wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 22 stycznia 2010Kategoria >100km, Treking, Wypad
Rovaniemi - Torvinen

Niechętnie wysiadam z ciepluteńkiego pociągu, chwilę przygotowuję bagaż, po czym rozpoczynam jazdę przez centrum Rovaniemi. Pierwsze kilometry przebiegają na obserwacji termometru w liczniku (który opada z pociągowej temperatury ponad 20'C) dość wolno. Obserwuję ten licznik i obserwuję i aż mi się nie chce wierzyć ile jeszcze "zleci", zatrzymuje się dopiero na -23'C! Jednym słowem prognozami, które oglądałem wczoraj na promie (ok. -10'C) można się podetrzeć...

Rychło muszę założyć drugi polar pod kurtkę; pierwsze kilometry mimo takich warunków idą dość sprawnie, wspaniały bajkowy krajobraz zimowej Laponii robi duże wrażenie, kawałek za miastem przekraczam koło polarne, tutaj właśnie jest siedziba Świętego Mikołaja. Do ok. 50km jechało się jeszcze całkiem dobrze, ale później potężny mróz coraz bardziej zaczyna przeszkadzać, coraz mocniej zaczynają szczypać stopy, a kominiarka i czapka mocno zamarzają. Na ok. 70km zatrzymałem się w jakimś przydrożnym barze (jednym z bardzo nielicznych miejsc gdzie można tu stanąć w cieple), chwilkę odzipnąłem, napiłem się wody z termosu oraz założyłem ocieplacze chemiczne (po tym ustąpiły problemy ze stopami). Kolejne kilometry to już ciężka mordęga, jedzie się coraz wolniej, coraz więcej to wysiłku kosztuje, do tego koło 15 robi się ciemno, więc ostatnie 30km jadę już po ciemku, temperatura spada aż do -25'C. Dałem radę przejechać aż ok. 110km, rozstawianie namiotu w takich warunkach było makabrą, śledzie trzeba było wbijać młotkiem w zmarznięty na kość grunt, nawet kilkanaście sekund bez rękawic oznaczało długi ból palców z zimna. Podobnie i w namiocie - nie bardzo chciało mi się coś robić poza leżeniem w śpiworze, ale trzeba było przecież ugotować jedzenie. Zajmuje to masę czasu - trzeba topić śnieg, gotuje się to powoli, a makaron wyszedł bardzo mizerny, dałem radę zjeść ledwo z połowę, w takiej temperaturze po prostu nie ma się za grosz apetytu (natomiast paradoksalnie głód odczuwa się jak najbardziej). Długo się zastanawiałem czy ma sens dalsza jazda, gdy już pierwszego dnia zostałem tak mocno przeczesany, w końcu konsultując z domem prognozy pogody na kolejne dni (za 3 dni miał być przeciwny wiatr 50km/h!) zdecydowałem o odwrocie z Sodankyli.

Zdjęcia z wypadu

Dane wycieczki: DST: 109.60 km AVS: 18.02 km/h ALT: 600 m MAX: 36.00 km/h Temp:-23.0 'C

Komentarze
Podziwiam ... !
gp5150
- 21:00 sobota, 29 stycznia 2011 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl