Mazury z Kotem - dzień 3
Startujemy wcześnie tak by bezpiecznie wyrobić się na powrotny pociąg, na pierwszy ogień idzie jeden z bardziej widowiskowych kawałków trasy Pierścienia, czyli odcinek do Sztynortu, na przesmyku pomiędzy jeziorami Dargin i Mamry. Wcześnie rano w niedzielę jest tu zupełnie pusto, krótki postój robimy koło plaży gdzie na Pierścieniu był PK. Do Kętrzyna jedziemy innym wariantem niż prowadzi trasa Pierścienia, czyli przez Gierłoż, miejsce słynnego Wilczego Szańca - kwatery wojennej Hitlera. Ci którzy narzekali na Pierścieniu na odcinek przez Silec - zdecydowanie powinni się przejechać wariantem przez Gierłoż - wtedy drogę przez Silec wzięliby z pocałowaniem rączki. Najpierw długi odcinek dziur, a później 4km chamskiego bruku, gdzie więcej jak 12-13km/h nie dało się jechać i to jeszcze parę górek tym brukiem trzeba było zaliczać ;)).
W Kętrzynie robimy dłuższy postój w ładnym parku pod zabytkową bazyliką i ruszamy na południe, w kierunku do Mrągowa. W czasie jazdy okazuje się, że moja linka przerzutkowa kończy już żywot, dobrze że to wykryłem zanim się zerwała, bo wtedy łatwo o zakleszczenie się resztki linki z beczką w manetce. Operacja wymiany linki w rowerze z wewnętrznym prowadzeniem linek skomplikowana, trzeba zdjąć linki obu przerzutek i obie później ustawiać. Rzadko to robię więc musiałem nawet filmik serwisowy odpalić być zobaczyć jak puszcza się linkę przez manetkę. Poleciało na to wszystko ponad 45min, więc zrezygnowaliśmy z jazdy na Mrągowo i odbiliśmy na Korsze najkrótszą drogą, wracając do Kętrzyna. Odcinek mocno upierdliwy, całość pod odczuwalny wiatr, tereny już inne, zaczyna się tu pas równin i zielone łąki ciągnące się pod Kaliningrad. Ale czasu było wystarczająco, więc z pół godzinnym zapasem meldujemy się w Korszach i szynobusem wracamy do Olsztyna. Tutaj żegnam się z Kotem - wielkie dzięki za bardzo przyjemny weekend! :))
Ja jadę jeszcze ok. 60km w rejon Wielbarku, pogoda zaczyna się klarować, pod wieczór robi się słonecznie. Na tym kawałku wkurzyły mnie nowe okulary, które pękły w czasie jazdy! W pewnym momencie odczuwać zacząłem jakiś ból w skroni, okazało się że pękł koniec zausznika. Okulary BSkin Luna kupione tuż przed tym wyjazdem, z samych szkieł byłem bardzo zadowolony, niestety oprawki to zupełny, chiński szajs, zdecydowanie za sztywne, dużo za mała elastyczność - co zaowocowało takim kuriozalnym pęknięciem.
Zdjęcia
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Startujemy wcześnie tak by bezpiecznie wyrobić się na powrotny pociąg, na pierwszy ogień idzie jeden z bardziej widowiskowych kawałków trasy Pierścienia, czyli odcinek do Sztynortu, na przesmyku pomiędzy jeziorami Dargin i Mamry. Wcześnie rano w niedzielę jest tu zupełnie pusto, krótki postój robimy koło plaży gdzie na Pierścieniu był PK. Do Kętrzyna jedziemy innym wariantem niż prowadzi trasa Pierścienia, czyli przez Gierłoż, miejsce słynnego Wilczego Szańca - kwatery wojennej Hitlera. Ci którzy narzekali na Pierścieniu na odcinek przez Silec - zdecydowanie powinni się przejechać wariantem przez Gierłoż - wtedy drogę przez Silec wzięliby z pocałowaniem rączki. Najpierw długi odcinek dziur, a później 4km chamskiego bruku, gdzie więcej jak 12-13km/h nie dało się jechać i to jeszcze parę górek tym brukiem trzeba było zaliczać ;)).
W Kętrzynie robimy dłuższy postój w ładnym parku pod zabytkową bazyliką i ruszamy na południe, w kierunku do Mrągowa. W czasie jazdy okazuje się, że moja linka przerzutkowa kończy już żywot, dobrze że to wykryłem zanim się zerwała, bo wtedy łatwo o zakleszczenie się resztki linki z beczką w manetce. Operacja wymiany linki w rowerze z wewnętrznym prowadzeniem linek skomplikowana, trzeba zdjąć linki obu przerzutek i obie później ustawiać. Rzadko to robię więc musiałem nawet filmik serwisowy odpalić być zobaczyć jak puszcza się linkę przez manetkę. Poleciało na to wszystko ponad 45min, więc zrezygnowaliśmy z jazdy na Mrągowo i odbiliśmy na Korsze najkrótszą drogą, wracając do Kętrzyna. Odcinek mocno upierdliwy, całość pod odczuwalny wiatr, tereny już inne, zaczyna się tu pas równin i zielone łąki ciągnące się pod Kaliningrad. Ale czasu było wystarczająco, więc z pół godzinnym zapasem meldujemy się w Korszach i szynobusem wracamy do Olsztyna. Tutaj żegnam się z Kotem - wielkie dzięki za bardzo przyjemny weekend! :))
Ja jadę jeszcze ok. 60km w rejon Wielbarku, pogoda zaczyna się klarować, pod wieczór robi się słonecznie. Na tym kawałku wkurzyły mnie nowe okulary, które pękły w czasie jazdy! W pewnym momencie odczuwać zacząłem jakiś ból w skroni, okazało się że pękł koniec zausznika. Okulary BSkin Luna kupione tuż przed tym wyjazdem, z samych szkieł byłem bardzo zadowolony, niestety oprawki to zupełny, chiński szajs, zdecydowanie za sztywne, dużo za mała elastyczność - co zaowocowało takim kuriozalnym pęknięciem.
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 149.40 km AVS: 22.81 km/h
ALT: 604 m MAX: 41.20 km/h
Temp:20.0 'C
Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!