Ryga 4
Dziś chciałem w końcu dojechać za dnia, a to przy dystansie pod 200km nie jest łatwym zadaniem; jednak wiatr wreszcie miał być korzystny. Ale nic z tego - gdy ruszam okazuje się że mam flaka z przodu. Szybka zmiana dętki i niedzielnym porankiem wjeżdżam do Kłajpedy. Miasto nie za ciekawe, raczej przemysłowe (to główny port Litwy), z zabudową współczesną. W mieście orientuję się, że mam kolejnego flaka, tym razem już się nieźle wkurzyłem. Oponę sprawdziłem bardzo dokładnie kilka razy - i nic nie znalazłem, niestety popełniłem błąd nie sprawdzając gdzie względem opony była dziura. Łatanie na raty, bo raz łatka puściła - jednym słowem straciłem kupę czasu, no i tym razem byłem już niemal pewien, że będę musiał zmieniać jeszcze raz. I tak się stało, ale dziurka była tak mała, że zeszło poważniej dopiero po 30km w Połądze. Tym razem już bardzo dokładnie sprawdziłem położenie dziury w dętce względem opony - i znalazłem mikroskopijnie wystający drucik, może na jakieś ćwierć milimetra. Takie gówienko - a ile może krwi napsuć! ;).
Sama Połąga to niebrzydki kurort, o tej porze roku wygląda myślę, że sporo lepiej niż w środku lata, rzekłbym nieco nostalgicznie. Zjechałem tu kawałek w bok, nad sam Bałtyk. Przez pasmo wydm nadmorskich są tu zrobione fajne drewniane ścieżki, sporo to lepiej wygląda niż nad naszym morzem. Morze wzburzone - bo i po wczorajszej dobrej pogodzie nic nie zostało. Tyle dobrego, że dziś wreszcie jadę z wiatrem, dzięki czemu szybko docieram na łotewską granicę. Droga do Lipawy jest w remoncie, są wahadła na odcinku dobrych 20km. Niestety pogoda psuje się coraz bardziej i wkrótce zaczyna porządnie lać, pada ze 30km do Lipawy i kawałek za miastem, dobrze że jest w miarę ciepło 9-10 stopni, bo przy 3-4'C byłoby już bardzo słabo. Sama Lipawa niebrzydka, również duży port bałtycki jak Kłajpeda, ale sporo bardziej przypadła mi do gustu, niestety ze względu na lejący deszcz zwiedzanie ograniczyłem do przejazdu przez centrum, zamiast jazdy krótszą i sporo szybszą obwodnicą.
Za Lipawą skręcam na wschód - i dopiero teraz poczułem siłę wiatru, 35km/h na prostej z bagażem osiągało się bez większego wysiłku. Główną drogę opuszczam po kilkunastu km, skręcając na boczną na Aizpute. Deszcz przestał padać, na zachodzie nawet przed zachodem słońca pojawiły się przejaśnienia, co ekstra wyglądało. Tereny bardzo fajne do jazdy - przede wszystkim niewielka gęstość zaludnienia, rozległe zielone łąki. Niestety szybko zapadł zmrok, zdecydowałem się więc skrócić dzisiejszy dzień o 25km i nadrobić to jutro, gdy zapowiadano lepszą pogodę, bo dziś byłem już przemoczony i wystarczająco przeczesany. Nocuję na łące, pod belą skoszonego siana, w nocy się zupełnie rozjaśniło i wyszedł księżyc blisko pełni.
Zdjęcia z wyjazdu


