Sobota, 18 lipca 2020Kategoria >100km, Giant Anthem 2020, Wycieczka
Pętelka po Kampinosie.
Na przejeździe przez Warszawę mijam ok. 60-letniego rowerzystę, jedzie w kapeluszu, z maseczką opuszczoną na brodę, ręce na kierownicy, a w ustach przygryziony pet - prawdziwy mistrz ;)). W Kampinosie od razu widać efekt dość deszczowego czerwca - plaga komarów, jak stanąłem poprawić siodełko w rowerze to chciały mnie żywcem zeżreć ;). Swoją drogą to liczba tych stworzeń jest po prostu niewyobrażalna, gdzie w lesie się nie stanie na chwilę - to natychmiast pojawia się ich kilkadziesiąt, to w całej Puszczy Kampinoskiej są ich miliardy, jak nie więcej. Jedynie na większych polanach można przez chwilę odetchnąć, ale długo nie trwa zanim i tu zwęszą łup. Właśnie na takiej wielkiej polanie biwakowej w Roztoce zrobiłem krótki popas (wstyd dla KPN, że nie ma tu śmietników, bo ludzi w weekendy przyjeżdża tu wielu, jest kilka wiat dla turystów). Obok mnie była rodzinka i ich budyniowaty synek atakowany przez skrzydlatych krwiopijców co chwilę rozpaczliwie wołał "Mamo - nie chcę tu być!" ;))
Trasa jak zwykle daje w kość, dużo interwałowych ścianek, też i więcej piachu się robi niż na wiosnę. Wracałem nad Wisłą, kawałek przed moim przejazdem w Łomiankach popadało, mnie jedynie kilka kropel zahaczyło, dobrze bo niczego od deszczu nie miałem. Singielek nad Wisłą od mojego ostatniego przejazdu jakieś 1,5 miesiąca temu zarósł niesamowicie, gęste chaszcze, wysokie na dwa metry, dokładnie jak na odcinku specjalnym Wisły 1200 nad Świdrem, aż się wierzyć nie chce jak to wszystko urosło w tak krótkim czasie. Skończyła mi się woda na wysokości Starówki, jak sprawdziłem przy fontannach powinien być kranik z wodą miejską, ale z powodu epidemii fontanny zamknięte, a i kranika nigdzie nie widziałem, więc już pociągnąłem na sucho ;)
Komentarze
Na przejeździe przez Warszawę mijam ok. 60-letniego rowerzystę, jedzie w kapeluszu, z maseczką opuszczoną na brodę, ręce na kierownicy, a w ustach przygryziony pet - prawdziwy mistrz ;)). W Kampinosie od razu widać efekt dość deszczowego czerwca - plaga komarów, jak stanąłem poprawić siodełko w rowerze to chciały mnie żywcem zeżreć ;). Swoją drogą to liczba tych stworzeń jest po prostu niewyobrażalna, gdzie w lesie się nie stanie na chwilę - to natychmiast pojawia się ich kilkadziesiąt, to w całej Puszczy Kampinoskiej są ich miliardy, jak nie więcej. Jedynie na większych polanach można przez chwilę odetchnąć, ale długo nie trwa zanim i tu zwęszą łup. Właśnie na takiej wielkiej polanie biwakowej w Roztoce zrobiłem krótki popas (wstyd dla KPN, że nie ma tu śmietników, bo ludzi w weekendy przyjeżdża tu wielu, jest kilka wiat dla turystów). Obok mnie była rodzinka i ich budyniowaty synek atakowany przez skrzydlatych krwiopijców co chwilę rozpaczliwie wołał "Mamo - nie chcę tu być!" ;))
Trasa jak zwykle daje w kość, dużo interwałowych ścianek, też i więcej piachu się robi niż na wiosnę. Wracałem nad Wisłą, kawałek przed moim przejazdem w Łomiankach popadało, mnie jedynie kilka kropel zahaczyło, dobrze bo niczego od deszczu nie miałem. Singielek nad Wisłą od mojego ostatniego przejazdu jakieś 1,5 miesiąca temu zarósł niesamowicie, gęste chaszcze, wysokie na dwa metry, dokładnie jak na odcinku specjalnym Wisły 1200 nad Świdrem, aż się wierzyć nie chce jak to wszystko urosło w tak krótkim czasie. Skończyła mi się woda na wysokości Starówki, jak sprawdziłem przy fontannach powinien być kranik z wodą miejską, ale z powodu epidemii fontanny zamknięte, a i kranika nigdzie nie widziałem, więc już pociągnąłem na sucho ;)
Dane wycieczki:
DST: 110.50 km AVS: 20.91 km/h
ALT: 499 m MAX: 46.30 km/h
Temp:27.0 'C
Komentarze
Tak samo jak ten synek ja wołałem kilkanaście dni temu, gdy musiałem załatać dętkę w Bukowej, akurat przy jakimś bagnisku. Ile tam tego latającego gó*wna było... nie da się opisać, a najgorsze, że nie było jak się odganiać, bo ręce zajęte ;)
michuss - 21:51 niedziela, 19 lipca 2020 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!