Niedziela, 26 czerwca 2022Kategoria Canyon Exceed 2022, Gruzja 2022
GRUZJA
XI dzień - Ghelisvake - Korsha
Większość nocy mocno padało, pada również i rano. Zjedliśmy śniadanie, a po sprawdzeniu prognoz i radarów pogodowych postanawiamy poczekać w namiotach do około 10, bo wtedy na radarach widać było koniec opadów. Niestety nic z tego się nie zmaterializowało, tak odnośnie dokładności takich wynalazków - to mieliśmy sytuację, że radar pokazywał brak opadów, a lało jak z cebra, do tego (jak się później okazało) opad trzymał wiele godzin. Nie było więc wyjścia - składamy namioty przy solidnie padającym deszczu i ruszamy w górę jak na ścięcie. Bo w tych warunkach pokonywanie 3-tysięcznej przełęczy (jaką trzeba było przekroczyć w drodze pod Kazbeg) zupełnie nam się nie uśmiechało. Ujechaliśmy może ze 2km pod górę - i drogę zagradza nam potężnie rwąca rzeka.
Niby nie była jakaś bardzo szeroka, ale jak to w górach bywa - przy mocnych opadach woda wezbrała szybko i nurt jest bardzo silny. Próbowaliśmy ją przejść, ale po 2-3 krokach siła nurtu była taka, że była poważna obawa, że nie utrzymamy się na nogach i nurt może nas porwać w dół. Zaraz po naszym przyjeździe rzekę przejechał terenowy samochód, więc postanawiamy czekać na kolejne auto i poprosić kierowcę by nas przewiózł na drugą stronę rzeki. Ale kierowcy kolejnych aut terenowych, które się pojawiały - już się bali zaryzykować, bo woda rwała tak, że wcale nie było pewne czy rzeka nie porwie nawet samochodu. Czekaliśmy sumarycznie tak z 1,5h, przemarzliśmy do szczętu, bo lało cały czas mocno, a temperatura na wysokości ok. 1850m oscylowało koło 8 stopni.
Nie mieliśmy więc wyboru, w tych warunkach pchanie się do góry było już głupotą, bo nawet jeśli mocno ryzykując jakoś przeprawilibyśmy się przez tę rzekę - to wyżej mogły być kolejne. Odpuszczamy więc i zjeżdżamy do szosy w dolinie Korshy. Zjazd fragmentami ekstremalny, bo niżej drogą płynęły już małe rzeki, do szosy docieramy cali przemoczeni, trzęsąc się z zimna. W tych warunkach jedyną sensowną decyzją było szukanie noclegu pod dachem - i na szczęście dość szybko udało się nam znaleźć bardzo przyzwoitą kwaterę w Korshy. Niestety nie było prądu - okazało się, że gwałtowne ulewy, które nam uniemożliwiły przebicie się pod Kazbeg zerwały linie napięcia w całej okolicy, do tego właścicielka kwatery powiedziała nam, że i jedyna droga do doliny Korshy została zerwana przez rwącą rzekę; tak więc z podładowania elektroniki nic nie wyszło.
Ale sama kwatera elegancka, można powiedzieć w stylu retro, z kamienną podłogą, sporo obrazów i rzeźb, bo właściciele są uzdolnieni artystycznie. Obiad spożywany przy świetle świec i ognia w kominku miał mnóstwo klimatu
Zdjęcia - Tuszetia
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
XI dzień - Ghelisvake - Korsha
Większość nocy mocno padało, pada również i rano. Zjedliśmy śniadanie, a po sprawdzeniu prognoz i radarów pogodowych postanawiamy poczekać w namiotach do około 10, bo wtedy na radarach widać było koniec opadów. Niestety nic z tego się nie zmaterializowało, tak odnośnie dokładności takich wynalazków - to mieliśmy sytuację, że radar pokazywał brak opadów, a lało jak z cebra, do tego (jak się później okazało) opad trzymał wiele godzin. Nie było więc wyjścia - składamy namioty przy solidnie padającym deszczu i ruszamy w górę jak na ścięcie. Bo w tych warunkach pokonywanie 3-tysięcznej przełęczy (jaką trzeba było przekroczyć w drodze pod Kazbeg) zupełnie nam się nie uśmiechało. Ujechaliśmy może ze 2km pod górę - i drogę zagradza nam potężnie rwąca rzeka.
Niby nie była jakaś bardzo szeroka, ale jak to w górach bywa - przy mocnych opadach woda wezbrała szybko i nurt jest bardzo silny. Próbowaliśmy ją przejść, ale po 2-3 krokach siła nurtu była taka, że była poważna obawa, że nie utrzymamy się na nogach i nurt może nas porwać w dół. Zaraz po naszym przyjeździe rzekę przejechał terenowy samochód, więc postanawiamy czekać na kolejne auto i poprosić kierowcę by nas przewiózł na drugą stronę rzeki. Ale kierowcy kolejnych aut terenowych, które się pojawiały - już się bali zaryzykować, bo woda rwała tak, że wcale nie było pewne czy rzeka nie porwie nawet samochodu. Czekaliśmy sumarycznie tak z 1,5h, przemarzliśmy do szczętu, bo lało cały czas mocno, a temperatura na wysokości ok. 1850m oscylowało koło 8 stopni.
Nie mieliśmy więc wyboru, w tych warunkach pchanie się do góry było już głupotą, bo nawet jeśli mocno ryzykując jakoś przeprawilibyśmy się przez tę rzekę - to wyżej mogły być kolejne. Odpuszczamy więc i zjeżdżamy do szosy w dolinie Korshy. Zjazd fragmentami ekstremalny, bo niżej drogą płynęły już małe rzeki, do szosy docieramy cali przemoczeni, trzęsąc się z zimna. W tych warunkach jedyną sensowną decyzją było szukanie noclegu pod dachem - i na szczęście dość szybko udało się nam znaleźć bardzo przyzwoitą kwaterę w Korshy. Niestety nie było prądu - okazało się, że gwałtowne ulewy, które nam uniemożliwiły przebicie się pod Kazbeg zerwały linie napięcia w całej okolicy, do tego właścicielka kwatery powiedziała nam, że i jedyna droga do doliny Korshy została zerwana przez rwącą rzekę; tak więc z podładowania elektroniki nic nie wyszło.
Ale sama kwatera elegancka, można powiedzieć w stylu retro, z kamienną podłogą, sporo obrazów i rzeźb, bo właściciele są uzdolnieni artystycznie. Obiad spożywany przy świetle świec i ognia w kominku miał mnóstwo klimatu
Zdjęcia - Tuszetia
Dane wycieczki:
DST: 15.50 km AVS: 15.76 km/h
ALT: 203 m MAX: 40.00 km/h
Temp:8.0 'C
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!