Wpisy archiwalne w kategorii
Wycieczka
Dystans całkowity: | 107164.05 km (w terenie 504.00 km; 0.47%) |
Czas w ruchu: | 4232:57 |
Średnia prędkość: | 25.32 km/h |
Maksymalna prędkość: | 78.00 km/h |
Suma podjazdów: | 456390 m |
Suma kalorii: | 228598 kcal |
Liczba aktywności: | 900 |
Średnio na aktywność: | 119.07 km i 4h 42m |
Więcej statystyk |
Poniedziałek, 28 maja 2018Kategoria >100km, Canyon 2018, Wycieczka
Dłuższa pętla do Chynowa, wysoka temperatura, 30'C było częstym gościem na termometrze. W tym roku klasycznej wiosny to właściwie niewiele było, od razu po zimie zaczęło się lato. W Górze na rynku działa już kurtyna wodna, można się na chwilę ochłodzić.
Dane wycieczki:
DST: 112.00 km AVS: 27.32 km/h
ALT: 300 m MAX: 46.50 km/h
Temp:29.0 'C
Niedziela, 27 maja 2018Kategoria Canyon 2018, Wycieczka
Szybka pętla do Góry.
Upalnie, dużo ludzi na trasie, no i niestety coraz więcej puszek na wąskiej drodze przy wale, jakby ci ludzie mogli to by do Wisły wjechali tymi pudłami...
Pod samą Górą przechodził jakiś lokalny wyścig MTB, kawałek przed podjazdem przecinał się z moją trasą.
Upalnie, dużo ludzi na trasie, no i niestety coraz więcej puszek na wąskiej drodze przy wale, jakby ci ludzie mogli to by do Wisły wjechali tymi pudłami...
Pod samą Górą przechodził jakiś lokalny wyścig MTB, kawałek przed podjazdem przecinał się z moją trasą.
Dane wycieczki:
DST: 60.60 km AVS: 29.09 km/h
ALT: 132 m MAX: 42.60 km/h
Temp:28.0 'C
Piątek, 11 maja 2018Kategoria Canyon 2018, Wycieczka
Pętelka do Góry, dalej upalnie, solidny wiatr ze wschodu.
Z serii przygód w Gassach.
Jak wiadomo jeździ tam sporo rowerzystów i rozmaite typy się trafiają, wśród nich niedzielni ścigacze, których jedyną ambicją jest nie pozwolić się wyprzedzić. Dzisiaj doganiam i wyprzedzam takiego grubego gościa jadąc swoim tempem, po chwili on przystępuje do ataku mocno szarżując, ale pary mu starcza z reguły na 2-3km i po tym dystansie nie zmieniając mojego tempa znowu go doganiam. I taki schemat powtarza się kilka razy, a był to schemat dla mnie dość bolesny, bo gościu jechał w spodenkach bez szelek, które wyraźnie mu się zsuwały i miałem wątpliwą przyjemność oglądania jego "dolnego uśmiechu" :)). Końcówka klasyczna, gdy już gościu jest za bardzo wypruty - wyprzedza, a potem szybko skręca w bok pozostając niepokonanym :))
Z serii przygód w Gassach.
Jak wiadomo jeździ tam sporo rowerzystów i rozmaite typy się trafiają, wśród nich niedzielni ścigacze, których jedyną ambicją jest nie pozwolić się wyprzedzić. Dzisiaj doganiam i wyprzedzam takiego grubego gościa jadąc swoim tempem, po chwili on przystępuje do ataku mocno szarżując, ale pary mu starcza z reguły na 2-3km i po tym dystansie nie zmieniając mojego tempa znowu go doganiam. I taki schemat powtarza się kilka razy, a był to schemat dla mnie dość bolesny, bo gościu jechał w spodenkach bez szelek, które wyraźnie mu się zsuwały i miałem wątpliwą przyjemność oglądania jego "dolnego uśmiechu" :)). Końcówka klasyczna, gdy już gościu jest za bardzo wypruty - wyprzedza, a potem szybko skręca w bok pozostając niepokonanym :))
Dane wycieczki:
DST: 60.50 km AVS: 28.81 km/h
ALT: 139 m MAX: 51.00 km/h
Temp:28.0 'C
Środa, 9 maja 2018Kategoria Canyon 2018, Wycieczka
Krótka trasa do Gassów, żeby rozruszać zmaltretowane mięśnie :))
Upalnie - aż 31 stopni!
Upalnie - aż 31 stopni!
Dane wycieczki:
DST: 33.20 km AVS: 24.59 km/h
ALT: 64 m MAX: 38.40 km/h
Temp:31.0 'C
Zakopane
Sezon bez trasy do Zakopanego się nie liczy - więc obowiązkowo trzeba było pod Tatry pojechać :)).Ale tym razem postawiłem sobie cel sporo ambitniejszy niż tylko sam dojazd do Zakopanego. W zeszłym roku jechaliśmy maraton Północ-Południe, z którego po 600km się wycofałem, żeby pomóc Marzenie Szymańskiej z którą jechałem, a która się wycofała z powodu ugryzienia pszczoły. Szkoda mi było tej trasy, dlatego postanowiłem sobie, że kiedyś nadrobię zaległości i pojadę do Zakopanego wariantem, którym prowadziła trasa maratonu, co oznaczało ok. 100km i duuuużo więcej gór.
Startuję koło 16, pierwsza część to dobrze znana trasa do Grójca przez liczne sady jabłkowe, za Mogielnicą powoli zaczyna się zmniejszać ruch. Jedzie się sprawnie, wiatr w plecy pomaga, słońce zachodzi kawałek przed Drzewicą.

Wraz z nocą - szybko zaczyna spadać temperatura i to sporo niżej niż zapowiadano w prognozach. Rychło orientuję się, że na zapowiadane 7-8 stopni nie ma co liczyć, a ja pojechałem w letnich ciuchach. Ale jak się nie ma co się lubi - to się lubi co się ma i trzeba było sobie dać radę z tym co miałem. Najsłabiej było z zestawem spodenki + nogawki, na prawie zimowe warunki to było wyraźnie za mało, szczególnie, że nogawka całej nogi nie kryje. Gdy się po ponad 200km zatrzymałem na postój na stacji w Koniecpolu zorientowałem się, że całe uda mam czerwone z chłodu. Koło świtu apogeum zimna, chwilami nawet poniżej zera.

Ale wraz z Jurą zaczęły się tez liczne podjazdy na których można się było rozgrzać, więc zimno niespecjalnie przeszkadzało. Trasa ciekawie poprowadzona, dużo bocznych dróg, z kilkoma wymagającymi ściankami powyżej 10%, na których dotąd jeszcze nie byłem. Następnie trasa przejeżdża przez Ojców i robi duży łuk by od wschodu ominąć Kraków. Ten odcinek to zdecydowanie najsłabszy punkt trasy, duży ruch i bardzo nieciekawe rejony, brzydkie wiochy ciągnące się bez końca, a następnie skraj przemysłowych terenów Nowej Huty. Ulga następuje dopiero kawałek po przejechaniu Wisły i przekroczeniu linii autostrady A-4.
