Piątek, 20 marca 2009Kategoria Wypad, Rower szosowy, >200km, >100km, >300km
Warszawa - Góra Kalwaria - Warka - Radom - Wąchock - Nowa Słupia - Szydłów - Pacanów - Dąbrowa Tarnowska - Żabno - Wojnicz - Czchów - Nowy Sącz
Ideą tego wyjazdu było wykorzystanie wiatru, który ostatnio wiał dość silnie z północy. Umówiłem się więc z Transatlantykiem mieszkającym w Nowym Sączu (z którym razem z aardem byliśmy w zeszłym roku na wymagającej wyprawie w Alpy). Trasa z Warszawy na Nowy Sącz prowadzi niemal wyłącznie na południe, a dobry wiatr dawał szanse na pokonanie aż takiego długiego dystansu (z początku pomyliłem się w liczeniu sądząc, że to będzie troszkę ponad 300km).
Parę minut po piątej ruszam w trasę, oczywiście zimno (0-1'C), pogoda pod psem - wszędzie chmury i mokra szosa. Pierwsze kilometry idą bardzo sprawnie, wiatr, aczkolwiek nie tak mocny jak przez parę wcześniejszych dni - wyraźnie pomaga. Pierwsze 100km do Radomia szybko schodzi, staję tam na pierwszy odpoczynek pod pomnikiem Jana Kochanowskiego, bardzo zmarzłem. Następnie ruszam moją ulubioną świętokrzyską trasą (wiele razy już pokonywaną) - na Wierzbicę i Wąchock, od Radomia cały czas pada śnieg. Za Mircem rozpoczynają się pierwsze poważniejsze górki - i pagórkowato jest aż do Nowej Słupii, gdzie po 170km staję na kolejny dłuższy odpoczynek - tym razem już nie na powietrzu, a w kawiarni. Za Nową Słupią górki dalej trzymają - aż do Szydłowa, za którym wyraźnie się wypłaszcza. Jedzie się dobrze - wiatr ciągle niemal równo w plecy, tylko ciągle śnieży, przez co jest mokra szosa i na wąskich oponach trzeba uważać. W Pacanowie kolejny większy odpoczynek w barze. Gdy po około pół godzinie ruszam w trasę - zaczyna padać porządny śnieg, na razie jeszcze to nie przeszkadza, ale boję się co będzie dalej, bo do Sącza jeszcze ponad 100km a ja mam opony 23mm średnio nadające się na zalodzone i zaśnieżone drogi (wg prognoz nic nie miało padać). Nad Wisłę jedzie się fajnie, ale odcinek do Dąbrowy Tarnowskiej bardzo kiepski - kupa dziur w drodze, brak pobocza i duży ruch tirów. Z ulgą skecam na Żabno, gdy zaczyna zmierzchać łapię gumę w przednim kole, zacząłem naprawę na przystanku. Zeszło się na to pół godziny (dla świętego spokoju zmieniłem też oponę), bardzo ciężko jest nabić szosowe koła do 8-9atm małą ręczną pompką. Do Wojnicza jadę już nocą, odcinek niespecjalny, w samym Wojniczu odpoczywam kilkanaście minut pod sklepem. Z Wojnicza do Zakliczyna jedzie się fatalnie - kupa dziur, duży ruch, dobrych parę razy w nie wpadałem, nawet gdy odpaliłem PowerLeda w trybie High nie wszystko dało się zauważyć - tak gęsto padał śnieg. No i co gorsza śnieg ów zaczyna już zalegać na drodze, jest trochę błota pośniegowego, z metr szerokości szosy jest we śniegu, często trzeba jechać niemal środkiem. Na kołach 23mm trzeba w tych warunkach bardzo uważać - jadę cały czas w szerokim chwycie kierownicy, mój ulubiony przy wsporniku jest za bardzo niebezpieczny, ograniczam prędkość szczególnie na zjazdach. Po skręcie do Jurkowa wreszcie zaczyna się świetna szosa - i tak już jest do samego Nowego Sącza. Z Czchowa daję znać Transatlantykowi, który ma po mnie kawałek wyjechać. Zaliczam jeszcze ponad stumetrowy podjazd nad Jeziorem Rożnowskim (na szczycie -1'C), zjeżdżam z duszą na ramieniu - i za mostem na Dunajcu spotykam wreszcie Marka po 340km w nogach. Ostanie kilometry szybko schodzą i ok. 22.30 docieramy do domu Marka. Na rozmowach schodzi nam aż do 1 w nocy, a przecież jutro czeka nas kolejny dzień rowerowania.
Wielkie dzięki dla Marka za jego gościnę i towarzystwo, z pewnością jeszcze niejedną wspólną trasę zrobimy!
Zdjęcia z wyjazdu
Dane przewyższeń różnią się od tych z licznika, bo każda strona publikująca dane z GPS ma swój próg zliczania. Mój licznik ma próg 1m, sam odbiornik GPS pokazał 2181m
Komentarze
Ideą tego wyjazdu było wykorzystanie wiatru, który ostatnio wiał dość silnie z północy. Umówiłem się więc z Transatlantykiem mieszkającym w Nowym Sączu (z którym razem z aardem byliśmy w zeszłym roku na wymagającej wyprawie w Alpy). Trasa z Warszawy na Nowy Sącz prowadzi niemal wyłącznie na południe, a dobry wiatr dawał szanse na pokonanie aż takiego długiego dystansu (z początku pomyliłem się w liczeniu sądząc, że to będzie troszkę ponad 300km).
Parę minut po piątej ruszam w trasę, oczywiście zimno (0-1'C), pogoda pod psem - wszędzie chmury i mokra szosa. Pierwsze kilometry idą bardzo sprawnie, wiatr, aczkolwiek nie tak mocny jak przez parę wcześniejszych dni - wyraźnie pomaga. Pierwsze 100km do Radomia szybko schodzi, staję tam na pierwszy odpoczynek pod pomnikiem Jana Kochanowskiego, bardzo zmarzłem. Następnie ruszam moją ulubioną świętokrzyską trasą (wiele razy już pokonywaną) - na Wierzbicę i Wąchock, od Radomia cały czas pada śnieg. Za Mircem rozpoczynają się pierwsze poważniejsze górki - i pagórkowato jest aż do Nowej Słupii, gdzie po 170km staję na kolejny dłuższy odpoczynek - tym razem już nie na powietrzu, a w kawiarni. Za Nową Słupią górki dalej trzymają - aż do Szydłowa, za którym wyraźnie się wypłaszcza. Jedzie się dobrze - wiatr ciągle niemal równo w plecy, tylko ciągle śnieży, przez co jest mokra szosa i na wąskich oponach trzeba uważać. W Pacanowie kolejny większy odpoczynek w barze. Gdy po około pół godzinie ruszam w trasę - zaczyna padać porządny śnieg, na razie jeszcze to nie przeszkadza, ale boję się co będzie dalej, bo do Sącza jeszcze ponad 100km a ja mam opony 23mm średnio nadające się na zalodzone i zaśnieżone drogi (wg prognoz nic nie miało padać). Nad Wisłę jedzie się fajnie, ale odcinek do Dąbrowy Tarnowskiej bardzo kiepski - kupa dziur w drodze, brak pobocza i duży ruch tirów. Z ulgą skecam na Żabno, gdy zaczyna zmierzchać łapię gumę w przednim kole, zacząłem naprawę na przystanku. Zeszło się na to pół godziny (dla świętego spokoju zmieniłem też oponę), bardzo ciężko jest nabić szosowe koła do 8-9atm małą ręczną pompką. Do Wojnicza jadę już nocą, odcinek niespecjalny, w samym Wojniczu odpoczywam kilkanaście minut pod sklepem. Z Wojnicza do Zakliczyna jedzie się fatalnie - kupa dziur, duży ruch, dobrych parę razy w nie wpadałem, nawet gdy odpaliłem PowerLeda w trybie High nie wszystko dało się zauważyć - tak gęsto padał śnieg. No i co gorsza śnieg ów zaczyna już zalegać na drodze, jest trochę błota pośniegowego, z metr szerokości szosy jest we śniegu, często trzeba jechać niemal środkiem. Na kołach 23mm trzeba w tych warunkach bardzo uważać - jadę cały czas w szerokim chwycie kierownicy, mój ulubiony przy wsporniku jest za bardzo niebezpieczny, ograniczam prędkość szczególnie na zjazdach. Po skręcie do Jurkowa wreszcie zaczyna się świetna szosa - i tak już jest do samego Nowego Sącza. Z Czchowa daję znać Transatlantykowi, który ma po mnie kawałek wyjechać. Zaliczam jeszcze ponad stumetrowy podjazd nad Jeziorem Rożnowskim (na szczycie -1'C), zjeżdżam z duszą na ramieniu - i za mostem na Dunajcu spotykam wreszcie Marka po 340km w nogach. Ostanie kilometry szybko schodzą i ok. 22.30 docieramy do domu Marka. Na rozmowach schodzi nam aż do 1 w nocy, a przecież jutro czeka nas kolejny dzień rowerowania.
Wielkie dzięki dla Marka za jego gościnę i towarzystwo, z pewnością jeszcze niejedną wspólną trasę zrobimy!
Zdjęcia z wyjazdu
Dane przewyższeń różnią się od tych z licznika, bo każda strona publikująca dane z GPS ma swój próg zliczania. Mój licznik ma próg 1m, sam odbiornik GPS pokazał 2181m
Dane wycieczki:
DST: 351.40 km AVS: 26.89 km/h
ALT: 2011 m MAX: 55.20 km/h
Temp:1.0 'C
Komentarze
Miło czytać o takich trasach, bo mobilizują własną słabość. Zdrówko :)
svolken - 22:37 środa, 25 marca 2009 | linkuj
Gratulacje! W Pacanowie jest skrzyżowanie i tam bar, w tamtym roku dwa razy się tam zatrzymywałem na obiadek. Droga nieciekawa bo z Tirami i jeszcze ten śnieg. Pozdrawiam
robin - 21:27 niedziela, 22 marca 2009 | linkuj
Gratulacje. Na takich oponkach po śniegu:-O.Pozdrower.
MARECKY - 19:13 niedziela, 22 marca 2009 | linkuj
Widać pogoda dla Ciebie nie straszna. No i przebiłeś Aard'a i prawdopodobnie zostaniesz królem marca. Gratulacje!!!
inimicus - 12:01 niedziela, 22 marca 2009 | linkuj
Jestem pełna podziwu!
Szacuneczek :)
Pozdrawiam i życzę Ci żeby następnym razem prognoza dobrej pogody jednak się sprawdziła :)
Asica :P jahoo81 - 00:50 niedziela, 22 marca 2009 | linkuj
Szacuneczek :)
Pozdrawiam i życzę Ci żeby następnym razem prognoza dobrej pogody jednak się sprawdziła :)
Asica :P jahoo81 - 00:50 niedziela, 22 marca 2009 | linkuj
wielkie grarulacje.Jak Marek mi napisal ze jedziesz z Warszawy do Nowego Sacza na rowerze w taka pogode to myslalem ze zartuje.Wedlug wszystkich prognoz u nas mialo mocno sypac.W takim zimnie taki dystans i to na szosie przy mokrym i sliskim asfalcie,podziwiam i pozdrawiam
kr1s1983 - 00:08 niedziela, 22 marca 2009 | linkuj
Dziwne rzeczy gadasz. U mnie pokazywało snieg (i to duży!) na piątek od Pacanowa w dół już w czwartek wieczorem. Dlatego zrezygnowałem z pomysłu przyłączenia się do Ciebie.
aard - 23:45 sobota, 21 marca 2009 | linkuj
Wilk napisał: "wg prognoz nic nie miało padać".
Bo Ty z jakiejś kijowej prognozy korzystasz! Nadal Onet? ICM zapowiadał śnieg na południe od Wisły. Dlatego się nie zdecydowałem na jazdę :(
Naprawdę polecam tę stronę: http://new.meteo.pl (bez www, bo nie zadziała!). Dla krótkich prognoz (48h) dokładniejszy model UM, dla trzydniowych: COAMPS. aard - 23:30 sobota, 21 marca 2009 | linkuj
Bo Ty z jakiejś kijowej prognozy korzystasz! Nadal Onet? ICM zapowiadał śnieg na południe od Wisły. Dlatego się nie zdecydowałem na jazdę :(
Naprawdę polecam tę stronę: http://new.meteo.pl (bez www, bo nie zadziała!). Dla krótkich prognoz (48h) dokładniejszy model UM, dla trzydniowych: COAMPS. aard - 23:30 sobota, 21 marca 2009 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!