wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 307720.00 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.27%)
  • Czas na rowerze: 560d 11h 19m
  • Prędkość średnia: 22.76 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 28 maja 2010Kategoria >100km, >200km, >300km, Rower szosowy, Wycieczka
ŚCIANA WSCHODNIA

Warszawa - Góra Kalwaria - Stoczek - Łuków - Radzyń Podl. - Parczew - Włodawa - Sobibór - Chełm

Na kolejny wypad wybrałem się wspólnie z Rafałem z Łukowa, umówiliśmy się na spotkanie w jego mieście, przez które mam przejeżdżać. Ruszam o 4 rano, pogoda taka sobie - sporo chmur i 12'C. Ale wiatr korzystny, ruch o tej godzinie zerowy, więc jedzie się szybko, szczególnie po odbiciu na wschód za Górą Kalwarią. Trasa dość nudna, jedynie w rejonie Stoczka trochę malutkich górek. Od Stoczka zaczęła się też naprawdę szybka jazda, na 30km do Łukowa średnia koło 30km/h. Tam spotykam się z Rafałem i zatrzymuję na pierwszy postój. Dalej już wspólnie kierujemy się na Radzyń, droga też nie za ciekawa, ale dobrej jakości. Przyjemniej robi się dopiero za Radzyniem, gdy skręcamy na boczniejszą trasę do Parczewa. Nie brakuje pięknych szpalerów drzew, jest nawet mała górka z której mamy szerszą perspektywę na okolicę.

Sam Parczew mijamy bokiem, wiatr cały czas sprzyja, więc jedzie się bardzo sprawnie. Pociągnęliśmy jeszcze kilkanaście km do do Kodeńca, gdzie robimy kolejny popas. Analizując trasę i czas postanawiamy zmienić nieco trasę i z Włodawy do Chełma pojechać nad samą granicą, nie krótszą główną drogą, w międzyczasie okazało się, że o tej godzinie nie ma sensownego pociągu z Chełma do Łukowa, czego niestety przed wyjazdem nie sprawdziliśmy; Rafał więc będzie musiał pokonać odcinek z Dęblina do Łukowa rowerem, większością w nocy.

Odcinek do Włodawy niebrzydki, tereny coraz mniej zamieszkałe, sporo lasów, ale też i sporo dziurawych dróg. Po samej Włodawie zrobiliśmy krótką rundkę, miasteczko prezentuje się całkiem sympatycznie. Za Włodawą zaczynają się ładne tereny wokół jeziora Białego, całkiem nieźle zagospodarowane turystycznie, zjeżdżamy nawet na chwilę nad samą taflę jeziora. Kawałek dalej skręcamy na Sobibór i przez dobrych parę km jedziemy boczną drogą przez piękne sosnowe lasy. A warto dodać, że przed Włodawą wyszło wreszcie słońce, w taką pogodę aż chce się jechać, długi dystans w nogach wtedy wcale nie przeszkadza! Sam Sobibór robi na nas oczywiście bardzo przygnębiające wrażenie, w czasie wojny był tu niemiecki obóz zagłady, w którym wymordowano ponad 250 tysięcy ludzi. Takie liczby po prostu powalają na kolana, pokazują czym naprawdę była wojna, kim naprawdę byli Niemcy i jakie mamy szczęście, że urodziliśmy się te 70-80 lat później. A wrażenie dodatkowo potęguje niesamowity kontrast pomiędzy urodą tego miejsca (przepiękne lasy, zupełnie puściutko) - a tym co miało tu miejsce.

Za Sobiborem kończy się asfalt i parę km pod granicę musimy się przebijać szutrówką, na szczęście dość przyzwoitą. Następnie kontynuujemy jazdę wzdłuż granicy, szkoda tylko, że Bugu nie widać. Nawierzchnia w kratkę - są odcinki idealne, są mocno dziurawe. Odpoczywamy w Woli Uhruskiej, tam orientujemy się, że wcale tak dużo czasu nie mamy, trochę za długo oglądaliśmy Sobibór. Ostatni odcinek jedziemy więc w miarę szybko, bez postojów, w większości bocznymi drogami, w pięknej słonecznej pogodzie. Do Chełma wjeżdżamy od północnego wschodu, okazało się że mamy jeszcze parę minut, więc zrobiliśmy krótką rundkę po centrum, z efektownym ostrym podjazdem po kostce na malowniczy chełmski rynek. Dużym zaskoczeniem był też dworzec PKP w Chełmie - takiego nie powstydziłoby się żadne miasto w Niemczech, dość mocno kontrastuje z typową infrastrukturą PKP. Podróż pociągiem urozmaicona, w Lublinie żegnam się z Rafałem, do Warszawy jadę TLK, w przedziale toczy się zażarta debata pomiędzy ateistą i zwolennikiem Radia Maryja :))
Dzięki Rafałowi za bardzo fajną wycieczkę, mimo że to był dla niego dopiero początek sezonu (w tym roku zdawał maturę, więc nie było za wiele czasu na rower) - na tak długiej trasie dawał sobie doskonale radę.

Parę fotek z trasy

Dane wycieczki: DST: 308.80 km AVS: 25.99 km/h ALT: 1094 m MAX: 46.30 km/h Temp:19.0 'C

Komentarze
NIE MA JAK WYWOŁAĆ FERMENT INTELEKTUALNY! POZDRO DLA WSZYSTKICH. el kondor - 23:13 środa, 2 czerwca 2010 | linkuj
piękny dystans - podziwiam
bikergonia
- 11:36 poniedziałek, 31 maja 2010 | linkuj
Ależ Wilku Ty masz cierpliwość :-)).Podziwiam ;-).

,,Jeżeli rowerem nie można gdzieś jechać i stamtąd wrócić do domu, tylko trzeba wspomóc się pociągiem, to znaczy, że rower się na takich dystansach zwyczajnie nie sprawdza i trzeba się przesiąść się na bardziej wydajny środek lokomocji.''

Żeby takie rzeczy pisać na stronach o rowerach. Bardzo, bardzo ciekawe :-))))).
MARECKY
- 21:18 niedziela, 30 maja 2010 | linkuj
O, widzę, że el kondor się tu produkuje :-D
staahoo
- 17:05 niedziela, 30 maja 2010 | linkuj
A dlaczego się nie sprawdza? Jeżdżę przede wszystkim dla przyjemności, nie traktuję roweru tylko jako środka transportu (poza dojazdami do pracy). Mógłbym sobie kupić samochód i podróżować po całym kraju, mieć większy zasięg niż na rowerze - tylko nie dałoby mi to nawet części tej satysfakcji którą daje mi rower, ta sama trasa pokonana samochodem (nawet za dużo mniejsze pieniądze) a rowerem - to coś zupełnie innego; poza tym z poziomu rowerowego siodełka widać dużo więcej niż zza szyby samochodu, znacznie łatwiej poznać kraj jadąc 20km/h niż 80-90. Wracając pociągiem - ma się znacznie dłuższy zasięg niż gdybym robił pętlę, poza tym można tak sobie "zaprogramować" trasę by większość jechać z wiatrem (choć to oczywiście nie zawsze się udaje). W rejonie Warszawy mam już objechane prawie wszystko (zresztą Mazowsze to raczej mało ciekawy rejon Polski), dzięki pociągom - mam w zasięgu niemal całą Polskę.

Co do słabej formy - to kwestia przede wszystkim treningu, jak zaczniesz regularnie jeździć, to nie będzie z nią problemu, nikt nie zaczynał od razu od 300km. Problemy z kręgosłupem - tu z kolei trzeba przyjrzeć się sylwetce na rowerze, wiele da się zmienić; w skrajnym przypadku - może zastanowić się nad rowerem poziomym, zdecydowanie wygodniejszym. A że jeździsz tylko po płaskich trasach - mógłby dla Ciebie być pomysłem godnym uwagi.
wilk
- 21:05 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
do pana kondora, pieniadze pieniedzmi, ale tu nie chodzi o to zeby gdzies dojechac niewazne czym, tylko wlasnie na bs jezdzi sie ROWEREM, rzeczywiscie twoje wywody sa jakies pokrecone ;). Myslisz ze jezdzilbym po jakichs odudnych nieraz wsiach samochode jedynie po to zeby sie przejchac?
bartek9007
- 20:16 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
ad aard: Być może są śmiertelne nudne dla ciebie, ale ja tak właśnie patrzę na ta sprawę - na kwestię kolarstwa dalekobieżnego, którym sam miałem ambicję się zająć, ale niestety uniemozliwiła mi to zbyt słaba forma i problemy z kregosłupem. Jeżeli rowerem nie można gdzieś jechać i stamtąd wrócić do domu, tylko trzeba wspomóc się pociągiem, to znaczy, że rower się na takich dystansach zwyczajnie nie sprawdza i trzeba się przesiąść się na bardziej wydajny środek lokomocji. Ale ja niczego nikomu nie zabraniam, bo jak miałbym to niby zrobić? el kondor - 20:06 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
Każde zainteresowanie kosztuje...to że sie wydaje pieniążki na powroty pociągiem itp to norma dla dalekobieżnych rowerzystów...porownując do kosztow utrzymania samochodu nawet wliczajac koszty powrotow pociagami z podrozy i tak wyjdzie na korzysc rowera...wiem to z wlasnego doswiadczenia gdyz mam samochod i wiem ze poki nim jezdzilem codziennie wydawałem duzo pieniedzy a od kiedy przesiadłem sie na rowerek a samochodzik stoi to pieniedzy jakos powoli ubywa cos w tym chyba jednak jest:)
misiak2101
- 19:53 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
Michał, jak zwykle szaleje - przestaniesz wreszcie?! ;)

El Kondor, dałbyś już spokój - te Twoje teksty robią się śmiertelnie nudne - dlaczego nie pozwolisz ludziom robić tego, co lubią i nie oszczędzisz im swoich bezsensownych komentarzy?
aard
- 19:31 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
A tam, dziwicie się, że Wilk wydaje tyle na przejazdy i w ogóle na rower. Gdyby jednak porównać procentowo wydatki na rower moje (czyt. studenta biednego :] )i Wilka, osoby pracującej, to ja miałbym około 70 %, a Wilk pewnie jakieś 15-25 % wszystkich swoich oszczędności/zarobków. Na razie muszę kombinować jak tu zrobić pętlę, żeby do domu rowerem wrócić, ale jak będę mieć stałe zarobki to czemu nie zwiedzić dalszych terenów ? Teraz dalszą trasę mogę zrobić na parodniowej wyprawie, bez użycia PKP, ale czy osoba pracująca może sobie na takie wypady z pozwolić ? Z braku czasu zostaje tylko dojazd i powrót pociągiem, dla mnie wydaje się to oczywiste.
vanhelsing
- 19:09 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
@El Kondor
Ja jeżdżę rowerem tylko dla przyjemności, a nie po to żeby oszczędzać na transporcie, tak więc tego typu wydatki to dla mnie norma. Nie mam w ogóle samochodu, nie jest mi do niczego potrzebny, koszta które bym ponosił na jego utrzymanie, ubezpieczenie, paliwo itd. wolę przeznaczyć na rower i niezbędne dojazdy PKP.
@Bartek
Dla osoby pracującej wydanie 3-4 w miesiącu 50-70zł na transport PKP nie jest jakimś przerażającym obciążeniem finansowym
@Maciek
W tym rowerze używam bagażnika sztycowego Topeak RX i sakw Topeak RX DXP, nie jest to tani produkt, aczkolwiek jest to produkt godny polecenia.

wilk
- 17:32 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
Oo widze ze jezdzisz z bagaznikem i malymi sakwami. Mozesz napisac cos na ten temat, bo planuje zakup bagaznika i malej torby i nie wiem wlasnie jakie, i ja wogole podczas jazdy. JBC to gg 9991752

A co do wpisu to ladny dystans, jak wiekszosc twoich. Pozdro:)
maciek320bike
- 17:16 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
z tego co widzę to zwiedziłeś moje rodzinne strony
krzychu60
- 17:14 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
No to, jeżeli zapłaciłeś za podróż z rowerem z krakowa "tylko" 46 zł, to znaczy, że mógłbyś spokojnie jeździć samochodem z instalacją LPG i nawet wyszłoby to taniej, a zaoszczędziłbyś na drogocennych stawach kolanowych i ścięgnach, które tez się zużywają, a w dodatku nie można ich wymienić na nowe, ani przeprowadzić remontu:-) Dla mnie jazda rowerem jest sensowna tylko wtedy, gdy wychodzi to dużo taniej niż autem, w przeciwnym razie nie ma to żadnego sensu. el kondor - 17:13 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
zaledwie 46 zl ;) jak kazda wycieczka kosztuje ~50 zl to ja dziekuje ;) Jak wydam dyche to mi sie wydaje ze duzo, a tu prosze ;)
bartek9007
- 17:02 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
Podróże kosztują :)
Bilet z Chełma to 62zł. Wszystko zależy od tego jaką spółką jedziesz. Niestety Intercity (większość dalekobieżnych połączeń w Polsce) zdziera mocno, sam bilet na rower (niezależnie od odległości to aż 9zł). Dużo lepiej jeździć Przeowozami Regionalnymi i InterRegio. Ostatnio z Krakowa wracałem IR - i było to zaledwie 46zł
wilk
- 13:34 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
Już sobie wyobraziłem tę "dyskusję" w pociągu :))) Pozdrawiam!
Misiacz
- 13:32 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
Ty musisz mnóstwo kasy wydawać na te przejazdy koleją. Ja sam też tak czasami jeździłem, że w 1 stronę rowerem, a powrót pociągiem (z tym, że nigdy nie było to 300 km, bo moim zdaniem dystans 300 km to jest nawet dużo, gdy prowadzi się auto, a co dopiero jadąc rowerem, nawet szosowym) i zawsze to sporo kosztowało. Np. powrót rowerem ze skierniewic do mojej łodzi (70 km) to koszt prawie 30 zl! (bilet na rower zawsze kosztuje 11 zl) Za 30 zł mogę autem przejechać ponad 150km (mam gaz LPG) i to jest strasznie wkurzające, że tak samo drogo jest jechać samochodem, jak rowerem w 1 stronę! el kondor - 13:06 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
Jak zwykle duzy dystans...ja wczoraj tylko 100km nie mam porownania do Ciebie:)
misiak2101
- 12:12 sobota, 29 maja 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl