Litwa
IV dzień - Lentvaris - Wilno - Niemenczyn - Podprodzie - Święcany - Ignalino - Malaty - Leliai
Od rana piękna pogoda, do Wilna jedzie się elegancko z wiatrem boczno-w plecy. Sam wjazd do miasta - doskonały, aż do samego centrum wjeżdża się szeroką dwujezdniową drogą, na której prawie nie ma świateł, więc mija nas całe nieprzyjemne przebijanie się przez miasto, tak charakterystyczne dla dużych aglomeracji (a do takich Wilno spokojnie można zaliczyć). Samo Wilno robi na mnie spore wrażenie - to naprawdę ładne miasto, dużo lepiej zarządzane i utrzymywane od Lwowa, w którym niedawno również miałem okazję przebywać. Jako, że godzina jest wczesna w centrum jeszcze pusto, właściwie tylko turyści (głównie polskie wycieczki); robię krótką rundkę po ścisłym centrum, jest sporo klimatycznych wąskich uliczek. Byłem oczywiście pod Ostrą Bramą, wjechałem także na Górę Trzech Krzyży z której roztacza się niezła panorama miasta, sam podjeździk choć krótki - to bardzo ostry do 12%, końcówkę trzeba już wprowadzać rower przy schodach.
Wilno opuszczam drogą na Święcany, długo się zastanawiałem czy jest sens jechać daleko na północ do Auksztockiego Parku Narodowego, ale korzystny wiatr przekonał mnie do dłuższej trasy, tym bardziej, że z Wilna do Kowna nie ma właściwie sensownej drogi na rower (poza główną). Pierwsze kilometry to dość duży ruch, droga bez pobocza, ale za to w pięknym lesie. W Niemenczynie most na Wilii jest w przebudowie, wymaga to objazdu przez centrum miasteczka, za którym zaczyna się elegancka szosa, ruch też zdecydowanie zmalał - tak więc podróżuje się bardzo przyjemnie. Trasa głównie przez sosnowe lasy, których w tym rejonie Litwy nie brakuje, dzięki nim znacznie mniej odczuwa się wiatr (który w międzyczasie zamienił się na północny). Przed Święcanami staję na długi postój, ostatni odcinek do Ignalina daje mi już nieźle popalić. Tutaj lasów jest już niewiele, jedzie się głównie otwartym terenem, do tego właściwie cały czas po małych górkach - tak więc przeciwny wiatr bardzo przeszkadza. Widoki za to ładne - wielkie przestrzenie, wiosek przy drodze (tak typowych dla Polski) właściwie nie ma. Ignalino robi na mnie wrażenie dość sennego miasteczka, od tego miejsca zaczynam już zawracać na południowy zachód (jak sprawdziłem było to najdalej wysunięte na wschód miejsce do jakiego dotarłem na rowerze :).
Od razu za miasteczkiem zaczyna się Auksztocki Park Narodowy z wspaniałymi lasami i pięknymi jeziorami, nad jednym z nich staję na dłuższy postój. Miałem w tym rejonie nocować, ale że jest jeszcze dość wcześnie, postanawiam pociągnąć sporo dalej, by jutro do Kowna mieć bliżej, tym bardziej że wiatr jest całkowicie nieprzewidywalny, co chwilę się zmienia. Odcinek do Kaltanenai bardzo przyjemny (szczególnie przejazd przez Paluse - sporo drewnianej zabudowy). Za Kaltanenai skręcam na zachód do Malatów i zaczynają się ogromne lasy, ciągną się dobre 30km, do tego trasa dalej mocno pagórkowata, odcinek od Ignalina - to chyba najładniejszy fragment tego całego wypadu, warto tu było jechać taki kawał z Wilna. Kawałek za Malatami nabieram wody w wiosce i rozbijam się na nocleg pod lasem, niestety znów komarów są całe roje.
Zdjęcia z wyjazdu
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
IV dzień - Lentvaris - Wilno - Niemenczyn - Podprodzie - Święcany - Ignalino - Malaty - Leliai
Od rana piękna pogoda, do Wilna jedzie się elegancko z wiatrem boczno-w plecy. Sam wjazd do miasta - doskonały, aż do samego centrum wjeżdża się szeroką dwujezdniową drogą, na której prawie nie ma świateł, więc mija nas całe nieprzyjemne przebijanie się przez miasto, tak charakterystyczne dla dużych aglomeracji (a do takich Wilno spokojnie można zaliczyć). Samo Wilno robi na mnie spore wrażenie - to naprawdę ładne miasto, dużo lepiej zarządzane i utrzymywane od Lwowa, w którym niedawno również miałem okazję przebywać. Jako, że godzina jest wczesna w centrum jeszcze pusto, właściwie tylko turyści (głównie polskie wycieczki); robię krótką rundkę po ścisłym centrum, jest sporo klimatycznych wąskich uliczek. Byłem oczywiście pod Ostrą Bramą, wjechałem także na Górę Trzech Krzyży z której roztacza się niezła panorama miasta, sam podjeździk choć krótki - to bardzo ostry do 12%, końcówkę trzeba już wprowadzać rower przy schodach.
Wilno opuszczam drogą na Święcany, długo się zastanawiałem czy jest sens jechać daleko na północ do Auksztockiego Parku Narodowego, ale korzystny wiatr przekonał mnie do dłuższej trasy, tym bardziej, że z Wilna do Kowna nie ma właściwie sensownej drogi na rower (poza główną). Pierwsze kilometry to dość duży ruch, droga bez pobocza, ale za to w pięknym lesie. W Niemenczynie most na Wilii jest w przebudowie, wymaga to objazdu przez centrum miasteczka, za którym zaczyna się elegancka szosa, ruch też zdecydowanie zmalał - tak więc podróżuje się bardzo przyjemnie. Trasa głównie przez sosnowe lasy, których w tym rejonie Litwy nie brakuje, dzięki nim znacznie mniej odczuwa się wiatr (który w międzyczasie zamienił się na północny). Przed Święcanami staję na długi postój, ostatni odcinek do Ignalina daje mi już nieźle popalić. Tutaj lasów jest już niewiele, jedzie się głównie otwartym terenem, do tego właściwie cały czas po małych górkach - tak więc przeciwny wiatr bardzo przeszkadza. Widoki za to ładne - wielkie przestrzenie, wiosek przy drodze (tak typowych dla Polski) właściwie nie ma. Ignalino robi na mnie wrażenie dość sennego miasteczka, od tego miejsca zaczynam już zawracać na południowy zachód (jak sprawdziłem było to najdalej wysunięte na wschód miejsce do jakiego dotarłem na rowerze :).
Od razu za miasteczkiem zaczyna się Auksztocki Park Narodowy z wspaniałymi lasami i pięknymi jeziorami, nad jednym z nich staję na dłuższy postój. Miałem w tym rejonie nocować, ale że jest jeszcze dość wcześnie, postanawiam pociągnąć sporo dalej, by jutro do Kowna mieć bliżej, tym bardziej że wiatr jest całkowicie nieprzewidywalny, co chwilę się zmienia. Odcinek do Kaltanenai bardzo przyjemny (szczególnie przejazd przez Paluse - sporo drewnianej zabudowy). Za Kaltanenai skręcam na zachód do Malatów i zaczynają się ogromne lasy, ciągną się dobre 30km, do tego trasa dalej mocno pagórkowata, odcinek od Ignalina - to chyba najładniejszy fragment tego całego wypadu, warto tu było jechać taki kawał z Wilna. Kawałek za Malatami nabieram wody w wiosce i rozbijam się na nocleg pod lasem, niestety znów komarów są całe roje.
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 202.30 km AVS: 21.48 km/h
ALT: 916 m MAX: 51.40 km/h
Temp:22.0 'C
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!