wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 297372.41 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 542d 11h 35m
  • Prędkość średnia: 22.72 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Czwartek, 12 maja 2011Kategoria >100km, >200km, >300km, Rower szosowy, Wypad
Dookoła Tatr dz.II

Kraków - Dobczyce - Rabka - Gliczarów Górny - Łysa Polana - Przeł. Zdziarska (1080m) - Śląski Dom (1670m) - Strbske Pleso (1350m) - Liptovsky Mikulasz - Kvacanske Sedlo (1085m) - Zuberec - Sucha Hora - Chochołów - Chabówka - Myślenice - Kraków

Dziś zaczyna się prawdziwa trasa dookoła Tatr, ruszam wcześnie, o jakiejś 5,45, chciałbym się wyrobić w okolicach doby, tak by wsiąść w pierwszy ranny pociąg do Warszawy. Jako, że wczoraj nie zrobiłem zakupów, to śniadania nie jadłem; przez problemy z bagażnikiem sztycowym i dużą torbą podsiodłową pojechałem z absolutnym minimum bagażu - sprzęt do łatania gum, rękawki i koszulka, ryzykując zaufanie prognozie nie wziąłem nic od deszczu, tak więc jedzenia nie mam już jak wozić. Dojechałem na głodniaka do Dobczyc, tam chwilę poczekałem aż otworzą Biedronkę, zrobiłem zakupy i zjadłem porządne śniadanie.

Za Dobczycami lekko pod górę, większe podjazdy zaczynają się kawałek przed Kasiną, w sumie na ok. 550m, widoki coraz piękniejsze - nie ma to jednak jak góry! Z pod Kasiny zjazd do Mszany i fatalny kawałek krajówką do Rabki, akurat w partacki sposób łatano drogę gorącym żwirkiem, skutkiem czego moje opony "łapią" każdy kamyczek na drodze, dobre 20km nie dało się tego skutecznie wyczyścić. W Rabce pętelka przez całe miasto by znaleźć urząd gminy, po czym zaczynam długi podjazd na Obidową, w drugiej części pojawiają się pierwsze widoki na jeszcze zaśnieżone Tatry, im wyżej - tym widok mam ciekawszy. Podobnie jest i na zjeździe do Nowego Targu, oraz na dalszym odcinku zakopianki. Ale tym razem do samego Zakopanego nie jadę, w Białym Dunajcu skręcam na Gliczarów, słynny z bardzo ostrego podjazdu. W samym Dunajcu robię dłuższy postój, naprawiam też kasetę, która zaczęła się odkręcać. Jako, że nie miałem klucza do kasety, posłużyłem się małym imbusem jako dłutem i kamieniem jako młotkiem :))

Podjazd pod Gliczarów początkowo w normie, fajna wąziutka dróżka, ostra ściana zaczyna się dopiero za Gliczarowem Dolnym, są dwie krótkie stromizny ok. 20-22%, z moim przełożeniem (39-28) wjeżdżam ledwo-ledwo, z kadencją (specjalnie zamontowałem sobie czujnik:) rzędu 40. Na kawałku Gliczarów - Bukowina wspaniałe widoki na Tatry (a dziś jest doskonała widoczność), z kulminacyjnym momentem na Głodówce. Stamtąd zjeżdżam na Łysą Polanę i wjeżdżam na Słowację. Górki są cały czas - przełęcz Zdziarska (1080m), następnie podjazd Drogą Wolności. Ten ostatni dość łagodny, aczkolwiek ciągnie się wiele kilometrów. Długo zastanawiałem się czy jadąc tak długą i wyczerpującą trasę jest sens zaliczać tak ciężki podjazd jak Śląski Dom, ale w końcu uznałem, że to będzie takie swoiste ukoronowanie tego wyjazdu. Podjazd (pokonywany już na ok.170km górskiej trasy) dał mi bardzo mocno w kość, na prawie 700m różnicy poziomów jest średnio równe 10%, a to z moimi przełożeniami oznaczało bardzo siłową jazdę, z kadencją koło 50, do tego droga od 1300m jest w fatalnym stanie, w zeszłym roku robili jakiś remont, ale jego efektem jest tylko pogorszenie stanu nawierzchni, na szosowych kołach spowalnia to o 1-2km/h (na pojeździe i zjeździe średnia spadła łącznie o 1,5km/h). Na szczyt docieram z ulgą, lekiem kojącym zmęczenie są wspaniałe widoki, krajobraz typowo wysokogórski, wielkie kamienie i kameralne Velickie Pleso niesamowicie "wpasowane" w podnóża Gerlacha.

Zjazd w pierwszej części to masakra, nie przekraczałem 20km/h, dopiero poniżej 1300m da się jechać. Ale mnie na trasie czeka jeszcze wiele gór, z Tatrzańskiej Polanki ruszam do Strbskiego Plesa, na szczycie melduję się koło 17.30, tutaj w restauracji postanowiłem zjeść obiad, podobnie jak przed rokiem na trasie z Gosią i Marcinem zamówiłem świetny wyprażany ser. Ze Strbskiego mała nagroda za wiele podjazdów - niemal 40km w dół do Liptovskiego Hradoka, tam znowu dokręcam kasetę i robię zakupy na noc w Lidlu. Później spory kawałek po płaskim w zachodzącym słońcu, na podjeździe pod Kvacanskie Sedlo łapie mnie noc. Jazda po wysokich górach ciemną nocą ma swój niekwestionowany urok, a dziś trasę trochę oświetlał mi księżyc; ruch praktycznie zerowy. Podjazd pod Kvacanskie ciężki i długi, ale na duchu podtrzymuje mnie perspektywa, że to już ostatni tak duży podjazd na mojej trasie. Zjazd poszedł elegancko, jako że jest tu świetna nawierzchnia można się rozpędzić. W Zubercu krótka przerwa, pluję sobie w brodę, że nie zabrałem długich spodni, temperatura oscyluje koło 10'C, jadąc to nie przeszkadza, ale w czasie postoju wychładza momentalnie.

Z Zuberca kieruję się na Chochołów, zaliczając leśny podjazd na Oravicę (940m), zjazd niestety po marniutkiej nawierzchni, trzeba uważać i jechać na maksymalnym trybie lampki. Do Chochołowa też parę całkiem ostrych górek, w Polsce widać sporą różnicę w porównaniu do Słowacji, znacznie lepsze oświetlenie (sodowe lampy i to często, na Słowacji w skrócie ciemno jak w d. u Murzyna :), szosy też lepsze. Miałem nadzieję, że znajdę jeszcze jakiś czynny bar, ale przed północą wszystko już zamknięte. Jechałem sympatyczną trasą przez Czarny Dunajec do Chabówki, po drodze jedna mała przełęcz na 700m; dalej wjeżdżam na zakopiankę, do Lubienia jadę razem z samochodami, odcinek Lubień-Myślenice starą zakopianką z zerowym ruchem. Kawałek za Myślenicami wreszcie trafiłem na dużą stację Orlenu, gdzie można było odpocząć w cieple, wypić gorącą herbatę i coś zjeść. Odcinek z Myślenic pagórkowaty, na ostatnim podjeździe w Mogilanach zaczyna padać deszcz, co dodało mi motywacji do szybkiej jazdy na dworzec (dzisiejszy maks to właśnie nocny zjazd na tym kawałku :), po mokrym mieście leciałem koło 30km/h, na szczęście za mocno nie padało, na dworzec docieram koło 4.30 wyrabiając się na pierwszy pociąg do Warszawy (swoją drogą jakieś ciekawe połączenie - TLK, ale tylko wagony bezprzedziałowe, a bilet z rowerem za 53zł, czyli niewiele więcej niż IR).

Wyjazd udany, udało się wykonać ten bardzo ambitny plan, nawet z dodatkowymi bonusami jak Sląski Dom czy podjazdy pod Gliczarów czy nad samo Strbskie Pleso (w sumie powyżej 5000m podjazdów!). Po górach jechało mi się dobrze, tradycyjnie pod koniec mocno we znaki dawało się siedzenie, bardzo doskwierał brak długich spodni, w końcu będę musiał chyba zainwestować w kolejny bagażnik sztycowy, by mieć komfort przewożenia rzeczy, niska waga to nie wszystko, a kilogram w te czy we te nie gra roli, a wygoda jest warta większego ciężaru.

Średnia kadencja 65

Zdjęcia z komórki


Zaliczone gminy - 8 (Bukowina Tatrzańska, Czarny Dunajec, Raba Wyżna, Lubień, Jordanów - wieś, Pcim, MYŚLENICE - miasto powiatowe, Mogilany)
Dane wycieczki: DST: 414.10 km AVS: 22.88 km/h ALT: 5392 m MAX: 61.50 km/h Temp:23.0 'C

Komentarze
Do poziomu 1300m OK, ale wyżej już bardzo marna na szosowy rower, kupa dziur i nierówności, a nachylenie niemal cały czas trzyma w okolicy tych 10%
wilk
- 21:35 wtorek, 24 maja 2011 | linkuj
Szczęka opada !!!
Gratulacje !!!!
I widzę był wjazd na Śląski Dom, mniam, planuję w maju tam jechać. Jak droga do jeziorka ?
rejziak79-remove
- 20:37 wtorek, 24 maja 2011 | linkuj
Udzielił się fachowiec od długich dystansów :))
Jak zwykle nie masz pojęcia o czym gadasz, niska waga pomaga oczywiście w górach; ale i bez tego da się jeździć, TRZEBA TYLKO CHCIEĆ. Nawet na mecie maratonu BB Tour 1008km było co najmniej kilku panów z zauważalnym brzuszkiem, ale oni takich łatwych usprawiedliwień jak Ty nie szukali.

Zamiast zajadać frytki przed telewizorem i wiecznie narzekać - zacznij regularnie jeździć na rowerze, to zobaczysz jak szybko wrócisz do sensownej dla Twojego wzrostu wagi
wilk
- 21:28 środa, 18 maja 2011 | linkuj
Najlepiej nic nie wieźć, co najwyżej 1 koszulke na zmianę i jedne gacie plus skarpety na zmianę oraz nic nie jeść i to na długo przed planowaną trasą. Najlepiej ważyć, tyle co nastolatka (a są tacy - nawet znam jednego takiego długodystansowca).Im kolarz lżejszy, tym wydajniejszy, bo mniej kg musi przewieźć, a ,jak wiadomo, duża waga kolarza nie zwiększa niestety jego mocy, wręcz przeciwnie. No i dochodzą przy dużej wadze zwiększone opory toczenia - najgorsza rzecz. Dlatego między innymi ja dłuższe trasy to i owszem robię, ale blachosmrodem, bo stałem się po prostu zbyt ciężki (93 kg), żeby wydajnie napędzać rower. Wszystko, co napisałem, to właściwie truizm, bo powszechnie o tym wiadomo. Jak patrzę na twoje chudziutkie nóżki na niektórych fotkach, wilku, to będąc świadom działania zasady "im lżej, tym lepiej", zastanawiam się jednak, skąd w tych "patykach" taka moc, jak byś tam miał w nich 4 cylindry, 16 zaworów i jeszcze porządne popychacze :-)? el kondor - 19:23 środa, 18 maja 2011 | linkuj
Gratuluję pokonania trasy. Sam planuje podobną na sierpień, tylko start z Zakopanego. Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów i udanych wypraw.
PiotrKukla2
- 18:21 wtorek, 17 maja 2011 | linkuj
Respekt!
michuss
- 18:50 sobota, 14 maja 2011 | linkuj
Kosmiczna ilość przewyższeń:O
azbest87
- 17:31 sobota, 14 maja 2011 | linkuj
Wielkie gratulacje. Nie wiem co można napisać wobec takiego wyczynu.
dornfeld
- 09:57 sobota, 14 maja 2011 | linkuj
Znajoma mi trasa he he:) Gratulacje, szczególnie za Śląski dom! Tam gdzie ty miałeś pod górkę ja miałem z górki i na odwrót. Jak ty dałeś rady w pociągu? Ja w domu po takiej jeździe zasypiałem w łazience. Pozdr
daniel3ttt
- 08:59 sobota, 14 maja 2011 | linkuj
Gratuluję, sam jakiś czas temu zastanawiałem się nad niemal identyczną trasą. Ty za to nie tylko się nad tym zastanawiasz ale i to realizujesz. Ściągam kask z głowy, chylę czoła i ponownie gratuluję tak wymagającej trasy. Cieszy mnie również to, że wróciłeś z najdłuższą wycieczką miesiąca, w zeszłym roku prawie cały czas królowałeś w tej rubryce. Widzę więc, że wszystko wróciło do normy hehe ;-).
Pozdrower
stamper
- 08:35 sobota, 14 maja 2011 | linkuj
Fantastyczna wyprawa. Taki dystans w takim terenie. Panowie czapki z głów.
kali76
- 05:50 sobota, 14 maja 2011 | linkuj
Wielki ukłon i to bardzo niski. Tutaj człowiek się zastanawia jak objechać Tatry z Krakowa a tu proszę podano na tacy, tylko chyba w 2 dni dla mnie.
Na Gliczarów chyba by mi brakło kadencji :-) przy takich samych ustawieniach.

Jeszcze raz podziwiam, a widoki niesamowite, z Bukowiny cała korona Tatr. Piękny wyjazd.

Pozdrawiam
robin
- 22:45 piątek, 13 maja 2011 | linkuj
To Ci dopiero wycieczka! Super!
rammzes
- 21:26 piątek, 13 maja 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl