Niedziela, 28 stycznia 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wycieczka
Z Tyczyna do Warszawy dla WOŚP
W niedzielę 28 stycznia przypadał 32 finał Wielkiej Orkiestry, więc razem z warszawską ekipą Grupetto dołączyliśmy do charytatywnego przejazdu organizowanego przez Stowarzyszenie Młodzieżowe Centrum Współpracy w Tyczynie. Do Rzeszowa podróżujemy pociągiem, na dworcu odbiera nas Dominik i samochodem zawozi do Tyczyna, było z tym trochę śmiechu, bo w czwórkę musieliśmy się upchnąć na tylnym siedzeniu :))
U Dominika przeczekujemy 2h, które schodzą głownie na jedzeniu i zabawach z przemiłym sierściuchem:
O północy ruszamy z Tyczyna, w sumie jedzie nas ósemka, z rejonu Rzeszowa Wojciech Wilk, Krystian Cholewa i Bogdan Adamczyk, a warszawska ekipa to Ania Kopytowska, Marta Gryczko, Sylwester Szustak, Krzysztof Tlaga i ja; do tego towarzyszy nam 2-os ekipa w aucie serwisowym. Pogoda na starcie niestety nie rozpieszcza, pierwsze 70km jedziemy w lekkim deszczu i przy 0'C, do tego prawie cała trasa do Warszawy jest pod wiatr. Ten pierwszy kawałek był mocno nieprzyjemny, dużo leciało wody spod kół, więc na popas na stacji zatrzymujemy się z dużą ulgą. Później deszcz przechodzi i do Sandomierza zaczynamy schnąć, na piękny sandomierski rynek wjeżdżamy robiąc sobie wyścigi na trudnym, brukowanym podjeździe.
Tutaj mamy pierwszy popas w sztabie WOŚP, na wyjeździe z miasta Krystian zrywa łańcuch. A jechał na teoretycznie niezawodnym ostrym kole, a że nikt nie miał specjalnej spinki do szerokich łańcuchów, więc Krystian niestety musiał zakończyć jazdę i przesiąść się do auta. My natomiast kontynuujemy nocną jazdę, tempo jest bardzo solidne, na każdej górce już muszę walczyć żeby się utrzymać w grupie. co jakiś czas trochę odpadając. Dziewczyny niszczą system, nasze panie to ścisła czołówka kobiecego ultra, Ania (ksywka "Szalone Kopytko") ma taką nogę, że gdy wychodzi na prowadzenie na podjeździe to rozrywa grupkę, a Marta z kolei jedzie po sobotnim ostrym ściganiu na Zwifcie i trzyma się jakby to była na trasa na 20km. Ale bank rozbił Bogdan, który pojechał na rozklekotanym zimowym rowerze, z kolcowanymi oponami i wielkim orkiestrowym sercem na kierownicy, tak więc jadąc z ludźmi na wysokiej klasy szosówkach to miał tu bardzo solidny trening, ale Boguś to przecież kilkukrotny zwycięzca BBT.
Świta nam w rejonie Ostrowca Świętokrzyskiego, na tym kawałku mamy częste postoje w sztabach WOŚP, które wypadają co 30-40km - zatrzymujemy się w Kunowie, Iłży, Skaryszewie i Zwoleniu. Natomiast kolejny odcinek do Góry Kalwarii jest dłuższy, bo aż 80km, początkowo mieliśmy w planach stanąć w Głowaczowie, ale w wyniku drobnego zamieszania w końcu nic z tego nie wyszło i popasu w cieple nie robiliśmy. Za to w Górze mamy dłuższy postój obiadowy i już nocą dojeżdżamy do Warszawy wariantem przez Gassy. Tutaj w szóstkę (nie wszyscy mieli czas i ochotę) wybieramy się do głównego studia WOŚP - i chore pojebstwo trafia na ekrany telewizji :P
fot. @emgieer
Podziękowania dla całej, bardzo wesołej ekipy, elegancko ta inicjatywa wypaliła!
Zdjęcia z imprezy
Krótki filmik z IG Marty
Komentarze
W niedzielę 28 stycznia przypadał 32 finał Wielkiej Orkiestry, więc razem z warszawską ekipą Grupetto dołączyliśmy do charytatywnego przejazdu organizowanego przez Stowarzyszenie Młodzieżowe Centrum Współpracy w Tyczynie. Do Rzeszowa podróżujemy pociągiem, na dworcu odbiera nas Dominik i samochodem zawozi do Tyczyna, było z tym trochę śmiechu, bo w czwórkę musieliśmy się upchnąć na tylnym siedzeniu :))
U Dominika przeczekujemy 2h, które schodzą głownie na jedzeniu i zabawach z przemiłym sierściuchem:
O północy ruszamy z Tyczyna, w sumie jedzie nas ósemka, z rejonu Rzeszowa Wojciech Wilk, Krystian Cholewa i Bogdan Adamczyk, a warszawska ekipa to Ania Kopytowska, Marta Gryczko, Sylwester Szustak, Krzysztof Tlaga i ja; do tego towarzyszy nam 2-os ekipa w aucie serwisowym. Pogoda na starcie niestety nie rozpieszcza, pierwsze 70km jedziemy w lekkim deszczu i przy 0'C, do tego prawie cała trasa do Warszawy jest pod wiatr. Ten pierwszy kawałek był mocno nieprzyjemny, dużo leciało wody spod kół, więc na popas na stacji zatrzymujemy się z dużą ulgą. Później deszcz przechodzi i do Sandomierza zaczynamy schnąć, na piękny sandomierski rynek wjeżdżamy robiąc sobie wyścigi na trudnym, brukowanym podjeździe.
Tutaj mamy pierwszy popas w sztabie WOŚP, na wyjeździe z miasta Krystian zrywa łańcuch. A jechał na teoretycznie niezawodnym ostrym kole, a że nikt nie miał specjalnej spinki do szerokich łańcuchów, więc Krystian niestety musiał zakończyć jazdę i przesiąść się do auta. My natomiast kontynuujemy nocną jazdę, tempo jest bardzo solidne, na każdej górce już muszę walczyć żeby się utrzymać w grupie. co jakiś czas trochę odpadając. Dziewczyny niszczą system, nasze panie to ścisła czołówka kobiecego ultra, Ania (ksywka "Szalone Kopytko") ma taką nogę, że gdy wychodzi na prowadzenie na podjeździe to rozrywa grupkę, a Marta z kolei jedzie po sobotnim ostrym ściganiu na Zwifcie i trzyma się jakby to była na trasa na 20km. Ale bank rozbił Bogdan, który pojechał na rozklekotanym zimowym rowerze, z kolcowanymi oponami i wielkim orkiestrowym sercem na kierownicy, tak więc jadąc z ludźmi na wysokiej klasy szosówkach to miał tu bardzo solidny trening, ale Boguś to przecież kilkukrotny zwycięzca BBT.
Świta nam w rejonie Ostrowca Świętokrzyskiego, na tym kawałku mamy częste postoje w sztabach WOŚP, które wypadają co 30-40km - zatrzymujemy się w Kunowie, Iłży, Skaryszewie i Zwoleniu. Natomiast kolejny odcinek do Góry Kalwarii jest dłuższy, bo aż 80km, początkowo mieliśmy w planach stanąć w Głowaczowie, ale w wyniku drobnego zamieszania w końcu nic z tego nie wyszło i popasu w cieple nie robiliśmy. Za to w Górze mamy dłuższy postój obiadowy i już nocą dojeżdżamy do Warszawy wariantem przez Gassy. Tutaj w szóstkę (nie wszyscy mieli czas i ochotę) wybieramy się do głównego studia WOŚP - i chore pojebstwo trafia na ekrany telewizji :P
fot. @emgieer
Podziękowania dla całej, bardzo wesołej ekipy, elegancko ta inicjatywa wypaliła!
Zdjęcia z imprezy
Krótki filmik z IG Marty
Dane wycieczki:
DST: 369.35 km AVS: 27.67 km/h
ALT: 1495 m MAX: 51.23 km/h
Temp:0.0 'C
Komentarze
Pełna zgoda z wilkiem, aż się zalogowałem po kilkunastu miesiącach :) Pozdrawiam!
Wyczyn wspaniały, zarówno ten jak i przejazd z Helu na Głodówkę. Chapeau bas! michuss - 10:34 sobota, 10 lutego 2024 | linkuj
Wyczyn wspaniały, zarówno ten jak i przejazd z Helu na Głodówkę. Chapeau bas! michuss - 10:34 sobota, 10 lutego 2024 | linkuj
Dla pewnej części naszego społeczeństwa, Owsiak to świecki święty. Nie chce mi się gadać dłużej.
yurek55 - 23:53 niedziela, 4 lutego 2024 | linkuj
Wiedziałem, że będziesz brnął w obronę przegranej sprawy. Ale sprawa tych banerów nie broni się na żadnym poziomie. Tusk jest Owsiakowi potrzebny, a Owsiak Tuskowi i taka jest prawda.
yurek55 - 20:51 niedziela, 4 lutego 2024 | linkuj
"Ale tak zwyczajnie po ludzku można zrozumieć fakt, że te billbordy nawołujące do pokonania zła umieścił, po tym jak PiS go gnoił długie lata". Gdyby zrobił to za swoje prywatne pieniądze - pełna zgoda! Ale zapytaj dzieci zbierające do puszek i ludzi, którzy dawali pieniądze na WOŚP, czy o takie ich wykorzystanie im chodziło.
yurek55 - 15:45 niedziela, 4 lutego 2024 | linkuj
Prawdziwe społecznictwo zostało tylko na dole, w tych właśnie sztabach. Natomiast WOŚP przekształcił się w partyjną przybudówkę PO, która pozwala politykom tej partii ogrzać się raz do roku w jej blasku. 23 mln na bannery anty-PiS, to 10% jej przychodu. Biznes Owsiaka i jego rodziny.
yurek55 - 12:37 niedziela, 4 lutego 2024 | linkuj
Nie bardzo kumam, jak taki przejazd pomaga zebrać pieniądze na przedwyborcze banery reklamowe.
yurek55 - 18:29 środa, 31 stycznia 2024 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!