wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Środa, 3 listopada 2021Kategoria Canyon Exceed 2021, Jordania 2021
VI dzień - Wadi Hidan - Ash Shuqayq - Wadi Mujib - Faqqu'a - Rakin

Rano przyjemny chłodek, kontynuujemy jazdę na sam dół Wadi Hidan, gdzie przekraczamy niewielką rzeczkę brodem. Listopadowy termin jazdy pod tym kątem jest można powiedzieć optymalny - rzeki na dnie wadi są albo wyschnięte, albo stosunkowo wąskie; natomiast wiosną, gdy więcej pada może to zupełnie inaczej wyglądać; bo w tutejszym terenie, przy glebie która prawie w ogóle nie wchłania wilgoci parę dni wystarczy by zmienić mały strumyczek w rwącą rzekę. Krajobrazy cały czas kapitalne, sporo czasu zabiera nam robienie zdjęć - ale inaczej się po prostu nie da, tak jest tu pięknie, niesamowicie wyglądają te drogi, a tle wysokie ściany kanionu.


Wyjazd z Wadi Hidan w pierwszej części szutrowy, jest kilka ostrych ścian, dopiero na poziomie powyżej 300m pojawia się asfalt; Jordan Bike Trail jest pod tym względem świetnie zaprojektowany, pomyślany tak by pod górę więcej wykorzystywać asfalty, a w dół by mieć frajdę jazdy po szutrach (dlatego zdecydowanie warto go jechać z północy na południe, nie odwrotnie). Co oczywiście nie znaczy że tak jest zawsze, bo topografia nie zawsze na to pozwala i nie brakuje podjazdów szutrami).

Po zaliczeniu podjazdu z kanionu rozglądaliśmy się za sklepami, ale był z tym problem, bo 5 segment teoretycznie kończył się w Dhibanie, gdzie miały być sklepy, ale faktycznie to mijał miasto o parę ładnych km. Znaleźliśmy w końcu byle jaki sklepik w Ash Shuqayq, ale z mizernym zaopatrzeniem, też zdecydowanie za dużo czasu nam tu poleciało. Kawałek dalej zaczyna się zjazd do Wadi Mujib, który jest nazywany jordańskim Wielkim Kanionem. Parę kilometrów wystarczyło by zobaczyć, że nie jest to nazwa naciągana; droga wbija po prostu w siodełko, co zakręt to wyłaniają się kolejne genialne widoki; okolica już o charakterze zdecydowanie pustynnym, nie brakuje też trudniejszych kawałków z sypkimi kamieniami


Jednym słowem to jeden z najpiękniejszych kawałków w Jordanii, do tego po kanionie jedzie się bardzo długo, zarówno w kierunku wschodnim, jak i na podjeździe w zachodnim. To też najtrudniejszy odcinek całego Jordan Bike Trail, na skali trudności aż 5+/5 - i nie bez powodu. Bo nawet na zjazdach jest ileś krótkich ścianek do podjechania, do tego w pierwszej części.

Mamy tu też kilka ostrzejszych starć z psami pasterskimi, powoli już dochodzimy do wprawy w te klocki, ja używam głośnego gwizdka, Marceli kamieni; ale obie te metody są średnio skuteczne, tu trzeba mieć po prostu mocne nerwy i raczej nie próbować się ścigać z psami, też pomaga jechanie we dwójkę, bo psy potrafią dobrze kalkulować i im ich więcej tym chętniej atakują, a im więcej przeciwników tym bardziej skore są do odpuszczenia. W miarę obniżania się na dno kanionu robi się coraz goręcej, na dnie kanionu jest już 36'C i zero ruchu powietrza, które jest tak gęste, że siekierę można zawiesić. Niesamowity kontrast dla księżycowych krajobrazów i wyschniętej na pieprz okolicy stanowiła zielona oaza na samym dnie; by się tam dostać trzeba było znosić rowery po krótkim kawałku dużych kamulców.


Ale w oazie na samym dnie Wadi Mujib czekała nas nagroda - płynęła całkiem sensownym nurtem rzeczka, było trochę cienia; zrobiliśmy sobie tutaj zasłużony dłuższy popas, połączony z przepraniem rzeczy, w tej temperaturze mokre ciuchy założone na ciało schły błyskawicznie, gdy ruszaliśmy dalej nagrzany na słońcu termometr w Garminie pokazywał 46 stopni ;).



Na szczęście temperatura powietrza dalej oscylowała koło 36 stopni. Wyjście z oazy dość wredne, trzeba było wnosić rowery po ostrych skałach, później przejść przez krótki płaskowyż bo dotrzeć do właściwiej drogi. Przerażał nas trochę ten podjazd, bo praktycznie z poziomu morza mieliśmy wjechać na mierzące 1000m ściany kanionu. Do tego większa część podjazdu była po szutrze, wszystko w pełnym słońcu, zero cienia; do tego jeszcze ze 200m już zdobytej wysokości traciło się zjeżdżając do kolejnej odnogi kanionu. Na te 5+ bez wątpienia ten etap zasługiwał, do tego poleciało nam tu tyle czasu, że już bardzo słabo stałem z wodą, 3l zabrane na wjeździe do kanionu to było sporo za mało, a nabierać wody z rzeki płynącej przez Wadi Mujib się nie odważyłem. Jednym słowem dał nam ten kanion w kość potężnie, dopiero tak na poziomie ok. 400-500m pojawił się asfalt, ale podjazd (jak zdecydowana większość w Jordanii) dalej trzymał ostre nachylenie. W końcówce, gdy jechaliśmy w odstępie paru minut przeżywamy najgroźniejszy atak psów na wyprawie, obskoczyło mnie z 10 sztuk (wobec jednej osoby były sporo odważniejsze), z wielką agresją podchodząc już bardzo blisko i okrążając, także i zasłonienie się rowerem nie było skuteczne. Interweniował pastuch i powoli odpuściły, niemniej sytuacja była już dość nerwowa. Byczysa zaatakowały jak jechał szybciej, próbował im uciec i też najadł się sporo strachu, bo psy wyciągały po 40km/h i cisnąc na maksa miał je tuż przy nodze i łatwo było o klasyczne ugryzienie w łydkę. Jednym słowem przygoda niewąska, jazda po Jordanii potrafi dostarczyć sporo emocji ;).

Kawałek dalej, gdy w końcu dotarliśmy do upragnionego sklepiku licząc na chwilę odpoczynku - obskakuje nas grupka ze 20 dzieciaków, drą się jak opętani, obmacują rowery itd. Więc jak najszybciej ruszamy, wtedy z kolei próbowali w nas rzucać różnymi przedmiotami, m.in. deskami; dopiero jak głośniej się na nich wydarłem to się trochę uspokoili. Niestety w tym rejonie Jordanii ludzie są słabiej przyzwyczajeni do turystów i szczególnie z dzieciakami potrafią być spore problemy. Na porządniejsze zakupy odbijamy więc trochę w bok ze śladu do nieco większego miasteczka, a następnie już nocą po dość płaskiej drodze kontynuujemy jazdę w stronę Karaku. Na tym kawałku nieźle brzmiały wieczorne modlitwy w meczetach, jako że to był dość dobrze zurbanizowany kawałek to i z prawej i z lewej strony i z przodu i z tyłu niepokojono Allaha ;).

Miejscówkę noclegową znajdujemy dopiero po ponad 20km na zjeździe za Rakin, tym razem całkiem fajnie trafiliśmy - skałki z fajnym widokiem na światła szerokiej doliny pod Karakiem.

Zdjęcia z wyprawy

Dane wycieczki: DST: 82.00 km AVS: 12.15 km/h ALT: 2251 m MAX: 41.80 km/h Temp:23.0 'C

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl