Środa, 26 stycznia 2022Kategoria >100km, Wypad, Canyon Exceed 2022
Sztafeta Wisły 1200
I dzień - Warszawa - Dęblin - Sandomierz
Z okazji finału WOŚP pojawia się coraz więcej inicjatyw rowerowych wspomagających zbieranie funduszy na Orkiestrę. W środowisku ultra inicjatorem tego pomysłu był Kórnik, który parę lat temu zorganizował bardzo ambitny projekt Tour de WOŚP, czyli dojazdu z Kórnika do Warszawy na rowerach - jak na styczeń trasa robiąca duże wrażenie. Ale obecnie ta inicjatywa już mocno siadła od strony towarzysko-rowerowej, sprowadza się do jeżdżenia wirtualnych tras na trenażerze lub samodzielnych trasek pod domem i wysyłania z tego śladu, więc impreza jako taka to de facto przestała istnieć.
Natomiast w zeszłym sezonie na doskonały pomysł przejazdu zimą trasy Wisły wpadł Tomek Zakolski i wraz z organizatorami Wisły ruszyli na trasie. I choć Tomek po wypadku na trasie musiał zakończyć przedwcześnie jazdę - to całkowicie spontanicznie inicjatywa chwyciła i kolejni ludzie kontynuowali jazdę tworząc sztafetę.
W tym sezonie tę zacną inicjatywę kontynuowano, zainteresowanie jest bardzo szerokie, na wszystkie odcinki sztafety znaleźli się chętni, a Mateusz Szafraniec jedzie całość trasy, od Gdańska. Postanowiłem również się przyłączyć na odcinku z Warszawy do Sandomierza. Po przejechaniu tego odcinka trzeba przyznać, że pomysł robi spore wrażenie. Jazda w terenie o tej porze roku to zupełnie inna bajka niż na szosie, a już szczególnie nad tak wielką rzeką jak Wisła, gdzie rozlewisk i mokrego gruntu jest więcej niż w innych rejonach. W tych warunkach zrobienie dystansów na poziomie 150-200km o już jest duże wyzwanie, bo wystarczy krótki kawałek sporego błota - i tkwimy godzinę na odcinku 2-3km.
Od strony towarzyskiej - ta impreza naprawdę żyje, jest duże zainteresowanie, na grupie wyścigu są wrzucane regularnie fotki z trasy, na trasę wyjeżdżają bezinteresownie kibice organizując z własnej kieszeni posiłki dla zawodników. Do tego jedzie się głównie zespołowo i towarzysko, nie ma presji czasu jak na wyścigach, jednym słowem - polecam wszystkim rowerzystom, choć z zastrzeżeniem, że teren zimą to nie bułka z masłem. Idealne warunki to lekki mróz, który likwiduje błoto i rozmiękły teren, niestety w tym roku dominuje lekki plus i duża wilgotność , do tego dzisiejszy odcinek do Krakowa to ciężka walka z mocnym przeciwnym wiatrem.

Zapraszam na parę fotek z trasy
https://photos.app.goo.gl/gnEbKVtzfp39nmjv7
Uwagi sprzętowe - w tych warunkach mnóstwa syfu i błota problemem są hamulce. Zawodziły modele hydrauliki gravelowej, które są kopią hamulców z szosy, więc mają mniejszy odstęp klocków od tarczy, co w takich warunkach powoduje szybkie zapychanie się hamulca i już mocne przycieranie koła. Hamulce MTB projektowane pod cięższe warunki mają ten odstęp większy i radzą sobie sporo lepiej. Także i słabo się sprawowały modele mechaniczne, kolega jadący na bodajże TRP Spyke na trasie do Kazimierza kilka razy musiał podciągać klocki, a pod koniec już praktycznie nie miał hamulców i zjazdy w Puławach czy przed Kazimierzem musiał schodzić na piechotę. W błocie klocki ścierają się na tyle szybko, że system mechaniczny słabo się sprawdza, samoregulujące się hydrauliki są sporo wygodniejsze. Ale i ja jadąc na MTB zapomniałem zabrać zapasowych klocków, w efekcie czego spiłowałem blaszkę tylnego hamulca do zera
I dzień - Warszawa - Dęblin - Sandomierz
Z okazji finału WOŚP pojawia się coraz więcej inicjatyw rowerowych wspomagających zbieranie funduszy na Orkiestrę. W środowisku ultra inicjatorem tego pomysłu był Kórnik, który parę lat temu zorganizował bardzo ambitny projekt Tour de WOŚP, czyli dojazdu z Kórnika do Warszawy na rowerach - jak na styczeń trasa robiąca duże wrażenie. Ale obecnie ta inicjatywa już mocno siadła od strony towarzysko-rowerowej, sprowadza się do jeżdżenia wirtualnych tras na trenażerze lub samodzielnych trasek pod domem i wysyłania z tego śladu, więc impreza jako taka to de facto przestała istnieć.
Natomiast w zeszłym sezonie na doskonały pomysł przejazdu zimą trasy Wisły wpadł Tomek Zakolski i wraz z organizatorami Wisły ruszyli na trasie. I choć Tomek po wypadku na trasie musiał zakończyć przedwcześnie jazdę - to całkowicie spontanicznie inicjatywa chwyciła i kolejni ludzie kontynuowali jazdę tworząc sztafetę.
W tym sezonie tę zacną inicjatywę kontynuowano, zainteresowanie jest bardzo szerokie, na wszystkie odcinki sztafety znaleźli się chętni, a Mateusz Szafraniec jedzie całość trasy, od Gdańska. Postanowiłem również się przyłączyć na odcinku z Warszawy do Sandomierza. Po przejechaniu tego odcinka trzeba przyznać, że pomysł robi spore wrażenie. Jazda w terenie o tej porze roku to zupełnie inna bajka niż na szosie, a już szczególnie nad tak wielką rzeką jak Wisła, gdzie rozlewisk i mokrego gruntu jest więcej niż w innych rejonach. W tych warunkach zrobienie dystansów na poziomie 150-200km o już jest duże wyzwanie, bo wystarczy krótki kawałek sporego błota - i tkwimy godzinę na odcinku 2-3km.
Od strony towarzyskiej - ta impreza naprawdę żyje, jest duże zainteresowanie, na grupie wyścigu są wrzucane regularnie fotki z trasy, na trasę wyjeżdżają bezinteresownie kibice organizując z własnej kieszeni posiłki dla zawodników. Do tego jedzie się głównie zespołowo i towarzysko, nie ma presji czasu jak na wyścigach, jednym słowem - polecam wszystkim rowerzystom, choć z zastrzeżeniem, że teren zimą to nie bułka z masłem. Idealne warunki to lekki mróz, który likwiduje błoto i rozmiękły teren, niestety w tym roku dominuje lekki plus i duża wilgotność , do tego dzisiejszy odcinek do Krakowa to ciężka walka z mocnym przeciwnym wiatrem.

Zapraszam na parę fotek z trasy
https://photos.app.goo.gl/gnEbKVtzfp39nmjv7
Uwagi sprzętowe - w tych warunkach mnóstwa syfu i błota problemem są hamulce. Zawodziły modele hydrauliki gravelowej, które są kopią hamulców z szosy, więc mają mniejszy odstęp klocków od tarczy, co w takich warunkach powoduje szybkie zapychanie się hamulca i już mocne przycieranie koła. Hamulce MTB projektowane pod cięższe warunki mają ten odstęp większy i radzą sobie sporo lepiej. Także i słabo się sprawowały modele mechaniczne, kolega jadący na bodajże TRP Spyke na trasie do Kazimierza kilka razy musiał podciągać klocki, a pod koniec już praktycznie nie miał hamulców i zjazdy w Puławach czy przed Kazimierzem musiał schodzić na piechotę. W błocie klocki ścierają się na tyle szybko, że system mechaniczny słabo się sprawdza, samoregulujące się hydrauliki są sporo wygodniejsze. Ale i ja jadąc na MTB zapomniałem zabrać zapasowych klocków, w efekcie czego spiłowałem blaszkę tylnego hamulca do zera

