wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Niedziela, 26 kwietnia 2009Kategoria >100km, >200km, Rower szosowy, Wycieczka, >300km
Nowy rekord!

Warszawa - Nieporęt - Pułtusk - Ciechanów - Mława - Działdowo - Iława - Prabuty - Malbork - Pruszcz Gd. - Gdańsk - Gdynia - Władysławowo - Hel

Z tym wyjazdem nosiłem się już od dawna, trasa na Hel to dobry odcinek na tak długi dystans - nie ma większych górek, ruch też umiarkowany; w ten weekend wreszcie udało mi się pogodzić wolne w pracy z dobrym wiatrem :)

Ruszam w sobotę o 18, błyskawicznie przebijam się przez Warszawę, po czym skręcam na Nieporęt. Z rok nie jechałem tą drogą - i okazało się, że niedawno położony asfalt jest już w kiepskim stanie, jednym słowem zwykłe partactwo, wykonawca powinien za to płacić słoną karę. Nad Zalewem Zegrzyńskim powoli zaczyna już zmierzchać, fajnie prezentuje się zachodzące słońce w falach Narwi. Zupełnie ciemno robi się przed Pułtuskiem, bardzo się spieszyłem by tam dotrzeć - bo droga Serock - Pułtusk i dalej do Augustowa jest bardzo ruchliwa, z masą tirów, zupełnie nie nadaje się do jazdy nocą, nawet na tym kawałku miałem parę wyprzedzeń "na gazetę". Za Pułtuskiem robi się już puściutko, noc jest piękna, masa gwiazd, niestety bezksiężycowa. 20km przed Ciechanowem znowu powrót na bardziej ruchliwą drogę (ale oczywiście z tą do Pułtuska nieporównywalną) - i po ok. 20km w całkiem przyzwoitej formie docieram do Ciechanowa, gdzie w centrum odpoczywam pół h, ciepło się na postój ubierając. Za Ciechnowem ciemny (nawet jak na noc :) odcinek - prawie nie ma wiosek, sporo lasów, więc i oświetlenia minimalna ilość. Odżywam dopiero w Mławie, gdzie parę km jadę w mieście, do Działdowa także jest sporo lamp. więc odcinek dość szybko schodzi; w samym Działdowie odpoczywam ze 20min. Natomiast za Działdowem wjeżdżam w przysłowiową "czarną dupę" - świateł nie ma prawie w ogóle, jadę tu fragment skrótem bocznymi drogami do drogi na Nowe Miasto Lubawskie. Że boczne drogi były w nienajlepszym stanie - to mnie specjalnie nie zdziwiło, ale gdy wjechałem na główniejszą do Nowego Miasta - okazało się że jest jeszcze gorsza, przez 10-15km jedzie się bardzo marnie, a nawet w całkiem dużych wioskach (jak Rybie) brakuje świateł. Po skręcie na Lubawę wraca na parę km lepszy asfalt, po tym znowu kiepski odcinek i przed samym miastem wreszcie kończy się zła droga. W Lubawie na parę km wjeżdzam na główną drogę do Torunia, gdzie nawet o tej godzinie (ok.3) jest trochę ruchu; po czym skręcam na Iławę. Te 15km dało mi nieźle w kość, zaczynam odczuwać zmęcznie i mocne zniechęcenie wielogodzinną jazdą nocą, do Iławy wlekę się 20-24km/h. Na półgodzinny postój staję w centrum miasta, mimo przebrania się we wszystko co miałem - nieźle mnie wytrzęsło, jest 6'C, powoli zaczyna świtać i gdy się nie jedzie - marźnie się błyskawicznie.

Za Iławą jedzie się znacznie lepiej - przede wszystkim wreszcie zaczyna świtać, a to zawsze daje potężnego kopa motywacyjnego i poczucie, że najgorsze już mną. Do tego i trasa robi się naprawdę ładna, nie brakuje jeziorek odbijających promienie wschodzącego słońca i małych górek, w Suszu i Prabutach w centrum jest charakterystyczna kostka dodająca im uroku (choć jazdy na wąziutkich kołach nie ułatwia). Za Prabutami niestety jakość drogi bardzo się zepsuła, cały czas jest nierówno położony asfalt, na którym trzęsie jak cholera, nie pozwala to na czerpanie przyjemności z pięknych krajobrazów (bo widokowo ten odcinek jest bardzo fajny). Dopiero za Suszem wraca świetny asfalt, do tego do Malborka mam mocny wiatr równo w plecy, ciągnie się 32-34km/h. W Malborku staję na treściwszy posiłek w McDonaldzie, robię rundkę przy ogromnym zamku krzyżackim, Nogat przejeżdżam drewnianym mostkiem. Do Tczewa jadę DK50 - myślałem że na drodze tej klasy nie będzie kłopotów z asfaltem, co najwyżej duży ruch; ale - gdzie tam, po paru km droga zamienia się w nierówne betonowe płyty, gdzie skacze się co 2-3m, dalej jest asfalt położony na tych płytach - jednym słowem makabra. Trochę mnie zaskoczył przejazd przez Wisłę - spodziewałem się bardzo szerokiej rzeki, a jest węższa niż w Warszawie, widać woda poszła tu w głębokość, nie szerokość :). Za mostem na DK50 zaczyna się po prostu zwykła kostka, tego było już dla mnie za wiele - więc skręcam na boczną drogę do Tczewa. Przebijam się przez miasto i wjeżdżam na "jedynkę" do Gdańska. Tu wreszcie nie ma kłopotów z drogą, jedzie się szybko i sprawnie. Niestety za Pruszczem zaczyna się już typowa miejska jazda, z masą świateł i dużym ruchem, po ponad 300km pozamiejskiej podróży trudno do tego na nowo przywyknąć. Na odpoczynek staję w Gdańsku na pięknym Starym Mieście, tuż pod słynną fontanną Neptuna. O tej godzinie jest już cieplutko, można jechać w krótkim rękawku.

Następne kilometry - to bardzo nieprzyjemna jazda trójmiejską aglomeracją, cały czas ogromny ruch, światła, do tego jeszcze zakazy (które oczywiście ignoruję, bo po 300km nie mam czasu i chęci na męczenie się jazdą ścieżkami). W ten sposób tłukę się niemal 40km, dopiero za rozjazdem w Redzie można odetchnąć. Kawałek za tym skrętem zaliczam największy podjazd na tej trasie (miał może 60m :)), ładną pagórkowatą drogą docieram pod Puck, gdzie wreszcie mogę zobaczyć Bałtyk. Widać też już Mierzeję Helską którą będę musiał zaliczyć; bardzo obawiam się wiatru, bo na Mierzei jest idelanie przeciwny i do tego całkiem mocny. We Władysławowie robię zakupy, po czym staję na odpoczynek w lasku już na Mierzei. Ostatnie kilometry - to ciężka walka z wiatrem, chwilami pomaga las, niestety droga najczęściej prowadzi południową stronę Mierzei - tak więc wiatr ma pole do popisu. Cały czas w dolnym chwycie, cały czas 22-25km/h, do tego mocno już daje o sobie 400km w nogach. Jadę szosą, ignorując ścieżkę z nierównej kostki (zresztą od Jastarni już terenową). W Jastarni staję na kilka minut, ostatni odcinek na Hel daje odzipnąć, niemal cały czas w lesie, bardzo fajna kręta droga, z pięknym zapachem pełnej wiosny w powietrzu. Parę minut po 16 docieram wreszcie do celu, wjeżdżam do portu, strzelam sobie fotki z widokiem na morze (niestety pod słońce).

Na dłuższą regenerację, czy rybkę ze smażalni już nie było czasu - bo o 16.30 mam pociąg. Do Gdyni jedzie się osobowym "tramwajem" - całkiem wygodny, jest sporo miejsca, mimo naprawdę dużej ilości rowerzystów. Natomiast pospieszny z Gdynie do Warszawy - to masakra - 5,5h pod śmierdzącym i zalanym kiblem, pociąg nabity na ful, do tego spóźnił się z pół h; za stary się już robię na takie podróże - wolę jednak zapłacić dwa razy więcej za ekspres niż tak się mordować po jeszcze bardziej morderczej trasie :)

">Ślad GPS
Zdjęcia
Dane wycieczki: DST: 474.20 km AVS: 27.79 km/h ALT: 2206 m MAX: 53.40 km/h Temp:15.0 'C

Komentarze
Nie podaję czasu, uważam to za mało istotny element (ale niestety musze go wpisywać żeby mi średnią wyliczało); choć może w przypadku tak długich tras jak ta byłby ciekawy. Tu było coś w granicach 17h jak pamiętam
wilk
- 01:12 piątek, 15 maja 2009 | linkuj
Wilku, a gdzie jest podany czas trwania wycieczki? Anonimowy tchórz - 22:11 czwartek, 14 maja 2009 | linkuj
Zgadzam się z aard'em, że taką granicą jest doba. Spros pokazał, jak należy postępować w przypadku Imagisa i w kwestii tej nie ma co kombinować, bo Imagis nie jest najdłuższym maratonem tego typu.
flash
- 11:02 sobota, 9 maja 2009 | linkuj
cigane - powiedz mi, jakie znaczenie ma to, czy ktoś wyjeżdża o godzinie 0:01 i jedzie przez 18 godzin, czy wyjeżdża o 18:00 i jedzie 18 godzin? Czy to w jakikolwiek sposób umniejsza wysiłku? Psychicznie może i tak.
Chyba ze dwa razy wrzucałem relacje z wyjazdów, które zaczęły się przed północą, a skończyły po północy. Jakoś nie mam z tym problemu. Gdybym miał wrzucić jeszcze raz to zrobiłbym tak samo.
marcus075
- 23:07 piątek, 8 maja 2009 | linkuj
Z tym Imagisem to mam inne zdanie, ale póki co i tak się tego inaczej wpisać nie da, bo maksimum czasu to 24h59min. Żeby wpisać Imagis jako 1008km trzebaby wpisać sam dystans bez czasu - a to pokręciłoby całe statystyki miesęczne i roczne odnośnie średniej. Ale to ciekawe zagadnienie, może wrzucę taki wątek na forum by dowiedzieć się co inni o tym myślą.
wilk
- 23:01 piątek, 8 maja 2009 | linkuj
Cigane, moim zdaniem granicą jest okres 24 godzin. I nie ma tu znaczenia, czy ktoś rusza o północy, czy o 18. Ważne, ile przejechał w ciągu 24 godzin.
Dlatego, Michale, Imagis jednak bym dzielił na poszczególne dni (w przybliżeniu raczej, bo w trakcie wyścigu nikt nie będzie notował, ile kilometrów miał po dokładnie 24h; w ten właśnie sposób postąpił w zeszłym roku Spros - ten wpis i następne: http://spros.bikestats.pl/index.php?did=118681 - i to było moim zdaniem w porządku), a tutaj nie ma co dzielić, bo Michał w trasie był 22,5 godziny.

Oczywiście wpisując taką wycieczkę na BS trzeba ją przypisać do tej bądź innej daty i tutaj skłaniałbym się rozwiązaniu Michała, który większość dystansu przebył po północy, więc zapisał to na niedzielę. Ale to już tak naprawdę nie ma wielkiego znaczenia, bo na sobotę przecież nie wpisał nic, a trasa została przebyta w ciągu, bez noclegu czy choćby drzemki w trakcie (choć moim zdaniem drzemka też by nie przekreślała ciągu, o ile wszystko zamknęłoby się w okresie 24 godzin).

PS. Gdyby chcieć ciągnąć Twoje rozumowanie, Cyganie, to można by też próbować podważyć moją wycieczkę http://aard.bikestats.pl/index.php?did=153057 ponieważ trasę skończyłem o godz. 2 w nocy (a zacząłem o 7:30 rano). mam nadzieję, że Cię przekonałem :)
aard
- 22:50 piątek, 8 maja 2009 | linkuj
Ja Ciebie nie oskarżam, broń boże...pewnie to wina admina, bo sam powiedz czy wpis na czołowej stronie ,,wilk
W kwietniu najdłuższą wycieczkę miał wilk. W pewną niedzielę przejechał 474.2 km w czasie 17 godz. i 4 minut.''...zauważ sam , w pewna niedzielę brzmi głupio...
Ale to pewnie taka gra słów która mniej zorientowanych wprowadza w błąd...
Czyli że sam portal strzela sobie samobóje...pozdrawiam i podziwiam...przepraszam jeśli niechcący obraziłem...
cigane
- 10:33 poniedziałek, 4 maja 2009 | linkuj
Odnośnie Twojej uwagi. Wpisujemy wycieczki JEDNORAZOWE a nie wycieczki JEDNODNIOWE - a to jest różnica. Zanim zaczniesz kogoś oskarżać - przejrzyj sobie jaki był najdłuższy wpis w zeszłym roku. Flash przejechał maraton 24h (700km), startując i kończąc koło południa. Ja przejechałem 474km jednorazowo, to czy startowałem o 18 czy o 0.01 nie ma znaczenia. Gdybym to podzielił na dwa dni - taki wpis nie powiedział by nic o skali wysiłku.

Do tego jest jeszcze sprawa tego jak wpisywać jednorazowe bardzo długie maratony typu Imagis, gdzie do pokonania jest 1008km. Wiadomo, że tego w 24h się nie przejedzie, ale z kolei wpisywanie z podziałem na dni jest bez sensu - bo niewiele mówi o rzeczywistej skali trudności
wilk
- 09:14 poniedziałek, 4 maja 2009 | linkuj
Jeżeli ruszyłeś w sobotę o 18tej to do północy nie mogłeś zrobić ponad 400 km, a tu zdaje się wpisujemy trasy jednodniowe...jedno z drugim się kłóci niestety...pozdro
cigane
- 07:32 poniedziałek, 4 maja 2009 | linkuj
woooow, nieźle ... Ewa - 12:48 niedziela, 3 maja 2009 | linkuj
Tyle to ja nie zrobię chyba nigdy... :)
madman
- 06:15 czwartek, 30 kwietnia 2009 | linkuj
szacun
tomecki
- 21:43 środa, 29 kwietnia 2009 | linkuj
@flash
Dla mnie średnia ponad 30km/h jest po prostu nieosiągalna, zwyczajnie za cienki na to jestem; i szczerze powiedziawszy niespecjalnie mnie to martwi. Spójrz sobie na mój rower - półkę wyższy od Twojego (Ultegra) a uzywam zwykłych pedałów platformowych
wilk
- 15:52 wtorek, 28 kwietnia 2009 | linkuj
"Taaa.... ja tez jeżdżę tylko turystycznie ;)"
ale ty jeździsz "turystycznie", a Wilk jeździ turystycznie :) ot całą filozofia;)

respekt
Anonimowy tchórz - 10:16 wtorek, 28 kwietnia 2009 | linkuj
Gratulacje Michał ! Do zobaczenia za miesiąc :-)
transatlantyk
- 07:14 wtorek, 28 kwietnia 2009 | linkuj
Taaa.... ja tez jeżdżę tylko turystycznie ;)
flash
- 07:03 wtorek, 28 kwietnia 2009 | linkuj
No i kolejny miesiąc niekwestionowany mistrz w dobowym przejeździe :) Zamierzasz mieć 1 miejsce w każdym miesiącu :) Gratulacje!!!
inimicus
- 23:26 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
Wielkie gratulacje, niesamowity wyczyn !!! Zazdroszczę motywacji i kondycji !!!
super, pozdrawiam :)
mofo
- 22:08 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
Niesamowite! I tyle co tu dużo pisać, chyba już wszystko zostało powiedziane, co do średniej to mam podobnie. Ale na szosie taki dystans to rzeczywiście Mega wyczyn! Pozdrawiam
robin
- 21:47 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
Gratulacje... Nić więcej z siebie nie mogę wycisnąć... Wgniotło mnie w fotel...
P.S. Te opaski, które nosisz na kolana, to z powodu bolących kolan, czy profilaktycznie?
Galen
- 21:37 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
Niezły wynik tylko ... po co? Anonimowy tchórz - 21:13 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
Dzięki wszystkim za uznanie
@ flash
Ja nie jeżdżę dla sportowo, tylko turystycznie, 30km/h na 100km przekroczyłem raz w życiu i nie mam specjalnych aspiracji, ani możliwości by ten rekord poprawiać; to po prostu nie moja para kaloszy
@memento
To oczywiście przenośnia nawiązująca do końca Mierzei Helskiej. A na Nordkappie też byłem, też na rowerze, na mojej stronie znajdziesz relację :)
@Miki
Nie dokręcam - bo tego nie lubię robić, jadę do konkretnego celu, gdyby mi zależało na 500km - to mógłbym zrobić ileś pętli pod domem, mając wygodne miejsce na odpoczynki i jedzenie za darmo. Jechałem na Hel - a tam jest 474 nie 500 :))
wilk
- 20:13 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
Z takim wiatrem mogłeś się pokusić o lepszą średnią :)
flash
- 19:49 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
Szacunek.

"Dalej się już nie da :)"
da się, da się... trzeba tylko kawałek zawrócić i przez Danię, Szwecję, Norwegię uderzyć na Nordkapp...
a co do dystansu to piękny... jeszcze mógłbyś zahaczyć o Jastrzębią Górę(Gwiazda Północy)... no ale to już przy okazji;)

jeszcze raz winszuję rekordu dystansu(zwłaszcza że zrobiony JUŻ w kwietniu)
memento
- 19:46 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
Noooo, Michał! GRATULACJE!!
Trochę szkoda, że nie 500, ale dzięki temu będziesz miał po co dalej jeździć ;)
aard
- 18:44 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
Znakomity wynik ;) . Sam pochodzę z Tczewa więc wiem jakie są pobliskie drogi . Na zdjęciu w oddali widać historyczny most ,który potrzebuję pieniędzy na konserwacje . Mała historia o Nim ".. Mosty są szczególną atrakcją Tczewa. Jako pierwszy powstał most drogowy (1851 - 1857), który był wówczas jednym z najdłuższych mostów na świecie (837 m). .."
Kulek
- 18:11 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
Miętki jesteś! ;-P
marcus075
- 17:58 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
@ Marcus
Dzięki, ale nie bardzo, za duże koszta na jednodniowy wyjazd, mam w planach przynajmniej dwa parudniowe wyjazdy i niemało kasy jeszcze muszę na nie zebrać :)
A swoją drogą - ja nie bardzo lubi nocniki, nocą jeżdżę jak muszę, a w górach to już dla mnie żadna atrakcja. Na zeszłorocznej przerabialiśmy po ciemku prawie 30km zjazd z Gavii, ostatnio z MadManem po dziurach z Gubałówki - i na razie mi starczy :))
wilk
- 17:52 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
SZACUN!
Kurna! Ja przez te tereny jechałem, ale odcinek od wysokości Warszawy (z Kodnia nad Bugiem) do Gdańska robiliśmy w 5 dni, a nie w mniej niż dobę! Ile pedałowałeś?

Jeszcze informacja: myślę nad Nocnikiem - z Jaworzna na Krowiarki (przez Wadowice, Suchą Beskidzką), zjazd do Zubrzycy, podjazd na Krowiarki i do domu przez Przełęcz Przysłop i Przełęcz Kocierską - w sumie cztery poważne podjazdy. Jakieś 250km. Jakbyś był zainteresowany to pisz na e-maila (pewnie będę wrzucał wiadomość na Precla, bo do tego muszę mieć wolny weekend, który będzie ciepły i w miarę bezwietrzny. Noc z soboty na niedzielę)
marcus075
- 17:39 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
wczoraj i wogule wieje strasznie nieprzyjemnie
gratulacje wilku, wymiatacz z Ciebie niezły ;)
szalonykolarz
- 15:49 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
Dlatego w tamtą stornę jechałem :))
Generalnie wiatr w plecy, albo boczno-w plecy. Za to ostatnie 30km równiutko pod naprawdę mocny wiatr, który jak to nad morzem - lubi dowiać.
wilk
- 15:41 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
o dzieki ci Wilkq za wybawienie! chyba z 10 komentarzy dostalem (i spamu mailowego :( ) jak przypadkiem statsy pokazywaly na mnie w najdluzsza wczorajsza wycieczka. teraz splynie to na Ciebie, a dla mnie nauczka zeby z wpisem sie nie spieszyc.
ladny dystansik. ladnie tez wczoraj za dnia wialo, prawda? chyba tylko koncowke miales fatalna?
spros
- 15:08 poniedziałek, 27 kwietnia 2009 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl