Ukraina
V dzień - Busztyno - Tiachów - Sołotwino - [RO] - Sygiet Marm. - Sapinta - przeł. Huta (587m) - Negresti Oas - Satu Mare - [H] - Porcsalma
Pierwszy odcinek dzisiejszej trasy to droga wzdłuż Cisy, po ukraińskiej stronie. Generalnie dość płasko, dużo dziur i spory ruch, jedynie ładne widoki na rumuński brzeg urozmaicają drogę. W Sołotwinie nie ma żadnych drogowskazów na przejście graniczne, wyjechaliśmy kawałek za miasteczko i po rozmowie z miejscowym zawróciliśmy po brukowanym odcinku. Na przejściu lekkie problemy - celnikowi coś się nie podobało ze stemplami z Medyki, ale na szczęście szybko mu przeszło; także i ludzie pchali się na chama do okienka, mieliśmy przedsmak tego co by nas mogło czekać w Medyce w godzinach szczytu. Do Rumunii wjeżdżamy z dużą ulgą, drogi od razu zdecydowanie lepsze, a pierwsze miasto - Sygiet Marmaroski z pewnością zasługuje na rangę "miasta", bo większość tych ukraińskich to wygląda raczej jak duże wioski, zbudowane bez ładu i składu. W Sygiecie wypłacamy leje z bankomatu - warto tu dodać, że waluta rumuńska to jedne z najładniejszych pieniędzy świata, pięknie wykonane, ze specjalnego materiału, nie sposób ich podrzeć, z super-hiper zabezpieczeniami przed fałszerstwem. W parku w centrum robimy długi popas - tutaj żegnamy się z Marcinem i Grześkiem, którzy jadą dalej przez Rumunię na Bałkany - powodzenia!
My z Damianem ruszamy z powrotem wzdłuż Cisy, ale tym razem po rumuńskiej stronie. Płasko, do tego bardzo gorąco, ale drogi zdecydowanie lepsze niż na Ukrainie. Po kilkunastu km docieramy do Sapinty, gdzie mieści się tzw. "wesoły cmentarz" - czyli cmentarz, gdzie na nagrobkach zamiast zwykłych inskrypcji są humorystyczne rysunki obrazujące w skrócie kim był zmarły. Cmentarz dość duży, ciekawostka spora, chyba jedyne tego typu miejsce na świecie, wstęp kosztuje 5 lei. W miasteczku kawałek dalej robimy długi postój, wyjeżdżamy dopiero o 15.30 - ale odtąd szybko posuwamy się naprzód. Na początku zaliczamy jedyny znaczący podjazd dzisiejszego dnia - przeł. Huta (587m), dość łatwy. Na zjeździe łapie nas gwałtowna ulewa, w pewnym momencie obserwujemy nawet bardzo nietypowe zjawisko - jakieś 50m od nas jest ściana deszczu, a na nas spadają tylko pojedyncze krople. Udało się uniknąć większych opadów i kontynuujemy dalej jazdę w stronę Satu Mare, robi się coraz bardziej płasko. Przed tym miastem nieprzyjemny odcinek z dużym ruchem, do tego zaczęło mocniej wiać z boku i w twarz. Samo Satu Mare jakiegoś wielkiego wrażenia nie robi, choć centrum ujdzie w tłoku :). Za Satu Mare mocno skręcamy, więc i wiatr już dużo korzystniejszy, szybko wjeżdżamy na Węgry.
Te zgodnie z oczekiwaniami - płaskie jak stół. W jednej z wiosek - nieprzyjemne zajście, Cyganie którym się wyraźnie nudzi dla zabawy obrzucają nas różnymi przedmiotami, trafili mnie czymś, na szczęście tylko w sakwę; to że przy takiej idiotycznej zabawie może się coś poważnego stać - tych debili niestety nie interesuje, myślenie nie jest ich najmocniejszą stroną, chyba że na temat jakby się tu od pracy wykręcić. Ten opis Cyganów może się wydawać mocno stereotypowy i niesprawiedliwy - ale niestety każde moje spotkanie z przedstawicielami tej nacji miało negatywny odcień, wielki odsetek Cyganów jest zupełnie nieprzystosowany do życia w realiach XXI wieku i niewiele wskazuje by się to miało szybko zmienić, nie ma się co specjalnie dziwić niechęci jaką wywołują u tych którzy muszą z nimi sąsiadować na codzień. Kawałek za Porcsalmą rozbijamy się na nocleg w sadzie, wodę nabieramy w hydrancie, jakich na Węgrzech nie brakuje.
Zdjęcia z wyprawy
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
V dzień - Busztyno - Tiachów - Sołotwino - [RO] - Sygiet Marm. - Sapinta - przeł. Huta (587m) - Negresti Oas - Satu Mare - [H] - Porcsalma
Pierwszy odcinek dzisiejszej trasy to droga wzdłuż Cisy, po ukraińskiej stronie. Generalnie dość płasko, dużo dziur i spory ruch, jedynie ładne widoki na rumuński brzeg urozmaicają drogę. W Sołotwinie nie ma żadnych drogowskazów na przejście graniczne, wyjechaliśmy kawałek za miasteczko i po rozmowie z miejscowym zawróciliśmy po brukowanym odcinku. Na przejściu lekkie problemy - celnikowi coś się nie podobało ze stemplami z Medyki, ale na szczęście szybko mu przeszło; także i ludzie pchali się na chama do okienka, mieliśmy przedsmak tego co by nas mogło czekać w Medyce w godzinach szczytu. Do Rumunii wjeżdżamy z dużą ulgą, drogi od razu zdecydowanie lepsze, a pierwsze miasto - Sygiet Marmaroski z pewnością zasługuje na rangę "miasta", bo większość tych ukraińskich to wygląda raczej jak duże wioski, zbudowane bez ładu i składu. W Sygiecie wypłacamy leje z bankomatu - warto tu dodać, że waluta rumuńska to jedne z najładniejszych pieniędzy świata, pięknie wykonane, ze specjalnego materiału, nie sposób ich podrzeć, z super-hiper zabezpieczeniami przed fałszerstwem. W parku w centrum robimy długi popas - tutaj żegnamy się z Marcinem i Grześkiem, którzy jadą dalej przez Rumunię na Bałkany - powodzenia!
My z Damianem ruszamy z powrotem wzdłuż Cisy, ale tym razem po rumuńskiej stronie. Płasko, do tego bardzo gorąco, ale drogi zdecydowanie lepsze niż na Ukrainie. Po kilkunastu km docieramy do Sapinty, gdzie mieści się tzw. "wesoły cmentarz" - czyli cmentarz, gdzie na nagrobkach zamiast zwykłych inskrypcji są humorystyczne rysunki obrazujące w skrócie kim był zmarły. Cmentarz dość duży, ciekawostka spora, chyba jedyne tego typu miejsce na świecie, wstęp kosztuje 5 lei. W miasteczku kawałek dalej robimy długi postój, wyjeżdżamy dopiero o 15.30 - ale odtąd szybko posuwamy się naprzód. Na początku zaliczamy jedyny znaczący podjazd dzisiejszego dnia - przeł. Huta (587m), dość łatwy. Na zjeździe łapie nas gwałtowna ulewa, w pewnym momencie obserwujemy nawet bardzo nietypowe zjawisko - jakieś 50m od nas jest ściana deszczu, a na nas spadają tylko pojedyncze krople. Udało się uniknąć większych opadów i kontynuujemy dalej jazdę w stronę Satu Mare, robi się coraz bardziej płasko. Przed tym miastem nieprzyjemny odcinek z dużym ruchem, do tego zaczęło mocniej wiać z boku i w twarz. Samo Satu Mare jakiegoś wielkiego wrażenia nie robi, choć centrum ujdzie w tłoku :). Za Satu Mare mocno skręcamy, więc i wiatr już dużo korzystniejszy, szybko wjeżdżamy na Węgry.
Te zgodnie z oczekiwaniami - płaskie jak stół. W jednej z wiosek - nieprzyjemne zajście, Cyganie którym się wyraźnie nudzi dla zabawy obrzucają nas różnymi przedmiotami, trafili mnie czymś, na szczęście tylko w sakwę; to że przy takiej idiotycznej zabawie może się coś poważnego stać - tych debili niestety nie interesuje, myślenie nie jest ich najmocniejszą stroną, chyba że na temat jakby się tu od pracy wykręcić. Ten opis Cyganów może się wydawać mocno stereotypowy i niesprawiedliwy - ale niestety każde moje spotkanie z przedstawicielami tej nacji miało negatywny odcień, wielki odsetek Cyganów jest zupełnie nieprzystosowany do życia w realiach XXI wieku i niewiele wskazuje by się to miało szybko zmienić, nie ma się co specjalnie dziwić niechęci jaką wywołują u tych którzy muszą z nimi sąsiadować na codzień. Kawałek za Porcsalmą rozbijamy się na nocleg w sadzie, wodę nabieramy w hydrancie, jakich na Węgrzech nie brakuje.
Zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki:
DST: 173.20 km AVS: 23.09 km/h
ALT: 709 m MAX: 47.30 km/h
Temp:26.0 'C
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!