Tutaj zaczyna się piękny górski odcinek, aż na samą Głodówkę, niemal wyłącznie bocznymi drogami. Trasa bardzo wymagająca - non-stop podjazdy, niemal każdy z sekcją powyżej 10%. Po czterech dłuższych podjazdach docieram do Tymbarku, gdzie obowiązkowo zakupuje sok miejscowej produkcji i kawałek za miastem staję na zasłużony odpoczynek. Gdy ruszam dalej jadę kapitalną, "grzbietową" drogą w rejonie Limanowej, bardzo niewiele takich dróg mamy w Polsce, prawdziwa perełka

Trudy trasy zbierają swoje żniwo, podjazdy wchodzą powoli, a ciągle mnóstwo ich przede mną, bo ten wariant MPP jest prawdziwie rzeźnicki, na ostatnich 150km jest aż 3000m podjazdów i to podjazdów bardzo trudnych. Po wjechaniu na Ostrą (ten podjazd wbrew nazwie wcale nie jest tak ostry :)) czeka mnie największe wyzwanie - czyli Wierch Młynne, z długimi sekcjami po 17-19%; gdy się ma w nogach ponad 400km to już ciężka walka, ale udało się wciągnąć w całości :)). Następnie najnudniejszy podjazd Rzeczypospolitej - czyli przełęcz Knurowska, ponad 10km łagodnego nachylenia przez bardzo brzydkie wiochy, dopiero w króciutkiej końcóweczce jest lepiej. Jedyną zaletą tej przełęczy jest ekstra panorama na Tatry i jezioro Czorsztyńskiej po jej drugiej stronie:

Już bardzo zjechany męczę podjazd pod Falsztyn, z którego są niezłe widoki na zalew Czorsztyński i zostaje mi ostatnie 30km, ale z dwoma długimi i ciężkimi podjazdami pod Łapszankę i Głodówkę. Ten pierwszy kończę o zachodzie słońca, miało to swój klimat, przy charakterystycznej kapliczce na szczycie akurat odbywało się nabożeństwo majowe. Głodówka już po ciemku, pierwsza część bardzo trudna, długi odcinek 11-12% w Brzegach, po fatalnej nawierzchni, po dojeździe do drogi wojewódzkiej z Bukowiny już przystępniejsze nachylenie. Jeszcze ostatnia stówka w pionie - i melduję się na Głodówce (1120m), gdzie mieści się oficjalna meta Maratonu Północ-Południe. Schronisko niestety zamknięte, więc na duży obiad musiałem zjechać do Zakopanego, wolałem jechać dłuższą ale łatwiejszą drogą przez Poronin, bo podjazdów na dziś miałem już dosyć :)).
Trasa udana, cały wariant od Krakowa cholernie trudny, ale zaplanowany z dużym znawstwem bocznych i ciekawych dróg w rejonie. Myślałem, że trasa MPP z 2016 to już poziom trudności trudny do przekroczenia, ale to zeszłoroczna trasa była trudniejsza. Z tak masakrycznymi końcówkami MPP jest maratonem o wiele trudniejszym niż BBT, za Krakowem zostaje niby tylko 150km - ale ciągnie się to długie godziny.
Zdjęcia z trasy
Sezon bez trasy do Zakopanego się nie liczy - więc obowiązkowo trzeba było pod Tatry pojechać :)).Ale tym razem postawiłem sobie cel sporo ambitniejszy niż tylko sam dojazd do Zakopanego. W zeszłym roku jechaliśmy maraton Północ-Południe, z którego po 600km się wycofałem, żeby pomóc Marzenie Szymańskiej z którą jechałem, a która się wycofała z powodu ugryzienia pszczoły. Szkoda mi było tej trasy, dlatego postanowiłem sobie, że kiedyś nadrobię zaległości i pojadę do Zakopanego wariantem, którym prowadziła trasa maratonu, co oznaczało ok. 100km i duuuużo więcej gór.
Startuję koło 16, pierwsza część to dobrze znana trasa do Grójca przez liczne sady jabłkowe, za Mogielnicą powoli zaczyna się zmniejszać ruch. Jedzie się sprawnie, wiatr w plecy pomaga, słońce zachodzi kawałek przed Drzewicą.
Wraz z nocą - szybko zaczyna spadać temperatura i to sporo niżej niż zapowiadano w prognozach. Rychło orientuję się, że na zapowiadane 7-8 stopni nie ma co liczyć, a ja pojechałem w letnich ciuchach. Ale jak się nie ma co się lubi - to się lubi co się ma i trzeba było sobie dać radę z tym co miałem. Najsłabiej było z zestawem spodenki + nogawki, na prawie zimowe warunki to było wyraźnie za mało, szczególnie, że nogawka całej nogi nie kryje. Gdy się po ponad 200km zatrzymałem na postój na stacji w Koniecpolu zorientowałem się, że całe uda mam czerwone z chłodu. Koło świtu apogeum zimna, chwilami nawet poniżej zera.
Ale wraz z Jurą zaczęły się tez liczne podjazdy na których można się było rozgrzać, więc zimno niespecjalnie przeszkadzało. Trasa ciekawie poprowadzona, dużo bocznych dróg, z kilkoma wymagającymi ściankami powyżej 10%, na których dotąd jeszcze nie byłem. Następnie trasa przejeżdża przez Ojców i robi duży łuk by od wschodu ominąć Kraków. Ten odcinek to zdecydowanie najsłabszy punkt trasy, duży ruch i bardzo nieciekawe rejony, brzydkie wiochy ciągnące się bez końca, a następnie skraj przemysłowych terenów Nowej Huty. Ulga następuje dopiero kawałek po przejechaniu Wisły i przekroczeniu linii autostrady A-4.
Tutaj zaczyna się piękny górski odcinek, aż na samą Głodówkę, niemal wyłącznie bocznymi drogami. Trasa bardzo wymagająca - non-stop podjazdy, niemal każdy z sekcją powyżej 10%. Po czterech dłuższych podjazdach docieram do Tymbarku, gdzie obowiązkowo zakupuje sok miejscowej produkcji i kawałek za miastem staję na zasłużony odpoczynek. Gdy ruszam dalej jadę kapitalną, "grzbietową" drogą w rejonie Limanowej, bardzo niewiele takich dróg mamy w Polsce, prawdziwa perełka
Trudy trasy zbierają swoje żniwo, podjazdy wchodzą powoli, a ciągle mnóstwo ich przede mną, bo ten wariant MPP jest prawdziwie rzeźnicki, na ostatnich 150km jest aż 3000m podjazdów i to podjazdów bardzo trudnych. Po wjechaniu na Ostrą (ten podjazd wbrew nazwie wcale nie jest tak ostry :)) czeka mnie największe wyzwanie - czyli Wierch Młynne, z długimi sekcjami po 17-19%; gdy się ma w nogach ponad 400km to już ciężka walka, ale udało się wciągnąć w całości :)). Następnie najnudniejszy podjazd Rzeczypospolitej - czyli przełęcz Knurowska, ponad 10km łagodnego nachylenia przez bardzo brzydkie wiochy, dopiero w króciutkiej końcóweczce jest lepiej. Jedyną zaletą tej przełęczy jest ekstra panorama na Tatry i jezioro Czorsztyńskiej po jej drugiej stronie:
Już bardzo zjechany męczę podjazd pod Falsztyn, z którego są niezłe widoki na zalew Czorsztyński i zostaje mi ostatnie 30km, ale z dwoma długimi i ciężkimi podjazdami pod Łapszankę i Głodówkę. Ten pierwszy kończę o zachodzie słońca, miało to swój klimat, przy charakterystycznej kapliczce na szczycie akurat odbywało się nabożeństwo majowe. Głodówka już po ciemku, pierwsza część bardzo trudna, długi odcinek 11-12% w Brzegach, po fatalnej nawierzchni, po dojeździe do drogi wojewódzkiej z Bukowiny już przystępniejsze nachylenie. Jeszcze ostatnia stówka w pionie - i melduję się na Głodówce (1120m), gdzie mieści się oficjalna meta Maratonu Północ-Południe. Schronisko niestety zamknięte, więc na duży obiad musiałem zjechać do Zakopanego, wolałem jechać dłuższą ale łatwiejszą drogą przez Poronin, bo podjazdów na dziś miałem już dosyć :)).
Trasa udana, cały wariant od Krakowa cholernie trudny, ale zaplanowany z dużym znawstwem bocznych i ciekawych dróg w rejonie. Myślałem, że trasa MPP z 2016 to już poziom trudności trudny do przekroczenia, ale to zeszłoroczna trasa była trudniejsza. Z tak masakrycznymi końcówkami MPP jest maratonem o wiele trudniejszym niż BBT, za Krakowem zostaje niby tylko 150km - ale ciągnie się to długie godziny.
Zdjęcia z trasy
Dane wycieczki:
DST: 524.40 km AVS: 22.11 km/h
ALT: 5837 m MAX: 61.30 km/h
Temp:14.0 'C
Sobota, 28 kwietnia 2018Kategoria Canyon 2018, Wycieczka
Pętla do Góry, solidne ciśnięcie
Dane wycieczki:
DST: 60.50 km AVS: 28.81 km/h
ALT: 169 m MAX: 29.70 km/h
Temp:23.0 'C
Sobota, 14 kwietnia 2018Kategoria Canyon 2018, Wycieczka
Podwójna pętla do Góry Kalwarii, na pierwszej mocno się żyłowałem bo załapałem się za dwójką szosowców w tym dziewczyną (oczywiście bez jazdy na kole) i nie były łatwo to utrzymać ;)). Wracając spotkałem Ryśka z dwoma kolegami, jadącego w przeciwnym kierunku i dołączyłem się do nich na drugie kółko. Chłopaki trenowali do wyścigu L'Eroica - na antycznych rowerach, starych Rometach (ale ładnie odszykowanych) ze starym osprzętem i pedałami na koszyczki, sprzed 40 lat, do tego odpowiedni strój z epoki, jeden z kolegów nawet miał prawdziwy stary licznik "obrotowy" montowany na widelcu ;))
Dane wycieczki:
DST: 101.60 km AVS: 27.21 km/h
ALT: 250 m MAX: 50.90 km/h
Temp:22.0 'C
Piątek, 13 kwietnia 2018Kategoria >100km, Canyon 2018, Wycieczka
Pętla przez Chynów
Wiosna Panowie Bracia! :))
Tyle czasu trzymała zima, ale jak wiosna przyszła - to już na całego!
Mocny wiatr ze wschodu, jak pomagał to prędkość podchodziła pod 40km/h, ale w drugą stronę bolało :))

Wiosna Panowie Bracia! :))
Tyle czasu trzymała zima, ale jak wiosna przyszła - to już na całego!
Mocny wiatr ze wschodu, jak pomagał to prędkość podchodziła pod 40km/h, ale w drugą stronę bolało :))

Dane wycieczki:
DST: 112.00 km AVS: 26.88 km/h
ALT: 366 m MAX: 47.90 km/h
Temp:23.0 'C
Czwartek, 12 kwietnia 2018Kategoria Canyon 2018, Wycieczka
Góra Kalwaria z bratem.
Jechaliśmy po południu, a jako, że zwykle jeżdżę tędy sporo szybciej zaskoczyło mnie ilu rowerzystów wyjeżdża o tej porze, mijało nas chyba z 10 małych peletoników i wielu indywidualnych rowerzystów, w taką dobrą pogodę wiele osób jeździ na treningi zaraz po pracy
Jechaliśmy po południu, a jako, że zwykle jeżdżę tędy sporo szybciej zaskoczyło mnie ilu rowerzystów wyjeżdża o tej porze, mijało nas chyba z 10 małych peletoników i wielu indywidualnych rowerzystów, w taką dobrą pogodę wiele osób jeździ na treningi zaraz po pracy
Dane wycieczki:
DST: 60.20 km AVS: 23.61 km/h
ALT: 149 m MAX: 53.90 km/h
Temp:18.0 'C
Poniedziałek, 9 kwietnia 2018Kategoria Wycieczka, Canyon 2018
Góra Kalwaria
Kolejne testowanie ładowarki do prądnicy. Piękna pogoda, mocny wiatr z południa, aż 27 stopni!
Kolejne testowanie ładowarki do prądnicy. Piękna pogoda, mocny wiatr z południa, aż 27 stopni!
Dane wycieczki:
DST: 58.10 km AVS: 23.55 km/h
ALT: 148 m MAX: 43.30 km/h
Temp:27.0 'C