy o 8, początek to nieciekawy przejazd przez Piaseczno, dalej zaczyna się już normalna jazda. Pogoda dobra, słonecznie, po 2-3h godzinach robi się ciepło, koło 18-19 stopni. Jedynie z wiatrem nie trafiliśmy - przeszkadza przez całe 300km do Krakowa, nie jest jakiś bardzo silny, ale przeszkadza zauważalnie. Utrzymujemy średnią koło 27km/h, ale sporo czasu schodzi na rozmaite postoje, poprawiania roweru itd; czasu mieliśmy sporo, więc się z tym za bardzo nie pilnowaliśmy. Większe postoje robimy po 100km - w Drzewicy, a następnie w Seceminie. Ten wyjazd to także test nowego wariantu trasy do Krakowa, bo na szosie krakowskiej za Jędrzejowem trwa już budowa ekspresówki. Zamiast tamtędy jedziemy więc przez Włoszczową i Wolbórz - wariant całkiem fajny, trochę dziurawych dróg za Szczekocinami, ale w normie, 10km więcej, ale górek trochę mniej niż przez Jędrzejów. W Szczekocinach orientuję się, że coś słabo mi działa zmiana biegów, przypuszczałem, że linka zaczyna się przecierać - i miałem rację, pod gumą manetki było widać, że już niewiele jej życia zostało. Miałem zapasową linkę, ale jak się okazało wymiana linki w rowerze z wewnętrznymi prowadzeniem linek nie jest taka prosta. Trzeba było odpiąć przednią przerzutkę, żeby zdjąć ślizg i dopiero wtedy udało się przeprowadzić linkę; dobrze, że było nas dwóch, bo samemu ta naprawa byłaby bardziej upierdliwa. Po tym trzeba było wyregulować obie przerzutki; w sumie poleciało na to wszystko aż 40min.

Ze Szczekocin ruszamy już po zmroku, temperatura szybko zaczęła opadać do poziomu 7-8 stopni, pagórkowatą drogą docieramy do Krakowa, gdzie stajemy w Macu. Ruszając dalej przebieramy się już w długie spodnie, więcej warstw pod kurtkami, zimowe rękawiczki. Po wyjeździe z Krakowa bardzo szybko robi się zimno, na drodze do Kalwarii to poziom 6-7 stopni, a wkrótce robi się z tego 2-4 stopnie. Wyraźnie widać inwersję temperaturową, na szczytach jest nawet 3-4 stopnie cieplej niż w dolinach. Tak niskie temperatury odbijają się na wydajności, mięśnie nie pracują tak jak normalnie, a my mamy już ponad 300km w nogach - a najtrudniejsza część trasy właśnie się zaczęła. Zaliczamy Zachełmie z 16% ścianką, kolejny podjazd to rzeźnia na Makowskiej Górze, gdzie jest 19%, nachylenia powyżej 15% trzymają długo, a podjazd to aż 200m w pionie. To już wjeżdżam z wielkim trudem, Tomek musiał stawać, męczyła go też senność - postanawiamy wiec stanąć na krótko na Statoilu za Makowem; Tomek łapie krótką regenerującą drzemkę. Z Makowa jedziemy w zimnicy puściutką krajówką do Skomielnej, z Rabki zaliczamy kolejną ciężką ścianę na Obidową. Na zjeździe do Nowego Targu bardzo zimno, w mieście mróz -1'C, ubieramy na siebie wszystko co mamy, ja jadę w dwóch kurtkach, Tomek aż w trzech, w tym puchówce ;). Zmieniamy trochę planowaną trasę omijając Gliczarów i Głodówkę, a na granicę jadąc łatwą krajówką z Nowego Targu do Jurgowa - w takich warunkach nie ma się co pchać w tak trudne góry. Ale i odcinek do Jurgowa jedzie się beznadziejnie, mam problemy z odżywianiem, jedzenie jakoś nie wchodzi, męczy nas obu senność (w nocy przed trasą spałem tylko 3h), a koło świtu jest bardzo zimno, koło 0 stopni, do tego wieje przeciwny wiatr. Z utęsknieniem czekamy na stację za Białką, tu czekamy 10min na otwarcie o 6 i ładujemy się do ciepła. Stacja Orlenu beznadziejna - bez miejscówek do siedzenia, bez zapiekanek, nawet herbaty dziady nie mieli!

Cała ta nocna jazda przez góry mocno nas przeczesała, a czas na dojechanie do Budapesztu robił się bardzo napięty - jednym słowem straciliśmy motywację do dalszej jazdy. Postanawiamy więc wrócić z Zakopanego, ponad 400km w trudnych warunkach, z dużą ilością gór - to nie jest żaden wstyd, a na Budapeszt przyjdzie czas ;)). Trochę za dużo czasu straciliśmy na pierwszej części trasy, ale z perspektywy znajomości dalszej trasy oceniam, że była to dobra decyzja. Czasu było już za mało, bo dalsza część trasy do Budapesztu wcale nie była taka prosta. A i nowych doświadczeń ta trasa pozwoliła trochę zebrać.

Zdjęcia


Dane wycieczki: DST: 431.50 km AVS: 24.29 km/h ALT: 3758 m MAX: 62.20 km/h Temp:10.0 'C

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl