Ryga - dzień 5
Jest jeszcze jakaś sprawiedliwość na tym świecie - bo ostatniego dnia po rozmaitych przeprawach z pogodą, ciągłymi kontuzjami i awariami ostatniego dnia wreszcie trafiłem optymalne warunki. Piękna słoneczna pogoda, koło 10 stopni i wiatr w plecy; jechało się więc elegancko. Dzisiaj po drodze miałem dużo leśnych terenów oraz kilka niebrzydkich miasteczek jak Kuldiga (rzeka ładnie wkomponowana w miasto) oraz Talsi, gdzie robiłem dłuższy postój. Od Talsi nad Bałtyk długie leśne odcinki, zupełnie puściutko, choć droga mocno dziurawa. Nad Bałtykiem robię kolejny postój na wydmach w parku narodowym Kemelu. Końcówka już mniej ciekawa - przejazd przez Jurmalę, czyli chyba największy łotewski kurort - i tę "kurortowość" tego miejsca widać nawet o tej porze roku, miasto przypomina zachodni nadmorski moloch turystyczny nastawiony na masowego turystę.
Do Rygi wjeżdżam główną drogą, ruch potężny, po 3 pasy w każdym kierunku, ale tego typu wjazdy do dużych miast są najwygodniejsze, bo błyskawicznie przebijamy się do centrum, zamiast co 300-500m stawać na światłach jak w Jurmali. Sama Ryga robi wrażenie, piękna starówka, także charakterystyczny most z pylonami na ogromnej Dźwinie. Czasu miałem ponad 3h, więc spokojnie starczyło na jedzenie i wieczorną rundkę po starówce.
Cały wyjazd - udany, choć na pewno nie była to trasa z gatunku "lekko, łatwo i przyjemnie" ;)). Pogoda dała sporo popalić, dużo jazdy w deszczu i pod wiatr, jazda długich dystansów o tej porze roku wymaga też dłuższej jazdy nocą. Mocno dostałem w kość przez nietypowe kontuzje spowodowane przez buty z cholewką i wcierające się w kolano spodnie, które męczyły mnie cały wyjazd. Ale kraje nadbałtyckie to bardzo przyjemne tereny na rower, a trasę zaprojektowałem bardzo sensownie, tak by omijać ruchliwe drogi. Przede wszystkim jest tu pusto, gęstość zaludnienia o niebo niższa niż w Polsce, co przekłada się na bardzo liczne widoki szerokich przestrzeni zamiast niekończących się brzydkich wiosek oraz wiele mniejszy ruch. Można powiedzieć, że Pribałtyka to taka namiastka Skandynawii. Ale w przeciwieństwie do Szwecji czy Norwegii - tutaj nie ma żadnych kłopotów z zaopatrzeniem, sklepy są czynne jeszcze dłużej niż w Polsce, także w niedzielę, wiele dużych marketów do 20 a nawet do 22.
Zdjęcia z wyjazdu
Komentarze
Jest jeszcze jakaś sprawiedliwość na tym świecie - bo ostatniego dnia po rozmaitych przeprawach z pogodą, ciągłymi kontuzjami i awariami ostatniego dnia wreszcie trafiłem optymalne warunki. Piękna słoneczna pogoda, koło 10 stopni i wiatr w plecy; jechało się więc elegancko. Dzisiaj po drodze miałem dużo leśnych terenów oraz kilka niebrzydkich miasteczek jak Kuldiga (rzeka ładnie wkomponowana w miasto) oraz Talsi, gdzie robiłem dłuższy postój. Od Talsi nad Bałtyk długie leśne odcinki, zupełnie puściutko, choć droga mocno dziurawa. Nad Bałtykiem robię kolejny postój na wydmach w parku narodowym Kemelu. Końcówka już mniej ciekawa - przejazd przez Jurmalę, czyli chyba największy łotewski kurort - i tę "kurortowość" tego miejsca widać nawet o tej porze roku, miasto przypomina zachodni nadmorski moloch turystyczny nastawiony na masowego turystę.
Do Rygi wjeżdżam główną drogą, ruch potężny, po 3 pasy w każdym kierunku, ale tego typu wjazdy do dużych miast są najwygodniejsze, bo błyskawicznie przebijamy się do centrum, zamiast co 300-500m stawać na światłach jak w Jurmali. Sama Ryga robi wrażenie, piękna starówka, także charakterystyczny most z pylonami na ogromnej Dźwinie. Czasu miałem ponad 3h, więc spokojnie starczyło na jedzenie i wieczorną rundkę po starówce.
Cały wyjazd - udany, choć na pewno nie była to trasa z gatunku "lekko, łatwo i przyjemnie" ;)). Pogoda dała sporo popalić, dużo jazdy w deszczu i pod wiatr, jazda długich dystansów o tej porze roku wymaga też dłuższej jazdy nocą. Mocno dostałem w kość przez nietypowe kontuzje spowodowane przez buty z cholewką i wcierające się w kolano spodnie, które męczyły mnie cały wyjazd. Ale kraje nadbałtyckie to bardzo przyjemne tereny na rower, a trasę zaprojektowałem bardzo sensownie, tak by omijać ruchliwe drogi. Przede wszystkim jest tu pusto, gęstość zaludnienia o niebo niższa niż w Polsce, co przekłada się na bardzo liczne widoki szerokich przestrzeni zamiast niekończących się brzydkich wiosek oraz wiele mniejszy ruch. Można powiedzieć, że Pribałtyka to taka namiastka Skandynawii. Ale w przeciwieństwie do Szwecji czy Norwegii - tutaj nie ma żadnych kłopotów z zaopatrzeniem, sklepy są czynne jeszcze dłużej niż w Polsce, także w niedzielę, wiele dużych marketów do 20 a nawet do 22.
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 197.50 km AVS: 25.48 km/h
ALT: 600 m MAX: 50.50 km/h
Temp:9.0 'C
Komentarze
Jaką linią autobusową wracałeś z Rygi? Nie było problemów z zapakowaniem roweru?
pzdr giovanni - 13:17 niedziela, 8 listopada 2015 | linkuj
pzdr giovanni - 13:17 niedziela, 8 listopada 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!