Sobota, 23 marca 2019Kategoria Wycieczka, Canyon 2019, >300km, >200km, >100km
Wiosną do Białegostoku
Wiosna się właśnie zaczęła - więc i pora na porządniejszą traskę!
Początek mało wiosenny, ruszam o wschodzie słońca, na wyjeździe z Warszawy trzyma mróz; noc była księżycowa, blisko pełni, więc i nie dziwota, że temperatura docisnęła mocno; ale to zwiastuje ładny dzień. Początek niespecjalny, do Stanisławowa spory ruch, ale wreszcie skończyli remonty w rejonie Sulejówka i Okuniewa. Przed Węgrowem ociepla się, ale też solidnie zaczyna wywiewać z boku, generalnie wieje z południa, a pierwsza część mojej trasy prowadzi głównie na wschód. Z Węgrowa do Sokołowa duży ruch, w Sokołowie po stówce robię sobie postój na jedzenie. Za Sokołowem wreszcie przyjemniejsza jazda, ruch mocno maleje i powoli zaczynają się podlaskie krajobrazy, charakterystyczne dla Mazowsza uprawy zastępują powoli łąki.
Dzień jest słoneczny, temperatura stabilizuje się koło 13 stopni. Przed Siemiatyczami krótka seria góreczek, podobnie na wyjeździe z miasta, a najbardziej pagórkowaty odcinek to odbicie na Świętą Górę Grabarkę. W tym prawosławnym sanktuarium grupka młodzieży w wieku licealnym robi duże porządki, rzuca się w oczy, że wszystkie dziewczyny mają chustki na głowach, podobnie jak i inne kobiety na terenie wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, widać, że w prawosławiu obowiązuje inna obyczajowość w tym zakresie niż w katolicyzmie; taka ciekawa obserwacja.
Cały odcinek za Siemiatyczami - to kwintesencja Podlasia, puściutkie drogi, dużo lasów i łąk, taki wszechotaczający spokój Ściany Wschodniej, jakże inny od wielu miejsc w Polsce, tutaj życie toczy się zupełnie innym rytmem; dlatego tak lubię tu przyjeżdżać. Szczególnie uderzający jest kontrast w porównaniu z ruchliwym wyjazdem z Warszawy. Mijam kolejne maleńkie miejscowości jak Milejczyce czy Kleszczele, fotografuję dobrze znane budynki cerkwi, czy też drewniane domki; choć tym razem zaskoczył mnie drewniany, parterowy urząd miejski w Kleszczelach, kto wie czy nie jedyny taki w Polsce ;)). Za Kleszczelami trochę psuje się jazda, kiedyś w stronę Hajnówki i Dubiczów Cerkiewnych prowadziła wąska szosa przez las z charakterystycznym dla dawnego Podlasia mocno gruboziarnistym asfaltem, robiącym duże opory. Teraz co prawda asfalt jest równiusieńki, ale trasa straciła sporą część swojej "duszy", bo wyrżnięto las na szerokość dobrych 40m, wsadzono zupełnie niepotrzebną przy ruchu na tej drodze rowerówkę - i wygląda to dużo gorzej; osobiście wolałem się tłuc po nierównym asfalcie, ale tą drogą z dużym klimatem niż szybko lecieć taką swoistą "autostradą", zaprojektowaną w stylu ruskich planistów.
W Hajnówce chciałem coś zjeść na ciepło, zjeździłem miasto, ale nie widziałem jakiejś knajpki z fast foodem, a Orlen był w remoncie i tylko jakiś mały pawilonik stał; więc kupiłem "Cynamonki Białowieskie", całkiem smaczne, a postój zrobiłem sobie pod sklepem, tak fajnie grzało słońce, że aż nie chciało się jechać dalej. Za Hajnówką dziurawymi drogami jadę w stronę zalewu Siemianówka, tam fajne widoki dzięki chylącemu się ku zachodowi słońcu. Do Michałowa trochę hopeczek i tam łapie mnie zmrok. Końcówka do Białegostoku niespecjalna, nocna jazda i nadspodziewanie spory ruch, nie wiem gdzie ci ludzie tak walili w sobotni wieczór. Dojeżdżam ze sporym zapasem czasowym, więc jest czas na obiad w McDonaldzie, idealnie ulokowanym pod samym dworcem.
Wyjazd udany, parę razy w tym roku się przymierzałem do tej trasy, a jak w końcu pojechałem to trafiłem na ładny słoneczny dzień, wtedy uroki Podlasia prezentują się w pełnej krasie.
Zdjęcia
Komentarze
Wiosna się właśnie zaczęła - więc i pora na porządniejszą traskę!
Początek mało wiosenny, ruszam o wschodzie słońca, na wyjeździe z Warszawy trzyma mróz; noc była księżycowa, blisko pełni, więc i nie dziwota, że temperatura docisnęła mocno; ale to zwiastuje ładny dzień. Początek niespecjalny, do Stanisławowa spory ruch, ale wreszcie skończyli remonty w rejonie Sulejówka i Okuniewa. Przed Węgrowem ociepla się, ale też solidnie zaczyna wywiewać z boku, generalnie wieje z południa, a pierwsza część mojej trasy prowadzi głównie na wschód. Z Węgrowa do Sokołowa duży ruch, w Sokołowie po stówce robię sobie postój na jedzenie. Za Sokołowem wreszcie przyjemniejsza jazda, ruch mocno maleje i powoli zaczynają się podlaskie krajobrazy, charakterystyczne dla Mazowsza uprawy zastępują powoli łąki.
Dzień jest słoneczny, temperatura stabilizuje się koło 13 stopni. Przed Siemiatyczami krótka seria góreczek, podobnie na wyjeździe z miasta, a najbardziej pagórkowaty odcinek to odbicie na Świętą Górę Grabarkę. W tym prawosławnym sanktuarium grupka młodzieży w wieku licealnym robi duże porządki, rzuca się w oczy, że wszystkie dziewczyny mają chustki na głowach, podobnie jak i inne kobiety na terenie wcześniej nie zwróciłem na to uwagi, widać, że w prawosławiu obowiązuje inna obyczajowość w tym zakresie niż w katolicyzmie; taka ciekawa obserwacja.
Cały odcinek za Siemiatyczami - to kwintesencja Podlasia, puściutkie drogi, dużo lasów i łąk, taki wszechotaczający spokój Ściany Wschodniej, jakże inny od wielu miejsc w Polsce, tutaj życie toczy się zupełnie innym rytmem; dlatego tak lubię tu przyjeżdżać. Szczególnie uderzający jest kontrast w porównaniu z ruchliwym wyjazdem z Warszawy. Mijam kolejne maleńkie miejscowości jak Milejczyce czy Kleszczele, fotografuję dobrze znane budynki cerkwi, czy też drewniane domki; choć tym razem zaskoczył mnie drewniany, parterowy urząd miejski w Kleszczelach, kto wie czy nie jedyny taki w Polsce ;)). Za Kleszczelami trochę psuje się jazda, kiedyś w stronę Hajnówki i Dubiczów Cerkiewnych prowadziła wąska szosa przez las z charakterystycznym dla dawnego Podlasia mocno gruboziarnistym asfaltem, robiącym duże opory. Teraz co prawda asfalt jest równiusieńki, ale trasa straciła sporą część swojej "duszy", bo wyrżnięto las na szerokość dobrych 40m, wsadzono zupełnie niepotrzebną przy ruchu na tej drodze rowerówkę - i wygląda to dużo gorzej; osobiście wolałem się tłuc po nierównym asfalcie, ale tą drogą z dużym klimatem niż szybko lecieć taką swoistą "autostradą", zaprojektowaną w stylu ruskich planistów.
W Hajnówce chciałem coś zjeść na ciepło, zjeździłem miasto, ale nie widziałem jakiejś knajpki z fast foodem, a Orlen był w remoncie i tylko jakiś mały pawilonik stał; więc kupiłem "Cynamonki Białowieskie", całkiem smaczne, a postój zrobiłem sobie pod sklepem, tak fajnie grzało słońce, że aż nie chciało się jechać dalej. Za Hajnówką dziurawymi drogami jadę w stronę zalewu Siemianówka, tam fajne widoki dzięki chylącemu się ku zachodowi słońcu. Do Michałowa trochę hopeczek i tam łapie mnie zmrok. Końcówka do Białegostoku niespecjalna, nocna jazda i nadspodziewanie spory ruch, nie wiem gdzie ci ludzie tak walili w sobotni wieczór. Dojeżdżam ze sporym zapasem czasowym, więc jest czas na obiad w McDonaldzie, idealnie ulokowanym pod samym dworcem.
Wyjazd udany, parę razy w tym roku się przymierzałem do tej trasy, a jak w końcu pojechałem to trafiłem na ładny słoneczny dzień, wtedy uroki Podlasia prezentują się w pełnej krasie.
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 308.50 km AVS: 26.29 km/h
ALT: 1302 m MAX: 50.00 km/h
Temp:8.0 'C
Komentarze
W Hajnówce polecam knajpkę Babuszka niemal na przeciwko basenu miejskiego. Pierogi/pielmieni, kiszka ziemniaczana, kartacze ... ufff zgłodniałem ;)
artd70 - 14:58 czwartek, 28 marca 2019 | linkuj
"(...) jeździłem wiele razy po mazowieckich zadupiach - i nie jest to to samo co na Podlasiu."
Żeby posmakować Podlasia to by trzeba było zjechać z asfaltu, pokręcić się polnymi drogami pomiędzy koloniami, wioseczkami; zatrzymać się, pogadać z miejscowymi przy browarze pod sklepem, itp. Na to potrzeba czasu i nie kilometry są wyznacznikiem smakowania miejsc. Ta trasa geograficznie częściowo przebiega przez Podlasie, ale podlaskie klimaty są zdecydowanie gdzieś indziej. Zresztą wyraźnie to widać (a raczej nie widać) w fotorelacji. Zazdroszczę możliwości wyjazdu. garmin - 15:01 poniedziałek, 25 marca 2019 | linkuj
Żeby posmakować Podlasia to by trzeba było zjechać z asfaltu, pokręcić się polnymi drogami pomiędzy koloniami, wioseczkami; zatrzymać się, pogadać z miejscowymi przy browarze pod sklepem, itp. Na to potrzeba czasu i nie kilometry są wyznacznikiem smakowania miejsc. Ta trasa geograficznie częściowo przebiega przez Podlasie, ale podlaskie klimaty są zdecydowanie gdzieś indziej. Zresztą wyraźnie to widać (a raczej nie widać) w fotorelacji. Zazdroszczę możliwości wyjazdu. garmin - 15:01 poniedziałek, 25 marca 2019 | linkuj
mało brakowało a gdzieś na trasie byśmy się spotkali :)
dodoelk - 14:18 poniedziałek, 25 marca 2019 | linkuj
PS. Kotlina Jeleniogórska jest 250m wyżej od Wa-wy, a przymrozków już dawno nie było. A w tę sobotę było w południe prawie 20 w cieniu i 25 w słońcu. O_O A w Szklarskiej wciąż śnieg - to jest życie! ;)
mors - 23:10 niedziela, 24 marca 2019 | linkuj
Druga może straciła "duszę", ale przynajmniej nikt nie wyzionie ducha na drzewie. ;]
mors - 23:04 niedziela, 24 marca 2019 | linkuj
ad "Szczególnie uderzający jest kontrast w porównaniu z ruchliwym wyjazdem z Warszawy."
Wystarczy nie jechać główną drogą i będzie tak samo. Już kawałek za Sulejówkiem są drogi, wioski i "klimaty" jak na Podlasiu. garmin - 21:09 niedziela, 24 marca 2019 | linkuj
Wystarczy nie jechać główną drogą i będzie tak samo. Już kawałek za Sulejówkiem są drogi, wioski i "klimaty" jak na Podlasiu. garmin - 21:09 niedziela, 24 marca 2019 | linkuj
A z lokalami gastronomicznymi to u nas problem, kilka jest, ale w takich miejscach, że ciężko znaleźć. Nie mamy takie typowego centrum z gastronomią, pubami, fastfoodami itp.. Miejscowi coś znajdą do zjedzenia, dla człowieka z zewnątrz jak widać jest z tym problem.
paprykarz1983 - 19:46 niedziela, 24 marca 2019 | linkuj
Fajnie, że odwiedziłeś moje okolice. Co do chustek, to w klasztorze jest taka zasada, że kobiety powinny być w nakryciu głowy i spódnicy, a mężczyźni w długich spodniach. W cerkwiach parafialnych raczej średnio jest to przestrzegane, można rzec że wychodzi z mody. Akurat w ten weekend były na Grabarce rekolekcje wielkopostne dla maturzystów i stąd większa ilość młodzieży.
Odnośnie drogi Hajnówka-Kleszczele: remont był bardzo potrzebny, na starej drodze nie raz dochodziło do wypadków. Jej nawierzchnia była kiepska, a co gorsza była wąska, przy mijaniu się z ciężarówką, trzeba było zjeżdżać na nieutwardzone pobocze. Teraz jest normalnie, a ścieżką rowerową jeździ, biega, jeździ na rolkach wiele osób. Teraz robią podobny remont na odcinku Nowosady-Zabłudów, czyli droga do Białegostoku z Hajnówki. Ścieżka asfaltowa też by się przydała. paprykarz1983 - 19:21 niedziela, 24 marca 2019 | linkuj
Odnośnie drogi Hajnówka-Kleszczele: remont był bardzo potrzebny, na starej drodze nie raz dochodziło do wypadków. Jej nawierzchnia była kiepska, a co gorsza była wąska, przy mijaniu się z ciężarówką, trzeba było zjeżdżać na nieutwardzone pobocze. Teraz jest normalnie, a ścieżką rowerową jeździ, biega, jeździ na rolkach wiele osób. Teraz robią podobny remont na odcinku Nowosady-Zabłudów, czyli droga do Białegostoku z Hajnówki. Ścieżka asfaltowa też by się przydała. paprykarz1983 - 19:21 niedziela, 24 marca 2019 | linkuj
Na Grabarkę ostatnio Siekielski się wspinał w ramach swojego odchudzania :)
Katana1978 - 18:55 niedziela, 24 marca 2019 | linkuj
wow, skąd ty czerpiesz inspiracje na takie trasy.
Katana1978 - 18:53 niedziela, 24 marca 2019 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!