wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 307720.00 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.27%)
  • Czas na rowerze: 560d 11h 19m
  • Prędkość średnia: 22.76 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 29 października 2021Kategoria Canyon Exceed 2021, Jordania 2021
Jordania

Trasę terenową po Jordanii miałem już w planach od ponad roku, w 2020 roku bardzo blisko było do wyjazdu, mieliśmy zakupione bilety na samolot w wiosennym terminie - ale wszystko się rozsypało wraz z wybuchem epidemii koronawirusa, bo to był okres pełnego lockdownu, zamknięto wszystko, a ruch lotniczy został de facto wstrzymany i podróżowanie stało się niemożliwe. Ale sam pomysł trasy po Jordanii nie umarł, cały czas myślałem o jego realizacji. Po bardzo deszczowym MRDP ze zdwojoną siłą wróciła chęć na wyprawę do kraju, gdzie jest ciepło i gdzie jest pewna pogoda, by się "odkuć" za to co pogoda odebrała w sierpniu ;)). Udało się znaleźć chętnego - Marcelego Byczka, dobrze znanego z tras ultra; który również miał dużą ochotę na "płodozmian", na coś innego niż tylko ściganie i ultra. W krótkim czasie udało się ustalić termin i ogarnąć zawiłe sprawy logistyczne (od wybuchu tej nieszczęsnej korono-paniki podróżowanie niestety mocno się skomplikowało) - i pod koniec października ruszamy!

Naszym celem jest Jordan Bike Trail, mało znany, ale bardzo ciekawy szlak terenowo-asfaltowy przez całą Jordanię, prowadzący z północy na południe kraju, zaprojektowany tak by go właśnie w tym kierunku pokonywać.

I dzień - Amman - Madaba - Ma'in
39,9km - 18,9km/h - 58,4km/h - 418m

Operację przelotu do Ammanu mieliśmy mocno skomplikowaną, ja leciałem z Modlina, Byczys z Krakowa, odlot miałem koło 6 rano, więc w nocy w ogóle nie spałem, bo na lotnisku musiałem być koło północy, bo później już nie miałem opcji transportu. W czasie odlotu widać jak na dłoni hipokryzję linii lotniczych, w tym przypadku RyanAir - wszędzie informacje o obostrzeniach, o konieczności maseczek, zachowywania dystansu, to samo w częstych komunikatach na lotnisku. A jednocześnie na tak małym lotnisku jak to w Modlinie, w odstępie zaledwie mniej więcej pół godziny startuje chyba 5 czy 6 lotów Ryana w różnych kierunkach, co powoduje, że wszyscy pasażerowie naraz przechodzą odprawy i w ogromnym tłoku stoją do odpraw i bramek wejściowych na samolot. Jednym słowem procedury bezpieczeństwa w zakresie koronawirusa to jedna wielka fikcja, linia lotnicza wszystko ustawia pod minimalizację kosztów i resztę ma gdzieś.



Na lotnisku w Ammanie też sporo zamętu, trzeba załatwić wizy, sprawdzane są różne papiery, wymieniamy pieniądze (w tym kraju funkcjonuje niemal tylko gotówka, bardzo niewiele jest miejsc, gdzie da się płacić kartami), kupujemy jordańskie karty SIM, no i oczywiście skręcamy rowery. Najważniejsze, że sprzęt doleciał bez strat, więc można ruszać na podbój Jordanii! Pozostaje jeszcze istotna kwestia znalezienia miejsca przechowania kartonów na rowery na lot powrotny, a z tym był spory problem. Pytaliśmy się policjanta pod lotniskiem czy da radę gdzieś to tu zostawić, ale jak zdecydowana większość Jordańczyków znał jedynie kilka angielskich słów - i zrozumiał, że pytamy się czy można pudła tu wyrzucić. I to była sytuacja doskonale pokazująca jordańskie realia w zakresie gospodarki odpadami - powiedział, że bez problemu możemy po prostu rzucić te wielkie pudła tuż pod największym w kraju, reprezentacyjnym lotniskiem, a przecież był to policjant na służbie ;)). Postanawiamy w końcu zostawić kartony w krzakach pod lotniskiem licząc, że nikt się nimi nie zainteresuje.


Po tym wreszcie ruszamy na trasę, pogoda elegancka, prawie 30 stopni. Pierwsze kilometry i pierwsze miasteczko na trasie to lekki szok kulturowy, szczególnie dla Marcelego (ja jeżdżąc już po krajach arabskich wiedziałem czego z grubsza się spodziewać) - śmieci walają się wszędzie, tradycyjny arabski chaos. I właśnie w tym miasteczku, po zaledwie 3km Byczys łapie gumę w przednim kole (efekt kolców z krzaków, gdzie chowaliśmy kartony) - i zaczyna się zabawa... Marceli jechał na testowym modelu monstercrossa (czyli w skrócie gravel z oponami 2,1) Rondo Bogan i jak się okazało w tym modelu fabrycznie są założone obręcze pod tubless, które zupełnie nie nadają się do konfiguracji z dętkami, bo zdjęcie opony z obręczy graniczy z cudem. Gdy walczymy z tym na przystanku w Al Jizah pojawiają się miejscowe dzieciaki i młodzież i wkrótce dołączają do prób naprawy. Z początku to nawet było to fajne, ale wkrótce tych osób zrobiło się kilkanaście, wszyscy głośno się wydzierali, nakręcając się coraz mocniej, nie dawali nam się dotknąć do tego koła itd.; kolejne realia arabskiego kraju, dość szokujące dla przyzwyczajonych do innej kultury Europejczyków. W końcu jednemu z Arabów udało się rękoma ściągnąć tę oponę z jednej strony (wymagało to przyłożenia bardzo dużej siły), ale jak się dorwali do tego koła to nie dali nam w spokoju tego załatać i założyć, więc w efekcie przycięli dętkę i powietrze znowu zeszło. Ale mieliśmy ich już tak dosyć, że ewakuujemy się jak najszybciej z tego przystanku, Byczys jedzie na zupełnym flaku kilka kilometrów i już nocą przy drodze w spokoju wymieniamy dętkę; na te wszystkie naprawy tracimy ze 3h i masę nerwów.



Już nocą jedziemy przez Madabę, tu robimy pierwsze zakupy w sklepie, generalnie ceny są sensowne, niższe niż w Polsce, ale w sklepach na półkach nie ma cen ;)). Za Madabą zaczyna się zabawa z szukaniem miejscówki noclegowej, po akcji z Arabami w czasie naprawy koła nie chcieliśmy powtórki z tłumem na biwaku, więc jechaliśmy długi kawałek; coś sensownego trafiło się dopiero po zaliczeniu sporego kawałka szutrowego zjazdu.
Zdjęcia z wyprawy

Dane wycieczki: DST: 39.90 km AVS: 18.85 km/h ALT: 418 m MAX: 58.40 km/h Temp:21.0 'C

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl