wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 307720.00 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.27%)
  • Czas na rowerze: 560d 11h 19m
  • Prędkość średnia: 22.76 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Środa, 18 listopada 2009Kategoria >100km, >200km, Treking, Wycieczka
Na Wschód!

Warszawa - Góra Kalwaria - Stoczek - Łuków - Radzyń Podl. - Sławatycze - Terespol

Wyruszam na trasę jeszcze w ciemnościach, trochę po 6. Jako, że przez całą noc padało - droga jest mokra i nieprzyjemna, ale na szczęście teraz już nie pada. Szybko się rozjaśnia, przebijam się przez Konstancin i sprawnie docieram do Góry Kalwarii. Tam skręcam na wschód - i zaczyna się szybsza jazda, bo wiatr jest z zachodu. Nie jest jakiś specjalnie mocny, ale wyraźnie pomaga. Przed Stoczkiem jest parę malutkich górek, w sumie wjeżdża się na około 190m, dalej robi się zupełnie płasko. Na pierwszy postój staję dopiero w Łukowie po 115km, jedzie się bardzo przyzwoicie, dużo lepiej niż zakładałem - przede wszystkim nie pada i jest ciepło (ok.10'C). W Łukowie odpoczywam, w dalszą drogę ruszam już bez ochraniaczy na buty, bo i szosa ładnie wyschła.

Do Radzynia mocno odbija się na południe, więc i wiatr już mniej korzystny, za tym miastem jakość szosy się pogarsza na jakieś 30km, później już do samych Sławatycz jest nowiutki dywanik. Odcinek Radzyń - Wisznice to 45km z może trzema czy czterema zakrętami, więc do najbardziej urozmaiconych to się raczej nie zalicza, ale za to ruch jest jest symboliczny, po pewnym czasie przyzwyczajam się do rozległych równin Podlasia, ma ten krajobraz sporo uroku. W Wisznicach staję na postój w przydrożnym rowie; odcinek do Sławatycz bardzo przyjemny, dużo lasów. W mieście staję na ostatni postój, gdy ruszam dalej jest już ciemno (niestety wielki minus krótkich dni - już o 16 jest ciemno).

Niecałe 40km do Terespola - z jednej strony przyjemne, bo ruch niewielki (a to nocą zawsze duży plus), z drugiej strony jezdnia mocno dziurawa na całym tym kawałku, więc trzęsie rowerem niewąsko, raz nawet nieźle przydzwoniłem przednim kołem w jakiejś większej dziurze. Szkoda też trochę krajobrazów, bo droga prowadzi tuż przy samej granicy, czasami Bug jest 100-200m od szosy, ja niestety wiem o tym tylko z mapy, bo nic nie widać.

Do Terespola docieram ok. 17.30, do pociągu mam dużo czasu, więc idę na kiełbasę do baru, obserwując miejscową klientelę raczącą się (jak to ujmowali) "palikotem :)). Chwilę pooglądałem jeszcze żałosne popisy naszych piłkarzy w meczu z Kanadą, po czym wracam na dworzec (kibel jak za najlepszych czasów socjalizmu). Powrót koleją za to przyjemny, bez opóźnień, pociąg puściutki, byłem sam w przedziale. 15km z dworca do domu nieoczekiwanie nieźle mnie zmordowało, bo w Warszawie wieje dużo mocniej niż na wschodzie, a ja jadę cały kawałek równo pod wiatr; miałem sporo szczęścia - bo w końcówce zaczęło padać, zdążyłem dotrzeć zanim lunęło konkretniej
(Wysokościomierz przez pierwsze kilometry sporo skakał (dużo wilgoci w powietrzu), więc sumę podjazdów podaję z GPS

Parę fotek z trasy

Dane wycieczki: DST: 261.80 km AVS: 26.85 km/h ALT: 615 m MAX: 42.00 km/h Temp:9.0 'C

Komentarze
No niestety, wschodnia granica miejscami nie rozpieszcza szosowców :)
flash
- 15:48 poniedziałek, 23 listopada 2009 | linkuj
No dokładnie dlatego się nie odzywałem, w Łukowie byłem koło 11, więc wiedziałem że będziesz w szkole i nie ma szans na tak długą trasę. Poza tym sam decyzję o wyjeździe podjąłem wieczorem dzień przed wysjazdem, więc i uprzedzić nie było jak :)
wilk
- 15:42 niedziela, 22 listopada 2009 | linkuj
To już chyba ostatnia tak długa trasa w tym roku, chyba żeby się pogoda poprawiła (choć w listopadzie i tak jest troszkę lepiej niż w II poł. października). Niestety te krótkie dni bardzo przeszkadzają, jazda nocą to średnia przyjemność, np. na tej trasie w sumie najciekawszy fragment musiałem pokonywać po ciemku. Nie oszukujmy się - prawdziwa pogoda to wróci dopiero gdzieś tak na przełomie marca i kwietnia, po wiosennej zmianie czasu :)
wilk
- 17:00 sobota, 21 listopada 2009 | linkuj
Widzę, że nie próżnujesz! W listopadzie takie przebiegi! Brawo! :)
aard
- 19:20 piątek, 20 listopada 2009 | linkuj
Na takich dystansach wiatr potrafi bardzo pomóc :) Świetny dystans, szkoda, że tak wcześniej robi sie ciemno, bo czasem odechciewa się jechać gdzieś dalej, jak widać Tobie to nie przeszkadza :)
vanhelsing
- 08:19 piątek, 20 listopada 2009 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl