Zimą do Wilna - dzień 2
W nocy było -12'C, rano się zbieramy, podczas gotowania okazało się, że tytanowe menażki nie nadają się zupełnie do topienia śniegu, przepaliłem przez to moją i odtąd musieliśmy we dwóch gotować wszystko kubkiem Wąskiego, a zima gotuje się naprawdę sporo ;))
Początek mamy świetny - piękny odcinek leśny, terenem w stronę Gib, następnie odbijamy nad jezioro Zelwa. Widoczki kapitalne, jest sporo słońca, w lesie na drzewach wielkie czapy śniegu, mijane jeziora i pozamarzane rzeczki też robią wrażenie. Drogi w niezłym stanie, szuter z dziurami, ale śnieg jest w miarę ubity, więc jedzie nam się łatwiej niż dwa lata temu. W Berżnikach robimy ostatnie zakupy w Polsce i ruszamy na Litwę. Ostatnim razem na Litwie byliśmy tylko z krótką wizytą - teraz czeka nas długi odcinek do Wilna. Początek Litwy to sporo pagóreczków, przy śniegu i śliskiej nawierzchni kosztują sporo siły.. Asfalt pojawia się dopiero przed Wiejsiejami, ok. 50km jechaliśmy po śniegach. W miasteczku robimy sobie odpoczynek na powietrzu, dziś trochę zimniej niż wczoraj, trzyma tak koło -8'C. Za Wiejsiejami mamy dłuższy przerzut asfaltowy do Merecza, napompowaliśmy mocno koła (mieliśmy w tym celu specjalnie dużą pompkę), zmianę ciśnienia wyraźnie się odczuwa.
Bocznymi szosami docieramy do Merecza, tutaj przekraczamy Niemen, który w większej części jest skuty lodem - znak, że mrozy na Litwie muszą trzymać już dość długo. Niemen płynie w dolince, nad rzekę trzeba zjechać i później podjechać sporo do Merecza. W markecie robimy małe zakupy, tutaj Wąski się orientuje, że zgubił okulary, które miał na kasku. Arek wrócił jeszcze nad Niemen by zobaczyć czy tam, gdzie stawaliśmy na zdjęcia nie spadły - ale nie udało się ich znaleźć, niestety aż 200zł, kolejna strata po mojej przepalonej menażce.
Kawałek za Mereczem łapie nas zmierzch, ale do przejechania mieliśmy jeszcze sporo, tak by trzeciego dnia bez napinania się dojechać do Wilna. A były to same boczne drogi, najpierw 20km szutru do Daugi, a następnie 10km mocno zalodzonego asfaltu do Pivasiunai. No i na każdym sporo góreczek dających nieźle w kość. Jednym słowem bardzo solidny dzień, ponad 130km z ciężkim bagażem, z czego ponad 80km po białych drogach.
Zdjęcia z wyjazdu
Komentarze
W nocy było -12'C, rano się zbieramy, podczas gotowania okazało się, że tytanowe menażki nie nadają się zupełnie do topienia śniegu, przepaliłem przez to moją i odtąd musieliśmy we dwóch gotować wszystko kubkiem Wąskiego, a zima gotuje się naprawdę sporo ;))
Początek mamy świetny - piękny odcinek leśny, terenem w stronę Gib, następnie odbijamy nad jezioro Zelwa. Widoczki kapitalne, jest sporo słońca, w lesie na drzewach wielkie czapy śniegu, mijane jeziora i pozamarzane rzeczki też robią wrażenie. Drogi w niezłym stanie, szuter z dziurami, ale śnieg jest w miarę ubity, więc jedzie nam się łatwiej niż dwa lata temu. W Berżnikach robimy ostatnie zakupy w Polsce i ruszamy na Litwę. Ostatnim razem na Litwie byliśmy tylko z krótką wizytą - teraz czeka nas długi odcinek do Wilna. Początek Litwy to sporo pagóreczków, przy śniegu i śliskiej nawierzchni kosztują sporo siły.. Asfalt pojawia się dopiero przed Wiejsiejami, ok. 50km jechaliśmy po śniegach. W miasteczku robimy sobie odpoczynek na powietrzu, dziś trochę zimniej niż wczoraj, trzyma tak koło -8'C. Za Wiejsiejami mamy dłuższy przerzut asfaltowy do Merecza, napompowaliśmy mocno koła (mieliśmy w tym celu specjalnie dużą pompkę), zmianę ciśnienia wyraźnie się odczuwa.
Bocznymi szosami docieramy do Merecza, tutaj przekraczamy Niemen, który w większej części jest skuty lodem - znak, że mrozy na Litwie muszą trzymać już dość długo. Niemen płynie w dolince, nad rzekę trzeba zjechać i później podjechać sporo do Merecza. W markecie robimy małe zakupy, tutaj Wąski się orientuje, że zgubił okulary, które miał na kasku. Arek wrócił jeszcze nad Niemen by zobaczyć czy tam, gdzie stawaliśmy na zdjęcia nie spadły - ale nie udało się ich znaleźć, niestety aż 200zł, kolejna strata po mojej przepalonej menażce.
Kawałek za Mereczem łapie nas zmierzch, ale do przejechania mieliśmy jeszcze sporo, tak by trzeciego dnia bez napinania się dojechać do Wilna. A były to same boczne drogi, najpierw 20km szutru do Daugi, a następnie 10km mocno zalodzonego asfaltu do Pivasiunai. No i na każdym sporo góreczek dających nieźle w kość. Jednym słowem bardzo solidny dzień, ponad 130km z ciężkim bagażem, z czego ponad 80km po białych drogach.
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 132.50 km AVS: 17.59 km/h
ALT: 857 m MAX: 39.50 km/h
Temp:-8.0 'C
Komentarze
Możesz dać zdjęcia tej przepalonej menażki i napisać dokładniej, jak to się stało? Niedawno kopiłem tytanowe i trochę mnie zmartwiłeś...
aard - 10:35 sobota, 23 stycznia 2016 | linkuj
Lubię te okolice. :) Czy rzeczywiście po stronie litewskiej za Berżnikami jest tak pagórkowato? I czy aż tak, jak w Suwalskim PK?
zarazek - 08:26 piątek, 22 stycznia 2016 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!