Sobota, 16 grudnia 2023Kategoria >100km, >200km, >300km, >500km, Canyon Disc 2023
Wilno
Grudzień to miesiąc z najdłuższymi nocami w roku i ... najlepszy czas na tradycyjną trasę do Wilna :)). Ponad 16-godzinna noc na rowerze to kawał wyzwania, szczególnie dla psychiki.
Dlatego dużo lepiej jechać w towarzystwie, a Marty to na takie soczyste trasy nie trzeba długo namawiać ;).Ruszamy z Warszawy dość późno, koło 15, tuż przed zachodem słońca. Pierwszy odcinek tradycyjnie mocno nieprzyjemny, czyli przebijanie się przez warszawską aglomerację, dopiero po ok. 40km robi się spokój na drogach. Wiatr elegancki, ale pojawiają się opady deszczu ze śniegiem, co jazdy nie ułatwia, szybko można zapomnieć o suchych stopach. Pierwszy popas robimy w Węgrowie, na kolejny do Wysokiego Mazowieckiego mamy sporo bocznych dróg, trochę się obawialiśmy o ich stan, bo temperatura oscyluje między -1'C a 0'C, ale nie ma z tym problemów. Jest co prawda mokro, ale co najważniejsze nie ma zalodzeń i ślisko na tyle co wynika z mokrej drogi. Nocną jazdę urozmaicają iluminacje świąteczne w co większych miasteczkach
Za Wysokiem Mazowieckiem czeka nas bardzo długi, aż 150km przerzut do Augustowa, bez żadnej infrastruktury. Tradycyjnie ciągnie się ten odcinek bardzo długo, drogi cały czas mokre; a odpoczynki "polowe" wymagają sporego zahartowania ;)
W Korycinie zastanawialiśmy czy jechać długim objazdem DK8 przez Janów, czy też jednak wybrać jazdę główną szosą. Postawiliśmy w końcu na objazd - i była to bardzo dobra decyzja, bo na tym fragmencie DK8, którego w drodze do Augustowa już się nie da objechać okazało się, ze ruch tirów w związku z pandemią oraz wojną na Ukrainie wcale się nie zmniejszył, to dalej jest jedna z najbardziej hardkorowych dróg w Polsce. Marta tak cisnęła na tym kawałku, że aż udało się jej zdobyć QOM-a ;). Gdy wjeżdżamy do Augustowa zaczyna już świtać, robimy tutaj długi, ponad godzinny popas, ruszając z Orlenu już za dnia. Odcinek do granicy niebrzydki, przez ośnieżone lasy Puszczy Augustowskiej, niestety (podobnie jak temu, gdy jechaliśmy do Wilna z Tadkiem) pogoda się zepsuła i zaczęło padać. Nie był to jakiś wielki deszcz, padało albo lekko, albo w formie mżawki, ale trzymało to już praktycznie do końca trasy.
Na Litwie trasa robi się bardziej pagórkowata, a wraz z dystansem pokonywanym na wschód pojawia się coraz więcej śniegu, tutaj taki lokalny Radio Tower (czyli znany podjazd na Zwifcie, jak to żartowała Marta)
Kolejny popas robimy po 410km w Olicie, kawałek po przekroczeniu Niemna wjeżdżamy w drugą noc na trasie. Zmęczenie robi się już coraz większe, sama trasa do Wilna jakaś specjalnie trudna nie jest, ale 500km o tej porze roku to jest już bardzo dużo, a my jedziemy praktycznie całą trasę po mokrych szosach, z połowę w deszczu, a temperatura maksymalna nie przekracza 2'C. Tak wiec do Troków docieramy już zdrowo ujechani, zrobiliśmy rundkę po pięknie podświetlonym mieście i dojechaliśmy nad zamek na jeziorze Galwe.
Natomiast z rundki nad jeziorem i przejazdu po mostkach musieliśmy już zrezygnować, bo wszystko było strasznie oblodzone, więc wybraliśmy powrót do głównej drogi z niej wjazd na boczną trasę do Wilna i po ok. 20km docieramy do naszego celu!
Przed samym Wilnem zaczęło już solidnie lać, więc do centrum dojeżdżamy zdrowo przemarznięci i zmęczeni oraz bardzo szczęśliwi, że to już koniec tych męczarni. Niestety czasu było już za mało na rundkę po centrum, do tego lało cały czas, więc zwiedzanie nam się zupełnie nie uśmiechało, woleliśmy posiedzieć w ciepłym Macu :)).
Trasa bardzo wymagająca, do Wilna jechałem już nieraz (także i w grudniu), ale w tym roku trafiły się najtrudniejsze warunki z wszystkich tych moich wileńskich tras. Dlatego wielkie podziękowania dla Marty za wspólną jazdę, bo każda inna dziewczyna to by mnie zabiła za jeżdżenie 500km na mokro i po ciemku przy 0'C, a Marta nawet słowem nie narzekała :)). A jakie mieliśmy warunki na trasie najlepiej pokazuje stan moich przednich klocków hamulcowych po tej trasie, zdarte do blachy. Drugi komplet też do wymiany, ale nie ma co narzekać - tam gdzie drwa rąbią tam wióry lecą! :))
Filmik z IG Marty
Zdjęcia z trasy
Komentarze
Grudzień to miesiąc z najdłuższymi nocami w roku i ... najlepszy czas na tradycyjną trasę do Wilna :)). Ponad 16-godzinna noc na rowerze to kawał wyzwania, szczególnie dla psychiki.
Dlatego dużo lepiej jechać w towarzystwie, a Marty to na takie soczyste trasy nie trzeba długo namawiać ;).Ruszamy z Warszawy dość późno, koło 15, tuż przed zachodem słońca. Pierwszy odcinek tradycyjnie mocno nieprzyjemny, czyli przebijanie się przez warszawską aglomerację, dopiero po ok. 40km robi się spokój na drogach. Wiatr elegancki, ale pojawiają się opady deszczu ze śniegiem, co jazdy nie ułatwia, szybko można zapomnieć o suchych stopach. Pierwszy popas robimy w Węgrowie, na kolejny do Wysokiego Mazowieckiego mamy sporo bocznych dróg, trochę się obawialiśmy o ich stan, bo temperatura oscyluje między -1'C a 0'C, ale nie ma z tym problemów. Jest co prawda mokro, ale co najważniejsze nie ma zalodzeń i ślisko na tyle co wynika z mokrej drogi. Nocną jazdę urozmaicają iluminacje świąteczne w co większych miasteczkach
Za Wysokiem Mazowieckiem czeka nas bardzo długi, aż 150km przerzut do Augustowa, bez żadnej infrastruktury. Tradycyjnie ciągnie się ten odcinek bardzo długo, drogi cały czas mokre; a odpoczynki "polowe" wymagają sporego zahartowania ;)
W Korycinie zastanawialiśmy czy jechać długim objazdem DK8 przez Janów, czy też jednak wybrać jazdę główną szosą. Postawiliśmy w końcu na objazd - i była to bardzo dobra decyzja, bo na tym fragmencie DK8, którego w drodze do Augustowa już się nie da objechać okazało się, ze ruch tirów w związku z pandemią oraz wojną na Ukrainie wcale się nie zmniejszył, to dalej jest jedna z najbardziej hardkorowych dróg w Polsce. Marta tak cisnęła na tym kawałku, że aż udało się jej zdobyć QOM-a ;). Gdy wjeżdżamy do Augustowa zaczyna już świtać, robimy tutaj długi, ponad godzinny popas, ruszając z Orlenu już za dnia. Odcinek do granicy niebrzydki, przez ośnieżone lasy Puszczy Augustowskiej, niestety (podobnie jak temu, gdy jechaliśmy do Wilna z Tadkiem) pogoda się zepsuła i zaczęło padać. Nie był to jakiś wielki deszcz, padało albo lekko, albo w formie mżawki, ale trzymało to już praktycznie do końca trasy.
Na Litwie trasa robi się bardziej pagórkowata, a wraz z dystansem pokonywanym na wschód pojawia się coraz więcej śniegu, tutaj taki lokalny Radio Tower (czyli znany podjazd na Zwifcie, jak to żartowała Marta)
Kolejny popas robimy po 410km w Olicie, kawałek po przekroczeniu Niemna wjeżdżamy w drugą noc na trasie. Zmęczenie robi się już coraz większe, sama trasa do Wilna jakaś specjalnie trudna nie jest, ale 500km o tej porze roku to jest już bardzo dużo, a my jedziemy praktycznie całą trasę po mokrych szosach, z połowę w deszczu, a temperatura maksymalna nie przekracza 2'C. Tak wiec do Troków docieramy już zdrowo ujechani, zrobiliśmy rundkę po pięknie podświetlonym mieście i dojechaliśmy nad zamek na jeziorze Galwe.
Natomiast z rundki nad jeziorem i przejazdu po mostkach musieliśmy już zrezygnować, bo wszystko było strasznie oblodzone, więc wybraliśmy powrót do głównej drogi z niej wjazd na boczną trasę do Wilna i po ok. 20km docieramy do naszego celu!
Przed samym Wilnem zaczęło już solidnie lać, więc do centrum dojeżdżamy zdrowo przemarznięci i zmęczeni oraz bardzo szczęśliwi, że to już koniec tych męczarni. Niestety czasu było już za mało na rundkę po centrum, do tego lało cały czas, więc zwiedzanie nam się zupełnie nie uśmiechało, woleliśmy posiedzieć w ciepłym Macu :)).
Trasa bardzo wymagająca, do Wilna jechałem już nieraz (także i w grudniu), ale w tym roku trafiły się najtrudniejsze warunki z wszystkich tych moich wileńskich tras. Dlatego wielkie podziękowania dla Marty za wspólną jazdę, bo każda inna dziewczyna to by mnie zabiła za jeżdżenie 500km na mokro i po ciemku przy 0'C, a Marta nawet słowem nie narzekała :)). A jakie mieliśmy warunki na trasie najlepiej pokazuje stan moich przednich klocków hamulcowych po tej trasie, zdarte do blachy. Drugi komplet też do wymiany, ale nie ma co narzekać - tam gdzie drwa rąbią tam wióry lecą! :))
Filmik z IG Marty
Zdjęcia z trasy
Dane wycieczki:
DST: 521.40 km AVS: 26.49 km/h
ALT: 2575 m MAX: 48.20 km/h
Temp:0.0 'C
Komentarze
Pięknie :-) Sam już siebie pytam, kiedy w końcu wezmę dupę w Troki ;-)
MARECKY - 19:05 sobota, 23 grudnia 2023 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!