Poniedziałek, 27 czerwca 2011Kategoria >100km, >200km, >300km, Rower szosowy, Wycieczka
Zakopane
Warszawa - Grójec - Końskie - Jędrzejów - Miechów - Kraków - Dobczyce - Rabka-Zdrój - Nowy Targ - Zakopane
Marcin już od pewnego czasu przymierzał się do rekordowej dla niego trasy do Zakopanego, a jako że warunki zapowiedzieli sprzyjające (dobry wiatr, brak deszczu) - postanowił pojechać w poniedziałek, po zamianie w pracy udało mi się również dołączyć.
Spotykamy się przed 21 na Puławskiej, wyjeżdżamy z Warszawy drogą na Grójec, prawdziwa ciemność łapie nas dopiero koło 22 (czerwiec to doskonały miesiąc na trasy wymagające jazdy nocą). Pierwszy - mazowiecki odcinek dość monotonny, ale we dwójkę nocą jedzie się nieco łatwiej, można pogadać, coś się dzieje nie tylko żmudne odliczanie czasu do świtu. Dobrze sprawdziła się moja nowa lampka - Sigma Pava, bez wątpienia lepsza od sporo droższego Power Leda - lepsze mocowanie, dużo mniejsza i lżejsza, a siła światła i czas pracy właściwie te same, ale znacznie lepsza soczewka i do tego ciepła barwa światła (PL miał bardziej męczącą oczy zimną barwę); wśród lampek na 4AA to obecnie najlepszy model. Są co prawda tańsze i silniejsze "chińczyki" - ale w tych produktach są ogromne problemy z jakością wykonania, spotkałem się już z wieloma opiniami, gdzie ludziom takie lampki siadały.
Widno zaczyna się robić w okolicach Sielpi, możemy obserwować piękne widoki na tutejsze jezioro. Najbliższy odcinek (jak to w okolicach świtu) bardzo zimny, temperatura nawet po 6-7'C, co ciekawa najzimniej jest na poziomie łąk (bardzo malownicze mgły), gdy wyjeżdża się ponad mgłę, temperatura rośnie o 2-3'C. Na odcinku Łopuszno-Małogoszcz duże dziury, za to dalej do Jędrzejowa już elegancki asfalt, tam robimy duży postój, pierwsze sklepy (parę minut po 6) już są otwarte. Na szosie krakowskiej zmienia się charakter jazdy, dochodzą liczne pagórki, nie za ciężkie, ale w ilościach już istotnych ;) Wspólnie jechaliśmy do Słomnik, tutaj Marcin pojechał krótszą trasą bocznymi dróżkami do Wieliczki, ja natomiast chciałem tradycyjnie zahaczyć o Kraków. Tam zjadłem obiad i na południe wyjechałem "czwórką".
Spotykamy się na rynku w Wieliczce i w dalszą trasę ruszamy na Dobczyce. Tu są dwa dość wymagające podjazdy i piękny zjazd w okolicach kościółka w Dziekanowicach. W Dobczycach robimy zakupy i kierujemy się na Mszanę, droga stanowi bardzo dobrą alternatywę dla zakopianki - chyba nawet trochę ładniejsza, a ruch minimalny. Po serii podjazdów w rejonie Kasiny wyraźnie czujemy już ogromny dystans w nogach, mocno przeszkadza też brak snu (ja na nogach jestem od niedzieli rano). Nieoczekiwanie ruchliwy kawałek do Rabki poszedł gładko, Obidowę atakujemy z marszu, bez postoju. Podjazd jak na koniec tak długiej trasy daje nieźle w kość, ale na końcowym odcinku wyraźnie pomaga nam dotąd raczej słaby wiatr. W Nowym Targu na chwilę się rozdzielamy, ja jeszcze zaliczam gminę, podobnie jest na ostatnim kawałku do Zakopanego, niestety okropnym (wąska dziurawa droga z ogromnym ruchem).
Ale najważniejsze, że udało się dojechać, wielkie gratulacje dla Marcina, który dał sobie radę na tak ciężkiej trasie, 400km to już samo w sobie wielkie wyzwanie, co dopiero na dość górskiej (szczególnie w końcówce) trasie. Niestety od pewnego czasu Zakopane ma po prostu fatalne połączenia, z koleją są duże problemy (nocnymi TLK nie wolno przewozić rowerów). Próbowaliśmy pojechać PKS, chamidło ze Szwagropolu powiedziało nam, że rowerów nie weźmie "bo nie", na szczęście kierowca kolejnego PKS-u aż do Ciechanowa miał zupełnie inne podejście, nie robił żadnych problemów, za rowery dopłaciliśmy 10zł, czas jazdy zbliżony do tego z nocnego pociągu.
Zdjęcia z komórki
Komentarze
Warszawa - Grójec - Końskie - Jędrzejów - Miechów - Kraków - Dobczyce - Rabka-Zdrój - Nowy Targ - Zakopane
Marcin już od pewnego czasu przymierzał się do rekordowej dla niego trasy do Zakopanego, a jako że warunki zapowiedzieli sprzyjające (dobry wiatr, brak deszczu) - postanowił pojechać w poniedziałek, po zamianie w pracy udało mi się również dołączyć.
Spotykamy się przed 21 na Puławskiej, wyjeżdżamy z Warszawy drogą na Grójec, prawdziwa ciemność łapie nas dopiero koło 22 (czerwiec to doskonały miesiąc na trasy wymagające jazdy nocą). Pierwszy - mazowiecki odcinek dość monotonny, ale we dwójkę nocą jedzie się nieco łatwiej, można pogadać, coś się dzieje nie tylko żmudne odliczanie czasu do świtu. Dobrze sprawdziła się moja nowa lampka - Sigma Pava, bez wątpienia lepsza od sporo droższego Power Leda - lepsze mocowanie, dużo mniejsza i lżejsza, a siła światła i czas pracy właściwie te same, ale znacznie lepsza soczewka i do tego ciepła barwa światła (PL miał bardziej męczącą oczy zimną barwę); wśród lampek na 4AA to obecnie najlepszy model. Są co prawda tańsze i silniejsze "chińczyki" - ale w tych produktach są ogromne problemy z jakością wykonania, spotkałem się już z wieloma opiniami, gdzie ludziom takie lampki siadały.
Widno zaczyna się robić w okolicach Sielpi, możemy obserwować piękne widoki na tutejsze jezioro. Najbliższy odcinek (jak to w okolicach świtu) bardzo zimny, temperatura nawet po 6-7'C, co ciekawa najzimniej jest na poziomie łąk (bardzo malownicze mgły), gdy wyjeżdża się ponad mgłę, temperatura rośnie o 2-3'C. Na odcinku Łopuszno-Małogoszcz duże dziury, za to dalej do Jędrzejowa już elegancki asfalt, tam robimy duży postój, pierwsze sklepy (parę minut po 6) już są otwarte. Na szosie krakowskiej zmienia się charakter jazdy, dochodzą liczne pagórki, nie za ciężkie, ale w ilościach już istotnych ;) Wspólnie jechaliśmy do Słomnik, tutaj Marcin pojechał krótszą trasą bocznymi dróżkami do Wieliczki, ja natomiast chciałem tradycyjnie zahaczyć o Kraków. Tam zjadłem obiad i na południe wyjechałem "czwórką".
Spotykamy się na rynku w Wieliczce i w dalszą trasę ruszamy na Dobczyce. Tu są dwa dość wymagające podjazdy i piękny zjazd w okolicach kościółka w Dziekanowicach. W Dobczycach robimy zakupy i kierujemy się na Mszanę, droga stanowi bardzo dobrą alternatywę dla zakopianki - chyba nawet trochę ładniejsza, a ruch minimalny. Po serii podjazdów w rejonie Kasiny wyraźnie czujemy już ogromny dystans w nogach, mocno przeszkadza też brak snu (ja na nogach jestem od niedzieli rano). Nieoczekiwanie ruchliwy kawałek do Rabki poszedł gładko, Obidowę atakujemy z marszu, bez postoju. Podjazd jak na koniec tak długiej trasy daje nieźle w kość, ale na końcowym odcinku wyraźnie pomaga nam dotąd raczej słaby wiatr. W Nowym Targu na chwilę się rozdzielamy, ja jeszcze zaliczam gminę, podobnie jest na ostatnim kawałku do Zakopanego, niestety okropnym (wąska dziurawa droga z ogromnym ruchem).
Ale najważniejsze, że udało się dojechać, wielkie gratulacje dla Marcina, który dał sobie radę na tak ciężkiej trasie, 400km to już samo w sobie wielkie wyzwanie, co dopiero na dość górskiej (szczególnie w końcówce) trasie. Niestety od pewnego czasu Zakopane ma po prostu fatalne połączenia, z koleją są duże problemy (nocnymi TLK nie wolno przewozić rowerów). Próbowaliśmy pojechać PKS, chamidło ze Szwagropolu powiedziało nam, że rowerów nie weźmie "bo nie", na szczęście kierowca kolejnego PKS-u aż do Ciechanowa miał zupełnie inne podejście, nie robił żadnych problemów, za rowery dopłaciliśmy 10zł, czas jazdy zbliżony do tego z nocnego pociągu.
Zdjęcia z komórki
Dane wycieczki:
DST: 406.50 km AVS: 24.51 km/h
ALT: 3445 m MAX: 72.30 km/h
Temp:21.0 'C
Komentarze
Po co ci jakieś tam TLK, skoro ty sam jesteś jak dalekobieżny pociąg pośpieszny?
el kondor - 13:11 sobota, 2 lipca 2011 | linkuj
Co ty Wilk, oczadział! Jak to tera wygląda na głównej - dwa Wilki som:)
czegevara - 18:09 wtorek, 28 czerwca 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!