Wpisy archiwalne w kategorii
>100km
Dystans całkowity: | 237438.09 km (w terenie 665.00 km; 0.28%) |
Czas w ruchu: | 10319:47 |
Średnia prędkość: | 22.86 km/h |
Maksymalna prędkość: | 87.20 km/h |
Suma podjazdów: | 1820237 m |
Maks. tętno maksymalne: | 177 (94 %) |
Maks. tętno średnie: | 151 (80 %) |
Suma kalorii: | 564947 kcal |
Liczba aktywności: | 1033 |
Średnio na aktywność: | 229.85 km i 9h 59m |
Więcej statystyk |
BalkAlpin
VII dzień - Peissenberg - Rottenbuch - Steingaden - Schwangau - Nesselwang - Oberstdorf
Relacja i zdjęcia z wyprawy
VII dzień - Peissenberg - Rottenbuch - Steingaden - Schwangau - Nesselwang - Oberstdorf
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 110.80 km AVS: 21.38 km/h
ALT: 1357 m MAX: 65.40 km/h
Temp:22.0 'C
BalkAlpin
VI dzień - Landshut - Freising - Monachium - Starnberg - Weilheim - Peissenberg
Relacja i zdjęcia z wyprawy
VI dzień - Landshut - Freising - Monachium - Starnberg - Weilheim - Peissenberg
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 143.20 km AVS: 21.21 km/h
ALT: 841 m MAX: 51.60 km/h
Temp:20.0 'C
BalkAlpin
V dzień - Annin - Zelezna Ruda - [D] - Zwiesel - Regen - Deggendorf - Landshut
Relacja i zdjęcia z wyprawy
V dzień - Annin - Zelezna Ruda - [D] - Zwiesel - Regen - Deggendorf - Landshut
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 160.20 km AVS: 20.24 km/h
ALT: 1447 m MAX: 64.10 km/h
Temp:23.0 'C
BalkAlpin
IV dzień - Sazava - Benesov - Neveklov - Sedlcany - Milevsko - Zvikov - Sedlice - Horazdovice - Susice - Annin
Relacja i zdjęcia z wyprawy
IV dzień - Sazava - Benesov - Neveklov - Sedlcany - Milevsko - Zvikov - Sedlice - Horazdovice - Susice - Annin
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 174.90 km AVS: 19.18 km/h
ALT: 2256 m MAX: 54.60 km/h
Temp:21.0 'C
BalkAlpin
III dzień - Jelenia Góra - Przeł. Karkonoska (1198m) - [CZ] - Vrchlabi - Jicin - Nymburk - Kourim - Sazava
Relacja i zdjęcia z wyprawy
III dzień - Jelenia Góra - Przeł. Karkonoska (1198m) - [CZ] - Vrchlabi - Jicin - Nymburk - Kourim - Sazava
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 173.90 km AVS: 19.80 km/h
ALT: 2059 m MAX: 63.10 km/h
Temp:20.0 'C
BalkAlpin
II dzień - Błaszki - Grabów n.Prosną - Ostrzeszów - Syców - Oleśnica - Wrocław - Kąty Wrocł. - Jawor - Jelenia Góra
Relacja i zdjęcia z wyprawy
II dzień - Błaszki - Grabów n.Prosną - Ostrzeszów - Syców - Oleśnica - Wrocław - Kąty Wrocł. - Jawor - Jelenia Góra
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 242.60 km AVS: 20.79 km/h
ALT: 1693 m MAX: 41.10 km/h
Temp:17.0 'C
BalkAlpin
I dzień - [PL] - Warszawa - Żyrardów - Skierniewice - Jeżów - Brzeziny - Łódź - Szadek - Warta - Błaszki
Relacja i zdjęcia z wyprawy
I dzień - [PL] - Warszawa - Żyrardów - Skierniewice - Jeżów - Brzeziny - Łódź - Szadek - Warta - Błaszki
Relacja i zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 219.00 km AVS: 24.11 km/h
ALT: 974 m MAX: 50.90 km/h
Temp:21.0 'C
Niedziela, 14 czerwca 2009Kategoria >100km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Nieporęt - Serock - Pułtusk - Wyszków - Marki - Warszawa
Dzisiaj ruszam na północ, więc wyjeżdżam z Warszawy Wisłostradą na Nieporęt (tak naprawdę jedyny szybki wyjazd z Warszawy, mimo przejazdu przez niemal całe miasto, bo jazda przez Piaseczno czy Konstancin a nawet Trasą Siekierkowską na Sulejówek - to bardzo częste światła i duży ruch). Wiatr od dwóch dni niewiele się zmienił, dzisiaj dalej wieje bardzo mocno generalnie z południowego-zachodu. Do Nieporętu więc raczej pomaga, do Serocka też nie jest źle, dopiero kawałek za tym miastem gdy droga odbija nieco na zachód trzeba się porządniej naszarpać. Droga do Pułtuska - niecodzienna, za Serockiem w kierunku Warszawy jest ogromny, ponad 5km korek (ludzie wracają z długiego weekendu) - ale w stronę w którą jadę ruch jest niewielki, więc wiele to nie przeszkadza. Z Pułtuska skręcam na zachód do Wyszkowa - i zaczyna się bardzo przyjemna jazda. Dobry wiatr, pusta droga, sporo lasów i łąk - jednym słowem jestem bardzo zadowolony że nie skręciłem do Wyszkowa 20km wcześniej w Serocku (bo tamtędy dużo tirów objeżdża Warszawę jadąc na szosę białostocką). W Wyszkowie staję na jedyny dzisiaj większy odpoczynek pod kościołem w centrum i o 16 ruszam w stronę Warszawy. Z początku ruch minimalny - główny ruch idzie niedawno wybudowaną droga ekspresową na Białystok omijającą Wyszków nowym mostem na Bugu. Po kilku km (w rejonie Lucynowa) docieram do nowej szosy - oczywiście to droga ekspresowa, a jako że jest boczna droga równoległa do głównej szosy jadę nią kawałek, po kolejnych paru km jednak się kończy. Ale w tym miejscu jest też coś nie tak z drogą ekspresową - bo znaki ją symbolizujące są przekreślone (prawdopodobnie z jakiś przyczyn droga na tym odcinku chwilowo utraciła status ekspresowej). Więc z czystym sumieniem wjeżdżam na trasę, nie wiem czym było spowodowane to zaklejenie znaków - bo de facto jest to bardzo nowoczesna droga ekspresowa z bezkolizyjnymi skrzyżowaniami, dwoma pasami z szerokim poboczem w każdym kierunku. Niestety jedzie się bardzo marnie, właściwie równo pod wiatr, chwilami po 20-23km/h, ile znaczy wiatr widać gdy trafiło się kilka osłon przeciwwietrznych - momentalnie prędkość rośnie o 5km/h. Przed Radzyminem zaczyna się oznaczona ekspresówka objeżdżająca to miasto (to już stara szosa, była tu od kilku lat), po paru km zaczynają się Marki a wraz z nimi spore korki, bo tędy też masa ludzi wraca z wyjazdów. Dopiero za Markami się przerzedziło, w mieście wiatr już aż tak nie przeszkadza i jakoś się jedzie, w miarę sprawnie docieram do Wisłostrady, do domu jadę trochę dłuższą trasą - przez Wilanów i Klimczaka.
