Niedziela, 27 grudnia 2009Kategoria >100km, >200km, >300km, Rower szosowy, Wycieczka
Warszawa - Pułtusk - Ciechanów - Mława - Działdowo - Iława - Susz - Dzierzgoń - Malbork
Do wyjazdu zmobilizowała mnie ostatnia trasa Mikiego, który wraz z kolegą przejechał ponad 300km w grudniu, postanowiłem również zmierzyć się z takim dystansem. Jako cel wybrałem Malbork, trasa do tego miasta jest bardzo wygodna jak na taki długi kawał, bowiem jedzie się prawie cały czas wzdłuż linii kolejowej, więc w razie jakiś problemów (o co na tak długiej trasie nietrudno) - jest sporo miejsc w których można się wycofać.
Na trasę ruszam bardzo wcześnie, już o 4.35, podobnie jak przed tygodniem jadę przez Nieporęt, Serock i Pułtusk do Ciechanowa. Ale tym razem jedzie się dużo łatwiej, temperatura tylko -1'C, nie -14'C. Wiatr jest generalnie z południowego zachodu, za Serockiem wyraźnie sprzyja. Nocą aż tak wiele się nie najechałem - do Serocka droga jest oświetlona, dalej już powoli zaczyna dnieć. Za Pułtuskiem skręcam na zachód i ten kawałek już trochę męczący, do tego bardzo nudny. W Ciechanowie zatrzymuję się na pierwszy odpoczynek na stacji kolejowej (by odpocząć w cieple). Do Mławy już ciekawiej, pierwszy raz mam okazję jechać ten odcinek za dnia (dotąd pokonywałem go dwa razy, ale nocą) - jednak przy świetle słonecznym to zupełnie inna sprawa. Jest trochę górek, wjeżdża się na 180m. Sama Mława dość duża, zabudowania ciągną się niemal do Iłowa - ważnego węzła kolejowego. Do Działdowa raczej płasko, kawałek za tym miastem skręcam na boczne drogi wyprowadzające mnie na trasę do Nowego Miasta Lubawskiego. W lesie na trasie robię drugi postój - i orientuję się, że marnie stoję z czasem, trzeba się porządnie sprężać by wyrobić się na pociąg w Malborku. Kawałek do skrętu na Lubawę dał mi w kość, bo wiatr zmienił się w międzyczasie na zachodni.
Parę słów o prognozach pogody, jednym słowem - są diabła warte, sprawdzałem przed wyjazdem warunki na new.meteo.pl - wiatr miał być południowy, a zachmurzenie pełne, z niskimi chmurami. A tym czasem wieje z zachodu, a słońce jest właściwie cały czas, nawet na jeden dzień nie można niczego być pewnym, dłuższe prognozy to już w ogóle loteria.
Po skręcie do Lubawy jest już lepiej, dalej ładny leśny dojazd do Iławy, samo miasteczko bardzo fajne, piękne wkomponowane w otaczający je Jeziorak - jedno z największych polskich jezior. Tu staję na ostatni odpoczynek, z czasem bardzo marnie - mam zaledwie 3h10min na 74km, a to oznacza zdrowe zasuwanie, bez jakichkolwiek postojów. Za Iławą łapie mnie zmierzch, do Susza docieram już po ciemku. Odcinek do Dzierzgonia mocno pagórkowaty, są fragmenty z niespecjalną drogą, w samym mieście (jak zapamiętałem z wrześniowej trasy po Mazurach) - długi zjazd do kotlinki na poziom jakiś 10m, po którym następuje dłuższy podjazd (7%). Za Dzierzgoniem droga skręca na zachód, ale na szczęście teraz zaczęło wiać z południa i aż tak nie przeszkadza. Niemniej z czasem bardzo krucho, odpalam podświetlenie w GPS na stałe, by na bieżąco monitorować prędkość, dystans i czas. 30km do Malborka to był ciężki kawałek chleba, nieprzeciętnie się naszarpałem, cały czas w dolnym chwycie, bardzo głodny; widać już taki urok tras do Malborka (ostatnim razem jadąc tu zmęczyłem się jeszcze bardziej walcząc o średnią powyżej 30km/h). Ale sukces odniosłem, na dworzec docieram 10min przed odjazdem (a okazało się, że pomyliłem godziny i miałem jeszcze kolejne 10min), na całe szczęście końcówka trasy była na północny zachód i wiatr trochę pomagał.
Wypad udany - dałem radę zaliczyć tak długą trasę w grudniu, pogoda właściwie nic mi nie przeszkadzała, temperatury miałem rzędu -1'C do 1'C - a to jednak zupełnie inna bajka niż pułap -10'C, przy odpowiednim ubraniu jedzie się niewiele gorzej niż w lecie. Trasa była nietypowa ze względu na bardzo małą liczbę postojów - wyjechałem o 4.35, a dojechałem o 18.20, więc 306km pokonałem w niecałe 14h (sam czas jazdy do Malborka to 12h). Wymaga to dużego samozaparcia na trasie i rzadkich postojów, ja na początku trochę za dużo czasu straciłem i w końcówce musiałem lecieć na łeb, na szyję. Nawet najeść się nie było czasu, całą trasę pokonałem na 3 kanapkach i dwóch czekoladach :)) W Malborku byłem głodny jak prawdziwy wilk, na szczęście jeszcze zdążyłem zrobić zakupy w sklepie.
Zdjęcia z wyjazdu
Komentarze
Do wyjazdu zmobilizowała mnie ostatnia trasa Mikiego, który wraz z kolegą przejechał ponad 300km w grudniu, postanowiłem również zmierzyć się z takim dystansem. Jako cel wybrałem Malbork, trasa do tego miasta jest bardzo wygodna jak na taki długi kawał, bowiem jedzie się prawie cały czas wzdłuż linii kolejowej, więc w razie jakiś problemów (o co na tak długiej trasie nietrudno) - jest sporo miejsc w których można się wycofać.
Na trasę ruszam bardzo wcześnie, już o 4.35, podobnie jak przed tygodniem jadę przez Nieporęt, Serock i Pułtusk do Ciechanowa. Ale tym razem jedzie się dużo łatwiej, temperatura tylko -1'C, nie -14'C. Wiatr jest generalnie z południowego zachodu, za Serockiem wyraźnie sprzyja. Nocą aż tak wiele się nie najechałem - do Serocka droga jest oświetlona, dalej już powoli zaczyna dnieć. Za Pułtuskiem skręcam na zachód i ten kawałek już trochę męczący, do tego bardzo nudny. W Ciechanowie zatrzymuję się na pierwszy odpoczynek na stacji kolejowej (by odpocząć w cieple). Do Mławy już ciekawiej, pierwszy raz mam okazję jechać ten odcinek za dnia (dotąd pokonywałem go dwa razy, ale nocą) - jednak przy świetle słonecznym to zupełnie inna sprawa. Jest trochę górek, wjeżdża się na 180m. Sama Mława dość duża, zabudowania ciągną się niemal do Iłowa - ważnego węzła kolejowego. Do Działdowa raczej płasko, kawałek za tym miastem skręcam na boczne drogi wyprowadzające mnie na trasę do Nowego Miasta Lubawskiego. W lesie na trasie robię drugi postój - i orientuję się, że marnie stoję z czasem, trzeba się porządnie sprężać by wyrobić się na pociąg w Malborku. Kawałek do skrętu na Lubawę dał mi w kość, bo wiatr zmienił się w międzyczasie na zachodni.
Parę słów o prognozach pogody, jednym słowem - są diabła warte, sprawdzałem przed wyjazdem warunki na new.meteo.pl - wiatr miał być południowy, a zachmurzenie pełne, z niskimi chmurami. A tym czasem wieje z zachodu, a słońce jest właściwie cały czas, nawet na jeden dzień nie można niczego być pewnym, dłuższe prognozy to już w ogóle loteria.
