Alpejski Tydzień - dzień 5
Lało równo całą noc, ale rankiem pogoda zaczyna się klarować, a prognozy są dobre - co ważne bo dziś wjeżdżam w Alpy. Pierwszy odcinek słabiutki, na większości dróg do Gmunden wielki ruch, psujący przyjemność z jazdy. Mijam pięknie położone jezioro Taurnsee, na przednóżu Alp, nad kolejnym - Hallstatter odbijam już w góry. Na podjeździe mija mnie jakiś zlot luksusowych samochodów - ze 30 Ferrari jechało, też jakieś Porsche, tyle tego typu samochodów naraz to pierwszy raz widziałem, dobrych kilkadziesiąt milionów USD przejechało ;)). Podjazd wymagający, ostatnie 200m w pionie to nachylenie 9-12%, daje solidnie w kość. Tutaj też wyraźnie odczuwam ból pleców, który męczy mnie właśnie na ścianach z dużym nachyleniem, gdzie trzeba jechać siłowo. Przed Bischofschofen jeszcze jedna przełęcz na ok. 950m i zaczynam jazdę w górę doliny rzeki Salzach. Kawałek do niczego, na szosie potężny ruch i brak pobocza, też fragmentami zakazy, a ścieżkami trzeba nadrabiać dystans, są też odcinki szutrowe.
Tak więc z ulgą docieram do Bruck, gdzie jest skręt na Grossglockner Hochalpenstrasse. W mieście robię zakupy i pokonuję pierwsze podjazdy na oficjalny początek trasy czyli na parking na poziomie ok 1100m. Na podjazd ruszam koło 18, mając w nogach już prawie 210km - nie pierwszy raz podczas tego wyjazdu dochodzę do wniosku, że trochę przesadziłem z tym ambitnym planowaniem ;)). Podjazd dał mi w kość bardzo mocno, Hochtor to jedna z najcięższych alpejskich ścian - nie dość, że bardzo długa i wysoka, to również potężnie nachylona, poniżej 9% spada nieczęsto, długimi odcinkami jest po 11-12%. Przełożenia szosowe jakie miałem 34-32 to zdecydowanie za mało na taki podjazd z bagażem, więc musiałem jechać bardzo siłowo, z kadencją 50-55, plecy dawały mi popalić cały podjazd. Ale dzięki późnej godzinie o jakiej tu jechałem - na drodze miałem zupełnie puściutko, co na tej trasie jest w lecie rzadkością, z reguły są tu tysiące turystów, natomiast dziś miałem tę przepiękną drogę tylko dla siebie. Powyżej 2000m pojawiają się już płaty śniegu, widoki olśniewające, promienie zachodzącego słońca oświetlają okolicę. Na Hochtor docieram już bardzo zmordowany po zachodzie słońca, na wysokości 2500m było ledwie 4'C. Ubieram się we wszystko co mam, zjazd pokonuję już po ciemku, dysponując jedynie czołówką, bo lampki nie zabierałem. Ale w dół jechało się całkiem dobrze, na noc rozbijam się na ok. 1150m.
Zdjęcia
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Lało równo całą noc, ale rankiem pogoda zaczyna się klarować, a prognozy są dobre - co ważne bo dziś wjeżdżam w Alpy. Pierwszy odcinek słabiutki, na większości dróg do Gmunden wielki ruch, psujący przyjemność z jazdy. Mijam pięknie położone jezioro Taurnsee, na przednóżu Alp, nad kolejnym - Hallstatter odbijam już w góry. Na podjeździe mija mnie jakiś zlot luksusowych samochodów - ze 30 Ferrari jechało, też jakieś Porsche, tyle tego typu samochodów naraz to pierwszy raz widziałem, dobrych kilkadziesiąt milionów USD przejechało ;)). Podjazd wymagający, ostatnie 200m w pionie to nachylenie 9-12%, daje solidnie w kość. Tutaj też wyraźnie odczuwam ból pleców, który męczy mnie właśnie na ścianach z dużym nachyleniem, gdzie trzeba jechać siłowo. Przed Bischofschofen jeszcze jedna przełęcz na ok. 950m i zaczynam jazdę w górę doliny rzeki Salzach. Kawałek do niczego, na szosie potężny ruch i brak pobocza, też fragmentami zakazy, a ścieżkami trzeba nadrabiać dystans, są też odcinki szutrowe.
Tak więc z ulgą docieram do Bruck, gdzie jest skręt na Grossglockner Hochalpenstrasse. W mieście robię zakupy i pokonuję pierwsze podjazdy na oficjalny początek trasy czyli na parking na poziomie ok 1100m. Na podjazd ruszam koło 18, mając w nogach już prawie 210km - nie pierwszy raz podczas tego wyjazdu dochodzę do wniosku, że trochę przesadziłem z tym ambitnym planowaniem ;)). Podjazd dał mi w kość bardzo mocno, Hochtor to jedna z najcięższych alpejskich ścian - nie dość, że bardzo długa i wysoka, to również potężnie nachylona, poniżej 9% spada nieczęsto, długimi odcinkami jest po 11-12%. Przełożenia szosowe jakie miałem 34-32 to zdecydowanie za mało na taki podjazd z bagażem, więc musiałem jechać bardzo siłowo, z kadencją 50-55, plecy dawały mi popalić cały podjazd. Ale dzięki późnej godzinie o jakiej tu jechałem - na drodze miałem zupełnie puściutko, co na tej trasie jest w lecie rzadkością, z reguły są tu tysiące turystów, natomiast dziś miałem tę przepiękną drogę tylko dla siebie. Powyżej 2000m pojawiają się już płaty śniegu, widoki olśniewające, promienie zachodzącego słońca oświetlają okolicę. Na Hochtor docieram już bardzo zmordowany po zachodzie słońca, na wysokości 2500m było ledwie 4'C. Ubieram się we wszystko co mam, zjazd pokonuję już po ciemku, dysponując jedynie czołówką, bo lampki nie zabierałem. Ale w dół jechało się całkiem dobrze, na noc rozbijam się na ok. 1150m.
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 244.60 km AVS: 20.10 km/h
ALT: 3959 m MAX: 65.10 km/h
Temp:20.0 'C
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!