Dane wycieczki:
DST: 158.80 km AVS: 18.50 km/h
ALT: 369 m MAX: 37.30 km/h
Temp:2.0 'C
Poniedziałek, 24 stycznia 2022Kategoria Scott 2022, Użytkowo
Po mieście.
Na trzecią dawkę szczepionki
Na trzecią dawkę szczepionki
Dane wycieczki:
DST: 6.10 km AVS: 19.26 km/h
ALT: 24 m MAX: 37.50 km/h
Temp:1.0 'C
Piątek, 21 stycznia 2022Kategoria Scott 2022, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 14.40 km AVS: 17.63 km/h
ALT: 30 m MAX: 25.60 km/h
Temp:0.0 'C
Piątek, 21 stycznia 2022Kategoria Scott 2022, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 14.40 km AVS: 16.94 km/h
ALT: 30 m MAX: 24.10 km/h
Temp:0.0 'C
Czwartek, 20 stycznia 2022Kategoria Scott 2022, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 15.10 km AVS: 16.18 km/h
ALT: 30 m MAX: 25.50 km/h
Temp:-2.0 'C
Niedziela, 16 stycznia 2022Kategoria Canyon 2022, Wycieczka
Na dworzec okrężną drogą, czyli pętelka po augustowskich jeziorkach
Dane wycieczki:
DST: 18.10 km AVS: 19.05 km/h
ALT: 94 m MAX: 35.60 km/h
Temp:-2.0 'C
Sobota, 15 stycznia 2022Kategoria >100km, >200km, >300km, Wycieczka, Canyon 2022
Augustowskie noce
Ostatni raz na rowerze szosowym siedziałem w połowie września na MPP, tak więc głód porządniejszej trasy był spory. Zimą o mobilizację na samotną długą trasę ciężko, ale gdy udało mi się umówić z Gosią na trasę do Augustowa - ruszyłem z wielką chęcią ;)
Sobotni poranek w Warszawie z lekkim mrozem, ale i pięknym słońcem. Przebijamy się ścieżkami rowerowymi do Okuniewa, tam już się zaczyna płynna jazda dobrymi drogami. Na szosach niewielki ruch, po paru godzinach temperatura lekko powyżej zera, niemniej momentami trafiają się niewielkie zalodzenia. Wiatr na tym odcinku zdecydowanie pomaga, więc sprawnie docieramy najpierw pod zamek w Liwie, a następnie do Węgrowa, gdzie na stacji robimy pierwszy postój.

Za Węgrowem kończy się sielanka, bo trasa skręca na północ i tutaj już zachodni, skręcający w północno-zachodni wiatr znacznie więcej przeszkadza niż pomaga. Ale słońca mamy sporo, co jak na warunki polskiej zimy jest sporym ewenementem, więc jedzie się z przyjemnością.
Przekraczamy Bug ładnie oświetlony nisko już wiszącym słońcem, kawałek dalej w Czyżewie w sklepie piękna scenka rodzajowa: miejscowy, nie do końca już trzymający pion (który dotarł do sklepu na rowerze) długo odliczając wszystkie posiadane monety kupuje 3 półlitrowe Żubrówki, co stojąca za nim w kolejce pani komentuje tekstem, że szkoda wódki jak się wywali na tym rowerze i rozbije butelki. Na co ten mistrzu odpowiada, że nie ma mowy o wywrotce, bo "lepiej niech się stodoła spali niż flaszka rozwali". Takie małomiasteczkowe smaczki zawsze świetnie dopełniają podróżowanie rowerem po naszym kraju ;)).

Kawałek za Czyżewem zmierzcha, już po ciemku docieramy do Wysokiego Mazowieckiego na zasłużony obiad, na który zjadłem m.in. bardzo smaczną zupę szczawiową, możliwość regeneracji w cieple dużo wnosi na zimowych trasach. Z Wysokiego ruszamy już na mrozie i ciemną nocą i tak będzie do końca trasy. Po ok. 40km docieramy do Tykocina, to miasteczko nocą ma mnóstwo klimatu, a teraz jeszcze załapujemy się na świąteczne dekoracje, na rynku jest nawet ładnie wykonana szopka bożonarodzeniowa.

Kolejny postój na maleńkim Orlenie w Knyszynie, załapaliśmy się jeszcze przed 22, bo nie jest to stacja całodobowa. W Korycinie decydujemy się pojechać objazdem Via Baltica, choć krótsza o dobre 10km trasa główną drogą kusiła. W rejonie Janowa seria góreczek, Gosia trochę zostaje z tyłu, wydawało się jej że zaczyna słabnąć, a tymczasem na szczycie kolejnej z hopek okazuje się, że przyczyną zwolnienia był flak w przednim kole.
Robienie gumy w środku nocy na mrozie to bardzo wątpliwa przyjemność, ale przy próbie dopompowania koła widzę, że odkręcony jest grzybek presty. Pompujemy więc koło bez łatania gumy i okazało się, że to owe niedokręcenie zaworu było odpowiedzialne za brak powietrza. Końcówka trasy już mocno męcząca, przed Augustowem droga odbija mocniej na zachód, więc wiatr zdecydowanie przeszkadza, do tego nad Biebrzą temperatura spada już do -5'C, a to już poniżej granicy komfortu jazdy w letnich butach, w jakich oboje jechaliśmy. Ostatnie kilometry po Via Baltica (dla której tu już nie ma alternatywy), ale tylko 5km do Sztabina jest bez pobocza. Na odcinku do Augustowa mija nas kilka konwojów tirów jadących po 6-7 jeden za drugim (co jest oczywistym łamaniem przepisów), do tego mamy jedną akcję, gdy nas jeden kierowca mocno strąbił zupełnie nie wiadomo z jakiej przyczyny, na odcinku, gdzie było już pobocze, oboje mieliśmy dobre oświetlenie, odblaski na torbach i kurtkach; niestety kierowcy z Pribałtyki i Rosji są jeszcze gorsi niż polscy.
Do Augustowa docieramy już mocno zmęczeni, miasto wita nas pięknymi świątecznymi iluminacjami, a o 2 w nocy jest zupełnie puściutko.

Po wielu godzinach jazdy na mrozie bardzo przyjemnie było wejść do hotelowego pokoju. Trasa bardzo udana, podziękowania dla Gosi za wspólną jazdę!
Zdjęcia
Ostatni raz na rowerze szosowym siedziałem w połowie września na MPP, tak więc głód porządniejszej trasy był spory. Zimą o mobilizację na samotną długą trasę ciężko, ale gdy udało mi się umówić z Gosią na trasę do Augustowa - ruszyłem z wielką chęcią ;)
Sobotni poranek w Warszawie z lekkim mrozem, ale i pięknym słońcem. Przebijamy się ścieżkami rowerowymi do Okuniewa, tam już się zaczyna płynna jazda dobrymi drogami. Na szosach niewielki ruch, po paru godzinach temperatura lekko powyżej zera, niemniej momentami trafiają się niewielkie zalodzenia. Wiatr na tym odcinku zdecydowanie pomaga, więc sprawnie docieramy najpierw pod zamek w Liwie, a następnie do Węgrowa, gdzie na stacji robimy pierwszy postój.

Za Węgrowem kończy się sielanka, bo trasa skręca na północ i tutaj już zachodni, skręcający w północno-zachodni wiatr znacznie więcej przeszkadza niż pomaga. Ale słońca mamy sporo, co jak na warunki polskiej zimy jest sporym ewenementem, więc jedzie się z przyjemnością.
Przekraczamy Bug ładnie oświetlony nisko już wiszącym słońcem, kawałek dalej w Czyżewie w sklepie piękna scenka rodzajowa: miejscowy, nie do końca już trzymający pion (który dotarł do sklepu na rowerze) długo odliczając wszystkie posiadane monety kupuje 3 półlitrowe Żubrówki, co stojąca za nim w kolejce pani komentuje tekstem, że szkoda wódki jak się wywali na tym rowerze i rozbije butelki. Na co ten mistrzu odpowiada, że nie ma mowy o wywrotce, bo "lepiej niech się stodoła spali niż flaszka rozwali". Takie małomiasteczkowe smaczki zawsze świetnie dopełniają podróżowanie rowerem po naszym kraju ;)).

Kawałek za Czyżewem zmierzcha, już po ciemku docieramy do Wysokiego Mazowieckiego na zasłużony obiad, na który zjadłem m.in. bardzo smaczną zupę szczawiową, możliwość regeneracji w cieple dużo wnosi na zimowych trasach. Z Wysokiego ruszamy już na mrozie i ciemną nocą i tak będzie do końca trasy. Po ok. 40km docieramy do Tykocina, to miasteczko nocą ma mnóstwo klimatu, a teraz jeszcze załapujemy się na świąteczne dekoracje, na rynku jest nawet ładnie wykonana szopka bożonarodzeniowa.

Kolejny postój na maleńkim Orlenie w Knyszynie, załapaliśmy się jeszcze przed 22, bo nie jest to stacja całodobowa. W Korycinie decydujemy się pojechać objazdem Via Baltica, choć krótsza o dobre 10km trasa główną drogą kusiła. W rejonie Janowa seria góreczek, Gosia trochę zostaje z tyłu, wydawało się jej że zaczyna słabnąć, a tymczasem na szczycie kolejnej z hopek okazuje się, że przyczyną zwolnienia był flak w przednim kole.
Robienie gumy w środku nocy na mrozie to bardzo wątpliwa przyjemność, ale przy próbie dopompowania koła widzę, że odkręcony jest grzybek presty. Pompujemy więc koło bez łatania gumy i okazało się, że to owe niedokręcenie zaworu było odpowiedzialne za brak powietrza. Końcówka trasy już mocno męcząca, przed Augustowem droga odbija mocniej na zachód, więc wiatr zdecydowanie przeszkadza, do tego nad Biebrzą temperatura spada już do -5'C, a to już poniżej granicy komfortu jazdy w letnich butach, w jakich oboje jechaliśmy. Ostatnie kilometry po Via Baltica (dla której tu już nie ma alternatywy), ale tylko 5km do Sztabina jest bez pobocza. Na odcinku do Augustowa mija nas kilka konwojów tirów jadących po 6-7 jeden za drugim (co jest oczywistym łamaniem przepisów), do tego mamy jedną akcję, gdy nas jeden kierowca mocno strąbił zupełnie nie wiadomo z jakiej przyczyny, na odcinku, gdzie było już pobocze, oboje mieliśmy dobre oświetlenie, odblaski na torbach i kurtkach; niestety kierowcy z Pribałtyki i Rosji są jeszcze gorsi niż polscy.
Do Augustowa docieramy już mocno zmęczeni, miasto wita nas pięknymi świątecznymi iluminacjami, a o 2 w nocy jest zupełnie puściutko.

Po wielu godzinach jazdy na mrozie bardzo przyjemnie było wejść do hotelowego pokoju. Trasa bardzo udana, podziękowania dla Gosi za wspólną jazdę!
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 311.70 km AVS: 23.47 km/h
ALT: 1363 m MAX: 42.70 km/h
Temp:-2.0 'C
Czwartek, 13 stycznia 2022Kategoria Scott 2022, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 15.20 km AVS: 17.54 km/h
ALT: 30 m MAX: 25.40 km/h
Temp:1.0 'C
Środa, 12 stycznia 2022Kategoria Scott 2022, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 15.40 km AVS: 18.86 km/h
ALT: 30 m MAX: 26.90 km/h
Temp:-1.0 'C
Wtorek, 11 stycznia 2022Kategoria Scott 2022, Użytkowo
Po mieście.
Chwilowy powrót mrozu, zawsze przyjemniej niż plucha
Chwilowy powrót mrozu, zawsze przyjemniej niż plucha
Dane wycieczki:
DST: 15.10 km AVS: 19.28 km/h
ALT: 30 m MAX: 28.10 km/h
Temp:-4.0 'C