wilk
Warszawa
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 305133.17 km
  • Km w terenie: 837.00 km (0.27%)
  • Czas na rowerze: 555d 23h 11m
  • Prędkość średnia: 22.75 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Zaprzyjaźnione strony

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy wilk.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Piątek, 9 maja 2014Kategoria Wyprawa, Rower szosowy, >200km, >100km
Hochtor - dzień 5
Hieflau - Admont - Schladming - Obertauren Pass (1738m) - St. Michael - Katschberg Pass (1641m) - Lendorf - Mallnitz - [pociąg] - Bockstein

Dzisiaj zaczynają się bardzo solidne góry, więc już wcześnie rano jestem na trasie. Pogoda cienka, zanosi się na deszcz, pierwszy odcinekk do Admont bardzo fajny, jedzie się wąską doliną, którą otaczają wysokie dwutysięczne szczyty na których nie brakuje śniegu, jest kilka wodospadów, w okolicy wiele dróg wspinaczkowych, bardzo urokliwy kawałek. Niestety za Admont dolina się rozszerza, robi się bardzo ruchliwie, no i zaczyna też padać. Deszcz dość szybko przeszedł, natomiast ruch tylko się zwiększył, generalnie cały ten kawałek aż do Radstadt był bardzo ruchliwy, fragmentami były tu ekspresówki (tutaj znaki dróg tylko dla samochodów stawia się też na normalnych jednojezdniowych szosach), które raz dawało się omijać, raz nie. Okazało się przełęcz Solkpass jest o tej porze roku nieprzejezdna, co mnie specjalnie nie zdziwiło, więc przez Taury trzeba było jechać przełęczą Obertauren.

Nie wiem na jakiej podstawie, ale wydawało mi się, że to będzie dość łatwy podjazd, może dlatego, że na mapie podjazd był sporo dłuższy niż na Katschberg. A tymczasem była to wymagająca przełęcz, podjazd wyssał ze mnie sporo sił, nie brakowało kawałków koło 10-12%, wypłaszczeń nie za wiele, więc w kość dała solidnie, u góry już leżało trochę śniegu. Zjazd piękny, koło szczytu długa prosta na której wyciągnąłem aż 78km/h. Jazda w dół przeleciała bardzo szybko i już solidnie zmęczony staję w St. Michael zbierając siły przed Katschbergiem. Tutaj już nie miałem złudzeń, wiedziałem, że to będzie straszna rzeźnia - no i nie rozczarowałem się ;)). Podjazd jest piekielnie ostry, w sumie ponad 4km na których trzyma cały czas 13-15%, w środkowej części trochę lżej. Na rowerze szosowym z dwoma tarczami i trochę ponad 10kg bagażu - to już ekstremum, strasznie to siły wysysało, mięśnie obciążone bardzo siłową jazdą w końcówce już ledwo się czuło. Z drugiej strony równie ostro, choć odcinek piekielnego nachylenia nieco krótszy, znowu dało się pojechać pod 80km/h. Kilka razy zdarzało mi się podjeżdżać trochę cięższe góry w typie Zoncolanu czy Malga Palazzo, ale to były boczne drogi z lokalnym ruchem, natomiast Katschberg to najcięższa przełęcz drogowa dla normalnego ruchu jaką miałem okazję pokonywać w Alpach i to już po 150km w nogach.

Ale to nie był jeszcze koniec tego bardzo wymagającego dnia, po zjeździe w rejon jeziora Millstater czekał mnie jeszcze długi kawałek do Mallnitz zakończony 500m podjazdem, w sam raz żeby jeszcze zmaltretowanym mięśniom dołożyć ;). Ale ze względu na jutrzejszy, jeszcze cięższy dzień zależało mi, żeby się dziś wyrobić z przejazdem kolejowym - bowiem z Mallnitz nie ma dalszej drogi, natomiast wsiada się w pociąg przejeżdżający pod Taurami na drugą stronę. Udało mi się wyrobić, a że do odjazdu było już niewiele czasu nie bawiłem się w kupowanie biletu w automacie, myśląc, że mozna to zrobić u konduktora. Ten jednak biletów nie sprzedawał, na szczęście widząc obcokrajowca nie robił problemów. Po przejechaniu zaledwie kilkunastu km, po drugiej stronie masywu okazało się, że solidnie tam leje - więc szybko wyjechałem kawałek za Bockstein i już nocą rozbiłem obozowisko i szybko "odpłynąłem"

Zdjęcia


Dane wycieczki: DST: 235.50 km AVS: 22.50 km/h ALT: 3372 m MAX: 79.20 km/h Temp:17.0 'C

Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl