Zakopane
Sezon bez trasy do Zakopanego - to sezon stracony, więc i w tym roku postanowiłem ruszyć pod Tatry ;))
Startuję przed 17, początek to kiepski przejazd przez Piaseczno, dobrze znana trasa do Grójca, dopiero dalej ruch zauważalnie maleje. Okazało się też, że od Grójca do Mogielnicy jest położony nowy asfalt, dobrze że akurat się nie załapałem na okres, gdy droga była remontowana. Wiatr zauważalny, wieje z boku, sporo bardziej przeszkadzając niż pomagając. Do Końskich docieram już po zmroku, koło 22, w barze jem obiad - i z pełnym żołądkiem ruszam dalej. Nocna jazda do Jędrzejowa przebiega sprawnie, ruch niewielki, a w końcówce już wręcz symboliczny.
Sporo gorzej się robi za to za Jędrzejowem, wjeżdżam tu na szosę krakowską, a na tym jej odcinku akurat trwa budowa ekspresówki, więc droga jest zwężona i z pobocza, które robiło tę ruchliwą drogę całkiem wygodną na rower - nie można korzystać. I tak jest długi kawałek, budowa kończy się dopiero za Wodzisławiem, na granicy województwa świętokrzyskiego. Wydawało mi się, że S7 na tym odcinku będzie prowadzona nowym wariantem, ale jak widać byłem w błędzie i już za rok-dwa skończy się wygodna trasa rowerowa do Krakowa, bo z Jędrzejowa bocznymi drogami trzeba nadrabiać aż z 15km. Od początku Małopolski - jedzie się już wygodnie, górek cała masa, takie przetarcie przed prawdziwymi górami, powoli zaczyna się już rozwidniać, nie ma to jak czerwiec na całonocne trasy! Do tego został poprawiony odcinek drogi przed Krakowem, wcześniej już solidnie dziurawy, teraz da się tam wygodnie jechać. Do Krakowa dojeżdżam przed 6, więc w mieście jeszcze pusto, sprawnie przebijam się do Skawiny.
Tym razem jadąc do Zakopanego wybrałem wariant bardziej na południowy-zachód od Krakowa, najpierw docieram do Kalwarii Zebrzydowskiej (przyjemna i zielona droga przez pogórza ze Skawiny), tam wjeżdżam na trasę niedawno pokonywanego MP, tylko w przeciwnym kierunku. Od tej strony droga jest trudniejsza, pierwsza przełęcz za Stryszowem to już 16%, ale gwóźdź programu to Makowska Góra pokonywana od południa. Na MP wąską dróżką zjeżdżaliśmy, teraz musiałem tędy wjechać. Podjazd bardzo trudny, na początku dochodzi do 19% i trzyma powyżej 15% na długich kawałkach, dopiero w drugiej części są fragmenty, gdzie można lekko odzipnąć; dało się wjechać bez stawania. Szybko zjeżdżam do Makowa i jak na MP zatrzymuję się na Statoilu kilka km za miastem na większy popas. Z Makowa skręcam na boczne drogi by ominąć ruchliwą krajówkę i górami przebijam się do zakopianki. Tą jadę tylko krótki kawałek, odbijając do Rabki, tak by Obidową zaatakować kolejną rzeźnicką ścianą, wariantem przez Rdzawkę. Kolejny bardzo trudny podjazd, udało mi się w całości wjechać, jedynie na 10 sekund musiałem stanąć, bo drogą jechał wielki pojazd do kładzenia asfaltu, zajmując całą jej szerokość. Bo jechałem krótko po położeniu nowiutkiego asfaltu, idealnie równiutką szosą - w tym rejonie sporo się buduje i remontuje dróg w górach. Z Obidowej znowu jadę zakopianką, ruch bardzo solidny, do Nowego Targu docieram szybko, bo jest tu sporo w dół, ale za Nowym Targiem zaczynają się korki, bo również i na tym fragmencie są remonty. Ale dzięki temu polepszyła się jakość zakopianki, dalej pobocza brak, ale przynajmniej usunięte zostały koleiny, które tu bardzo przeszkadzały.
Planowałem zaliczyć trzecią bardzo ostrą ścianę - czyli Gliczarów, niestety źle pojechałem i zamiast wariantem przez Gliczarów Dolny pojechałem do Górnego. Podjazd też ciężki, na długich kawałkach trzyma 13-15%, ale to jednak nie ta skala trudności co ponad 20%. Z mojej drogi doskonale było widać tę, którą planowałem jechać, więc z miejsca, gdzie się spotykają postanowiłem zjechać 150m w dół tak by na koniec tej wymagającej wycieczki zaliczyć ten "prawdziwy Gliczarów". Podjazd z tej "wielkiej trójki" (Makowska, Obidowa, Gliczarów) najłatwiejszy, bo sporo krótszy od dwóch pozostałych - ale nachylenie największe, 21% gdy się ma już 400km w nogach daje popalić niewąsko. Na grzbiecie nad Gliczarowem na poziomie prawie 1000m już chłodno, ledwie 10-11 stopni, jadę jeszcze na Głodówkę (Tatry w chmurach, więc widoki mizerniutkie) i górzystą drogą przez Wierch Poroniec docieram do Zakopanego. Tam na Krupówkach spotykam jeszcze Remiego z forum, który zauważył mnie przebijającego się przez tłumek ;))
Trasa udana, udało się zaliczyć Zakopane bardzo trudnym wariantem, z trzema ostrymi podjazdami, w sumie wyszło prawie 5000m w pionie, więc wynik bardzo godziwy, z czego 3000m było na ostatnich 130km, gdy zmęczenie było największe.
Zdjęcia
Komentarze
Sezon bez trasy do Zakopanego - to sezon stracony, więc i w tym roku postanowiłem ruszyć pod Tatry ;))
Startuję przed 17, początek to kiepski przejazd przez Piaseczno, dobrze znana trasa do Grójca, dopiero dalej ruch zauważalnie maleje. Okazało się też, że od Grójca do Mogielnicy jest położony nowy asfalt, dobrze że akurat się nie załapałem na okres, gdy droga była remontowana. Wiatr zauważalny, wieje z boku, sporo bardziej przeszkadzając niż pomagając. Do Końskich docieram już po zmroku, koło 22, w barze jem obiad - i z pełnym żołądkiem ruszam dalej. Nocna jazda do Jędrzejowa przebiega sprawnie, ruch niewielki, a w końcówce już wręcz symboliczny.
Sporo gorzej się robi za to za Jędrzejowem, wjeżdżam tu na szosę krakowską, a na tym jej odcinku akurat trwa budowa ekspresówki, więc droga jest zwężona i z pobocza, które robiło tę ruchliwą drogę całkiem wygodną na rower - nie można korzystać. I tak jest długi kawałek, budowa kończy się dopiero za Wodzisławiem, na granicy województwa świętokrzyskiego. Wydawało mi się, że S7 na tym odcinku będzie prowadzona nowym wariantem, ale jak widać byłem w błędzie i już za rok-dwa skończy się wygodna trasa rowerowa do Krakowa, bo z Jędrzejowa bocznymi drogami trzeba nadrabiać aż z 15km. Od początku Małopolski - jedzie się już wygodnie, górek cała masa, takie przetarcie przed prawdziwymi górami, powoli zaczyna się już rozwidniać, nie ma to jak czerwiec na całonocne trasy! Do tego został poprawiony odcinek drogi przed Krakowem, wcześniej już solidnie dziurawy, teraz da się tam wygodnie jechać. Do Krakowa dojeżdżam przed 6, więc w mieście jeszcze pusto, sprawnie przebijam się do Skawiny.
Tym razem jadąc do Zakopanego wybrałem wariant bardziej na południowy-zachód od Krakowa, najpierw docieram do Kalwarii Zebrzydowskiej (przyjemna i zielona droga przez pogórza ze Skawiny), tam wjeżdżam na trasę niedawno pokonywanego MP, tylko w przeciwnym kierunku. Od tej strony droga jest trudniejsza, pierwsza przełęcz za Stryszowem to już 16%, ale gwóźdź programu to Makowska Góra pokonywana od południa. Na MP wąską dróżką zjeżdżaliśmy, teraz musiałem tędy wjechać. Podjazd bardzo trudny, na początku dochodzi do 19% i trzyma powyżej 15% na długich kawałkach, dopiero w drugiej części są fragmenty, gdzie można lekko odzipnąć; dało się wjechać bez stawania. Szybko zjeżdżam do Makowa i jak na MP zatrzymuję się na Statoilu kilka km za miastem na większy popas. Z Makowa skręcam na boczne drogi by ominąć ruchliwą krajówkę i górami przebijam się do zakopianki. Tą jadę tylko krótki kawałek, odbijając do Rabki, tak by Obidową zaatakować kolejną rzeźnicką ścianą, wariantem przez Rdzawkę. Kolejny bardzo trudny podjazd, udało mi się w całości wjechać, jedynie na 10 sekund musiałem stanąć, bo drogą jechał wielki pojazd do kładzenia asfaltu, zajmując całą jej szerokość. Bo jechałem krótko po położeniu nowiutkiego asfaltu, idealnie równiutką szosą - w tym rejonie sporo się buduje i remontuje dróg w górach. Z Obidowej znowu jadę zakopianką, ruch bardzo solidny, do Nowego Targu docieram szybko, bo jest tu sporo w dół, ale za Nowym Targiem zaczynają się korki, bo również i na tym fragmencie są remonty. Ale dzięki temu polepszyła się jakość zakopianki, dalej pobocza brak, ale przynajmniej usunięte zostały koleiny, które tu bardzo przeszkadzały.
Planowałem zaliczyć trzecią bardzo ostrą ścianę - czyli Gliczarów, niestety źle pojechałem i zamiast wariantem przez Gliczarów Dolny pojechałem do Górnego. Podjazd też ciężki, na długich kawałkach trzyma 13-15%, ale to jednak nie ta skala trudności co ponad 20%. Z mojej drogi doskonale było widać tę, którą planowałem jechać, więc z miejsca, gdzie się spotykają postanowiłem zjechać 150m w dół tak by na koniec tej wymagającej wycieczki zaliczyć ten "prawdziwy Gliczarów". Podjazd z tej "wielkiej trójki" (Makowska, Obidowa, Gliczarów) najłatwiejszy, bo sporo krótszy od dwóch pozostałych - ale nachylenie największe, 21% gdy się ma już 400km w nogach daje popalić niewąsko. Na grzbiecie nad Gliczarowem na poziomie prawie 1000m już chłodno, ledwie 10-11 stopni, jadę jeszcze na Głodówkę (Tatry w chmurach, więc widoki mizerniutkie) i górzystą drogą przez Wierch Poroniec docieram do Zakopanego. Tam na Krupówkach spotykam jeszcze Remiego z forum, który zauważył mnie przebijającego się przez tłumek ;))
Trasa udana, udało się zaliczyć Zakopane bardzo trudnym wariantem, z trzema ostrymi podjazdami, w sumie wyszło prawie 5000m w pionie, więc wynik bardzo godziwy, z czego 3000m było na ostatnich 130km, gdy zmęczenie było największe.
Zdjęcia
Dane wycieczki:
DST: 438.50 km AVS: 24.14 km/h
ALT: 4894 m MAX: 67.40 km/h
Temp:14.0 'C
Komentarze
O! takie jeżdżenie w góry jest fajne. Ciągle pod górkę :)
Walery - 15:43 niedziela, 28 czerwca 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!