Alpejski Tydzień - dzień 6
Rano wstałem później niż powinienem, ale trochę odpoczynku, po wczorajszym bardzo trudnym dniu się należało. W czasie składania obozowiska niestety zaczęło padać, pierwsze 10km też leje, dopiero w Winklern się uspokoiło. Zaliczam Iselsbergpass (1204m) i długim zjazdem docieram do Lienz. Po zakupach ruszam w stronę Cortiny, jak zawsze na tym odcinku (jadę tu 3 raz) wiatr zdecydowanie pomaga. Tak jest do wypłaszczenia w Sillian, tam podobnie jak zawsze zaczyna już przeszkadzać. Psuje się też niestety pogoda i zaczyna padać, jest też chłodno, niewiele ponad 10'C. W deszczu jadę do Cortiny, Dolomitów niestety za wiele nie widać, wszystko w chmurach. W samej Cortinie nieco się przejaśniło, z podjazdu na Falzarego mam ładny widok na całą kotlinę w której leży miasto. W drugiej części podjazdu znowu zaczęło padać, zjazd z przełęczy na mokro. A parę km przed Arabbą lunęło już na całego, woda lała się z nieba strumieniami. Jazdy w takich warunkach miałem już serdecznie dość, odpuściłem sobie więc przejechanie kolejnej przełęczy i rozbiłem się niemal w samej Arabbie.
W namiocie sprawdzając prognozy na kolejne dni - postanawiam wracać do Polski przez Garmish, bo prognozy były wręcz dramatyczne, zapowiadające deszcze klasy powodziowej (zresztą sporo mijanych rzek miało już wysokie stany i niosło sporo osadów). A jazda w takich na ekstremalnej trudnej trasie zupełnie mi się nie uśmiechała.
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Rano wstałem później niż powinienem, ale trochę odpoczynku, po wczorajszym bardzo trudnym dniu się należało. W czasie składania obozowiska niestety zaczęło padać, pierwsze 10km też leje, dopiero w Winklern się uspokoiło. Zaliczam Iselsbergpass (1204m) i długim zjazdem docieram do Lienz. Po zakupach ruszam w stronę Cortiny, jak zawsze na tym odcinku (jadę tu 3 raz) wiatr zdecydowanie pomaga. Tak jest do wypłaszczenia w Sillian, tam podobnie jak zawsze zaczyna już przeszkadzać. Psuje się też niestety pogoda i zaczyna padać, jest też chłodno, niewiele ponad 10'C. W deszczu jadę do Cortiny, Dolomitów niestety za wiele nie widać, wszystko w chmurach. W samej Cortinie nieco się przejaśniło, z podjazdu na Falzarego mam ładny widok na całą kotlinę w której leży miasto. W drugiej części podjazdu znowu zaczęło padać, zjazd z przełęczy na mokro. A parę km przed Arabbą lunęło już na całego, woda lała się z nieba strumieniami. Jazdy w takich warunkach miałem już serdecznie dość, odpuściłem sobie więc przejechanie kolejnej przełęczy i rozbiłem się niemal w samej Arabbie.
W namiocie sprawdzając prognozy na kolejne dni - postanawiam wracać do Polski przez Garmish, bo prognozy były wręcz dramatyczne, zapowiadające deszcze klasy powodziowej (zresztą sporo mijanych rzek miało już wysokie stany i niosło sporo osadów). A jazda w takich na ekstremalnej trudnej trasie zupełnie mi się nie uśmiechała.
Dane wycieczki:
DST: 149.50 km AVS: 20.16 km/h
ALT: 2537 m MAX: 67.60 km/h
Temp:15.0 'C
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!