Sobota, 6 listopada 2021Kategoria >100km, Canyon Exceed 2021, Jordania 2021
IX dzień - Petra - Rajif - Al-Quwayrah - Wadi Rum
Ruszamy po świcie, dziś również mamy w planach zrobienie dwóch pełnych segmentów w ciągu jednego dnia, ale dobrze się ułożyło, że ostatnia już porcja znaczących gór idzie od razu na sam początek. Z Petry położonej na ok. 1000m (a raczej z Wadi Musa, jak się nazywa miasto "obsługujące" samą Petrę) od razu zaczynamy solidną wspinaczkę na poziom 1400-1500m, po drodze zatrzymujemy się na śniadanie w Al-Taybeh w smacznym barku z falafelami, ledwie z 15km od Petry, a ceny już wróciły do normalnych poziomów. W rejonie Rajif krótki zjazd w bok na szybki szutrowy zjazd, chwilowy powrót na Kings Highway (z góry ekstra widoki na rejon Petry) - i wjeżdżamy na dłużej w szutry.
Na tym kawałku dominują widowiskowe i szybkie drogi - powoli zaczynamy się obniżać w stronę pustyni, ale żeby nie było za łatwo jest też i solidny szutrowy podjazd, z którego wierzchołka otwierają się szerokie widoki na pustynię, co powoduje, że po raz kolejny opada nam szczęka ;). Mieliśmy już na tym szlaku mnóstwo pięknych widoków, ale było to w górach, natomiast pustynia wygląda inaczej, bo widać szerokie przestrzenie upstrzone licznymi skałami, sporo czerwonej ziemi; robi to duże wrażenie, krajobrazy iście marsjańskie.
Mijamy na zjeździe ostatnią wioskę - i wjeżdżamy w pustynię, jak zwykle na JBT wcale tak płasko nie jest; też i nie jest tak łatwo jakby to się mogło wydawać patrząc na profil. Ileś ścianek trzeba zaliczać, robi się też bardziej piaszczyście, ale na szczęście na poziomie na którym ciągle daje się jechać, choć są krótkie kawałeczki mocniej nawianego piachu, gdzie trzeba przeprowadzić rower. Kończąca 10 segment Abbasiya to jedynie malutka wioseczka, gdzie nic nie ma, za nią są namioty Beduinów dla turystów zainteresowanych noclegiem na pustyni. Trzeba oszczędzać wodę, bo ta w temperaturze ponad 30 stopni szybko schodzi, a ostatni sklep mieliśmy na początku etapu w Al-Taybeh. Za Abbasiyą jest długi, ponad 20km odcinek po pustyni, gdzie nie ma zupełnie niczego, jazda idzie wolniej niż myśleliśmy, ale ważne, że daje się sprawnie jechać.
Już nieźle zmęczeni upałem docieramy do większego miasteczka Al-Quwayrah, tu robimy większy popas i zakupy w sklepie bardzo życzliwie nastawionego Araba, który dał nam za darmo ciastka. Wyjazd z miasteczka jeszcze po asfalcie, zaskakują nas kwitnące przy drodze ziemniaki, niesamowicie to wyglądało - czysta pustynia i te rosnące na niej kartofle ;)). Było to możliwe oczywiście dzięki odpowiedniemu nawodnieniu, ale takich miejsc w Jordanii nie ma wielu, nawet fajnie było na twarzy poczuć przez chwilkę wilgotny powiew znad tego poletka, go normalnie powietrze w Jordanii jest bardzo suche, czuć to dobrze w nosie czy ustach.
Ale rychło wjeżdżamy na prawdziwą pustynię, trochę innego typu niż ta wcześniejsza, bardziej piaszczystą. Zaskakuje nas droga, a raczej fakt, że zanikła, na tym odcinku jedzie się w sporej części na azymut z grubsza trzymając się kreski śladu, bo drogi jako takiej nie ma. Ale widoki są kapitalne, wjeżdżamy też na fragmenty pustyni z podłożem twardym jak skała, a następnie dłuższy odcinek przebijamy się bezdrożem do widocznej na horyzoncie szosy; przekonując się, że na pustyni ocenianie wzrokiem odległości potrafi być mocno mylące, coś co wydaje się dość blisko w rzeczywistości może być parę ładnych km od nas.
Po dotarciu do szosy przed Shaqriyą jesteśmy już w domu, stąd do Rum Village jest już wygodna asfaltowa szosa, prowadząca łagodnym nachyleniem w górę. Parę km przed Rum Village jest urządzony bardziej po europejsku Visitors Center, gdzie trzeba wykupić bilety (po 5JOD); ale co ważniejsze była też dobra restauracja z jedzeniem zarówno europejskim jak i arabskim, idealnie nam się trafiła na wieczorne jedzenie. Do tego można sobie było usiąść na zewnątrz, z genialnymi widokami na Wadi Rum; bez wątpienia był to obiad z najgenialniejszym widokiem na całej wyprawie.
Jako, że już zmierzchało postanawiamy nie jechać dziś do Rum Village, tylko rozbić się na spanie pomiędzy Visitors Center a wioską. Nocleg w namiotach na pustyni był obowiązkowym punktem programu naszej wyprawy, fajnie że udało nam się go zrealizować; miało to mnóstwo klimatu, choć szkoda, że rozbijać się musieliśmy już po ciemku. W nocy piękne gwiazdy, też zajrzał to mnie jakiś chrabąszcz wielkości paru cm, kto wie może jakaś odmiana skarabeusza ;). Na pustyni trzeba też dokładnie sprawdzać buty, bo w tych lubią się ulokować skorpiony, a z nimi to już żartów nie ma ;).
Zdjęcia z Jordanii
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Ruszamy po świcie, dziś również mamy w planach zrobienie dwóch pełnych segmentów w ciągu jednego dnia, ale dobrze się ułożyło, że ostatnia już porcja znaczących gór idzie od razu na sam początek. Z Petry położonej na ok. 1000m (a raczej z Wadi Musa, jak się nazywa miasto "obsługujące" samą Petrę) od razu zaczynamy solidną wspinaczkę na poziom 1400-1500m, po drodze zatrzymujemy się na śniadanie w Al-Taybeh w smacznym barku z falafelami, ledwie z 15km od Petry, a ceny już wróciły do normalnych poziomów. W rejonie Rajif krótki zjazd w bok na szybki szutrowy zjazd, chwilowy powrót na Kings Highway (z góry ekstra widoki na rejon Petry) - i wjeżdżamy na dłużej w szutry.
Na tym kawałku dominują widowiskowe i szybkie drogi - powoli zaczynamy się obniżać w stronę pustyni, ale żeby nie było za łatwo jest też i solidny szutrowy podjazd, z którego wierzchołka otwierają się szerokie widoki na pustynię, co powoduje, że po raz kolejny opada nam szczęka ;). Mieliśmy już na tym szlaku mnóstwo pięknych widoków, ale było to w górach, natomiast pustynia wygląda inaczej, bo widać szerokie przestrzenie upstrzone licznymi skałami, sporo czerwonej ziemi; robi to duże wrażenie, krajobrazy iście marsjańskie.
Mijamy na zjeździe ostatnią wioskę - i wjeżdżamy w pustynię, jak zwykle na JBT wcale tak płasko nie jest; też i nie jest tak łatwo jakby to się mogło wydawać patrząc na profil. Ileś ścianek trzeba zaliczać, robi się też bardziej piaszczyście, ale na szczęście na poziomie na którym ciągle daje się jechać, choć są krótkie kawałeczki mocniej nawianego piachu, gdzie trzeba przeprowadzić rower. Kończąca 10 segment Abbasiya to jedynie malutka wioseczka, gdzie nic nie ma, za nią są namioty Beduinów dla turystów zainteresowanych noclegiem na pustyni. Trzeba oszczędzać wodę, bo ta w temperaturze ponad 30 stopni szybko schodzi, a ostatni sklep mieliśmy na początku etapu w Al-Taybeh. Za Abbasiyą jest długi, ponad 20km odcinek po pustyni, gdzie nie ma zupełnie niczego, jazda idzie wolniej niż myśleliśmy, ale ważne, że daje się sprawnie jechać.
Już nieźle zmęczeni upałem docieramy do większego miasteczka Al-Quwayrah, tu robimy większy popas i zakupy w sklepie bardzo życzliwie nastawionego Araba, który dał nam za darmo ciastka. Wyjazd z miasteczka jeszcze po asfalcie, zaskakują nas kwitnące przy drodze ziemniaki, niesamowicie to wyglądało - czysta pustynia i te rosnące na niej kartofle ;)). Było to możliwe oczywiście dzięki odpowiedniemu nawodnieniu, ale takich miejsc w Jordanii nie ma wielu, nawet fajnie było na twarzy poczuć przez chwilkę wilgotny powiew znad tego poletka, go normalnie powietrze w Jordanii jest bardzo suche, czuć to dobrze w nosie czy ustach.
Ale rychło wjeżdżamy na prawdziwą pustynię, trochę innego typu niż ta wcześniejsza, bardziej piaszczystą. Zaskakuje nas droga, a raczej fakt, że zanikła, na tym odcinku jedzie się w sporej części na azymut z grubsza trzymając się kreski śladu, bo drogi jako takiej nie ma. Ale widoki są kapitalne, wjeżdżamy też na fragmenty pustyni z podłożem twardym jak skała, a następnie dłuższy odcinek przebijamy się bezdrożem do widocznej na horyzoncie szosy; przekonując się, że na pustyni ocenianie wzrokiem odległości potrafi być mocno mylące, coś co wydaje się dość blisko w rzeczywistości może być parę ładnych km od nas.
Po dotarciu do szosy przed Shaqriyą jesteśmy już w domu, stąd do Rum Village jest już wygodna asfaltowa szosa, prowadząca łagodnym nachyleniem w górę. Parę km przed Rum Village jest urządzony bardziej po europejsku Visitors Center, gdzie trzeba wykupić bilety (po 5JOD); ale co ważniejsze była też dobra restauracja z jedzeniem zarówno europejskim jak i arabskim, idealnie nam się trafiła na wieczorne jedzenie. Do tego można sobie było usiąść na zewnątrz, z genialnymi widokami na Wadi Rum; bez wątpienia był to obiad z najgenialniejszym widokiem na całej wyprawie.
Jako, że już zmierzchało postanawiamy nie jechać dziś do Rum Village, tylko rozbić się na spanie pomiędzy Visitors Center a wioską. Nocleg w namiotach na pustyni był obowiązkowym punktem programu naszej wyprawy, fajnie że udało nam się go zrealizować; miało to mnóstwo klimatu, choć szkoda, że rozbijać się musieliśmy już po ciemku. W nocy piękne gwiazdy, też zajrzał to mnie jakiś chrabąszcz wielkości paru cm, kto wie może jakaś odmiana skarabeusza ;). Na pustyni trzeba też dokładnie sprawdzać buty, bo w tych lubią się ulokować skorpiony, a z nimi to już żartów nie ma ;).
Zdjęcia z Jordanii
Dane wycieczki:
DST: 115.90 km AVS: 16.48 km/h
ALT: 1337 m MAX: 56.70 km/h
Temp:26.0 'C
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!