Wpisy archiwalne w kategorii
Treking
Dystans całkowity: | 48343.90 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 2301:28 |
Średnia prędkość: | 21.01 km/h |
Maksymalna prędkość: | 82.10 km/h |
Suma podjazdów: | 352992 m |
Liczba aktywności: | 1072 |
Średnio na aktywność: | 45.10 km i 2h 08m |
Więcej statystyk |
Do pracy
Dane wycieczki:
DST: 15.20 km AVS: 21.21 km/h
ALT: 66 m MAX: 32.50 km/h
Temp:-7.0 'C
Zimowe Góry Świętokrzyskie
Warszawa - Warka - Radom - Wąchock - Nowa Słupia - Święty Krzyż (595m) - Kielce
W Górach Świętokrzyskich byłem już wiele razy, ale jeszcze nigdy zimą - postanowiłem więc że warto zobaczyć jak się prezentują w zimowej szacie. Dystans ponad 200km na mrozie i po górkach - to już poważniejsze wyzwanie, więc ruszam bardzo wcześnie, jeszcze nocą ok. 5.20. Trochę obawiając się stanu dróg w pagórkowatym terenie na trasę założyłem opony z kolcami, a te spowalniają o 1-2km/h. Spodziewałem się że może być zimniej, ale nie jest tak źle - temperatura trzyma -6'C.
Przed Warką zaczyna się już rozjaśniać, Pilicą płynie już trochę kry, dalej sporo leśnych odcinków, które o tej porze roku pięknie się prezentują, ze świeżym śniegiem na drzewach. Do Radomia docieram w dobrej formie, od Jastrzębiej jadąc już w lekko popadującym śniegu. Krótka rundka po centrum i na postój w cieple jadę na dworzec PKP - a tu przykra niespodzianka, znowu rozryty i zamknięty, choć gdy byłem tu ostatnio był już otwarty; idzie ten remont jak krew z nosa. Na szczęście obok był bardzo przyzwoity dworzec PKS, gdzie sobie odpoczywam odmarzając po 100km na mrozie.
Za Radomiem zaczyna się bardziej wymagająca część trasy, po 30km od Mirca już cały czas po górkach. Nadspodziewanie jedzie się bardzo fajnie, nie czuję specjalnie zmęczenia, ociepliło się do -3'C. Pogoda bardzo fajna - typowo zimowe warunki, lekko popadujący śnieg, ale jednocześnie nie na tyle mocno by utrudniać jazdę, na drogach nie zaczyna zalegać w stopniu utrudniającym jazdę. Od Pawłowa do Nowej Słupi fajne pagóreczki, widać pasmo Szczytniaka, nawet i Święty Krzyż przebłyskuje zza śnieżnych chmur. W Nowej Słupi staję w barze na hamburgera i zapiekankę, przyjemnie sobie odpocząć chwilę w cieple.
Za Nową Słupią dłuższy podjazd na ponad 400m przecinający ramię Łysej Góry, po czym po szybkim zjeździe odbijam na boczną drogę prowadzącą na Święty Krzyż. Tutaj obawiałem się poważniej o stan drogi, bo ruch jest dużo mniejszy niż na drogach wojewódzkich, pługi też za często tu nie zaglądają. I rzeczywiście droga wyraźnie trudniejsza, w śniegu, asfalt pojawia się tylko krótkimi chwilami. Do końca terenów zamieszkałych (czyli do wjazdu do parku narodowego tak na ok. 470m) jechało się jeszcze przyzwoicie; wyżej było już gorzej, a akurat w tym rejonie jest największe nachylenie 9-10%. Miałem już niewiele czasu na autobus w Kielcach, więc zacząłem się zastanawiać czy jest sens tu się ładować, bo jechało się ok. 6km/h z wielkim wysiłkiem, ale w końcu pojechałem - bo co to za trasa po Górach Świętokrzyskich bez Świętego Krzyża? ;))
Na podjeździe łapie mnie zmrok, droga od poziomu ok. 550m jest już bardziej zmrożona, więc i koła zaczęły się lepiej trzymać, więc sprawnie docieram na szczyt. Pod klasztor już nie zajeżdżałem, za to przeszedłem się kawałek pięknie ośnieżonym lasem nad pobliskie gołoborze (również pod śniegiem). Zjazd w tych warunkach oczywiście bardzo ostrożny, z reguły koło 20km/h, normalnie jechać da się dopiero na szosie wojewódzkiej do Kielc. Końcówka - to nocna jazda w stronę Kielc, zaczęło mocniej wiać, co zauważalnie wychładzało, od skrzyżowania z drogą krajową w dużym ruchu, a że pobocze było w błocie pośniegowym trzeba było jechać bliziutko mijających mnie samochodów. Na szczęście tylko do Cedzyni - bo okazało się że oddano do użytku ekspresową obwodnicę Kielc - i nią pojechał liczne tiry, ja już sprawnie wjeżdżam do zaśnieżonego miasta.
Wyjazd bardzo udany, jak na tę porę roku trasa zdecydowanie wymagająca, ale warunki trafiłem naprawdę fajne - sensowny mróz, padający przez pół trasy śnieg dodawał takiego "zimowego uroku" jeździe, ale jednocześnie za bardzo nie przeszkadzał, pozwalając na zrealizowanie celu - czyli zaliczenia Świętego Krzyża zimą.
W Warszawie jeszcze musiałem dokręcić 5km więcej niż normalnie mam z dworca, żeby usunąć z okienka tego złośliwego ANONIMOWEGO wieśniaka, który nie rozumie do czego służy Bikestats i jakieś swoje prywatne chore porachunki z rowerzystami z Elbląga załatwia w ten sposób - jak na typowego tchórza przystało oczywiście anonimowo :((
Zdjęcia z trasy
Warszawa - Warka - Radom - Wąchock - Nowa Słupia - Święty Krzyż (595m) - Kielce
W Górach Świętokrzyskich byłem już wiele razy, ale jeszcze nigdy zimą - postanowiłem więc że warto zobaczyć jak się prezentują w zimowej szacie. Dystans ponad 200km na mrozie i po górkach - to już poważniejsze wyzwanie, więc ruszam bardzo wcześnie, jeszcze nocą ok. 5.20. Trochę obawiając się stanu dróg w pagórkowatym terenie na trasę założyłem opony z kolcami, a te spowalniają o 1-2km/h. Spodziewałem się że może być zimniej, ale nie jest tak źle - temperatura trzyma -6'C.
Przed Warką zaczyna się już rozjaśniać, Pilicą płynie już trochę kry, dalej sporo leśnych odcinków, które o tej porze roku pięknie się prezentują, ze świeżym śniegiem na drzewach. Do Radomia docieram w dobrej formie, od Jastrzębiej jadąc już w lekko popadującym śniegu. Krótka rundka po centrum i na postój w cieple jadę na dworzec PKP - a tu przykra niespodzianka, znowu rozryty i zamknięty, choć gdy byłem tu ostatnio był już otwarty; idzie ten remont jak krew z nosa. Na szczęście obok był bardzo przyzwoity dworzec PKS, gdzie sobie odpoczywam odmarzając po 100km na mrozie.
Za Radomiem zaczyna się bardziej wymagająca część trasy, po 30km od Mirca już cały czas po górkach. Nadspodziewanie jedzie się bardzo fajnie, nie czuję specjalnie zmęczenia, ociepliło się do -3'C. Pogoda bardzo fajna - typowo zimowe warunki, lekko popadujący śnieg, ale jednocześnie nie na tyle mocno by utrudniać jazdę, na drogach nie zaczyna zalegać w stopniu utrudniającym jazdę. Od Pawłowa do Nowej Słupi fajne pagóreczki, widać pasmo Szczytniaka, nawet i Święty Krzyż przebłyskuje zza śnieżnych chmur. W Nowej Słupi staję w barze na hamburgera i zapiekankę, przyjemnie sobie odpocząć chwilę w cieple.
Za Nową Słupią dłuższy podjazd na ponad 400m przecinający ramię Łysej Góry, po czym po szybkim zjeździe odbijam na boczną drogę prowadzącą na Święty Krzyż. Tutaj obawiałem się poważniej o stan drogi, bo ruch jest dużo mniejszy niż na drogach wojewódzkich, pługi też za często tu nie zaglądają. I rzeczywiście droga wyraźnie trudniejsza, w śniegu, asfalt pojawia się tylko krótkimi chwilami. Do końca terenów zamieszkałych (czyli do wjazdu do parku narodowego tak na ok. 470m) jechało się jeszcze przyzwoicie; wyżej było już gorzej, a akurat w tym rejonie jest największe nachylenie 9-10%. Miałem już niewiele czasu na autobus w Kielcach, więc zacząłem się zastanawiać czy jest sens tu się ładować, bo jechało się ok. 6km/h z wielkim wysiłkiem, ale w końcu pojechałem - bo co to za trasa po Górach Świętokrzyskich bez Świętego Krzyża? ;))
Na podjeździe łapie mnie zmrok, droga od poziomu ok. 550m jest już bardziej zmrożona, więc i koła zaczęły się lepiej trzymać, więc sprawnie docieram na szczyt. Pod klasztor już nie zajeżdżałem, za to przeszedłem się kawałek pięknie ośnieżonym lasem nad pobliskie gołoborze (również pod śniegiem). Zjazd w tych warunkach oczywiście bardzo ostrożny, z reguły koło 20km/h, normalnie jechać da się dopiero na szosie wojewódzkiej do Kielc. Końcówka - to nocna jazda w stronę Kielc, zaczęło mocniej wiać, co zauważalnie wychładzało, od skrzyżowania z drogą krajową w dużym ruchu, a że pobocze było w błocie pośniegowym trzeba było jechać bliziutko mijających mnie samochodów. Na szczęście tylko do Cedzyni - bo okazało się że oddano do użytku ekspresową obwodnicę Kielc - i nią pojechał liczne tiry, ja już sprawnie wjeżdżam do zaśnieżonego miasta.
Wyjazd bardzo udany, jak na tę porę roku trasa zdecydowanie wymagająca, ale warunki trafiłem naprawdę fajne - sensowny mróz, padający przez pół trasy śnieg dodawał takiego "zimowego uroku" jeździe, ale jednocześnie za bardzo nie przeszkadzał, pozwalając na zrealizowanie celu - czyli zaliczenia Świętego Krzyża zimą.
W Warszawie jeszcze musiałem dokręcić 5km więcej niż normalnie mam z dworca, żeby usunąć z okienka tego złośliwego ANONIMOWEGO wieśniaka, który nie rozumie do czego służy Bikestats i jakieś swoje prywatne chore porachunki z rowerzystami z Elbląga załatwia w ten sposób - jak na typowego tchórza przystało oczywiście anonimowo :((
Zdjęcia z trasy
Dane wycieczki:
DST: 229.50 km AVS: 21.09 km/h
ALT: 1497 m MAX: 49.30 km/h
Temp:-4.0 'C
Pętla nadwiślańska przez Szymanów i Gassy, ładne zimowe krajobrazy
Dane wycieczki:
DST: 43.70 km AVS: 24.06 km/h
ALT: 68 m MAX: 38.70 km/h
Temp:-5.0 'C
Do pracy. Jak na razie najzimniej tej zimy
Dane wycieczki:
DST: 15.40 km AVS: 21.49 km/h
ALT: 57 m MAX: 33.30 km/h
Temp:-9.0 'C
Do pracy. Mroźno
Dane wycieczki:
DST: 15.30 km AVS: 22.95 km/h
ALT: 59 m MAX: 36.50 km/h
Temp:-7.0 'C
Wypad do Baniochy, tym razem pojechałem z wariantem dojazdu do Góry Kalwarii przy Wiśle, z ładnym 10% podjazdem w końcówce
Dane wycieczki:
DST: 56.00 km AVS: 24.89 km/h
ALT: 118 m MAX: 36.20 km/h
Temp:-2.0 'C
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 8.00 km AVS: 20.00 km/h
ALT: 33 m MAX: 32.50 km/h
Temp:0.0 'C
Do pracy i po mieście
Dane wycieczki:
DST: 18.30 km AVS: 21.53 km/h
ALT: 51 m MAX: 43.80 km/h
Temp:0.0 'C
Do pracy x 2
Dane wycieczki:
DST: 29.60 km AVS: 23.68 km/h
ALT: 101 m MAX: 38.00 km/h
Temp:1.0 'C
Do pracy
Dane wycieczki:
DST: 15.30 km AVS: 21.86 km/h
ALT: 53 m MAX: 38.00 km/h
Temp:10.0 'C