Poniedziałek, 27 czerwca 2022Kategoria >100km, Canyon Exceed 2022, Gruzja 2022
GRUZJA
XII dzień - Korsha - Tianeti - Achmeta
Po tym jak upadł pomysł dojechania górami pod Kazbek znowu mieliśmy zgryz jak zaplanować pozostałe dni wyprawy. Jedną z opcji był dojazd pod Kazbek - ale asfaltem. Wymagałoby to cofnięcia się prawie do Tbilisi i później jazdy Gruzińską Drogą Wojenną do Kazbegi (Stepancmindy), co nam się nie uśmiechało bo ta droga nie ma dobrej sławy, jest na niej duży ruch, a co potrafią gruzińscy kierowcy już mieliśmy okazję się przekonać. Zdecydowaliśmy się wiec pojechać do Tuszetii, ale nie tak jak prowadził nasz ślad, przez pieszą przełęcz Atsunta, a jedyną drogą (szutrową, ale przejezdną dla samochodów z napędem 4x4) prowadzącą do tego rejonu Gruzji, czyli przełęcz Abano (2850m). Minusem tego rozwiązania było to, że jak wspomniałem jest to jedyna droga prowadząca do Tuszetii - czyli wracać musieliśmy także i ją. Ale uznaliśmy, że zobaczenie odciętej od świata Tuszetii będzie sporo ciekawsze niż tłuczenie się ruchliwą szosą pod Kazbeg (bo na ewentualne wejście na górę i tak by nam już nie starczyło czasu)
Po smacznym gruzińskim śniadaniu ruszamy w trasę (pogoda na szczęście się wyklarowała) - i od razu przekonujemy się jak potężne spustoszenia uczyniły wczorajsze gwałtowne ulewy. Cała wielka dolina Korshy jest odcięta od świata, jedyna droga prowadząca do doliny została zniszczona w wielu miejscach przez nieokiełznany żywioł i dla samochodów jest nieprzejezdna.
Mijamy liczne podmycia drogi, miejsca gdzie błoto z kamieniami spłynęło z gór blokując drogę, mijamy zerwane i leżące na ziemi linie napięcia, wreszcie są kawałki, gdzie rzeka rozwaliła drogę na całej szerokości, rowerami cudem się przebiliśmy, przechodząc skrajem podmywanego przez wodę urwiska. I takie obrazki mamy na odcinku dobrych 30km, to nam udowodniło jak na dłoni jak ludzie z całą swoją techniką dalej są malutcy wobec siły żywiołu.
Po wyjechaniu z doliny Korshy zaliczamy spory asfaltowy podjazd z 800m na ok.1200m, natomiast zjazd był ciekawszy, bo po szutrze. Ale generalnie dzisiejszy dzień to taka dojazdówka bez większej historii, poza tym kawałkiem zjazdu całość po asfalcie. W Achmecie zatrzymujemy się na obiad, nie tyle samo jedzenie było naszym celem co podładowanie już mocno nadwyrężonej elektroniki. Ale obiad okazał się smaczny, jedliśmy gruziński przysmak, czyli pierożki Chinkali, które bardzo nam podeszły.
Na nocleg rozbijamy się kawałek za Achmetą, miejscówka prima sort - na zielonej łące, po jednej stronie widać masyw Kaukazu Wysokiego, po drugiej stronie łańcuch Gombori.
Zdjęcia - Tuszetia
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
XII dzień - Korsha - Tianeti - Achmeta
Po tym jak upadł pomysł dojechania górami pod Kazbek znowu mieliśmy zgryz jak zaplanować pozostałe dni wyprawy. Jedną z opcji był dojazd pod Kazbek - ale asfaltem. Wymagałoby to cofnięcia się prawie do Tbilisi i później jazdy Gruzińską Drogą Wojenną do Kazbegi (Stepancmindy), co nam się nie uśmiechało bo ta droga nie ma dobrej sławy, jest na niej duży ruch, a co potrafią gruzińscy kierowcy już mieliśmy okazję się przekonać. Zdecydowaliśmy się wiec pojechać do Tuszetii, ale nie tak jak prowadził nasz ślad, przez pieszą przełęcz Atsunta, a jedyną drogą (szutrową, ale przejezdną dla samochodów z napędem 4x4) prowadzącą do tego rejonu Gruzji, czyli przełęcz Abano (2850m). Minusem tego rozwiązania było to, że jak wspomniałem jest to jedyna droga prowadząca do Tuszetii - czyli wracać musieliśmy także i ją. Ale uznaliśmy, że zobaczenie odciętej od świata Tuszetii będzie sporo ciekawsze niż tłuczenie się ruchliwą szosą pod Kazbeg (bo na ewentualne wejście na górę i tak by nam już nie starczyło czasu)
Po smacznym gruzińskim śniadaniu ruszamy w trasę (pogoda na szczęście się wyklarowała) - i od razu przekonujemy się jak potężne spustoszenia uczyniły wczorajsze gwałtowne ulewy. Cała wielka dolina Korshy jest odcięta od świata, jedyna droga prowadząca do doliny została zniszczona w wielu miejscach przez nieokiełznany żywioł i dla samochodów jest nieprzejezdna.
Mijamy liczne podmycia drogi, miejsca gdzie błoto z kamieniami spłynęło z gór blokując drogę, mijamy zerwane i leżące na ziemi linie napięcia, wreszcie są kawałki, gdzie rzeka rozwaliła drogę na całej szerokości, rowerami cudem się przebiliśmy, przechodząc skrajem podmywanego przez wodę urwiska. I takie obrazki mamy na odcinku dobrych 30km, to nam udowodniło jak na dłoni jak ludzie z całą swoją techniką dalej są malutcy wobec siły żywiołu.
Po wyjechaniu z doliny Korshy zaliczamy spory asfaltowy podjazd z 800m na ok.1200m, natomiast zjazd był ciekawszy, bo po szutrze. Ale generalnie dzisiejszy dzień to taka dojazdówka bez większej historii, poza tym kawałkiem zjazdu całość po asfalcie. W Achmecie zatrzymujemy się na obiad, nie tyle samo jedzenie było naszym celem co podładowanie już mocno nadwyrężonej elektroniki. Ale obiad okazał się smaczny, jedliśmy gruziński przysmak, czyli pierożki Chinkali, które bardzo nam podeszły.
Na nocleg rozbijamy się kawałek za Achmetą, miejscówka prima sort - na zielonej łące, po jednej stronie widać masyw Kaukazu Wysokiego, po drugiej stronie łańcuch Gombori.
Zdjęcia - Tuszetia
Dane wycieczki:
DST: 109.70 km AVS: 22.54 km/h
ALT: 1143 m MAX: 63.60 km/h
Temp:25.0 'C
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!