wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 25 października 2009Kategoria >100km, Rower szosowy, Wypad
II dzień - Olkusz - Trzebinia - Zator - Andrychów - Beskid Targanicki (571m) - Porąbka - Chrobacza Łąka (828m) - Międzybrodzie Żywieckie - Żar (751m) - Łodygowice - Magurka Wilkowicka (908m) - Żywiec - Rajcza

Mimo zmiany czasu na trasę ruszam dopiero koło 7, niepotrzebnie wczoraj na ten boks czekałem. Pogoda taka sobie, dalej chłodno (7-8'C), szosa z początku jeszcze trochę mokra po wczorajszych opadach, ale za Trzebinią jest już sucho. Do Trzebini niebrzydki kawałek po wzgórzach, sporo lasów, samo miasto także całkiem-całkiem, kolejny raz przekonuję, że ten Śląsk wcale tak źle jak w stereotypach wielu ludzi z innych regionów (tylko kominy, kopalnie i smog) nie wygląda, generalnie miasta są tu ładniejsze niż w mazowieckim czy łodzkim. Za Trzebinią dalej górki, dopiero za Babicami zaczyna się wypłaszczać - widomy znak, że zbliża się Wisła. Przed mostem wyprzedza mnie dwójka rowerzystów, później na górkach przed Andrychowem ja ich mijam, aż wreszcie jedziemy w trójkę do samego Andrychowa. Droga za Zatorem nadspodziewanie płaska, jest kilka małych górek i bardzo łagodny podjazd do miasta (w sumie na ponad 300m). Oni wybierali się na przełęcz Kocierską, więc jeszcze kawałek pojechaliśmy wspólnie, po czym odbijam na Beskid Targanicki, który w kwietniu tego roku zaliczałem z drugiej strony. Okazuje się, że z tej strony jest jeszcze cięższy, maks dochodzi aż do 19% (wtedy przeleciałem zjazd tak szybko że licznik nie zdążył zareagować), na szczycie można już wypluwać płuca :)). Po krótkim odzipnięciu zjeżdżam do Porąbki, trzeba uważać, bo jest mokro i dużo dziur. W Porąbce zakupy i odpoczynek przed sklepem, następnie ruszam w stronę Jeziora Międzybrodzkiego, wjeżdżając na tamę je tworzącą.

Wreszcie zaczyna się robić dobra pogoda, temperatura dochodzi do 12-13'C, wychodzi słońce, decyduję się więc na jazdę w krótkich spodenkach, tym bardziej że zaraz mnie czeka największe wyzwanie wyjazdu, czyli słynna Chrobacza Łąka - polski podjazd nr2. Już na starcie ostra ściana, a później nie jest lżej :). Podjazd prawdziwie rzeźnicki, są ściany po 15-17%, bardzo odczuwam brak przełożeń, na 39-27 da się sensownie jechać do mniej-więcej 12%, później zaczyna się przepychanie. O ile na takich górach jak Beskid Targanicki - bardzo ostrych, ale krótkich nie jest to jeszcze wielkim problemem - to na takich rzeźniach jak Chrobacza to już potwornie ciężkie, strasznie obciąża nogi. Dałem radę dociągnąć do wysokości ok. 630m, ale tam kończy się dobry asfalt, a zaczyna się asfaltowo-szutrowy szlak, coś co bardzo dawno temu było asfaltem, do tego ten kawałek jest w lesie, co oznacza że jest tam bardzo mokro i ślisko; a jakby tego było mało - to dochodzi nachylenie 17% :)). Musiałem odsapnąć parę minut zanim ruszyłem dalej, cała dalsza jazda to ciężka katorga, do szczytu musiałem jeszcze stawać ze 2-3 razy, bardzo brakuje tej trzeciej tarczy z przodu. Sama końcówka na ok. 800m to już jazda po prostu po śliskich kamieniach, do tego dużo mokrych liści, nachylenie po 18-19%, wjechałem tu z ogromnym trudem, wymagało to kilkunastu prób ruszania, to szlak dobry dla rowerów górskich, nie szosowych opon 23mm. Strzelam fotkę pod schroniskiem, wjeżdżam jeszcze kawałek wyżej do wielkiego krzyża (ładna panorama) i po fotkach sprowadzam rower do początku tego kamienistego szlaku (zjechać na szosówce byłoby ekstremalnie trudno). Generalnie rzecz biorąc - to Chrobacza jest podjazdem porównywalnym z przełęczą Karkonoską, tam nachylenia są może i cięższe, ale są i wypłaszczenia, do tego cały czas jest asfalt, tutaj nie brakuje szutru i kamieni, co znacznie utrudnia jazdę. Zjazd z pięknymi widokami, błyskawicznie wracam na poziom jeziora, kontynuuję jazdę wzdłuż jego brzegów, trasa widokowo piękna. W Międzybrodziu Żywieckim ponownie przejeżdżam na drugą stronę doliny, by zaatakować kolejny znany podjazd - czyli górę Żar. Profil podjazdu może nie imponuje, ale nie mówi też wszystkiego, jest tu dużo ścian po 10-12%, a później dłuższe odcinki wypłaszczeń, tak więc średnie nachylenie rzędu 6-7%. Inna sprawa, że dane ze strony Michała Książkiewicza przesadzone, 20% to tutaj na pewno nie było (góra 13%), tyle nie miałem nawet na Chrobaczej (tam maks wynosił 19%). Ale widokowo podjazd bardzo fajny, Żar widać doskonale już z daleka, niewiele odcinków leśnych co daje szeroką perspektywę. W końcówce bardzo ostry zjazd, kawałek wypłaszczenia i ostra końcowa ścianka do zbiornika wodnego elektrowni. Ze szczytu miałem wspaniały widok - nad jeziorem Międzybrodzkim może mgły, a u góry piękne słońce i fantastyczne pejzaże. Zjazd bardzo przyjemny, wreszcie można poszaleć (62,6km/h), bo ten z Chrobaczej (to samo Beskid) są za wąskie i za kręte na bezpieczną jazdę.

Za Międzybrodziem krótki podjazd do kolejnego jeziora zaporowego, tym razem dużo większego - Żywieckiego. Chciałem je ominąć ze strony zachodniej, tak by nie wjeżdżać do samego Żywca, od skrzyżowania bardzo nieprzyjemna kostka, ale gdy już miałem zawracać wrócił asfalt. Droga na jeziorem bardzo fajna, liczne pagóreczki, ładne widoki. Ale wjazd na główną drogę Bielsko - Żywiec już przyjemny nie był, ruch ogromny. Staję na posiłek w przydrożnym barze (dwie kiełbaski) po czym skręcam na Łodygowice, okazało się że trzeba jechać aż do Wilkowic (tam zaczyna się podjazd) a na drodze było sporo remontów. Bardzo się tego podjazdu obawiałem - dużo trudniejszy od Żaru, a w nogach miałem już prawie 130km ciężkiej górskiej trasy. No i jechało się rzeczywiście ciężko, podjazd bardzo trudny, wiele ścian po 15-16%, zmordowałem się strasznie, pół trasy pokonując w bardzo nienaturalnej pozycji z głową niemal na poziomie kierownicy, wychyloną daleko w przód, w ten sposób nieco łatwiej "pociągnąć" rower na tak cholernie ciężkim przełożeniu, na 39-27 musiałem chwilami jechać po 6-7km/h, stawałem po drodze dwa razy. Trasa niemal w całości w lesie, całkiem sporo śniegu przy drodze, na zachodnich, zacienionych stokach po zeszłotygodniowych opadach zostało go jeszcze trochę. Końcówka już nieco łagodniejsza, szosa doprowadza na niemal 900m, później trzeba jeszcze odbić w lewo na szutrowy szlak by dojechać do położonego na samym szczycie schroniska.

Parę fotek na szczycie - i szybko wracam do głównej szosy. Niestety zaczyna już zmierzchać, kawałek do Żywca jedzie się bardzo nieprzyjemnie, ruch w stronę Bielska bardzo duży, sznur samochodów (ludzie pewnie wracają z weekendu) - co rusz oślepiają mnie ich światła. Dopiero za Żywcem robi się przyjemniej, bo cały ruch idzie niedawno wybudowaną trasą szybkiego ruchu do Zwardonia (na razie dochodzi chyba tylko do Węgierskiej Górki). Odcinek do Milówki na szczęście płaski, tylko jedna trochę większa ścianka, do tego bardzo dobrze oświetlony w drugiej części. Z Milówki postanowiłem jeszcze dociągnąć do Rajczy, co okazało się dużym błędem, bo o ile w Milówce było sporo ogłoszeń o kwaterach, to w Rajczy była z tym niezła bryndza, dość powiedzieć, że nakołowałem się tam za miejscówką ponad godzinę, dojechałem nawet i do Rycerki. Ale w końcu udało mi się znaleźć pokój na kwaterze za jedyne 25zł, skoczyłem jeszcze na obiad na smaczną pizzę (dobre 5-6zł taniej niż w Warszawie).

Zdjęcia

Dane wycieczki: DST: 182.10 km AVS: 21.51 km/h ALT: 2910 m MAX: 62.60 km/h Temp:10.0 'C

Komentarze
Hrobacza, Magurka, Żar i Targanice w jeden dzien. Ja mam to na co dzien, ale nigdy jeszcze na raz... Gratuluje wytrwałości i życze dalszych sukcesów na podjazdach ;)
Może za rok - Równica, Salmopol, Kubalonka (aktualnie remontowana) ??? ;)
webit
- 13:27 czwartek, 29 października 2009 | linkuj
Zjazd w stronę Porąbki dalej jest mocno dziurawy, są fragmenty z dobrym asfaltem, są fragmenty sporych dziur, od strony przełęczy Kocierskiej jest lepiej.
wilk
- 20:14 środa, 28 października 2009 | linkuj
bardzo dobrze wykorzystany weekend!. a jak tam droga do Porąbki przez Wlk. Puszczę? skonczyli czy sa jeszcze 'dziurawe' odcinki?
k4r3l
- 19:55 środa, 28 października 2009 | linkuj
Raczej kamienie zawalone zostały błotem. Chrobacza nie jest taka makabryczna pod względem nachyleń (choć jest to najcięższy podjazd mojego życia), ale pod względem nawierzchni.
Nawierzchniowo dobra i wymagająca jest Magurka :-)

Szkoda, że nie udało się spotkać i pojeździć. Gdy Ty zmagałeś się z szosami Beskidu Małego, ja chodziłem po Gorcach i Beskidzie Wyspowym, równie urokliwymi.
marcus075
- 16:33 środa, 28 października 2009 | linkuj
Błoto to i tak dobrze. Jechałem tam 2 razy, zawsze były straszliwe luźne kamienie przez które prowadzić musiałem. Może właśnie te kamienie uprzątnięto? :)
madman
- 22:06 wtorek, 27 października 2009 | linkuj
Nie sądzę, żeby coś sprzątali, po ostatnich opadach śniegu zostało sporo błota. Do końcówki na 800m podjazd jest jak najbardziej podjeżdżalny, na takiej nawierzchni na szosówce da się pociągnąć, nie jest tam gorzej niż na Kralovej Holi, aczkolwiek jest ostrzej, brakowało mi przełożeń, nie szerokich opon, gdybym miał trzecią tarczę to całość (do 800m) bym wjechał bez stawania. Samą końcówkę to trudno nazwać jazdą - parę metrów i znowu ruszanie i tak parę razy, ale pchać roweru nie musiałem
wilk
- 22:03 wtorek, 27 października 2009 | linkuj
Podjechałeś Chrobaczą na szosówce? Nie chce mi się wierzyć, to ekstremalnie trudne, przynajmniej od miejsca w którym asfalt zmienia się w "asfalt". Sam wiem jakie miałem problemy z ruszeniem na oponach 1.6" z bieżnikiem dosyć terenowym, na semislickach 1.6" nie udało mi się wjechać i musiałem podprowadzać. Ludzie na góralach sprowadzali tam rowery...
Druga opcja jest taka że conieco uprzątnęli :)
madman
- 21:32 wtorek, 27 października 2009 | linkuj
Piękna wycieczka, Hrobacza z 39t jest nie lada wyzwaniem ... pełen szacun !
pozdrawiam
AdAmUsO
- 21:30 wtorek, 27 października 2009 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl