Pradziad
I dzień - Radom - Wąchock - Nowa Słupia - Łysa Góra (595m) - Daleszyce - Piotrkowice - Grabowice
Na majówkę wybrałem się na dość spontaniczny wyjazd z Cimanem, mimo nie najlepszych prognoz pogody - żal było marnować parę dni wolnego. By oszczędzić trochę czasu do Radomia jedziemy pociągiem, Marcin na wyjazd wybrał się na dopiero co złożonym nowym rowerze poziomym - by sprawdzić jak będzie się sprawował na poważniejszym wyjeździe. Pierwszy odcinek do Wierzbicy i Mirca raczej płaski, na horyzoncie pojawiają się pierwsze górki bo opuszczamy Mazowsze. Trochę we znaki zaczyna nam się dawać przeciwny wiatr, bardziej dotkliwy szczególnie na płaskiej części trasy. Po skręcie na Nową Słupię zaczynają się poważniejsze górki, wjeżdżamy na ponad 300m, pojawia się tez szeroki widok na nasz dzisiejszy główny cel - czyli Łysą Górę, widoczną z daleka ze względu na wielki maszt telewizyjny. W Nowej Słupi robimy sobie dłuższy postój, za miastem jest podjazd na ponad 400m, za nim ostry zjazd na którym przekraczamy 60km/h. Podjazd na Święty Krzyż zaczynamy w asyście wielu ciemnych chmur, deszcz wisi w powietrzu. Podjazd dość wymagający 5-7%, tutaj już widać wyraźnie, że jazda pod górę nie jest domeną roweru poziomego, im większe nachylenie proporcjonalnie traci się na nim więcej. Po paru fotkach na szczycie, gdy już zbieraliśmy się do zjazdu dopada nas gwałtowna ulewa, którą przeczekujemy pod wejściową budką na gołoborze.
Gdy deszcz się nieco uspokoił - szybko ruszamy w dół, zjazd nieprzyjemny, po mokrej szosie, na szczęście na dole już nie pada. Dalej jedziemy bocznymi drogami w stronę Daleszyc, po drodze swoich sił na rowerze poziomym próbuje miejscowy strażak, który wraz z kolegami w odświętnym mundurze święcił 3 maja; w ogóle rower Marcina budzi spore emocje wśród mijanych ludzi, szczególnie tych z mniejszych wiosek. Końcówka bardzo przyjemna - sporo lasów, piękne zupełnie puste drogi, tego kawałka świętokrzyskiego jeszcze nie miałem nigdy okazji oglądać. Gdy zaczyna zmierzchać rozbijamy się na nocleg pod laskiem na skraju małej wioski - Grabowic.
Zdjęcia z wyjazdu
Komentarze
I dzień - Radom - Wąchock - Nowa Słupia - Łysa Góra (595m) - Daleszyce - Piotrkowice - Grabowice
Na majówkę wybrałem się na dość spontaniczny wyjazd z Cimanem, mimo nie najlepszych prognoz pogody - żal było marnować parę dni wolnego. By oszczędzić trochę czasu do Radomia jedziemy pociągiem, Marcin na wyjazd wybrał się na dopiero co złożonym nowym rowerze poziomym - by sprawdzić jak będzie się sprawował na poważniejszym wyjeździe. Pierwszy odcinek do Wierzbicy i Mirca raczej płaski, na horyzoncie pojawiają się pierwsze górki bo opuszczamy Mazowsze. Trochę we znaki zaczyna nam się dawać przeciwny wiatr, bardziej dotkliwy szczególnie na płaskiej części trasy. Po skręcie na Nową Słupię zaczynają się poważniejsze górki, wjeżdżamy na ponad 300m, pojawia się tez szeroki widok na nasz dzisiejszy główny cel - czyli Łysą Górę, widoczną z daleka ze względu na wielki maszt telewizyjny. W Nowej Słupi robimy sobie dłuższy postój, za miastem jest podjazd na ponad 400m, za nim ostry zjazd na którym przekraczamy 60km/h. Podjazd na Święty Krzyż zaczynamy w asyście wielu ciemnych chmur, deszcz wisi w powietrzu. Podjazd dość wymagający 5-7%, tutaj już widać wyraźnie, że jazda pod górę nie jest domeną roweru poziomego, im większe nachylenie proporcjonalnie traci się na nim więcej. Po paru fotkach na szczycie, gdy już zbieraliśmy się do zjazdu dopada nas gwałtowna ulewa, którą przeczekujemy pod wejściową budką na gołoborze.
Gdy deszcz się nieco uspokoił - szybko ruszamy w dół, zjazd nieprzyjemny, po mokrej szosie, na szczęście na dole już nie pada. Dalej jedziemy bocznymi drogami w stronę Daleszyc, po drodze swoich sił na rowerze poziomym próbuje miejscowy strażak, który wraz z kolegami w odświętnym mundurze święcił 3 maja; w ogóle rower Marcina budzi spore emocje wśród mijanych ludzi, szczególnie tych z mniejszych wiosek. Końcówka bardzo przyjemna - sporo lasów, piękne zupełnie puste drogi, tego kawałka świętokrzyskiego jeszcze nie miałem nigdy okazji oglądać. Gdy zaczyna zmierzchać rozbijamy się na nocleg pod laskiem na skraju małej wioski - Grabowic.
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 150.00 km AVS: 21.28 km/h
ALT: 1281 m MAX: 62.90 km/h
Temp:17.0 'C
Komentarze
Bardzo fajna wyprawa, żałuję że nie mogłem jechać.
A co do "brzydkiego przemysłowego Śląska" - wszystko zależy gdzie się jeździ. Miasta są rzeczywiście niezbyt ładne, wioski już nie zawsze. Chociażby jadąc z Gliwic do Rybnika - jedzie się najpierw między polami rzepaku, a później w lesie. madman - 05:36 poniedziałek, 10 maja 2010 | linkuj
A co do "brzydkiego przemysłowego Śląska" - wszystko zależy gdzie się jeździ. Miasta są rzeczywiście niezbyt ładne, wioski już nie zawsze. Chociażby jadąc z Gliwic do Rybnika - jedzie się najpierw między polami rzepaku, a później w lesie. madman - 05:36 poniedziałek, 10 maja 2010 | linkuj
Potwierdzam opinię o pięknych terenach wokół Daleszyc-dobre,szerokie drogi wśród lasów. Byłem tam wczoraj jadąc do Pierzchnicy.
transatlantyk - 05:19 poniedziałek, 10 maja 2010 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!