wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 316101.34 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.26%)
  • Czas na rowerze: 575d 21h 29m
  • Prędkość średnia: 22.76 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Czwartek, 23 stycznia 2025Kategoria >100km, >200km, CANYON 2025, Wyprawa
Zimowy Spontan 6 - Królewski Etap

... czyli zimowa rzeźnia w Alpach jakiej dawno nie miałem 😆

Wyspałem się sensownie, ruszam jeszcze nocą, świt łapie mnie na podjeździe do Misuriny. Jest pochmurno, ale z przebiciami, gdy zza chmur przeglądają imponujące szczyty Dolomitów. W Misurinie mam dużo szczęścia bo widać slynne Tre Cime di Lavaredo, mozna powiedzieć wizytówkę Dolomitów. Jedzie się dobrze, bo jest parustopniowy mróz. Niestety psuje się to na zjeździe z Tre Croci do Cortiny, temperatura oscyluje kolo zera i zaczyna padać drobny deszcz ze śniegiem. Nie jest na tyle intesywny, żeby zmoczyć, ale szosą plynie masa wody. Więc zjeżdża się nieprzyjemnie, rychło wszystko (włącznie ze mną) jest usyfione, a co najgorsze mam mokre stopy, co przy tak niskiej temperaturze jest wyjątkowo niekomfortowe.




Długi podjazd na Falzarego wchodzi eleancko, to piękna przełęcz i mam szczęście, bo jest wiele przejaśnień, gdy Dolomity pokazują swoją najpiękniejszą twarz. Po zjeździe dojeżdżam do Arabby, gdzie robię popas w knajpie jedząc świętne spaghetti. Pod Pordoi jedzie mi się zauważalnie ciężej, ale to zrozumiałe, bo mam w nogach kolo 3000m w pionie na ledwie 100km. Pogoda coraz słabsza - duże zachmurzenie, opady (niżej śnieg z deszczem, wyżej śnieg). To tereny mocno narciarskie, slynny rejon Sella Ronda, więc co rusz mijam narciarzy szusujących tuż przy samej szosie. Do tego pozdrawia mnie iluś kierowców, cykają mi fotki, krzyczą "bravissimo" - daje to masę frajdy.





Końcówka na Pordoi już w gęstej mgle, zjazd ciężki - mokro, ślisko i dziadowski asfalt (szosy w Dolomitach delikatnie mówiąc nie powalają jakością). Trzeci dwutysięcznik dzisiejszego dnia to Passo Sella (2240m) i choć to relatywnie krótki podjazd (400m w pionie) to trzyma 9-11% i czuję to solidnie w nogach. Do tego w pewnym momencie czuję że korba zaczyna latać już na boki, myślałem że już będzie game over, ale jakoś się to uspokoiło, choć dobrze nie jest i przez ten problem coraz mocniej czuję kolano.


Na Sellę docieram o zachodzie słońca, myślałem, że już najgorsze za mną, bo czekał mnie dlugi zjazd. Ale to właśnie ten zjazd, a nie dystans czy wielka liczba przewyższeń sprawił, że był to jeden z większych hardkorów jakie w swoim rowerowym życiu przerabiałem 😉. Na górze były 2-3 stopnie mrozu, droga śliska z zaczynającym zalegać śniegiem, więc trzeba było zjeżdżać ostrożnie. Do tego szybko zrobił się duży ruch. Dotąd dziwiłem się że pomimo sezonu narciarskiego ludzi i samochodów było niewiele - teraz się dowiedziałem, że 90% z nich kumuluje się właśnie w tym rejonie Selva di Val Gardena i sąsiednich kurortów.

Ale najgorsze było przenikliwe zimno, ten zjazd to nawet jak na alpejskie realia prawdziwe monstrum - 37km i 1700m w pionie. I zjazd ma tak rzadki uklad, że nie ma nawet krótkiego kawałka pod górę (o który się cały czas modliłem), więc nie mogłem się nigdzie rozgrzać i na samym dole byłem daleko poza komfortem termicznym, choć na zimno jestem akurat dość odporny. Duży wplyw na ten brak komfortu miały mokre stopy, na mrozie, czy minimalnie powyżej zera to drastycznie obniża termikę, a ja musiałem tak jechać wiele godzin. Usyfiony też byłem od góry do dołu, ale miałem zakiszone na czarną godzinę suche skarpetki, więc na długi powrót do Polski będą jak znalazł. Dopiero na podjeździe na Brenner wróciłem do żywych, w drugiej części było ekstra - zeszły chmury, miałem gwiaździste niebo, więc i złapał mróz. Ale to długo niestety nie potrwało, w końcówce podjazdu znowu wróciła cała wilgoć i zjazd do Innsbrucka był bardzo zimny i wilgotny, choć na szczęście sporo krótszy niż ten z Selli.

Podsumowując - taka moja, czysto prywatna ocena tego jakie warunki pogodowe najbardziej "niszczą" na rowerze. Deszcz i jeszcze raz deszcz - i długo, długo nic 😉. Gdybym zamiast tego mokrego syfu lecącego z nieba i zostającego na szosie miał cały czas parustopniowy mróz, to pomimo niższej temperatury mialbym o niebo większy komfort termiczny. A deszcz w zestawieniu z zakresem temperatur 0-5 stopni to już bardzo wysoko zawieszona półka, która pokona każde, nie wiem jak drogie ciuchy. Ale jak zawsze - naciąłem się na prognozach, jeszcze wczoraj wieczorem gdy to sprawdzałem było tylko zachmurzenie, a nie opady, gdybym to wiedział to nie wybrałbym najcięższego górskiego wariantu, tylko szybciej zjechał na niższe wysokości.

Tym mocnym akcentem kończę swoją styczniową wyprawę. W 6 dni jazdy przejechałem 1560km i 16 660m w pionie, odwiedzając aż 7 krajów. Założeniem wyjazdu była spontaniczna wyprawa w styczniu, tak na przekór tym opiniom, że to najbardziej nierowerowy miesiąc, że można tylko czekać na wiosnę i kręcić na trenażerze. Ale wyprawa z mottem "Jak jest zima to musi być zimno!", a nie jakieś tam Sralpe czy wyspy dla Kanarków 😄. I polecam każdemu spróbować - to wbrew pozorom nie jest wcale tak trudne. Oczywiście nie w tym wymiarze kilometrowym, na pewno nie nie w Alpach, bo to już wymaga dużej wytrzymałości, ale generalnie jezdzenie na rowerze o tej porze roku, nawet pod namiot jest do ogarnięcia dla każdego. Trzeba tylko przestawić nieco własną głowę, cytując Mistrza Yodę "No! No different! Only different in your mind". Pasuje jak ulał do realiów zimowej jazdy 😉

Miałem masę frajdy na tym wyjeździe, najmilej wspominam dojazd nad Adriatyk i ten niesamowity kontrast śniegów Bośni, ze śródziemnomorskim klimatem chorwackiego Jadranu. A pod kątem jakości asfaltów - z tych 7 krajów bezprzecznie wygrywa Bośnia, nie wiem może akurat tak dobrze trafiłem, ale asfalty na mojej trasie były idealne. Rozczarowały mocno pod tym kątem Dolomity, widać, że zwyczajnie kiedyś dobra infrastruktura zaczyna się sypać.
Zdjęcia z wyprawy
Dane wycieczki: DST: 246.47 km AVS: 18.06 km/h ALT: 4579 m MAX: 62.86 km/h Temp:-1.0 'C

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl