wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 295010.23 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.28%)
  • Czas na rowerze: 538d 00h 20m
  • Prędkość średnia: 22.73 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Sobota, 13 grudnia 2014Kategoria >100km, >200km, >300km, Rower szosowy, Wycieczka, >500km
Wilno grudniową nocą

W tym roku, podobnie jak w 2013 planowałem w grudniu długą całonocną trasę. W takim terminie wszystko zależy od pogody, dlatego czatowałem na dobre warunki. Na piątek i sobotę zapowiedziano silny wiatr z południa, w sam raz na Wilno, ale z kolei zapowiadano również całą noc opadów co do jazdy na pewno nie zachęcało. W efekcie, więc w czwartek wieczorem z trasy zrezygnowałem, długo siedziałem nad komputerem, spać się położyłem dopiero o 4. Gdy wstałem po 10 okazało się, że prognozy się poprawiły, mniej intensywnego deszczu miało już być jakieś 6-9h, a za oknem w Warszawie całkiem dobra pogoda. Więc szybka decyzja - jednak ruszam!

Zanim zjadłem śniadanie i zrobiłem zakupy na podróż trochę czasu się zeszło i w efekcie zamiast planowanej 12 ruszam dopiero o 14, dość ambitnie, bo do odjazdu autobusu w Wilnie miałem zaledwie 25h - ale liczyłem na ten wiatr ;)) A ten rzeczywiście pomaga, sprawnie przejeżdżam przez zatłoczoną Warszawę, kawałek za Sulejówkiem łapie mnie zachód słońca, odtąd aż 16h będę jechał po ciemku. W stronę Węgrowa jedzie się przyzwoicie, dobra droga, wiatr pomaga. Ale kilkanaście km przed miastem coraz mocniej zaczynają mnie boleć mięśnie nóg, przed miastem to już poważny kryzys, jadę z wiatrem tylko lekko ponad 20km/h; jak tak to będzie dalej wyglądać - to szybko się ta trasa zakończy. W Węgrowie odpocząłem na stacji i ruszając dalej obniżyłem siodełko. To zauważalnie pomogło, ból mięśni zaczął powoli ustępować i po kilkunastu km mogłem już normalnie jechać. Kolejne kilometry dość monotonne, mazowieckie rejony - nadbużańskie łąki, Czyżew, Wysokie Mazowieckie. Ruch na drogach coraz mniejszy, wiatr cały czas korzystny, jadąc spokojnym tempem utrzymuję średnią na poziomie 27km/h. Na drugi postój planowałem stanąć na skrzyżowaniu z szosą białostocką w Starym Jeżewie, chciałem tu zjeść normalny obiad, niestety czynna była jedynie stacja Orlenu, do której z kilometr trzeba było zjechać. A od pewnego czasu w tych barkach na stacjach zaczęli wprowadzać bardzo brzydki zwyczaj - czyli usuwanie krzeseł dla gości, by za długo w środku nie przesiadywali, co zważywszy na ceny jakie tam mają jest bardzo nieprzyjemne. Bardzo mnie to irytuje, bo na stojąco to nic nie odpocznę, ani się nie zregeneruję. Ale odpoczywanie na zewnątrz w temperaturze 2-3 stopnie jest jeszcze gorsze, więc trzeba robić wiochę i siadać na stacjach na podłodze.

Za Jeżewem jadę szosą wojewódzką do Korycina, totalnie puściutko, na 45km minął mnie zaledwie JEDEN samochód! Wreszcie zrobiono drogę do Tykocina, od szosy białostockiej jest już gładki asfalt. Sam Tykocin ma klimat, nocą ekstra wyglądają brukowane uliczki w świetle małych latarni. Za Knyszynem jest kilkanaście km gorszego asfaltu, trochę też zaczyna popadywać, więc jadę na mocnym trybie lampki, by się na jakiejś dziurze nie przewrócić. Za Jasionówką wraca dobry asfalt, a w Korycinie dojeżdżam do Via Baltica. Najbliższe 30km do Sztabina jedzie się kiepsko, na drodze pomimo, że jest już po północy dużo tirów i to kierowców najgorszego sortu - czyli ruskiej hołoty. W skrócie nie liczą się z nikim, kilkanaście razy mijały mnie kolumny tirów po 5-6 jednym ciągiem, a były stada i po 10, ładnych parę razy byłem wytrąbiony, a przecież byłem doskonale wyposażony na nocną jazdę - z dobrą lampką, odblaskami na kurtce, spodniach i butach, a na tej drodze wolno legalnie jeździć rowerem. Ale kierowcę tira to guzik obchodzi, jego wkurza, że musi przez rower czasem wyhamować i znowu się rozpędzić - i to wystarczy, żeby trąbić. Za Sztabinem pojawia się już pobocze i jazda robi się dużo bezpieczniejsza. Przed Augustowem droga skręca na zachód, tu wiatr wyraźnie przeszkadza, ale też trzeba przyznać, że daleko mu do orkanu, który tak zapowiadano, więcej jak 7-8m/s to nie wieje. I przede wszystkim wieje bardzo równo, bez mocnych podmuchów utrudniających jazdę rowerem. W Augustowie po 300km robię długi, godzinny postój na stacji benzynowej, bo trafiła się większa, gdzie można wreszcie normalnie usiąść, a czasu jeszcze mam sporo w zapasie. 

W samym Augustowie puściutko jak nigdy - wreszcie zrobiono długo oczekiwaną obwodnicę miasta i mieszkańcy tego pięknie położonego miasta mogą odetchnąć. Za Augustowem jadę lasami w stronę Gib, za Gibami już bardziej odkrytym terenem na granicę w Ogrodnikach. Niestety kawałek przed granicą zaczęło solidnie padać, dotąd popadywało w sumie ze 40km, ale nie był to odczuwalny deszcz, teraz już leje porządnie. W takim deszczu jechałem ponad 20km, nie tak dużo, ale wystarczyło, żeby zamoczyć stopy. Kawałek za Łoździejami wreszcie zaczyna świtać, świt co prawda ponury z licznymi chmurami na horyzoncie - ale zawsze to jednak dzień. Aczkolwiek noc zniosłem bardzo przyzwoicie, mniej mnie znużyła niż rok temu, mimo, że więcej po ciemku przejechałem - bo aż 330km. Ale wtedy jechałem na lekkim mrozie, a teraz  jest 2-4 stopnie, a to wbrew pozorom spora różnica przede wszystkim dla oczu, które na mrozie szybciej zachodzą mgiełką i łatwiej robią się przekrwione.

Na Litwie od razu widać różnicę w porównaniu do Polski - czyli przede wszystkim małe górki, nie są to znaczące podjazdy, ale są niemal cały czas, odcinków naprawdę płaskich jest tu niewiele. No i pojawia się coraz więcej śniegu przy drodze, co od razu dodaje uroku trasie. Do tego szybko zaczęło się rozpogadzać, słońce zaczyna już przebłyskiwać zza chmur. Do tego mam spore szczęście co do wiatru, bo ten miał wiać głównie z południa, a na Litwie jadę przede wszystkim na wschód. A tymczasem wiatr mocniej skręcił i tutaj też zauważalnie pomaga. Na ostatni większy postój staję w parku w Alytusie, gdy ruszam dalej - jest już piękna słoneczna pogoda, przy której mijam przepływający przez to miasto Niemen. Najbliższe 50km w stronę Rudiszek to najładniejszy odcinek tej trasy, piękne słońce, dużo góreczek, puściutkie drogi. Śniegu przy drodze coraz więcej, do tego zrobiło się ślisko, przede wszystkim w zacienionych miejscach (lasów jest tu dużo), gdy ostrzej przyhamowałem by zrobić zdjęcie - rowerem rzuciło mi na metr w bok, mało brakowało do wywrotki. A kawałek dalej mijałem samochód leżący w rowie i akcję ratowniczą by go wyciągnąć. Ostatnia atrakcja wyjazdu to pięknie położony zamek w Trokach, z pewnością warto kawałek zjechać w bok by go zobaczyć. Końcówka do Wilna już niespecjalna, wjazd główną drogą, tyle dobrego, że tirów na niej prawie nie było. Samego Wilna już nie zwiedzałem, po 500km w nogach nie ma ochoty na miejską jazdę z licznymi zatrzymaniami i ruszaniami, z powrotem autokarem tym razem nie było żadnych problemów (2 lata temu mi roweru nie zabrali i musiałem wracać koleją, która w tym rejonie ma bardzo marne połączenia).

Trasa bardzo udana, udało się przejechać aż 500km, a w grudniu to już nie byle co. Trafiłem na przyzwoite warunki, wiatr pomagał przez niemal całą trasę, padało nie tak dużo i do tego cały czas było powyżej zera. A w takim terminie to bardzo istotne ze względu na stan dróg, bo gdyby w nocy zaczęło spadać poniżej zera to byłoby spore ryzyko powstania gołoledzi, co mogłoby zmusić do szybkiego zakończenia trasy.