Po skręcie do Lubawy jest już lepiej, dalej ładny leśny dojazd do Iławy, samo miasteczko bardzo fajne, piękne wkomponowane w otaczający je Jeziorak - jedno z największych polskich jezior. Tu staję na ostatni odpoczynek, z czasem bardzo marnie - mam zaledwie 3h10min na 74km, a to oznacza zdrowe zasuwanie, bez jakichkolwiek postojów. Za Iławą łapie mnie zmierzch, do Susza docieram już po ciemku. Odcinek do Dzierzgonia mocno pagórkowaty, są fragmenty z niespecjalną drogą, w samym mieście (jak zapamiętałem z wrześniowej trasy po Mazurach) - długi zjazd do kotlinki na poziom jakiś 10m, po którym następuje dłuższy podjazd (7%). Za Dzierzgoniem droga skręca na zachód, ale na szczęście teraz zaczęło wiać z południa i aż tak nie przeszkadza. Niemniej z czasem bardzo krucho, odpalam podświetlenie w GPS na stałe, by na bieżąco monitorować prędkość, dystans i czas. 30km do Malborka to był ciężki kawałek chleba, nieprzeciętnie się naszarpałem, cały czas w dolnym chwycie, bardzo głodny; widać już taki urok tras do Malborka (ostatnim razem jadąc tu zmęczyłem się jeszcze bardziej walcząc o średnią powyżej 30km/h). Ale sukces odniosłem, na dworzec docieram 10min przed odjazdem (a okazało się, że pomyliłem godziny i miałem jeszcze kolejne 10min), na całe szczęście końcówka trasy była na północny zachód i wiatr trochę pomagał.
Wypad udany - dałem radę zaliczyć tak długą trasę w grudniu, pogoda właściwie nic mi nie przeszkadzała, temperatury miałem rzędu -1'C do 1'C - a to jednak zupełnie inna bajka niż pułap -10'C, przy odpowiednim ubraniu jedzie się niewiele gorzej niż w lecie. Trasa była nietypowa ze względu na bardzo małą liczbę postojów - wyjechałem o 4.35, a dojechałem o 18.20, więc 306km pokonałem w niecałe 14h (sam czas jazdy do Malborka to 12h). Wymaga to dużego samozaparcia na trasie i rzadkich postojów, ja na początku trochę za dużo czasu straciłem i w końcówce musiałem lecieć na łeb, na szyję. Nawet najeść się nie było czasu, całą trasę pokonałem na 3 kanapkach i dwóch czekoladach :)) W Malborku byłem głodny jak prawdziwy wilk, na szczęście jeszcze zdążyłem zrobić zakupy w sklepie.
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 322.00 km AVS: 25.45 km/h
ALT: 1648 m MAX: 42.30 km/h
Temp:1.0 'C
Komentarze
Gratuluję ilości przejechanych kilometrów w tym roku tj. 1/2 długości równika. Szczególnie podziwiam zimowe wyprawy. Ja powoli wracam na rower.
Szczęśliwego Nowego Roku szydlow - 18:22 czwartek, 31 grudnia 2009 | linkuj
Szczęśliwego Nowego Roku szydlow - 18:22 czwartek, 31 grudnia 2009 | linkuj
Dałem dzisiaj fotkę dokumentalną :-). On faktycznie w wyszukiwarce nie wyskoczy, jeżeli nie napiszesz stacji pośredniej, np. Białegostoku. Oczywiście miedzy nami mówiąc połączenie jest kuriozalne ;-). Z Elbląga do Warszawy jedzie około 9 godzin. Ale jak ktoś nie lubi przesiadek :-).
MARECKY - 06:08 czwartek, 31 grudnia 2009 | linkuj
Gratuluję piękny dystans niektórzy nie wyobrażają sobie jak można pokonywać takie dystanse o tej porze roku ale my wiemy że jednak można jeszcze raz gratuluje i życzę Wszystkiego dobrego w Nowym Roku
krzychu60 - 09:36 środa, 30 grudnia 2009 | linkuj
A to Ciebie zagnę :-p. Od 13 grudnia już ma :-). Co prawda przez Białystok, ale to połączenie bezpośrednie i nawet z wagonem rowerowym.
MARECKY - 18:24 wtorek, 29 grudnia 2009 | linkuj
A moim zdaniem to ekstremalizm- pokonywanie ponad 300 km w ciągu 12 godzin w temperaturze w granicach zera. Kolarstwo wcale nie musi oznaczać ekstremalizmu. Dlatego pytałem cię o ten dwusuw i czterosuw, bo twoje wyczyny są zdecydowanie ponad fizyczne możliwości normalnego człowieka - nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Pytanie, czy kiedyś nie zapłacisz przypadkiem za te ekscesy zdrowiem. Zastanów się nad tym. Tymczasem szczęśliwego nowego roku ci życzę i mniej ekstremalnego podejścia do roweru.
El kondor - 18:23 wtorek, 29 grudnia 2009 | linkuj
Nie odpuści pierwszego miejsca w dystansach, hehe :)
vanhelsing - 10:47 wtorek, 29 grudnia 2009 | linkuj
Ja nie wiem jak Ty potrafisz jechać tyle km po to, żeby prawie od razu wsiąść w pociąg... Ale podziwiam:)
Zdjęcia robisz telefonem chyba, jaki to model? miok - 10:26 wtorek, 29 grudnia 2009 | linkuj
Zdjęcia robisz telefonem chyba, jaki to model? miok - 10:26 wtorek, 29 grudnia 2009 | linkuj
Gratulacje, jednak przygotowałeś ciętą ripostę na naszą trasę.
serwecz - 00:09 wtorek, 29 grudnia 2009 | linkuj
Super wycieczka. Gratuluje wyniku i determinacji:)
Jarzyna - 23:16 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
No jak zwykle Wilk pokazał klasę. Mnie to ciekawi Twój model GPS. Fajny masz również ten bagażnik z tymi torbami.
Robert - 22:52 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
Szacunek i podziw! Podobało mi się zdanie ... byłem głodny jak prawdziwy wilk ... :)
robin - 22:45 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
W temperaturze koło zera da się jechać, dzisiaj tak jechałem 134 km.
Tak długą trasę nie wiem czy kiedykolwiek zrobię, najbardziej mnie odstrasza oczywiście wstawanie o 4 rano :)
Pozdrawiam i gratuluję takiej trasy! madman - 21:22 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
Tak długą trasę nie wiem czy kiedykolwiek zrobię, najbardziej mnie odstrasza oczywiście wstawanie o 4 rano :)
Pozdrawiam i gratuluję takiej trasy! madman - 21:22 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
Gratulacje! :)
A co do stroju to ja jechałem w ostatnią piątkosobotę ;) w zwykłych spodniach rowerowych z pampersem i nie marzły mi nogi. Wszelako, Tyś chudszy, to bardziej marzniesz ;) aard - 21:21 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
A co do stroju to ja jechałem w ostatnią piątkosobotę ;) w zwykłych spodniach rowerowych z pampersem i nie marzły mi nogi. Wszelako, Tyś chudszy, to bardziej marzniesz ;) aard - 21:21 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
Wielki podziw:) Trzeba być na prawdę roweroholikiem żeby tyle jechać...
A może już stałeś sie Bikemanem... (na wzór superbohaterów komiksowych;) ) kundello21 - 21:18 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
A może już stałeś sie Bikemanem... (na wzór superbohaterów komiksowych;) ) kundello21 - 21:18 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
Szacunek już za to, że w ogóle chce Ci się robić takie trasy, już nawet abstrahując od pory roku :)
W temperaturze koło zera ogromnym wyzwaniem dla mnie było już zrobienie 90 km, fakt że głównie w terenie. Ale co to jest wobec 300, nawet latem bym się do takiego dystansu nie zbliżył - chyba że samochodem :)
Pozdrawiam tomski - 20:56 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
W temperaturze koło zera ogromnym wyzwaniem dla mnie było już zrobienie 90 km, fakt że głównie w terenie. Ale co to jest wobec 300, nawet latem bym się do takiego dystansu nie zbliżył - chyba że samochodem :)
Pozdrawiam tomski - 20:56 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
Mam zupełnie poważne pytanie: masz w nogach dwusuw czy czterosuw i na jakim paliwie ta maszyneria chodzi? (bo w kanapki nie uwierzę) I ponawiam pytanie o sposób napędzania dmuchawy z goracym powietrzem, bo inaczej sobie 12 godzin na rowerze w temp. w okolicach zera nie wyobrażam. 12 godzin to jest jednak 12 godzin. Nie ma żartów.
El kondor - 20:42 poniedziałek, 28 grudnia 2009 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!