Deszczowe Sudety - dzień 3
Początek to jazda wygodną szutrówką, po ok. 10km robi się już trochę trudniejsza, ale generalnie to łatwy szlak, a widoczków nie brakuje, często trawersuje się zbocza gór. Pokonujemy kilka przeszkód (ścięte drzewa na odcinku jakiś 80m). Niestety po godzinie zaczyna padać, z początku delikatniej, ale gdy zjeżdżamy do Barda leje już jak z cebra. Odcinek do Lądka-Zdroju w tych warunkach dał nam nieźle w kość, mocno lało cały czas, jechaliśmy głównie pod górę, drogą płynęły strumienie wody, oczywiście było zimno, jedyna pociecha, że gleby w tym rejonie nie zasysały wody, dużo lepiej jechać w spływających strumieniach, niż w błocie. Na przełęcz Jaworową docieramy z dużą ulgą, tu wjeżdżamy na asfalt i marzniemy na zjeździe do Lądka. Tam robimy długi postój w pizzeri, zastanawiając się nad dalszą trasą. Myśleliśmy o Śniezniku, ale w tych warunkach byłaby to prawdziwa męczarnia, poza tym nie deszcz był tu głównym problem, a cały czas silnie wiejący wiatr, obawialiśmy się, że u góry może być powtórka z wczorajszej Śnieżki, bo Śnieżnik to odkryty szczyt, wysoko panujący nad okolicą.
Postanawiamy więc odpuścić i pojechać asfaltem do Pokrzywnej. Z Lądka wspinamy się więc na przełęcz Lądecką (665m) i przez Czechy jedziemy do Głuchołazów. Jazda sprawna, bo z wiatrem w plecy, niemniej lało równo cały czas i do Pokrzywnej docieramy zdrowo przeczesani, całe szczęście że dzięki Średniemu mogliśmy nocować pod dachem, bo nocowanie pod namiotem zupełnie nam się nie uśmiechało.
Jakieś 2-3h po nas, już nocą dociera Kot, która w tych fatalnych warunkach samotnie pokonała ponad 300km z Poznania - wielkie brawa!. Trochę później docierają też jadący z sakwami z Lewina Krzysiek i Michał Książkiewicz. Dzień kończymy licznymi rozmowami, m.in. z Markiem Dembowskim, Zbyszkiem, Przemkiem (Duszą), Jarkiem (Galicjaniniem).
Zdjęcia
Zaliczone gminy - 3 (Stoszowice, BARDO, GŁUCHOŁAZY)
Komentarze
Początek to jazda wygodną szutrówką, po ok. 10km robi się już trochę trudniejsza, ale generalnie to łatwy szlak, a widoczków nie brakuje, często trawersuje się zbocza gór. Pokonujemy kilka przeszkód (ścięte drzewa na odcinku jakiś 80m). Niestety po godzinie zaczyna padać, z początku delikatniej, ale gdy zjeżdżamy do Barda leje już jak z cebra. Odcinek do Lądka-Zdroju w tych warunkach dał nam nieźle w kość, mocno lało cały czas, jechaliśmy głównie pod górę, drogą płynęły strumienie wody, oczywiście było zimno, jedyna pociecha, że gleby w tym rejonie nie zasysały wody, dużo lepiej jechać w spływających strumieniach, niż w błocie. Na przełęcz Jaworową docieramy z dużą ulgą, tu wjeżdżamy na asfalt i marzniemy na zjeździe do Lądka. Tam robimy długi postój w pizzeri, zastanawiając się nad dalszą trasą. Myśleliśmy o Śniezniku, ale w tych warunkach byłaby to prawdziwa męczarnia, poza tym nie deszcz był tu głównym problem, a cały czas silnie wiejący wiatr, obawialiśmy się, że u góry może być powtórka z wczorajszej Śnieżki, bo Śnieżnik to odkryty szczyt, wysoko panujący nad okolicą.
Postanawiamy więc odpuścić i pojechać asfaltem do Pokrzywnej. Z Lądka wspinamy się więc na przełęcz Lądecką (665m) i przez Czechy jedziemy do Głuchołazów. Jazda sprawna, bo z wiatrem w plecy, niemniej lało równo cały czas i do Pokrzywnej docieramy zdrowo przeczesani, całe szczęście że dzięki Średniemu mogliśmy nocować pod dachem, bo nocowanie pod namiotem zupełnie nam się nie uśmiechało.
Jakieś 2-3h po nas, już nocą dociera Kot, która w tych fatalnych warunkach samotnie pokonała ponad 300km z Poznania - wielkie brawa!. Trochę później docierają też jadący z sakwami z Lewina Krzysiek i Michał Książkiewicz. Dzień kończymy licznymi rozmowami, m.in. z Markiem Dembowskim, Zbyszkiem, Przemkiem (Duszą), Jarkiem (Galicjaniniem).
Zdjęcia
Zaliczone gminy - 3 (Stoszowice, BARDO, GŁUCHOŁAZY)
Dane wycieczki:
DST: 127.80 km AVS: 16.89 km/h
ALT: 2053 m MAX: 53.80 km/h
Temp:6.0 'C
Komentarze
Fajna wyprawa, super fotki a numer 38 to po prostu rewelacja. Pozdrower.
MARECKY - 18:50 wtorek, 20 maja 2014 | linkuj
Zrobiłeś w jeden dzień to, co my jechaliśmy dwa dni. Jedyna różnica w trasie jest pod koniec, z Mikulovic pojechaliśmy nie w stronę Zlotych Hor i odbiliśmy na Podlesie/Gęstwinę. Ale zmokliśmy chyba tak samo ;)
jatylkopobulki - 18:46 wtorek, 20 maja 2014 | linkuj
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!