Zdjęcia z wyjazdu
Dane wycieczki: DST: 508.10 km AVS: 26.70 km/h ALT: 2204 m MAX: 53.90 km/h Temp:4.0 'C

Komentarze
dlaczego wyłączyłeś komentowanie na blogu Stevena Abrahama?
funio
- 21:14 wtorek, 20 stycznia 2015 | linkuj
Fantastycznie :)
WuJekG
- 16:48 sobota, 17 stycznia 2015 | linkuj
Gratulacje. Ładna trasa i ładny dystans (nie dodam, że jak na grudzień, bo nie ma to w moim przypadku żadnego znaczenia, bo i tak nieosiągalna odległość;).
putek
- 19:37 niedziela, 11 stycznia 2015 | linkuj
Gratulacje. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
nosor
- 13:26 czwartek, 1 stycznia 2015 | linkuj
Prawdziwy Wilk przetrwa wszystko! Gratulację mega wyczyn
rolnik90
- 18:06 wtorek, 16 grudnia 2014 | linkuj
Czytam i... wierzę. Ale i tak nie mogę wyjść z podziwu! Gratulacje i szacunek. Chciałbym choć raz taki dystans przekręcić i nie musi być o tak ambitnej porze roku.
limit
- 21:43 poniedziałek, 15 grudnia 2014 | linkuj
Pogoda wcale taka zła nie była, jak na grudzień, wręcz dobra. Przede wszystkim powyżej zera, przez co nie było ryzyka oblodzeń, a wiatr pomagał całą trasę. No i na Litwie w nagrodę za przetrzymane 16h ciemności dostałem piękne słońce ;)
wilk
- 14:23 poniedziałek, 15 grudnia 2014 | linkuj
Do tej długiej listy gratulacyjnej dołączam i ja :). Brawo Michale!!!
Kot
- 12:49 poniedziałek, 15 grudnia 2014 | linkuj
Kto to widział żeby tak bezwstydnie wykorzystać Aleksandrę :-)). Szacun!
MARECKY
- 12:34 poniedziałek, 15 grudnia 2014 | linkuj
Jesteś pogodoodporny.
Lata świetlne przede mną.
Gratulacje jazdy i pomysłu.
James77
- 08:20 poniedziałek, 15 grudnia 2014 | linkuj
500 km w grudniu to można spodziewać się tylko po Wilku :-) Gratulacje, taką trasę teraz machnąć! Ja umeczyłem się w Polskim Busie co tylko 4h jechał, a tu Kolega
Wilno przed Bozym Narodzeniem odwiedził :-) Powrot pewnie PB był?
TomliDzons
- 07:36 poniedziałek, 15 grudnia 2014 | linkuj
gratyfikacje, nie ma to tamto!!
RamzyY
- 21:10 niedziela, 14 grudnia 2014 | linkuj
Tak coś czułem...

Zazdroszczę tego śniegu. ;)
mors
- 18:49 niedziela, 14 grudnia 2014 | linkuj
Gratuluję, duży wyczyn!
yurek55
- 16:34 niedziela, 14 grudnia 2014 | linkuj
Pięćset w grudniu... Brak słów. Gratuluję wyczynu! :)
michuss
- 15:56 niedziela, 14 grudnia 2014 | linkuj
Czekałem na wpis z piątką z przodu w grudniu i wiedziałem, że można na Ciebie liczyć :) Jestem pod wrażeniem, dla mnie to abstrakcja więc tym bardziej mi imponujesz :)
Na najdłuższą noc roku planujesz jakieś Zakopane lub coś w teń deseń? :) Pozdrawiam
rmk
rmk
- 15:33 niedziela, 14 grudnia 2014 | linkuj
Czekałem na wpis z piątką z przodu w grudniu i wiedziałem, że można na Ciebie liczyć :) Jestem pod wrażeniem, dla mnie to abstrakcja więc tym bardziej mi imponujesz :)
Na najdłuższą noc roku planujesz jakieś Zakopane lub coś w teń deseń? :) Pozdrawiam
rmk
rmk
- 15:33 niedziela, 14 grudnia 2014 | linkuj
Kolego, ja tego nie potrafię skomentować, napiszę więc tylko szacunek wielki!
Pozdrawiam
benasek
- 15:07 niedziela, 14 grudnia 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl