Zima w Tatrach - dzień 1
Ostatnimi czasy zimy mamy króciutkie i mało intensywne - więc gdy już się taka prawdziwa zima u nas wreszcie pojawi trzeba to od razu wykorzystać. Taka właśnie była idea tego wypadu dookoła Tatr na który wybraliśmy się pod koniec roku wraz z Gavkiem.
Pociągami dojeżdżamy do Pszczyny (od pewnego czasu w systemie informatycznym PKP jest bardzo wkurzający błąd i na pociągi spółki Intercity nie można kupić w kasie biletów na rower, bo system pokazuje, że wszystkie takie miejsca na rowery są zajęte). Z Pszczyny ruszamy już na rowerach, warunki przyzwoite, -5'C i wiatr w plecy. Pierwszy odcinek mało ciekawy - szosą katowicką do Bielska, tam robimy duże zakupy na 3 dni w sklepie. Za Bielskiem zaczyna mocniej padać śnieg, wkrótce opady są na tyle solidne, że korkują szosę do Żywca. A że droga jest wąska, bez pobocza - w korku musieliśmy sporo stać i my, bo z dużymi bagażami przeciskanie się środkiem ruchliwej jezdni było ryzykowne. Przemęczyliśmy się w ten sposób do Żywca (do miasta dojeżdżamy już po ciemku), za Żywcem skończył się korek, natomiast śnieg padał cały czas, coraz więcej zbierało się go na drodze i oczywiście na naszych rowerach ;). Za Żywcem jedzie się już cały czas do góry, początkowo to łagodny podjazd, ostrzej robi się dopiero po kilkunastu km za Korbielowem. Do Korbielowa jechało się prawie cały czas w światłach licznych wiosek, dalej już zupełnie po ciemku. Podjazd na koniec dnia dał nam w kość, jazda zimą z ciężkim bagażem po górach to zupełnie inna bajka niż latem, tym bardziej w gęsto padającym śniegu. Ale podjazd to była ta łatwiejsza część - bo w takich warunkach to zjazd był bardziej wymagający, trzeba było bardzo uważać jadąc poniżej 20km/h. Gabriel miał jeszcze gorzej, bo jechał na rowerze przełajowym, z oponami 32mm i barankiem, w którym hamuje się sporo mniej wygodnie niż na prostej kierownicy; przez to lekko odmroził koniec palca, jadąc z małymi dziurkami w rękawiczkach, bo temperatura spadła do -9'C.
Ale zjechaliśmy bez wywrotek, pociągnęliśmy jeszcze kawałek przez ciąg wiosek po słowackiej stronie i na nocleg rozstawiliśmy się kawałek przed Namestovem.
Zdjęcia z wyjazdu
Komentarze
Ostatnimi czasy zimy mamy króciutkie i mało intensywne - więc gdy już się taka prawdziwa zima u nas wreszcie pojawi trzeba to od razu wykorzystać. Taka właśnie była idea tego wypadu dookoła Tatr na który wybraliśmy się pod koniec roku wraz z Gavkiem.
Pociągami dojeżdżamy do Pszczyny (od pewnego czasu w systemie informatycznym PKP jest bardzo wkurzający błąd i na pociągi spółki Intercity nie można kupić w kasie biletów na rower, bo system pokazuje, że wszystkie takie miejsca na rowery są zajęte). Z Pszczyny ruszamy już na rowerach, warunki przyzwoite, -5'C i wiatr w plecy. Pierwszy odcinek mało ciekawy - szosą katowicką do Bielska, tam robimy duże zakupy na 3 dni w sklepie. Za Bielskiem zaczyna mocniej padać śnieg, wkrótce opady są na tyle solidne, że korkują szosę do Żywca. A że droga jest wąska, bez pobocza - w korku musieliśmy sporo stać i my, bo z dużymi bagażami przeciskanie się środkiem ruchliwej jezdni było ryzykowne. Przemęczyliśmy się w ten sposób do Żywca (do miasta dojeżdżamy już po ciemku), za Żywcem skończył się korek, natomiast śnieg padał cały czas, coraz więcej zbierało się go na drodze i oczywiście na naszych rowerach ;). Za Żywcem jedzie się już cały czas do góry, początkowo to łagodny podjazd, ostrzej robi się dopiero po kilkunastu km za Korbielowem. Do Korbielowa jechało się prawie cały czas w światłach licznych wiosek, dalej już zupełnie po ciemku. Podjazd na koniec dnia dał nam w kość, jazda zimą z ciężkim bagażem po górach to zupełnie inna bajka niż latem, tym bardziej w gęsto padającym śniegu. Ale podjazd to była ta łatwiejsza część - bo w takich warunkach to zjazd był bardziej wymagający, trzeba było bardzo uważać jadąc poniżej 20km/h. Gabriel miał jeszcze gorzej, bo jechał na rowerze przełajowym, z oponami 32mm i barankiem, w którym hamuje się sporo mniej wygodnie niż na prostej kierownicy; przez to lekko odmroził koniec palca, jadąc z małymi dziurkami w rękawiczkach, bo temperatura spadła do -9'C.
Ale zjechaliśmy bez wywrotek, pociągnęliśmy jeszcze kawałek przez ciąg wiosek po słowackiej stronie i na nocleg rozstawiliśmy się kawałek przed Namestovem.
Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki:
DST: 94.10 km AVS: 18.76 km/h
ALT: 933 m MAX: 39.70 km/h
Temp:-7.0 'C
Komentarze
Brak mi słów na twoje wyczyny.Szacunek.Powiedz mi co to za buty takie wielkie?
Beny79 - 18:56 czwartek, 1 stycznia 2015 | linkuj
To co zrobiliście jest nieprawdopodobne!!! :) Niesamowite zdjęcia!
lenek1971 - 18:35 czwartek, 1 stycznia 2015 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!