Grzbietem Karkonoszy 2
Świeradów-Zdrój - Stóg Izerski (1105m) - przeł. Szklarska (886m) - [CZ] - Harrachov - Vosecka Bouda (1260m) - [PL] - Łabski Szczyt (1472m) - Śnieżna Jamy - Śląskie Kamienie - przeł. Karkonoska (1197m) - Słonecznik - Śląski Dom - Śnieżka (1602m) - Karpacz
W nocy mocno wiało i zacząłem się obawiać co to będzie u góry, wiało też gdy ruszałem. Dość chłodno (9-10'C) - ale na to miałem prostą receptę - najbardziej nachylone 1,5km asfaltu w Polsce ;)) Podjazd morderczy, ale wysokość bardzo szybko przybywa i rychło melduję się pod schroniskiem na Stogu. Z samego Stogu Izerskiego (1105m) zjeżdżam żółtym szlakiem (częściowo trzeba prowadzić), następnie jadę fajną szutrówką na Polanę Izerską, a dalej wąskim asfaltem na Halę Izerską. Ta zrobiła na mnie duże wrażenie - naprawdę spory kawałek odkrytego terenu (w Izerach góry są głównie porośnięte lasem), roślinność charakterystyczna dla tej wysokości - różne rodzaje traw, w ostro świecącym porannym słońcu wygląda to pięknie. Do tego szlaki w tym rejonie aż zachęcają do jazdy, za Halą zaczyna się już teren - ładne szutrowe drogi, a nie jakaś rąbanina po 30cm "telewizorach"; przed Polaną Jakuszycką jest też większy, niemal 200m podjazd, z którego wylatuje się na przełęcz Szklarską. Z tej zjeżdżam nie asfaltem, a ładną boczną dróżką prowadzącą blisko Kamiennej; następnie w lesie zaliczam podjazd do wodospadów Kamieńczyka.
Tam znajduje się wejście na teren Karkonoskiego Parku Narodowego - i z tego powodu spodziewałem się oczywiście problemów, bo mimo że na Szrenicę (podobnie jak na Śnieżkę) prowadzi bita kamienna droga, którą jeżdżą nawet ciężarówki - to rowerem jeździć tam nie wolno. Człowiek na bramce do parku okazał się bardzo ludzki - powiedział mi, że on mnie może wpuścić, bo sensu tego zakazu nie widzi - ale że mi tego nie radzi, bo 40min temu widział jak wjeżdżała tu straż parku, a ta czepi się do mnie na bank. W tych warunkach uznałem że nie ma co ryzykować - i przeszedłem do realizacji opracowanego wczoraj wariantu B :))
Wymagało to przejazdu na czeską stronę, więc zaliczam (tym razem asfaltem) podjazd na przeł. Szklarską i zjeżdżam do Harrachova (nieźle widać słynną mamucią skocznię). Tu wjeżdżam na piękny niebieski szlak, prowadzący wąskim asfaltem wzdłuż bardzo malowniczej rzeki Mumlavy (liczne wodospady i progi skalne). Asfalt kończy się na ok. 1100m, wyżej jest szuter, do schroniska Vosecka Bouda wolno legalnie wjechać rowerem, wyżej jest zakaz. Ale tu nie ma żadnych bramek, droga też nie jest dla samochodów, więc dzielni strażnicy parku co wożą tyłki tylko samochodami raczej nam tu nie grożą ;)) Kawałek za schroniskiem docieram na główny grzbiet Karkonoszy, w tym rejonie prowadzi tu elegancka droga, którą wspinam się w rejon Łabskiego Szczytu, a następnie przekaźnika RTV nad Śnieżnymi Kotłami. Same Śnieżne Kotły robię wielkie wrażenie - to jedno z najbardziej widowiskowych miejscach w Karkonoszach. Tutaj też kończy się przyzwoita szutrowa droga, a zaczyna kamienisty, typowo górski szlak. Niemniej nie jest tragicznie, większą część da się rowerem górskim spokojnie przejechać, obawiałem się że będzie gorzej, poza bardzo przeszkadzającymi przy jeździe z małymi prędkościami pedałami SPD jest całkiem OK. Dość sprawnie zaliczam cały długi odcinek grzbietu do przełęczy Karkonoskiej, dłuższych kawałków gdzie trzeba było popchać nie za wiele. W schronisku Odrodzenie funduję sobie na obiad smażony ser po czym ruszam na najgorszą część szlaku - odcinek między przełęczą a Słonecznikiem (tu dochodzi żółty szlak) do jazdy się zupełnie nie nadaje, cały jest z wielkich, bardzo nierównych kamieni, nie ma tu mowy o jeździe nawet w dół, chyba że dla jakiś zupełnych ekstremalistów. Pokonanie tego na piechotę zajęło mi coś pewnie koło godziny, więc nie ma co narzekać, planując tu wyjazd liczyłem się z takimi niespodziankami, a dalej są już w miarę równe kamienie, po których da się już jechać. A jest to kolejny piękny rejon - szlak prowadzi tu nad najpierw nad Wielkim, a następnie Małym Stawem oferując wspaniałe widoki, a jako że pogodę mam doskonałą - jest co pooglądać!
W tle coraz wyraźniej widać wielką piramidę Śnieżki. Końcówka na Równi pod Śnieżką to wygodna kamienista droga, a na koniec dnia czekało mnie jeszcze 200m wymagającego podjazdu na samą Śnieżkę, z zabójczą końcóweczką po 15-20%. Na szczyt docieram po 17 - widoki wspaniałe, a nie ma już tylu turystów co o wcześniejszych godzinach. Jako, że chciałem dotrzeć do Karpacza przed 19 - wiele się na szczycie nie zasiedziałem, szybko ruszam kamienistą drogą w dół. Jazda na fullu na takiej drodze nie ma żadnego porównania z jazdą na sztywnym rowerze, rok temu na trasie ze Strzechy Akademickiej na dół mieliśmy na trekingach średnią prędkość 9km/h (sic!), teraz bez problemu jadę koło 20km/h, mocniej hamując tylko na większych nachyleniach, chwilami przekraczałem nawet 30km/h; droga na Śnieżkę to jednak zupełnie nie ta liga co szlak do Murowańca, który jest chyba najbardziej parszywą kamienną drogą w Polsce ;))
W Karpaczu do marketu musiałem zjechać aż na sam dół, na poziom 550m, więc na koniec dnia czekał mnie jeszcze spory podjazd do Karpacza Górnego, nocuję w lesie kawałek za miastem.
Zdjęcia z wyjazdu
Komentarze
Świeradów-Zdrój - Stóg Izerski (1105m) - przeł. Szklarska (886m) - [CZ] - Harrachov - Vosecka Bouda (1260m) - [PL] - Łabski Szczyt (1472m) - Śnieżna Jamy - Śląskie Kamienie - przeł. Karkonoska (1197m) - Słonecznik - Śląski Dom - Śnieżka (1602m) - Karpacz
W nocy mocno wiało i zacząłem się obawiać co to będzie u góry, wiało też gdy ruszałem. Dość chłodno (9-10'C) - ale na to miałem prostą receptę - najbardziej nachylone 1,5km asfaltu w Polsce ;)) Podjazd morderczy, ale wysokość bardzo szybko przybywa i rychło melduję się pod schroniskiem na Stogu. Z samego Stogu Izerskiego (1105m) zjeżdżam żółtym szlakiem (częściowo trzeba prowadzić), następnie jadę fajną szutrówką na Polanę Izerską, a dalej wąskim asfaltem na Halę Izerską. Ta zrobiła na mnie duże wrażenie - naprawdę spory kawałek odkrytego terenu (w Izerach góry są głównie porośnięte lasem), roślinność charakterystyczna dla tej wysokości - różne rodzaje traw, w ostro świecącym porannym słońcu wygląda to pięknie. Do tego szlaki w tym rejonie aż zachęcają do jazdy, za Halą zaczyna się już teren - ładne szutrowe drogi, a nie jakaś rąbanina po 30cm "telewizorach"; przed Polaną Jakuszycką jest też większy, niemal 200m podjazd, z którego wylatuje się na przełęcz Szklarską. Z tej zjeżdżam nie asfaltem, a ładną boczną dróżką prowadzącą blisko Kamiennej; następnie w lesie zaliczam podjazd do wodospadów Kamieńczyka.
Tam znajduje się wejście na teren Karkonoskiego Parku Narodowego - i z tego powodu spodziewałem się oczywiście problemów, bo mimo że na Szrenicę (podobnie jak na Śnieżkę) prowadzi bita kamienna droga, którą jeżdżą nawet ciężarówki - to rowerem jeździć tam nie wolno. Człowiek na bramce do parku okazał się bardzo ludzki - powiedział mi, że on mnie może wpuścić, bo sensu tego zakazu nie widzi - ale że mi tego nie radzi, bo 40min temu widział jak wjeżdżała tu straż parku, a ta czepi się do mnie na bank. W tych warunkach uznałem że nie ma co ryzykować - i przeszedłem do realizacji opracowanego wczoraj wariantu B :))
Wymagało to przejazdu na czeską stronę, więc zaliczam (tym razem asfaltem) podjazd na przeł. Szklarską i zjeżdżam do Harrachova (nieźle widać słynną mamucią skocznię). Tu wjeżdżam na piękny niebieski szlak, prowadzący wąskim asfaltem wzdłuż bardzo malowniczej rzeki Mumlavy (liczne wodospady i progi skalne). Asfalt kończy się na ok. 1100m, wyżej jest szuter, do schroniska Vosecka Bouda wolno legalnie wjechać rowerem, wyżej jest zakaz. Ale tu nie ma żadnych bramek, droga też nie jest dla samochodów, więc dzielni strażnicy parku co wożą tyłki tylko samochodami raczej nam tu nie grożą ;)) Kawałek za schroniskiem docieram na główny grzbiet Karkonoszy, w tym rejonie prowadzi tu elegancka droga, którą wspinam się w rejon Łabskiego Szczytu, a następnie przekaźnika RTV nad Śnieżnymi Kotłami. Same Śnieżne Kotły robię wielkie wrażenie - to jedno z najbardziej widowiskowych miejscach w Karkonoszach. Tutaj też kończy się przyzwoita szutrowa droga, a zaczyna kamienisty, typowo górski szlak. Niemniej nie jest tragicznie, większą część da się rowerem górskim spokojnie przejechać, obawiałem się że będzie gorzej, poza bardzo przeszkadzającymi przy jeździe z małymi prędkościami pedałami SPD jest całkiem OK. Dość sprawnie zaliczam cały długi odcinek grzbietu do przełęczy Karkonoskiej, dłuższych kawałków gdzie trzeba było popchać nie za wiele. W schronisku Odrodzenie funduję sobie na obiad smażony ser po czym ruszam na najgorszą część szlaku - odcinek między przełęczą a Słonecznikiem (tu dochodzi żółty szlak) do jazdy się zupełnie nie nadaje, cały jest z wielkich, bardzo nierównych kamieni, nie ma tu mowy o jeździe nawet w dół, chyba że dla jakiś zupełnych ekstremalistów. Pokonanie tego na piechotę zajęło mi coś pewnie koło godziny, więc nie ma co narzekać, planując tu wyjazd liczyłem się z takimi niespodziankami, a dalej są już w miarę równe kamienie, po których da się już jechać. A jest to kolejny piękny rejon - szlak prowadzi tu nad najpierw nad Wielkim, a następnie Małym Stawem oferując wspaniałe widoki, a jako że pogodę mam doskonałą - jest co pooglądać!
W tle coraz wyraźniej widać wielką piramidę Śnieżki. Końcówka na Równi pod Śnieżką to wygodna kamienista droga, a na koniec dnia czekało mnie jeszcze 200m wymagającego podjazdu na samą Śnieżkę, z zabójczą końcóweczką po 15-20%. Na szczyt docieram po 17 - widoki wspaniałe, a nie ma już tylu turystów co o wcześniejszych godzinach. Jako, że chciałem dotrzeć do Karpacza przed 19 - wiele się na szczycie nie zasiedziałem, szybko ruszam kamienistą drogą w dół. Jazda na fullu na takiej drodze nie ma żadnego porównania z jazdą na sztywnym rowerze, rok temu na trasie ze Strzechy Akademickiej na dół mieliśmy na trekingach średnią prędkość 9km/h (sic!), teraz bez problemu jadę koło 20km/h, mocniej hamując tylko na większych nachyleniach, chwilami przekraczałem nawet 30km/h; droga na Śnieżkę to jednak zupełnie nie ta liga co szlak do Murowańca, który jest chyba najbardziej parszywą kamienną drogą w Polsce ;))
W Karpaczu do marketu musiałem zjechać aż na sam dół, na poziom 550m, więc na koniec dnia czekał mnie jeszcze spory podjazd do Karpacza Górnego, nocuję w lesie kawałek za miastem.
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 95.00 km AVS: 11.90 km/h
ALT: 2841 m MAX: 52.00 km/h
Temp:15.0 'C
Komentarze
Jasne, zdaję sobie z tego sprawę, jednak jakby nie było - niecałe 100km w poziomie i 3k w pionie to już jest coś.Piękna trasa.
WuJekG - 21:21 środa, 19 września 2012 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!