Dzisiaj ruszam na północ, więc wyjeżdżam z Warszawy Wisłostradą na Nieporęt (tak naprawdę jedyny szybki wyjazd z Warszawy, mimo przejazdu przez niemal całe miasto, bo jazda przez Piaseczno czy Konstancin a nawet Trasą Siekierkowską na Sulejówek - to bardzo częste światła i duży ruch). Wiatr od dwóch dni niewiele się zmienił, dzisiaj dalej wieje bardzo mocno generalnie z południowego-zachodu. Do Nieporętu więc raczej pomaga, do Serocka też nie jest źle, dopiero kawałek za tym miastem gdy droga odbija nieco na zachód trzeba się porządniej naszarpać. Droga do Pułtuska - niecodzienna, za Serockiem w kierunku Warszawy jest ogromny, ponad 5km korek (ludzie wracają z długiego weekendu) - ale w stronę w którą jadę ruch jest niewielki, więc wiele to nie przeszkadza. Z Pułtuska skręcam na zachód do Wyszkowa - i zaczyna się bardzo przyjemna jazda. Dobry wiatr, pusta droga, sporo lasów i łąk - jednym słowem jestem bardzo zadowolony że nie skręciłem do Wyszkowa 20km wcześniej w Serocku (bo tamtędy dużo tirów objeżdża Warszawę jadąc na szosę białostocką). W Wyszkowie staję na jedyny dzisiaj większy odpoczynek pod kościołem w centrum i o 16 ruszam w stronę Warszawy. Z początku ruch minimalny - główny ruch idzie niedawno wybudowaną droga ekspresową na Białystok omijającą Wyszków nowym mostem na Bugu. Po kilku km (w rejonie Lucynowa) docieram do nowej szosy - oczywiście to droga ekspresowa, a jako że jest boczna droga równoległa do głównej szosy jadę nią kawałek, po kolejnych paru km jednak się kończy. Ale w tym miejscu jest też coś nie tak z drogą ekspresową - bo znaki ją symbolizujące są przekreślone (prawdopodobnie z jakiś przyczyn droga na tym odcinku chwilowo utraciła status ekspresowej). Więc z czystym sumieniem wjeżdżam na trasę, nie wiem czym było spowodowane to zaklejenie znaków - bo de facto jest to bardzo nowoczesna droga ekspresowa z bezkolizyjnymi skrzyżowaniami, dwoma pasami z szerokim poboczem w każdym kierunku. Niestety jedzie się bardzo marnie, właściwie równo pod wiatr, chwilami po 20-23km/h, ile znaczy wiatr widać gdy trafiło się kilka osłon przeciwwietrznych - momentalnie prędkość rośnie o 5km/h. Przed Radzyminem zaczyna się oznaczona ekspresówka objeżdżająca to miasto (to już stara szosa, była tu od kilku lat), po paru km zaczynają się Marki a wraz z nimi spore korki, bo tędy też masa ludzi wraca z wyjazdów. Dopiero za Markami się przerzedziło, w mieście wiatr już aż tak nie przeszkadza i jakoś się jedzie, w miarę sprawnie docieram do Wisłostrady, do domu jadę trochę dłuższą trasą - przez Wilanów i Klimczaka.
Dane wycieczki:
DST: 165.80 km AVS: 27.71 km/h
ALT: 719 m MAX: 44.60 km/h
Temp:20.0 'C
Piątek, 12 czerwca 2009Kategoria >100km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Piaseczno - Grójec - Mogielnica - Falęcice - Warka - Góra Kalwaria - Warszawa
Wyruszam dość późno ok. 12. Początek standardowy - przebijanie się do Piaseczna i przez Piaseczno, dalej trasą na Grójec. We znaki daje silny wiatr z zachodu, bo sporo na zachód jednak odbijam. Pogoda raczej dobra, czasem trochę chmur, ale generalnie słonecznie. Na odcinku do Mogielnicy wiatr coraz gorszy, do miasta docieram już trochę zmęczony. W mieście zjeżdżam z głównej szosy kierując się boczną drogą na Tomczyce. Kawałek całkiem fajny, lekko pagórkowaty, do samych Tomczyc nie dojechałem bo był remont na całej szerokości drogi i musiałem skręcić ze 2km wcześniej na Michałowice, w których wjeżdżam na przyjemną trasę do Falęcic, wzdłuż Pilicy. Droga naprawdę fajna, sporo pagórków, piękne tereny z dużą ilością łąk. Odpoczywam w takiej scenerii przed Borowem i kontynuuję jazdę w stronę Warki, tym razem z wiatrem równo w plecy, więc 30km/h rzadko schodzi z licznika, asfalt raczej niespecjalny, do tego na drodze leży sporo piachu, czasem nawet po kilka metrów wzdłuż całej szerokości jezdni. W Falęcicach przecinam wiaduktem szosę krakowską, odcinek do Warki już taki ciekawy nie jest, długo trzeba tez jechać przez miasto. Za Warką oczywiście zmienia się wiatr i już tak dobrze nie jest, na kolejny odpoczynek staję za Górą Kalwarią. Ostatnie 20km do domu już mnie nieźle zmęczyło, wiatr dawał się porządnie we znaki, niestety marną mamy pogodę w tegorocznym czerwcu.
Wyruszam dość późno ok. 12. Początek standardowy - przebijanie się do Piaseczna i przez Piaseczno, dalej trasą na Grójec. We znaki daje silny wiatr z zachodu, bo sporo na zachód jednak odbijam. Pogoda raczej dobra, czasem trochę chmur, ale generalnie słonecznie. Na odcinku do Mogielnicy wiatr coraz gorszy, do miasta docieram już trochę zmęczony. W mieście zjeżdżam z głównej szosy kierując się boczną drogą na Tomczyce. Kawałek całkiem fajny, lekko pagórkowaty, do samych Tomczyc nie dojechałem bo był remont na całej szerokości drogi i musiałem skręcić ze 2km wcześniej na Michałowice, w których wjeżdżam na przyjemną trasę do Falęcic, wzdłuż Pilicy. Droga naprawdę fajna, sporo pagórków, piękne tereny z dużą ilością łąk. Odpoczywam w takiej scenerii przed Borowem i kontynuuję jazdę w stronę Warki, tym razem z wiatrem równo w plecy, więc 30km/h rzadko schodzi z licznika, asfalt raczej niespecjalny, do tego na drodze leży sporo piachu, czasem nawet po kilka metrów wzdłuż całej szerokości jezdni. W Falęcicach przecinam wiaduktem szosę krakowską, odcinek do Warki już taki ciekawy nie jest, długo trzeba tez jechać przez miasto. Za Warką oczywiście zmienia się wiatr i już tak dobrze nie jest, na kolejny odpoczynek staję za Górą Kalwarią. Ostatnie 20km do domu już mnie nieźle zmęczyło, wiatr dawał się porządnie we znaki, niestety marną mamy pogodę w tegorocznym czerwcu.
Dane wycieczki:
DST: 155.40 km AVS: 27.03 km/h
ALT: 834 m MAX: 45.60 km/h
Temp:19.0 'C
Sobota, 6 czerwca 2009Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wycieczka, >300km
Warszawa - Węgrów - Sokołów Podl. - Siemiatycze - Kleszczele - Hajnówka - Białowieża - Hajnówka - Narew - Białystok
Zmiana tylnej opony na Schwalbe Ultremo przy stanie licznika 4440km
Wstaję jeszcze nocą o 3, po niecałych 3h snu (wróciłem z pracy przed 23). Parę minut po 4 ruszam na trasę, jest już widno, zaledwie 7'C. Gdy wyjeżdżam za Warszawę, w rejonie Wesołej i Sulejówka temperatura spada do zaledwie 3'C! (piękny mamy czerwiec:). Kilka razy się przebieram - to za ciepło to za zimno, jedzie się nieciekawie, na trasie w stronę Węgrowa jest nadspodziewanie duży ruch (myślałem, że o takiej godzinie będzie zupełnie pusto) do tego jeszcze dochodzą problemy z kolanem. Za Stanisławowem w czasie postoju na przebranie się pęka dętka, okazało się że rozwaliła się do końca opona "ruszona" w czasie szutrowego kawałka podjazdu na Przehybę. Zmieniam oponę, łatam dętkę tracąc na to niemal pół h. Na dalszym kawałku do Węgrowa robi się wreszcie cieplej, cały czas jest słonecznie, na pierwszy odpoczynek staję dopiero w Sokołowie Podlaskim. Przeliczając kilometry orientuję, że przez te opóźnienia zostało mi bardzo mało czasu, bo ostatni pociąg z Białegostoku jest o 20, a ja miałem być w Sokołowie godzinę wcześniej. Za Sokołowem wreszcie zaczyna się ciekawsze jazda - ładny pagórkowaty odcinek do Siemiatycz, na Podlasie wkraczam charakterystycznym drewnianym mostem na Bugu. Za Siemiatyczami kieruję się na boczną drogę do Hornowa, by obejrzeć Św. Górę Grabarkę - czyli taką prawosławną Częstochowę. Od razu za Siemiatyczami całkiem spore górki, niestety pogorszył się asfalt, cały czas jest chropowaty. Gdy dojechałem do Grabarki - nieźle się wkurzyłem, bo okazało się że to nie ta Grabarka; ta właściwa jest tuż pod samymi Siemiatyczami, straciłem tylko sporo km i nic nie zobaczyłem, bo jest już za późno by wracać do Świętej Góry. Na drogę do Hajnówki wracam w Milejczycach, w mijanych miejscowościach coraz więcej cerkwi i prawosławnych krzyży. Wioski chociaż ubogie prezentują się lepiej niż te bogatsze na Mazowszu, sporo charakterystycznej drewnianej zabudowy, ruch od Sokołowa niewielki, jedzie się całkiem fajnie. Na drugi odpoczynek docieram do Kleszczeli, po ponad 190km - już mocno czuję dystans w nogach, od Sokołowa w ogóle nie stawałem, bo nie ma na to czasu. Na drodze do Hajnówki sporo chropowatego asfaltu, ale droga ładna, sporo lasów. Ale prawdziwy las to się zaczyna dopiero za Hajnówką - przez najbliższe niemal 20km do Białowieży jadę tylko lasem, tak długi odcinek jest już trochę monotonny. Wjeżdżam do centrum Białowieży, oglądam cerkiew, fotografuję się przed wejściem do Białowieskiego Parku Narodowego. Szybko zawracam i po paru km skręcam na bardzo dziurawą szutrówkę prowadzącą do pokazowego rezerwatu żubrów. Ze względu na brak czasu zwiedzam go na rowerze (bilet 6zł + 3zł za rower). Jest tu sporo mieszkańców Puszczy Białowieskiej - m.in wilki, dziki, jelenie, bardzo blisko podszedł łoś. Tylko same żubry nie bardzo dopisały - tylko leżały, przejawiając ruchliwość podobną do tej z reklam piwa :)
Po zwiedzaniu wracam na szosę i docieram z powrotem do Hajnówki, gdzie staję na ostatni odpoczynek. Okazało się że mój pośpiech na całej trasie zaprocentował, dzięki ograniczeniu odpoczynków powinienem się spokojnie wyrobić na pociąg. Ostatni kawałek do Białegostoku - nadspodziewanie piękny, bardzo pusto, sporo charakterystycznie pachnących lasów, słońce powoli zniżające się do widnokręgu. Szczególnie kawałek między Narwią a Zabłudowem jest godny polecenia. Od Zabłudowa zwiększa się ruch, bo wjeżdżam na główną drogę z Lublina, samo końcówka to już przebijanie się przez miasto, na dworzec docieram z 25min zapasem. W Warszawie w czasie powrotu z dworca złapał mnie jeszcze deszcz, na szczęście zdążyłem jeszcze przed głównym "uderzeniem" - bo mocno padało przez całą noc.
Zdjęcia
Zmiana tylnej opony na Schwalbe Ultremo przy stanie licznika 4440km
Wstaję jeszcze nocą o 3, po niecałych 3h snu (wróciłem z pracy przed 23). Parę minut po 4 ruszam na trasę, jest już widno, zaledwie 7'C. Gdy wyjeżdżam za Warszawę, w rejonie Wesołej i Sulejówka temperatura spada do zaledwie 3'C! (piękny mamy czerwiec:). Kilka razy się przebieram - to za ciepło to za zimno, jedzie się nieciekawie, na trasie w stronę Węgrowa jest nadspodziewanie duży ruch (myślałem, że o takiej godzinie będzie zupełnie pusto) do tego jeszcze dochodzą problemy z kolanem. Za Stanisławowem w czasie postoju na przebranie się pęka dętka, okazało się że rozwaliła się do końca opona "ruszona" w czasie szutrowego kawałka podjazdu na Przehybę. Zmieniam oponę, łatam dętkę tracąc na to niemal pół h. Na dalszym kawałku do Węgrowa robi się wreszcie cieplej, cały czas jest słonecznie, na pierwszy odpoczynek staję dopiero w Sokołowie Podlaskim. Przeliczając kilometry orientuję, że przez te opóźnienia zostało mi bardzo mało czasu, bo ostatni pociąg z Białegostoku jest o 20, a ja miałem być w Sokołowie godzinę wcześniej. Za Sokołowem wreszcie zaczyna się ciekawsze jazda - ładny pagórkowaty odcinek do Siemiatycz, na Podlasie wkraczam charakterystycznym drewnianym mostem na Bugu. Za Siemiatyczami kieruję się na boczną drogę do Hornowa, by obejrzeć Św. Górę Grabarkę - czyli taką prawosławną Częstochowę. Od razu za Siemiatyczami całkiem spore górki, niestety pogorszył się asfalt, cały czas jest chropowaty. Gdy dojechałem do Grabarki - nieźle się wkurzyłem, bo okazało się że to nie ta Grabarka; ta właściwa jest tuż pod samymi Siemiatyczami, straciłem tylko sporo km i nic nie zobaczyłem, bo jest już za późno by wracać do Świętej Góry. Na drogę do Hajnówki wracam w Milejczycach, w mijanych miejscowościach coraz więcej cerkwi i prawosławnych krzyży. Wioski chociaż ubogie prezentują się lepiej niż te bogatsze na Mazowszu, sporo charakterystycznej drewnianej zabudowy, ruch od Sokołowa niewielki, jedzie się całkiem fajnie. Na drugi odpoczynek docieram do Kleszczeli, po ponad 190km - już mocno czuję dystans w nogach, od Sokołowa w ogóle nie stawałem, bo nie ma na to czasu. Na drodze do Hajnówki sporo chropowatego asfaltu, ale droga ładna, sporo lasów. Ale prawdziwy las to się zaczyna dopiero za Hajnówką - przez najbliższe niemal 20km do Białowieży jadę tylko lasem, tak długi odcinek jest już trochę monotonny. Wjeżdżam do centrum Białowieży, oglądam cerkiew, fotografuję się przed wejściem do Białowieskiego Parku Narodowego. Szybko zawracam i po paru km skręcam na bardzo dziurawą szutrówkę prowadzącą do pokazowego rezerwatu żubrów. Ze względu na brak czasu zwiedzam go na rowerze (bilet 6zł + 3zł za rower). Jest tu sporo mieszkańców Puszczy Białowieskiej - m.in wilki, dziki, jelenie, bardzo blisko podszedł łoś. Tylko same żubry nie bardzo dopisały - tylko leżały, przejawiając ruchliwość podobną do tej z reklam piwa :)
Po zwiedzaniu wracam na szosę i docieram z powrotem do Hajnówki, gdzie staję na ostatni odpoczynek. Okazało się że mój pośpiech na całej trasie zaprocentował, dzięki ograniczeniu odpoczynków powinienem się spokojnie wyrobić na pociąg. Ostatni kawałek do Białegostoku - nadspodziewanie piękny, bardzo pusto, sporo charakterystycznie pachnących lasów, słońce powoli zniżające się do widnokręgu. Szczególnie kawałek między Narwią a Zabłudowem jest godny polecenia. Od Zabłudowa zwiększa się ruch, bo wjeżdżam na główną drogę z Lublina, samo końcówka to już przebijanie się przez miasto, na dworzec docieram z 25min zapasem. W Warszawie w czasie powrotu z dworca złapał mnie jeszcze deszcz, na szczęście zdążyłem jeszcze przed głównym "uderzeniem" - bo mocno padało przez całą noc.
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 347.70 km AVS: 27.09 km/h
ALT: 1517 m MAX: 44.00 km/h
Temp:14.0 'C