wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 5 listopada 2021Kategoria >100km, Canyon Exceed 2021, Jordania 2021
VIII dzień - Ais - Dana - Shobak - Petra

Ruszamy na trasę w okolicach świtu, Ais tętniące wczoraj życiem dziś jest jak wymarłe, bo mamy piątek, czyli odpowiednik chrześcijańskiej niedzieli, tutaj weekend jest generalnie w piątek i sobotę, choć nie jest to tak restrykcyjne jak u nas i po południu spokojnie da się znaleźć otwarte sklepy. Pierwsza część trasy to początkowo podjazdy na poziom 1300m (dziś wjeżdżamy w najwyższą część Jordan Bike Trail), a później przejazd przez mniejszy kanion Wadi Matan mikstem dróg szutrowych i asfaltowych, przy porannym słońcu fajnie to wszystko się prezentowało, tradycyjnie trafiło się kilka rzeźnickich ścianek, skutecznie wysysających siły, do tego od rana dość solidnie wiało.


Po przejechaniu kanionu wspinamy się aż na poziom 1500m, na szczycie niespodziewanie wjeżdżamy do pięknie pachnącego lasu piniowego, byłaby to idealna miejscówka na spanie pod namiotem, gdyby nie masa śmieci walająca się po całym lasku; niestety jak w każdym miejscu w Jordanii, gdzie bywa więcej ludzi jest ze śmieciami duży problem. Z wierzchołka zaczynamy zjeżdżać do głównej atrakcji dzisiejszego dnia - czyli Dany. Miasteczko jest bardzo widowiskowo położone na skraju kanionu, zjeżdżamy do niego technicznymi singlami, w dolnej części trzeba spory kawałek sprawdzać rowery przez wielkie kamulce. Teraz dopiero rozumiemy jak dobrym pomysłem był wczorajszy wcześniejszy nocleg w Ais, jadąc tu nocą stracilibyśmy genialne widoki na Danę, do tego byłoby to niebezpieczne, bo fragmentami szlak prowadzi samym skrajem głębokiej przepaści, do tego nie jest wcale oczywisty pod względem nawigacyjnym, na Jordan Bike Trail w tym rejonie nakłada się pieszy szlak Jordan Trail oznaczony na skałach czerwonymi strzałkami.


Widoki nieziemskie, po przejechaniu tego kawałka postanawiamy również zjechać do samej Dany (szlak prowadził bokiem i by wjechać do wioseczki trzeba był zjechać ostrą ściankę). Ale z pewnością warto dołożyć sobie ten podjazd, bo Dana ze swoją kamienną zabudową jest bardzo urokliwa, do tego znajdujemy tu esktra knajpkę w której zamawiamy obfite śniadanie złożone z omletów, hummusu, pomidorów itd.; a to wszystko jedliśmy w kamiennej sali restauracji fajnie izolującej od temperatury na zewnątrz; dla mnie to był najlepszy posiłek na całej wyprawie.


Dobrze pokrzepieni ruszamy dalej, oczywiście czekał nas podjazd na drugi brzeg kanionu, po którego zaliczeniu jedziemy już głównie w dół, wjeżdżając na parę kilometrów na główną arterię transportową w tym rejonie (ale z niewielkim ruchem), czyli King's Highway. Gdy zjeżdżamy z głównej w bok od razu uderza w oczy zmiana krajobrazu - tereny robią się coraz mocniej pustynne, widoczny znak, że dojeżdżamy na południe Jordanii. Sumarycznie zjeżdżamy na poziom ok. 1000m wśród kolorowych pustynnych wzgórz i końcowy dla tego segmentu szlaku podjazd do Shobaku robimy w największym upale dnia. W miasteczku odbijamy w bok do sklepu, robiąc tu dłuższy popas; analizując też czas i to jak nam się dzisiaj jedzie postanawiamy dojechać aż do Petry, planując zrobić 2 pełne segmenty w ciągu jednego dnia.

Wyjazd z Shobaku to doskonałe widoki na położony na wysokim wzgórzu zamek Montreal - to kolejna forteca krzyżowców na naszej trasie, robi to duże wrażenie. Za Shobakiem dłuższą serią podjazdów wjeżdżamy na poziom ok. 1550m i wjeżdżamy na fenomenalny ciąg szutrów w stronę Petry. Z góry są niesamowite widoki na rozległą Valley Arabah, czyli tereny położone na południe od Morza Martwego, na pograniczu z Izraelem, z góry świetnie widać leżącą po żydowskiej stronie rozległą pustynię Negev. Cały dalszy odcinek w stronę Petry to genialne widoki, jeden z najpiękniejszych odcinków całego Jordan Bike Trail, do tego zbliża się złota godzina przed zachodem słońca i mamy na trasie piękne barwy.


Ale też czuć już mocno w nogach dystans całego dnia, segment pomiędzy Shobakiem a Petrą nie jest tak trudny jak wiele wcześniejszych, ale tylko wtedy jak go się jedzie na świeżo, a my mamy już w nogach pełen segment z Ais do Shobaku, o skali trudności 4/5; do tego większość podjazdów w stronę Petry jedzie się po szutrze, asfalty wracają dopiero w samej końcówce, gdy już jedziemy po ciemku. Tutaj też osiągamy najwyższą wysokość całego JBT, czyli aż 1690m. Z tej góry do Petry mamy już głównie w dół, ale nie jest tak prosto, bo zjazdy do Petry są częściowo szutrowe i mocno nachylone, więc nocą nie jedzie się tak łatwo. Duże wrażenie robią światła Petry widziane z góry - jest na co popatrzeć!

Duży zgryz mieliśmy tutaj z noclegiem, w założeniu miał to być namiot, ale ponieważ na całym kawałku z Shobaku do Petry nie było żadnych sklepów to i tak musieliśmy zjechać do samego miasta po zakupy, a później wyjeżdżać z niego zaliczając kolejne podjazdy, a że byliśmy już solidnie wypompowani to nam się to zupełnie nie uśmiechało. Nie licząc na wiele sprawdziliśmy możliwości noclegów w Petrze - i nieoczekiwanie okazało się, że w miejscowym odpowiedniku naszego schroniska młodzieżowego jest nocleg za śmieszną sumę 3,5 dinara (odpowiednik niecałych 20zł) od łebka, jak na największą jordańską atrakcję turystyczną cena genialna. Wkrótce okazało się z czego wynika tak niewielka kwota - jako dwójkę dostajemy pokój z łóżkiem piętrowym, gdzie oprócz tego łóżka jest może pół metra wolnej przestrzeni do ściany, wiele już przerabiałem na wyprawach, ale takich rozmiarów pokoju jeszcze nie doświadczyłem ;)). Ubaw z tym noclegiem był niezły, ale wbrew pozorom udało się nieźle pospać, zmęczenie trasą robiło już swoje.


Sama Petra robi na nas dość słabe wrażenie, widać wyraźnie, że masowa turystyka odcisnęła na tym miejscu bardzo silne piętno; ledwo stanęliśmy na chwilę przy głównej ulicy - już mieliśmy kilku naganiaczy na głowie, a to do knajpy, a to na nocleg do imitacji beduińskiej wioski. Po setkach kilometrów jazdy po autentycznej i prawdziwej Jordanii, stykaniu się z Arabami, tak jak żyją na codzień - tutaj zanotowaliśmy dość silne zderzenie ze sztucznością i produktami dla zachodnich turystów z grubym portfelem. Ceny w sklepach lekko licząc ze 2 razy wyższe niż gdzie indziej, a w restauracjach jeszcze więcej. Wybraliśmy się tu na pizzę, zapłaciliśmy koło 60zł, a dostaliśmy dziadowską imitację pizzy na grubym cieście, sporo słabszą niż smaczne jedzenie z przydrożnych arabskich barków, gdzie było 3-4 razy taniej.

Na zwiedzanie historycznej części Petry niestety już nie mieliśmy czasu, od początku wyprawy wiedzieliśmy, że to będzie trudne do osiągnięcia, bo ze względu na sprawy urlopowe mieliśmy do dyspozycji ledwie 9 dni na całą trasę, wchodziło to w grę tylko gdybyśmy odpowiednio dużo nadrobili na trasie, bo na zwiedzanie trzeba liczyć przynajmniej pół dnia. I o ile tempo jazdy na szlaku mieliśmy wystarczające - to niestety na wszystkie problemy z kołami w rowerze Marcelego poleciało właśnie z pół dnia, to był ten czas którego nam zabrakło. Petra to atrakcja historyczna na pewno niezwykła, jedyna w swoim rodzaju - ale jakoś mocno tego nie żałowaliśmy, bo jak wspominałem zanurzenie się w turystycznej komercji po setkach kilometrów na szlaku, gdzie na szutrowych drogach ludzi się spotyka bardzo niewielu zrobiło na nas dość przykre wrażenie.

Zdjęcia z wyprawy

Dane wycieczki: DST: 118.10 km AVS: 13.98 km/h ALT: 2693 m MAX: 69.80 km/h Temp:22.0 'C

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl