wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 24 kwietnia 2021Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2021, Wypad
Wiosna w Tatrach - dzień 1

Wiosna w tym roku nie rozpieszcza, jak niedawno przeczytałem mamy najzimniejszy od 24 lat kwiecień ;). Ale, że normalnie to miesiąc w którym rowerowa aktywność eksploduje po zimowych ograniczeniach - pomimo marnych warunków ochota do jazdy jest duża. Umawiamy się więc z Gosią na intensywny wyjazd w góry, przez cały tydzień obserwując coraz mocniej pogarszające się prognozy, z solidnymi opadami śniegu w Zakopanem włącznie ;). Gdybym miał jechać samemu to pewnie bym odpuścił, ale jadąc we dwójkę zawsze łatwiej jest przetrwać złe warunki - więc decydujemy się zaryzykować.

Startujemy ok. 11.30 w sobotę, pogoda niezła, jest słonecznie, ale i wietrznie. Początek to nieprzyjemny wyjazd z warszawskiej aglomeracji, dopiero po 15-20km ruch się uspokaja. Pierwsza część trasy to mnóstwo sadów jabłkowych na trasie, w końcu Grójec to stolica polskiego jabłka ;)


Pogoda zmienna, a to słonecznie, a to straszy deszczem, do tego wiatr wyraźnie przeszkadza; szczególnie na odcinku do Nowego Miasta, gdzie droga bardziej odbija na zachód dał nam popalić. W Nowym Mieście ubieramy się więc cieplej, pod tym kątem byliśmy dobrze przygotowani, ubrań zabraliśmy tyle, że i na mrozie dalibyśmy radę :)). Na długich trasach fajne jest to jak można obserwować zmiany krajobrazu, powoli kończą się mazowieckie równiny, za Drzewicą wjeżdżamy na Wzgórza Koneckie, a w samych Końskich odpoczywamy na Orlenie.

Mieliśmy obawy jak to będzie z tymi stacjami w związku z ograniczeniami, bo konieczność odpoczywania na zimnie w temperaturach poniżej 5 stopni to byłby duży problem w czasie nocnej jazdy. Ale okazuje się, że jest bardzo OK, obsługa się nie czepia i można skorzystać z wygodnych kanap, przy których nawet są kable do ładowania elektroniki. Hitem trasy są Konkret Burgery, które braliśmy chyba na każdym postoju :). Za Radoszycami powoli zaczyna zmierzchać, temperatura spada do poziomu mniej więcej 2-3 stopnie, na drogach ruch jest symboliczny, więc nocna jazda idzie sprawnie, kolejny postój mamy na Orlenie w Koniecpolu po ok. 210km. Wyjeżdżając z miasta to jak wiele już ujechaliśmy dobrze widać po szerokości Pilicy, dużo węższej niż ta którą przekraczaliśmy w Nowym Mieście:


Za Koniecpolem kończy się płaski odcinek trasy, wjeżdżamy na Jurę, a to oznacza konkretne podjazdy. Ale jazda idzie sprawnie, pokonujemy kolejne górki, jadąc trasą przez Pradła i Pilicę, by na kolejny postój dotrzeć do Olkusza, jakżeby inaczej - oczywiście na Orlenie :)). Tutaj Gosia musiała się trochę zdrzemnąć, gdy ruszamy dalej są już pierwsze przejaśnienia, a to zawsze zwiększa motywację. Przebijamy się przez dolinki podkrakowskie z kilkoma solidnymi podjazdami i zjeżdżamy nad Wisłę, którą pokonujemy tamą w Łączanach. 

Za Wisłą krótki kawałek płaskiego i wjeżdżamy w Pogórze Wielickie, które mocno daje w kość ostrymi podjazdami, szczególnie ścianka w Witanowicach zapada w pamięć


Po przejechaniu pasma pogórzy okrążamy Zalew Zembrzycki i odpoczywamy na Orlenie pod Suchą, tym razem już na powietrzu, bo tutaj obsługa już kwękała, ale już było cieplej niż w nocy, a mieliśmy ze sobą grube kurtki na postój. Za Suchą wjeżdżamy na krajówkę do Jordanowa, która robi zdecydowanie mniej przewyższeń niż boczne drogi w okolicy, z początku jedzie się nieprzyjemnie, bo ruch jest spory, ale kawałek za Makowem się to uspokaja. W Jordanowie Gosię już mocno muli, więc robimy postój na szybką drzemkę, 20m od krajówki, a Gosia bez problemu usypia :))


Za Jordanowem zaczynają się już solidne góry, m.in. długi podjazd na Harkabuz, ponad 300m w pionie. Za podjazdem mocne rozczarowanie, powinno być widać Tatry, a tymczasem całe skrywają się w chmurach. Podjazd do Kir ciągnie się nieskończoność, to bardzo długi, ze 20km podjazd z niewielkim nachyleniem, na którym wiatr mamy oczywiście w twarz, więc ciągną się te kilometry i ciągną. Ale pod koniec jest nagroda za włożony trud, pierwsze tatrzańskie szczyty wyłaniają się zza chmur, jest też symbol wiosny, czyli śliczne krokusy




Nocujemy na kwaterze w Kościelisku, pomimo wymagających warunków na trasie daliśmy radę przejechać cały dystans, duże brawa dla Gosi, która w tym sezonie jeszcze więcej jak 160km nie przejechała, a tu czekał ją od razu skok na głęboką wodę, ponad 400km z mocno górską końcówką
Zdjęcia z wyjazdu


Dane wycieczki: DST: 437.80 km AVS: 20.85 km/h ALT: 4155 m MAX: 59.60 km/h Temp:6.0 'C

Komentarze
Chciałem oficjalnie przeprosić za zajęcie kwietniowego okienka BS zbiorówką. To był wypadek przy pracy.
Pidzej
- 11:54 niedziela, 23 maja 2021 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl