wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 20 października 2012Kategoria >100km, >200km, Góral, Wypad
Harpagan 44

O dziwo udało mi się nawet całkiem nieźle wyspać, koło 5h, rano solidne śniadanie, pakowanie rzeczy na wyścig, odbieranie roweru – i na starcie jestem ze sporym zapasem czasowym, jest czas na chwilę rozmowy z Remigiuszem. Październikowy termin Harpagana – oznacza konieczność nocnej jazdy, niewiele, ale jednak. Start jest o 6.30, jak wiele osób decyduję się na wariant trasy z grubsza zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Na początku na asfalcie ruszyłem za bardzo mocnymi Danielem Śmieją i Pawłem Brudło, którzy na asfalcie od razu wrzucili tempo koło 35km/h, ale już w Mianowicach skręcamy w teren. Pierwszy punkt wydawał się z pozoru łatwy, ale straciliśmy na niego kupę czasu, do tego w rejonie punktu było spora błota, przez pedały SPD zaliczyłem tu aż trzy gleby. Większa grupka w czasie szukania punktu zupełnie się rozbiła, dalej postanawiam więc jechać sam, tempo mam wtedy co prawda zauważalnie wolniejsze, ale za to zyskuje się na nawigacji, bo jazda na czyimś kole z dużym wysiłkiem średnio służy precyzyjniejszej nawigacji, na czym innym skupia się uwagę.

Z 1 ruszam na 11, jest trochę asfaltu, następnie już szuter, sam punkt raczej dość prosty. Stąd przerzucam się w stronę 7, jest tutaj piękny kawałek skrajem lasu, opadająca mgła oświetlana promieniami wschodzącego słońca zapewnia kapitalne widoki, dla takich wrażeń warto się zrywać koło 5 rano ;) Sam punkt udało się znaleźć bez kłopotów, nad brzegiem jeziora. Dalej przejazd terenem do Rębowa, jako że za Rębowem droga rzekomo asfaltowa okazuje się szutrem wybieram krótszy wariant przez Malczkowo, tam było dużo chamskiej kostki, tutaj bardzo przydaje się rower z pełnym zawieszeniem, bo trzęsie niewąsko, inni jadą raczej bokami, ja mogę i samym środkiem. Za Malczkowem pojechałem wariantem zachodnim, dobrze na tym wyszedłem, bo droga była trochę lepsza niż na wschodzie i na punkt dotarłem szybciej niż osoby jadące z tamtej strony (rozdzieliliśmy się na rozjeździe).

Z punktu wracam do asfaltu tą samą drogą i jadę w kierunku „trójki”, tutaj się trochę głupio załatwiłem, za późno skręciłem i trochę pokołowałem po lesie, a punkt był dość prosty. Z 3 na 17 droga niełatwa, właściwie cały czas terenem, w lesie pełnym przecinek trochę pobłądziłem, musiałem się fragment przebijać przez gęsty las prowadząc rower, ale nagrodą za to błądzenie było spotkanie ze wspaniałym jeleniem z dużym porożem, który wyskoczył z lasu jakieś 10m przede mną, niestety uciekł tak szybko że nie zdążyłem wyjąć aparatu. W Święchowie wjeżdżam wreszcie na większą drogę, w stronę punktu jadę dłuższym, ale pewniejszym wariantem przez Gogolewko, za PGR-em dość piaszczysty podjazd w lesie, po czym zjazd na sam punkt na którym spotykam Remigiusza, a chwilę później nadjeżdża też Turysta.

Z punktu wyjeżdżam razem z Remigiuszem, on 6 postanawia odpuścić, ale podsunął mi myśl, żeby na ten punkt pojechać drogą przez Nożyno – dłuższa, ale więcej asfaltu, też niebrzydka, fajny kawałek przed samym Nożynem. Kolejny punkt znajduje się przy „wigwamie” nad jeziorem, nad które doprowadza szybki terenowy zjazd. Tutaj postanowiłem zrobić skrót terenem do asfaltu wzdłuż jeziora, wiele nie błądziłem, ale teren nie taki prosty, więc nie wiem czy to się w sumie opłaciło. Stąd szybki przerzut do Krosnowa, dojazd terenem w stronę Sowiej Góry – i tu już zaczęły się spore problemy, jestem niemal pewien że mapa w tym rejonie źle pokazywała drogi, bo byłem przekonany że skręciłem we właściwym miejscu, a droga skończyła się pod stromą ścianą. Zaczęło się więc spore kołowanie po całym, dość sporym masywie tej górki, sporo pchałem rower i przedzierałem się przez niezłe chaszcze, urozmaicając sobie poszukiwania klnięciem na autora owej mapy ;)) Sporo tu czasu straciłem, niemniej w końcu na punkt trafiłem, na tym właściwym szczycie spotykam Remigiusza kulturalnie zajadającego kolejną kanapeczkę :))

Ja jeszcze ciągle się łudziłem że jest szansa na zaliczenie wszystkich punktów, więc leciałem cały czas z wywieszonym językiem, z Sowiej Góry szybko do asfaltu, następnie do Borzytuchomia, tutaj męczący kawałek co prawda po asfalcie, ale pod wiatr i sporo pod górę. Punkt miał być pod pomnikiem przyrody, również sporo tu czasu poleciało, bo punkt był ciężki, znowu w lesie była kupa przecinek, jak się od razu dobrze nie wjechało, lub nie wjechało na osoby co jechały z punktu – to były spore problemy, bo mapa wiele tu nie pomagała. Po sporym kołowaniu punkt znajduję i już szybko, w dół i z wiatrem wracam do Borzytuchomia, za miasteczkiem pod górę i nieoczekiwanie asfalt zamiast szutru który był na mapie, ten się pojawił dopiero pod koniec dróżki przed punktem, który był całkiem nieźle ukryty, nie przy drodze tylko kawałek przy niej, na szczęście ludzie z punktu krzyknęli na mnie i uniknąłem nadmiernego kołowania. Wyjeżdżając z punktu spotykam jeszcze Turystę z kolegą i dalej kontynuuję jazdę na punkt nr 2, większość terenem – ale drogi przyzwoite, sam punkt banalny.

Stąd czeka mnie dłuższy przerzut asfaltem w stronę 16, niestety sporo pod wiatr, choć trochę chroni przed nim las. W końcówce spore podjazdy, sam dojazd do punktu ciekawy, jest spory kawałek chamskiej kostki, na dojeździe do punktu znowu spotykam Turystę, który dał mi krótkie wskazówki dojazdu na sam punkt (dość prosty), a z kolei na samym punkcie jest Remigiusz, który nieźle się załatwił docierając na punkt od drugiej, znacznie bardziej terenowej strony, bo było tam duże błoto koło fabryki torfu ;)) Z 16 jadę na 8, droga nadspodziewanie dobra, punkt dość prosty koło leśniczówki, chociaż ewidentnie źle zaznaczony na mapie, był przy samej leśniczówce, która jest daleko od centrum czerwonego kółeczka. Stąd droga kamiennymi płytami prowadziła na północ, więc pojechałem nią zamiast przebijać się terenem, myślę że się to opłaciło bo szybko dotarłem do asfaltu i pojechałem do Bąkowa. Tam przejechałem za mostek mijając zagrodzoną drogę, ale gdy nie było kolejnej zauważyłem rowerzystów zjeżdżających z punktu właśnie ową zagrodzoną drogę, więc pojechałem tam, bez problemów trafiając na punkt 18. Stąd sporo terenu (przyzwoite drogi) do Gumieńca w okolice punktu nr 10. I tu zaczęła się zabawa na której w efekcie poległem. Wg mapy na punkt docierała tylko droga od północy, wyjechałem więc na zachód (kawałek „za mapę”), wróciłem na drogę, zgodnie z mapą podjechałem pod górę i skręciłem w przecinkę. Punktu nie znalazłem, zacząłem więc objeżdżać wszystkie przecinki w rejonie, parę razy przebijałem się przez gęsty las, kilka razy spotykałem innych rowerzystów równie zagubionych i wkurzonych co ja. Straciłem tu kupę czasu, bo szkoda mi było tego wysiłku włożonego w znalezienie punktu. W końcu mocno wkurzony ruszam dalej, a tu guma! Klnąc na czym świat stoi zmieniam dętkę, pompuję koło i szybko ruszam dalej. A tu jak na złość dość trudne drogi do Zelkówka, ale najbardziej wkurzyłem się koło Skarszowa, gdy okazało się że zamiast asfaltu zaznaczonego na mapie czekało mnie parę kilometrów chamskiej kostki, a następnie płyt, tutaj zdałem sobie sprawę że już na czas nie zdążę, odpuściłem więc zupełnie i spokojnym tempem jechałem dalej, kończąc trasę już ciemną nocą, to czy zajmę 50 czy 200 miejsce nie miało już znaczenia.


Jednym słowem – klęska, cały wielki wysiłek włożony w walkę na trasie poszedł w diabły, aż 210km praktycznie bez odpoczynku (stawałem tylko w sprawach nawigacyjnych). Cały ten kawałek od punktu 10 na metę jechałem mocno wkurzony, a gdybym w momencie gdy złapałem gumę miał pod ręką autora trasy to chyba bym go trwale uszkodził ;)) Po przyjeździe na metę myślałem „nigdy więcej”, ale gdy trochę ochłonąłem przyszedł czas na bardziej trzeźwą ocenę – niewątpliwie błędem było za dużo czasu straconego na 10, trzeba było go po prostu odpuścić, zdecydowanie za długo tam siedziałem, źle oszacowałem czas potrzebny na dojazd do mety. Do tego momentu jechałem bardzo przyzwoicie, mimo że niemal całą trasę samotnie, z dość celną nawigacją, gdyby nie ta wpadka na 10 wyciągnąłbym pewnie koło 50 punktów dających przyzwoite miejsce; ale gdyby babcia miała wąsy... Brutalne fakty są takie, że na tym punkcie poległem z kretesem, cały wcześniejszy dobry przejazd został zmarnowany. Nadal mam bardzo mieszane odczucia wobec takich imprez, z jednej strony to bardzo fajna zabawa, ale z drugiej te mapy nawet do podtarcia się nie nadają (bo za twarde;)). Po powrocie sprawdziłem trasę na GPMapie, która przecież nie należy do produktów porównywalnych dokładnością z takimi mapami topograficznymi – ale jednak tam asfalty były zaznaczone poprawnie, a na tej mapie była masa wpadek, co gdy człowiek śpieszy się na metę ma kluczowe znaczenie, gdy jak w moim przypadku asfalt z mapy okazuje się dziurawą kostką, gdzie da się jechać 12-14km/h. A przy tym trzeba zauważyć, że owa mapa topo – jest mapą bardzo nową, bo była na niej już wybudowana niedawno obwodnica Słupska, której na GPMapie z 2009 jeszcze nie ma – więc nie jest to kwestia czasu jej wydania, tylko żałosnej precyzji wykonania. Druga kwestia – jedną sprawą jest zaplanowanie bardzo trudnej trasy (zwycięzca był na tylko 17 punktach, mimo świetnej pogody), natomiast druga to ewidentne partactwo autora trasy (Bartłomieja Bobera) w zaznaczeniu niektórych punktów na mapie. Punkt nr 8 był po prostu źle zaznaczony, to samo było z 19 na którym nie byłem, ale który był na szczycie góry, co z mapy, ani z opisu za nic nie wynikało, bo góra była na mapie wyraźnie nie w centrum kółeczka. Można zrozumieć jeszcze że mapa jest niedokładna i trzeba kombinować na własną rękę, ale niedopuszczalna jest sytuacja, gdzie punkty się na niej źle zaznacza i później osoby które wierzą w stan z mapy tracą przez złe oznaczenie czas i nerwy.


A inna sprawa – to widzę już wyraźnie, żeby myśleć o zdobyciu tytułu Harpagana trzeba jechać sporo szybciej, średnie koło 20km/h nawet przy doskonałej nawigacji i bez większych wpadek na punktach nie wystarczą, realnie oceniając trzeba jechać przynajmniej koło 22-23km/h, tak by być w stanie w limicie 12h przejechać koło 230km (z czego ok. połowa w terenie), a to raczej poza moim zasięgiem; a i to jest realne jedynie przy w miarę łatwej trasie; bo przy trudnej nawet najlepsi w te klocki nie zbliżają się do tytułu Harpagana, z trzech wersji tras Harpaganowych – na rowerowej jest zdecydowanie najtrudniej o zaliczenie wszystkich punktów.

Zdjęcia z wyjazdu (z samego Harpagana niestety nie za wiele)



Zaliczone gminy - 6 (Damnica, Potęgowo, Borzytuchom, Kołczygłowy, Trzebielino, Kobylnica)
Dane wycieczki: DST: 210.80 km AVS: 19.19 km/h ALT: 1499 m MAX: 42.00 km/h Temp:18.0 'C

Komentarze
Kobiety miałyby trudniej... ;)
Savil
- 10:41 środa, 31 października 2012 | linkuj
Jakby technika zawiodła, można obsikać pobliskie drzewo :)
Niewe
- 09:24 środa, 31 października 2012 | linkuj
Wot tiechnika...
Savil
- 20:55 wtorek, 30 października 2012 | linkuj
Podbija się kartę chipową, którą ma się ze sobą na stacji dokującej, która stoi na punkcie.

Ja też jestem lekko zniesmaczony mapą. Może i taki jest urok Harpagana, ale ewidentnie daje to duże fory miejscowym, którzy po prostu dobrze znają teren.
Niewe
- 06:41 wtorek, 30 października 2012 | linkuj
Jestem pod wrażeniem i gratuluję :)
Mam pytanie - co się z takim punktem robi, gry się go znajdzie? Coś się bierze, zostawia, jakoś zaznacza swoją obecność?
Savil
- 01:27 wtorek, 30 października 2012 | linkuj
"spotykam jeszcze Turystę z kolegą" - to ja byłem. ;)

Mapa jest chyba z lat 70-tych, aktualizowana w newralgicznych miejscach (np. ta obwodnica) na potrzeby zawodów.
Luszi
- 11:17 czwartek, 25 października 2012 | linkuj
Nie Marku, autor trasy na pewno na punktach musiał być, przecież punkt są opisane w stylu "skrzyżowanie przecinek", "brzeg jeziora", "wiata", "szczyt góry" itd. To jest więc lokalizacja ściśle określona - i dokładnie w takich lokalizacjach się te punkty znajdowały, tylko przynajmniej w dwóch przypadkach były nieprawidłowo naniesione na mapę.
wilk
- 10:19 czwartek, 25 października 2012 | linkuj
Michał - gratuluję przejazdu, szkoda, że "chwila nieuwagi" zepsuła Ci dorobek całej trasy.
Podpadł Ci strasznie autor trasy. Zastanawiałem się jednak, czy dobrze adresujesz swoje pretensje. Autor projektuje trasę, później idą z mapą ludzie, którzy organizują punkt i to raczej oni partaczą robotę.
Nie zmienia to faktu, że powinna być zgodność między mapą a rzeczywistością i ewidentna wina jest po stronie organizatorów.
transatlantyk
- 07:56 czwartek, 25 października 2012 | linkuj
Z ciekawości wrzuciłem oba ślady do GoogleEarth i rzeczywiście - Twój o wiele bardziej trzyma się rzeczywistości.
Turysta
- 17:38 środa, 24 października 2012 | linkuj
Logger to jednak nie to samo co dobry odbiornik GPS, mój ma błędy pozycji minimalne, co najwyżej chwilami w gęstym lesie lekko zaniża prędkość. Też zależy gdzie go wieziesz, jak w torbie - to siłą rzeczy ma gorszy dostęp do satelitów, ja miałem odbiornik przyczepiony na ramie, w czasie wyścigu używam go jako kompasu, licznika i wysokościomierza
wilk
- 17:20 środa, 24 października 2012 | linkuj
Zapewne masz rację - nie przejmując się mapą wyczuliśmy po prostu intencje organizatorów ;)
Jednak chciałbym zauważyć, że do śladów też trzeba podchodzić z rezerwą - poza możliwymi błędami kalibracji mapy mogą dojść błędy samego odbiornika. Mój logger w gęstym lesie nie zawsze pokazuje prawidłową pozycję - na przykład na Sowiej Górze zupełnie się pogubił.
Turysta
- 15:58 środa, 24 października 2012 | linkuj
@ theli
Dzięki, muszę się pobawić tym narzędziem, bo takie prezentowanie tego typu map dużo więcej pokazuje niż tylko ślad na tle mapy z sieci
@Turysta
Miałem problem z 14 - bo ja pojechałem tak jak mapa pokazywała ;))
Jak ktoś źle skręcił - to właśnie mógł trafić jak po sznurku. Na tej mapce z nałożonym śladem u theliego - widać wyraźnie, że punkt na mapie jest źle zaznaczony, więc jak ktoś dotarł tam gdzie wg mapy powinien być - to miał problem, z rozmów z ludźmi wynikało, że to był właśnie punkt który wielu sprawił kłopoty, właśnie z powodu błędnej mapy, ja jeszcze aż tak wiele czasu tam na szczęście nie straciłem, bo przypadkiem udało mi się przez takie przerzedzenie lasu go wypatrzeć z dość dużej odległości, choć też się zdziwiłem że akurat w tym miejscu.
wilk
- 15:37 środa, 24 października 2012 | linkuj
wilk,
ciekawe, że miałeś problem z 14. Myśmy trafili tam jak po sznurku. Tyle, że jechaliśmy na punkt od wschodu. Chyba, że trafiliśmy na niego zupełnie przypadkiem. ;)

theli,
"PK8 był przesunięty delikatnie na północ choć w tym przypadku akurat w niczym to nie przeszkadzało - i tak dojazd był tylko od północy."

Właśnie, ciekawie w tym kontekście wygląda wariant optymalny, który zakłada zdobywanie tego punktu jednak od południa. My dojechaliśmy na niego również od północy (chociaż generalnie jechaliśmy z południa).

I dzięki za namiary na QuickRoute. Do tej pory z mniejszym lub większym powodzeniem usiłowałem kalibrować mapę w Ozim, potem nanosiłem ślad w OkMap. Teraz wszystko stało się prostsze. :)
Turysta
- 15:12 środa, 24 października 2012 | linkuj
Wilk: na BikeBrother jeśli ktoś wrzuci podkład mapy i ją skalibruje to reszta użytkowników może z tych podkładów korzystać. Oprócz BB korzystam z programu QuickRoute - wystarczy skan mapy + ślad i 2-3min dostosowywania śladu do mapy (po punktach charakterystycznych). Efekt może być nawet lepszy niż na BB, np. http://imageshack.us/a/img843/1737/trackg.jpg
Pozdrawiam
theli - 10:00 środa, 24 października 2012 | linkuj
A to z tą 19 mnie w takim razie wprowadzono w błąd, bo jak napisałem - tam nie byłem, pisałem na podstawie opinii innych osób z którymi rozmawiałem. W przypadku 8 - to na szczęście nie był problem, po punkt był pod samą leśniczówką i trudno było tam zabłądzić, niemniej zaznaczony jest ewidentnie źle, podobnie jak 14 (tam już sporo zakołowałem zawierzywszy mapie).

Co do dokładności owych map - zdaję sobie sprawę, że jest jak piszesz, tylko podejście do tej sprawy zależy od konkretnych osób, te bardziej zamiłowane w zawodach na orientację uznają to pewnie za ciekawe urozmaicenie i normalną sprawę, te które startują tu raczej rzadko i z takimi mapami mają nieczęsto do czynienia, używając na codzień dużo precyzyjniejszego GPS - potrafi to bardziej zdenerwować, szczególnie gdy się spieszymy na metę.

A inna sprawa - w jaki sposób nakładasz ślad GPS na taką mapę by go wyświetlić w ten sposób? Bo wygląda to bardzo przejrzyście i jak na dłoni widać jak nawigowaliśmy i jak faktycznie były dokładnie poustawiane punkty względem tego co było na mapie.
wilk
- 09:32 środa, 24 października 2012 | linkuj
Hej!
PK19 była dobrze zaznaczona - nie na szczycie góry a na trochę poniżej, na skrzyżowaniu dróg leśnych. PK8 był przesunięty delikatnie na północ choć w tym przypadku akurat w niczym to nie przeszkadzało - i tak dojazd był tylko od północy. Gorzej było z PK14 - tutaj jestem przekonany, że ktoś dał ciała - budowniczy zaznaczając punkt na mapie albo organizatorzy rozstawiając się nie w tym miejscu gdzie trzeba.
Co do map: to już taka tradycja Harpa, że aktualność map jest kiepska. Często są to podkłady z lat 80-tych i wiele się zmienia w tym czasie. Mapy są raczej aktualizowane przez budowniczego przynajmniej w okolicach punktów. Nie wiem z którego roku był podkład na H44 ale myślę, że miał kilkadziesiąt lat a obwodnica Słupska została po prostu na niego naniesiona na potrzeby zawodów. Na takich mapach rzeczywiście trudno się nawiguje - jest mało szczegółów (bo i w takiej skali wszystkich przecinek nie umieścisz tak żeby mapa zachowała czytelność) i częste niespodzianki w postaci zarośniętych/zaoranych dróg leśnych czy braku asfaltu. Ma to swój smaczek nieprzewidywalności/przygody choć rozumiem, że potrafi czasem nieźle wkurzyć (szczególnie jak przykłada się do porażki).
Tutaj track z mojego przejazdu (bez końcówki - Garmin mi padł) naniesiony na skan mapy: http://www.bikebrother.com/ride/78918
theli - 22:05 wtorek, 23 października 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl