wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 307720.00 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.27%)
  • Czas na rowerze: 560d 11h 19m
  • Prędkość średnia: 22.76 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 23 września 2011Kategoria Góral, Wypad
Granią Tatr 2

II dzień - Przeł. Beskidek - Stożek Wielki (978m) - Kiczory (989m) - Barania Góra (1220m) - Węgierska Górka - Hala Rysianka (1290m) - Pilsko (1557m) - Hala Miziowa (1330m) - Krzyżowa

Na trasę ruszam już po 7, warunki pogodowe lepsze niż wczoraj, więcej słońca. Pierwszy odcinek szlaku jeszcze w miarę, oczywiście nie brakuje kawałków, gdzie trzeba dawać z buta, ale generalnie się jedzie, nawet pod górę (ostre ścianki w rejonie Stożka), kilka fajnych zjazdów. Psuć się to zaczyna w rejonie Kiczorów, sporo korzeni, a tam gdzie nawierzchnia jest OK to zaraz pojawia się błoto. Jedzie się większość trasy, ale jest to jazda bardzo szarpana i denerwująca, bo co chwilę trzeba robić przerwy by przejść po parę metrów i ominąć jakąś przeszkodę. W rejonie Kubalonki jadę kawałek asfaltem, za schroniskiem robię większy odpoczynek. Z poziomu ok. 950-1000m na Baranią Górę trzeba podprowadzać, dopiero w górnych partiach masywu daje się jechać fajną grzbietówką, wiele odcinków jest tu wyłożonych drewnianymi palami zabezpieczającymi trasę przed błotem. Na Baraniej wreszcie jest trochę widoków (bo generalnie Beskidy są marne pod tym względem, jeździ się głównie w lasach). Zjazd wąską wymagającą ścieżką, mam tu wypadek, przy hamowaniu już z jedną nogą wypiętą przechyliło mi rower na bok, druga stopa nie wypięła się z SPD (nastawionego na minimum) i walnąłem razem z rowerem, mocno nadkręcając nogę, szczęście że się to nie skończyło złamaniem - taki jest niestety wielki minus jazdy w SPD (które obecnie używam tylko ze względu na kontuzję lewego kolana). Dalej większą część jedzie się grzbietami, trochę z buta, bo jest sporo przeszkód. Coraz bardziej zniechęca mnie ten czerwony szlak, generalnie na rower się nie nadaje; więc na dół do Węgierskiej Górki zjeżdżam w dół bardzo kamienistą drogą, w dolnej części przeszła w asfalt.

W Węgierskiej Górce robię większy postój - i kieruję się na Rysiankę. Postanowiłem nie trzymać się tak ściśle GSB, jest to szlak typowo pieszy i jazda rowerem nie ma na nim wiele sensu, chcę zaliczyć po prostu ciekawsze miejsca przez które prowadzi, a nie przejeżdżać go na siłę w całości. Za Węgierską Górką jedzie się fajnym asfaltem przez Żabnicę, wyżej jest ścianka aż 19%, następnie droga przechodzi w przyjemny szuter z kamieniami, też mocno nachylony, prowadzi tu jakiś szlak rowerowy - taką terenową jazdę to ja rozumiem! Ale przyjemność kończy się na ok. 850m gdy wracam na ten zakichany czerwony szlak. A na nim standardowo - pod górę głównie z buta, droga za mocno nachylona i kamienista na jazdę, podchodząc na Rysiankę musiałem nawet pokonać miejsce gdzie zainstalowano łańcuch na skałach :)) Dopiero w końcówce, gdy wyjeżdża się ponad las jest fajniej, piękny zjazd grzbietem, później pod górę do schroniska, głównie na rowerze. Tam chwilkę posiedziałem i ruszam na Pilsko. Znowu bardzo szarpana jazda, co chwilę trzeba krótkimi kawałkami prowadzić, a przed samym Pilskiem jest masakra, podejście niebieskim szlakiem to ściana niemal jak na słynnej Lackowej. Pokonuję to podejście do skrzyżowania z czarnym szlakiem; kawałek wyżej przypinam rower do drzewa i na Pilsko idę na piechotę, bo wciągać roweru na szczyt nie było sensu. Z Pilska wreszcie mam widok na jaki czekałem - szeroka panorama, piękne widoki na Babią Górę - niestety takich miejsc jest w Beskidach co kot napłakał.

Zjazd do Hali Miziowej wreszcie przejeżdżalny, mimo ogromnego nachylenia (max 31%) - daje się przejechać. Podobnie wygląda zjazd stokiem narciarskim z Hali Miziowej, cały czas 25-30%, ale niemal całość jadę rowerem, uważać trzeba na ukośnych belkach położonych na drodze w celu odprowadzania wody. Tutaj widać, że w takie góry bez hamulców tarczowych nie ma się co wybierać, gdy dotknąłem przedniej tarczy - momentalnie się oparzyłem :)). Nocuję już na samym dole, w rejonie Krzyżowej.

Dzień był bardzo ciężki, pokonałem odcinek GSB z chyba największymi przewyższeniami, na niecałych 80km wyszło aż ponad 2600m podjazdów. Szkoda, że niestety na wiele z tych gór musiałem rower wpychać - ale dzięki temu zrozumiałem, że tego typu jazda to nie jest coś co mnie kręci, nie ma sensu trzymać się jakiejś chorej idee fixe, by na siłę ładować się jednym szlakiem. GSB jest to szlak typowo pieszy i jako taki bez wątpienia ciekawy, ale o sprawnej jeździe rowerem nie ma tam nawet mowy, z buta na jego odcinku przez Beskid Śląski i Żywiecki daje się pewnie jakieś 30% trasy, co bardzo zniechęca i frustruje, nie po to kupiłem rower górski by go prowadzić, tylko by na nim jeździć.

Zdjęcia z wyjazdu


Zaliczone gminy - 1 (Jeleśnia)
Dane wycieczki: DST: 77.50 km AVS: 10.31 km/h ALT: 2666 m MAX: 53.50 km/h Temp:15.0 'C

Komentarze
ścianka na niebieskim z pilska jest epicka! właśnie w weekend się wybieram, tylko w drugą stronę chcę ten szlak pokonać:) w ubiegłym roku mnie pokonała, mam nadzieję że tym razem uda się zjechać 100%:)
shovel
- 16:37 środa, 16 listopada 2011 | linkuj
Beskidy takie są, trochę idziesz, trochę jedziesz. I tak szybciej niż jakby tylko iść :) A co do tarczówek się nie zgadzam - na V-brake'ach też da radę zjeżdżać, byle ostrożnie i nie za szybko. W sumie i tak jedzie się na granicy przyczepności opony, a nie siły hamulca.
barklu
- 06:28 czwartek, 29 września 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl