wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Poniedziałek, 1 listopada 2021Kategoria Canyon Exceed 2021, Jordania 2021
IV dzień - Anjara - Khirbet as-Souq - Wadi Zarqa - Rumeimeen - Fuheis
81,2km - 13,6km/h - 68,2km/h - 2333m

Była to bez wątpienia najgorsza noc na wyjeździe, nie pospaliśmy prawie wcale. W nocy strasznie wiało, do tego wiatr zmienił kierunek i zaczął uderzać podmuchami w bok mojego namiotu, kilka razy tak silnie, że aż doginało maszt do samej ziemi, trzeba było też wychodzić i poprawiać szpilki, wyrywane pomimo obłożenia ich dużymi kamieniami. Już blisko było do decyzji o ewakuacji, na szczęście pod koniec nocy przeszła nad nami gwałtowna burza z piorunami i po tym wiatr się zupełnie uspokoił. Ale miało to swoją cenę - towarzyszący burzy krótki, ale gwałtowny deszcz rozmoczył glebę w sadzie, gdzie spaliśmy. A że była to czerwona glina - szybko zamieniła się w lepką maź klejącą się do butów jak magnes, parę kroków wystarczyło by mieć po kilogramie błota na każdym bucie.


W efekcie tych wszystkich perypetii ruszyliśmy sporo później niż normalnie, ale optymizmem napawało, że pogoda szybko zaczęła się klarować. Na początku pagórkowaty teren, za Khirbet zaczyna się pierwszy dłuższy podjazd szutrowy, bo pierwsze dwa segmenty były bardziej asfaltowe i o skali trudności 4/5; natomiast trzeci segment ma już najwyższą skalę 5/5 (skala trudności na stronie JBT jest dość celna i miarodajna) i sporo więcej szutrów. Po zakończeniu wymagającego podjazdu rozpoczynamy bardzo długi zjazd na samo dno wielkiego kanionu Wadi Zarqa, kilka kapitalnych kawałków pokazało nam, że z pewnością warto było tutaj przyjechać.


Co zaskakuje - to piękne widoki są połączone z zupełną pustką, ludzi praktycznie się nie spotyka, długie kilometry jedziemy zupełnie sami. Na dnie kanionu już po razu ostatni na wyprawie zjeżdżamy trochę poniżej poziomu morza, płynie tutaj całkiem rześkim nurtem rzeka (spora rzadkość w Jordanii) i robi się bardzo ciepło, powyżej 30 stopni. Podjazd z dna kanionu (w większości szutrowy) dał nam nieźle w kość, w słońcu, na licznych nachyleniach powyżej 10 procent nie było łatwo; na podjeździe mamy widoki na wielki kamieniołom i stado owiec przekraczające naszą drogę.

Już zmęczeni docieramy na popas w Wadi-al-Bir, stąd pagórkowatą trasą jedziemy pod wodospad Rumeimeen, który rozczarowuje; z jednej strony fajnie wpasowany w okolicę, z drugiej na dnie pływa sporo śmieci mocno psujących obraz całości, też odchodzą stąd rury nawadniające okoliczne plantacje. Bo też każde miejsce w Jordanii mające dostęp do bieżącej wody jest wykorzystywane pod rolnictwo i od razu wyróżnia się zielonymi kolorami. W tym rejonie jest krótki kawałek ostrego podejścia po skałach, w miasteczku powyżej wodospadu robimy zakupy i popas.

Parę słów o jordańskich sklepach - w skrócie nieźle wyposażone, z reguły są makarony, zupki chińskie, ogromny wybór słodyczy (to Arabowie jedzą w dużych ilościach, widać kwestia klimatu). Praktycznie każdy sklep ma też lodówkę, gdzie jest woda i napoje (najczęściej koncernu Pepsi) w puszkach 0,25l; tak więc na postojach prawie zawsze podjeżdżała taka puszeczka ;). Natomiast jest pewien problem z wodą, o czym się przekonałem w drugiej części trasy. Woda z camelbaka dość szybko przestawała mi smakować, niejako "kwaśniała"; gdy zacząłem dokładniej przeglądać etykiety okazało się, że spora część wody butelkowanej jest ozonowana. O ile Marceli nie czuł żadnej różnicy, to w moim przypadku woda ozonowana szybko robiła się niesmaczna, a w drugiej części trasy doprowadziło to do problemów żołądkowych. I gdy stosowałem wodę bez ozonowania - było zdecydowanie lepiej, utraty smaku nie notowałem; niestety często nie było wyboru i trzeba było brać to co było. Natomiast rzadko kiedy w małych sklepach są owoce, te z reguły są jedynie w większych sklepach i to nie wszystkich lub na przydrożnych straganach (ale to przy główniejszych drogach).

Za Rumeimeen więcej asfaltów, ale to bynajmniej nie znaczy, że jest łatwo, bo przed skrzyżowaniem z główną drogą Amman-Salt jest kilka niesamowicie nachylonych ścian przekraczających 20%; podobna rzeźnicka ściana czeka nas przed wjazdem do Fuheis. To miasto zaskakuje - w samym centrum stoi pomnik Świętego Jerzego zabijającego smoka, są też kościoły; jak się okazuje to miasto zamieszkałe w 95% przez chrześcijan, prawdziwa rzadkość w zdecydowanie islamskiej Jordanii. Ale pokazuje też dobrze, że Jordania jest krajem tolerancyjnym, gdzie jest miejsce na inne wyznania czy kulturę, w większych miastach są nawet sklepy z alkoholem (widzieliśmy takie w Madabie czy właśnie Fuheis). Tutaj idziemy do niezłej restauracji na pizzę, przyjemniej było dla odmiany na chwilę przenieść się w nieco bardziej europejskie warunki. Miało to swój wyraz również w rachunku, bo zapłaciliśmy sporo i ze 30% więcej niż było w karcie bo podoliczali jakieś różne rzeczy, w sumie sami nie wiedzieliśmy co. Ale warto było bo dobrze się zregenerowaliśmy, też trochę podładowaliśmy już nadwyrężoną elektronikę.


Z Fuheis wyjeżdżamy już nocą, tradycyjnie problemy ze znalezieniem sensownej miejscówki noclegowej, w końcu trafimy na szutrowym zjeździe kawałek płaskiego, w tych rejonach bardzo uważnie trzeba wybierać miejsce ze względu na wszechobecną roślinność z kolcami; łatwo o przebicie materaca, a bez niego spanie na twardym jak kamień, wyschniętym podłożu byłoby bardzo niewygodne. Cały wyjazd plułem sobie w brodę, że zapomniałem zabrać zestaw naprawczy do materaca, bo to nie Polska, gdzie można wygodnie pospać nawet na cienkiej alumacie ;). Ale są też wielkie plusy, jest 1 listopada, a my koło godziny 21 mamy temepraturę koło 20 stopni, tak to można jeździć ;))
Zdjęcia z wyprawy

Dane wycieczki: DST: 81.20 km AVS: 13.65 km/h ALT: 2333 m MAX: 68.20 km/h Temp:26.0 'C

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl