Góry Świętokrzyskie 2
Święta Katarzyna - Łysica (612m) - Łysa Góra (595m) - Jeleniowska (533m) - Szczytniak (554m) - Gołoszyce - Nowa Słupia - Rzepin - Starachowice - Mirzec - Radom - [pociąg] - Piaseczno - Warszawa
Rano spodziewałem się nawet mrozu - ale okazało się, że pogoda od wczoraj się zmieniła - niebo zachmurzone, a co za tym dzień sporo cieplejszy - 7'C. Pierwszy odcinek - to atak na najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich czyli Łysicę. Tutaj się nie łudziłem, że da się to podjechać; na rowerze da się dotrzeć tylko kawałek za kapliczkę Św. Franciszka, wyżej są już zdecydowanie za duże kamienie by jechać, na siodełku daje się pokonać tylko nieliczne kawałki z łagodnym nachyleniem. Niemniej podejście do długich nie należy, a za szczytem Łysicy kamieni jest już o wiele mniej i niemal cały leśny odcinek najwyższym grzbietem Gór Świętokrzyskich daje się jechać. Przy kapliczce Św.Mikołaja szlak odbija w dół i ostrym zjazdem wyjeżdża się z Puszczy Jodłowej. Kawałek jadę asfaltem, następnie długi odcinek skrajem lasu, sporo małych wymagających górek (ten odcinek można skrócić szlakiem rowerowym przez Podłysicę). Szlak wylatuje na drogę pod Łysą Górę, którą już wielokrotnie pokonywałem, na szczycie pod pięknym klasztorem robię krótki popas. Zjazd do Trzcianki ostry, następnie przez Kobylą Górę docieram do pasma Jeleniowskiego, drugiego co wysokości w Górach Świętokrzyskich. Podjazd pod Jeleniowską bardzo wymagający, sporo nachyleń powyżej 10%, droga też niełatwa, ale wjeżdżalna. Podobnie wygląda podjazd na Szczytniak, z tym że ten jest łagodniejszy w pierwszej części, natomiast ok. 500m są ostre ścianki, do tego dochodzi duża ilość kamieni. Na samym Szczytniaku spotykam samotną turystkę - była to jedna z trzech osób, które dziś spotkałem na całym szlaku, jak ktoś szuka spokoju - to tu go na pewno znajdzie. Od Szczytniaka czerwony szlak jest już łatwiejszy, podjazdy łagodniejsze, droga nie taka wymagająca. W Gołkowicach kończę jazdę czerwonym szlakiem, chciałem sobie zrobić skrót do asfaltu na Nową Słupię i pojechałem kawałek niebieskim szlakiem, a ten (jak to z bocznymi często bywa) był fatalnie oznaczony, trzeba było forsować zaorane pola i głęboki rów.
Asfaltowy odcinek do Nowej Słupii jedzie się marnie - pod wiatr, a przede wszystkim daje o sobie znać głód, ze względu na brak miejsca na jedzenie cały odcinek od Świętej Katarzyny pokonałem na 2 batonikach i jednym bidonie picia, a po drodze nie było sklepów. W Nowej Słupii robię więc zasłużoną wyżerkę - i wracam asfaltem do Radomia. Z Rzepina urozmaiciłem sobie trasę niebrzydkim terenowym szlakiem rowerowym do Starachowic kończącym się nad Zalewem Lubianka; trochę na niego czasu straciłem, więc do Radomia musiałem się nieźle sprężać by wyrobić się na pociąg.
Wyjazd zdecydowanie udany, Góry Świętokrzyskie całkiem nieoczekiwanie okazały się bardzo interesującym terenem na jazdę MTB - nie jest tu wcale tak łatwo, wiele dróg jest wymagających (kamienie, duże nachylenia) a jednocześnie odcinków, gdzie trzeba pchać - niewiele. Generalnie główniejsze, najciekawsze szlaki - są dobrze oznaczone, natomiast na bocznych - to już loteria wymagająca wielu nerwów i czasu na szukanie właściwej drogi. Na co warto zwrócić uwagę - te tereny potencjalnie grożą sporym błotem, nawet teraz po wielu dniach dobrej i suchej pogody - było trochę kawałków z błotkiem, trzeba było forsować parę strumieni. Tak więc, gdyby tu jechać po dłuższych deszczowych okresach - mogłoby być mniej przyjemnie.
Zdjęcia z wyjazdu
Zaliczone gminy - 1 (Łagów)
Komentarze
Święta Katarzyna - Łysica (612m) - Łysa Góra (595m) - Jeleniowska (533m) - Szczytniak (554m) - Gołoszyce - Nowa Słupia - Rzepin - Starachowice - Mirzec - Radom - [pociąg] - Piaseczno - Warszawa
Rano spodziewałem się nawet mrozu - ale okazało się, że pogoda od wczoraj się zmieniła - niebo zachmurzone, a co za tym dzień sporo cieplejszy - 7'C. Pierwszy odcinek - to atak na najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich czyli Łysicę. Tutaj się nie łudziłem, że da się to podjechać; na rowerze da się dotrzeć tylko kawałek za kapliczkę Św. Franciszka, wyżej są już zdecydowanie za duże kamienie by jechać, na siodełku daje się pokonać tylko nieliczne kawałki z łagodnym nachyleniem. Niemniej podejście do długich nie należy, a za szczytem Łysicy kamieni jest już o wiele mniej i niemal cały leśny odcinek najwyższym grzbietem Gór Świętokrzyskich daje się jechać. Przy kapliczce Św.Mikołaja szlak odbija w dół i ostrym zjazdem wyjeżdża się z Puszczy Jodłowej. Kawałek jadę asfaltem, następnie długi odcinek skrajem lasu, sporo małych wymagających górek (ten odcinek można skrócić szlakiem rowerowym przez Podłysicę). Szlak wylatuje na drogę pod Łysą Górę, którą już wielokrotnie pokonywałem, na szczycie pod pięknym klasztorem robię krótki popas. Zjazd do Trzcianki ostry, następnie przez Kobylą Górę docieram do pasma Jeleniowskiego, drugiego co wysokości w Górach Świętokrzyskich. Podjazd pod Jeleniowską bardzo wymagający, sporo nachyleń powyżej 10%, droga też niełatwa, ale wjeżdżalna. Podobnie wygląda podjazd na Szczytniak, z tym że ten jest łagodniejszy w pierwszej części, natomiast ok. 500m są ostre ścianki, do tego dochodzi duża ilość kamieni. Na samym Szczytniaku spotykam samotną turystkę - była to jedna z trzech osób, które dziś spotkałem na całym szlaku, jak ktoś szuka spokoju - to tu go na pewno znajdzie. Od Szczytniaka czerwony szlak jest już łatwiejszy, podjazdy łagodniejsze, droga nie taka wymagająca. W Gołkowicach kończę jazdę czerwonym szlakiem, chciałem sobie zrobić skrót do asfaltu na Nową Słupię i pojechałem kawałek niebieskim szlakiem, a ten (jak to z bocznymi często bywa) był fatalnie oznaczony, trzeba było forsować zaorane pola i głęboki rów.
Asfaltowy odcinek do Nowej Słupii jedzie się marnie - pod wiatr, a przede wszystkim daje o sobie znać głód, ze względu na brak miejsca na jedzenie cały odcinek od Świętej Katarzyny pokonałem na 2 batonikach i jednym bidonie picia, a po drodze nie było sklepów. W Nowej Słupii robię więc zasłużoną wyżerkę - i wracam asfaltem do Radomia. Z Rzepina urozmaiciłem sobie trasę niebrzydkim terenowym szlakiem rowerowym do Starachowic kończącym się nad Zalewem Lubianka; trochę na niego czasu straciłem, więc do Radomia musiałem się nieźle sprężać by wyrobić się na pociąg.
Wyjazd zdecydowanie udany, Góry Świętokrzyskie całkiem nieoczekiwanie okazały się bardzo interesującym terenem na jazdę MTB - nie jest tu wcale tak łatwo, wiele dróg jest wymagających (kamienie, duże nachylenia) a jednocześnie odcinków, gdzie trzeba pchać - niewiele. Generalnie główniejsze, najciekawsze szlaki - są dobrze oznaczone, natomiast na bocznych - to już loteria wymagająca wielu nerwów i czasu na szukanie właściwej drogi. Na co warto zwrócić uwagę - te tereny potencjalnie grożą sporym błotem, nawet teraz po wielu dniach dobrej i suchej pogody - było trochę kawałków z błotkiem, trzeba było forsować parę strumieni. Tak więc, gdyby tu jechać po dłuższych deszczowych okresach - mogłoby być mniej przyjemnie.
Zdjęcia z wyjazdu
Zaliczone gminy - 1 (Łagów)
Dane wycieczki:
DST: 146.90 km AVS: 17.11 km/h
ALT: 1958 m MAX: 52.30 km/h
Temp:10.0 'C
Komentarze
A ja akurat w sobotę, w drugą stronę :) A jakbyś ze Szczytniaka dobrze rzucił kamieniem, mógłbyś trafić w moich teściów stodołę :D
bazyl3 - 21:18 niedziela, 30 października 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!