Wpisy archiwalne w kategorii
Canyon 2024
Dystans całkowity: | 15249.34 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 624:33 |
Średnia prędkość: | 24.42 km/h |
Maksymalna prędkość: | 80.19 km/h |
Suma podjazdów: | 123629 m |
Suma kalorii: | 349251 kcal |
Liczba aktywności: | 73 |
Średnio na aktywność: | 208.90 km i 8h 33m |
Więcej statystyk |
Sobota, 9 marca 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wycieczka
Bydgoszcz
W pierwszy weekend marca wreszcie trafiła się doskonała słoneczna pogoda, więc takiej okazji nie można było zmarnować. Ruszamy wczesnym rankiem w sobotę razem z Martą i Rafałem. Poranek w Warszawie bardzo zimny, temperatura trzyma koło -4-5'C, co powoduje, że bębenek w rowerze Marty przestaje zazębiać, po przymusowym spacerze i serwisie na stacji udaje się to ogarnąć. Pierwszy odcinek naszej trasy to mazowieckie równiny aż do Sierpca, jazda nudna, ale za to szybka, bo ładnie pomaga nam wiatr i średnia oscyluje koło 30km/h
Za Sierpcem zaczyna robić się ciekawiej, na odcinku do Brodnicy są pierwsze pagóreczki, tam po 200km zatrzymujemy się na popas obiadowy w Macu. Za Brodnicą jedziemy jeszcze ze 25km na północ, po czym odbijamy na zachód - na Grudziądz. Ten odcinek jest najładniejszy na całej trasie - w rejonie Świecia nad Osą mamy zachód słońca i klasyczną "golden hour":
Do Grudziądza docieramy już po zmroku, robimy rundkę po pięknej starówce, to miasto ma swój niekłamany urok, zapadło mi mocno w pamięci podczas maratonu Wisła 1200
Za Grudziądzem robi się nadspodziewanie zimno, na odcinku do Tlenia temperatura spada w okolice -4'C. a że trzeba było w takich warunkach jechać dłuższy czas to łatwo nie było. Ocieplać się zaczęło dopiero po odbiciu na południe i gdy dojeżdżamy do Bydgoszczy jest już koło 2'C na plusie. Bydgoszcz nocą także prezentowała się okazale, robimy rundkę po zabytkowym centrum i nad ładnie wkomponowaną w miasto Brdą.
Zdjęcia z trasy
W pierwszy weekend marca wreszcie trafiła się doskonała słoneczna pogoda, więc takiej okazji nie można było zmarnować. Ruszamy wczesnym rankiem w sobotę razem z Martą i Rafałem. Poranek w Warszawie bardzo zimny, temperatura trzyma koło -4-5'C, co powoduje, że bębenek w rowerze Marty przestaje zazębiać, po przymusowym spacerze i serwisie na stacji udaje się to ogarnąć. Pierwszy odcinek naszej trasy to mazowieckie równiny aż do Sierpca, jazda nudna, ale za to szybka, bo ładnie pomaga nam wiatr i średnia oscyluje koło 30km/h
Za Sierpcem zaczyna robić się ciekawiej, na odcinku do Brodnicy są pierwsze pagóreczki, tam po 200km zatrzymujemy się na popas obiadowy w Macu. Za Brodnicą jedziemy jeszcze ze 25km na północ, po czym odbijamy na zachód - na Grudziądz. Ten odcinek jest najładniejszy na całej trasie - w rejonie Świecia nad Osą mamy zachód słońca i klasyczną "golden hour":
Do Grudziądza docieramy już po zmroku, robimy rundkę po pięknej starówce, to miasto ma swój niekłamany urok, zapadło mi mocno w pamięci podczas maratonu Wisła 1200
Za Grudziądzem robi się nadspodziewanie zimno, na odcinku do Tlenia temperatura spada w okolice -4'C. a że trzeba było w takich warunkach jechać dłuższy czas to łatwo nie było. Ocieplać się zaczęło dopiero po odbiciu na południe i gdy dojeżdżamy do Bydgoszczy jest już koło 2'C na plusie. Bydgoszcz nocą także prezentowała się okazale, robimy rundkę po zabytkowym centrum i nad ładnie wkomponowaną w miasto Brdą.
Zdjęcia z trasy
Dane wycieczki:
DST: 396.58 km AVS: 26.98 km/h
ALT: 1825 m MAX: 49.50 km/h
Temp:1.0 'C
Niedziela, 3 marca 2024Kategoria Canyon 2024, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 10.97 km AVS: 25.32 km/h
ALT: 29 m MAX: 34.54 km/h
Temp:4.0 'C
Piątek, 1 marca 2024Kategoria Canyon 2024, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 18.06 km AVS: 27.09 km/h
ALT: 66 m MAX: 44.99 km/h
Temp:6.0 'C
Piątek, 1 marca 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wycieczka
Zakopane
Prognozy na pierwszy marcowy weekend zapowiadały się elegancko, więc postanowiliśmy ruszyć 4-osobową grupą (Marta, Rafał i Michał) w góry. W piątek okazuje się, że w rowerze Marty padł jeden z hamulców, a tylna bezprzewodowa przerzutka elektroniczna Srama nie chce się połączyć z zestawem. Hamulec udało się ogarnąć w serwisie, ale na przerzutkę nie byli w stanie nic poradzić. Wpadam więc na pomysł, by wykręcić ze swojego górala elektroniczną, która jest również na 12 biegów i spróbować jak taka kombinacja zadziała. Zabawę z tym kończymy niecałą godzinę przed odjazdem pociągu - ale co najważniejsze z sukcesem! Przerzutka MTB dała się podłączyć do systemu, nie działała może idealnie (bo nie było czasu by się dłużej bawić z ustawianie mikro-indeksacji) - ale spokojnie można jechać.
Startujemy po 21 ze Skarżyska, pierwszy nocny odcinek do świętokrzyskie hopki, na pierwszy popas stajemy na Orlenie w Seceminie po 100km. Za Szczekocinami wjeżdżamy na Jurę, w Wolbromiu robimy kolejny popas, ale to przede wszystkim ze względu by przejazd przez Ojców wypadł już przy świetle dziennym, ale nie ma z tym problemu bo na zjeździe do Pieskowej Skały Rafał złapał gumę. Był duży problem z naciągnieciem dopasowanej opony na karbonową obręcz, ale Marta nas zgasiła całkowicie pokazując metodę przy której poszło to bez większego problemu :P
W Ojcowie bardzo zimno, koło 0'C, ale przejazd przez zamgloną Dolinę Prądnika miał sporo uroku. Generalnie spece od pogody znowu pokazali co potrafią, miało być 15-17 stopni przez pół dnia, a lekko powyżej 10'C to się utrzymało ledwie 2h, też i chwilami trochę popadywało.
Druga część trasy po przejechaniu Wisły to już ciężkie góry, Michał jedzie trochę wolniej, ale naszej trójce kręciło się bardzo przyzwoicie, wszystkim udało się wciągnąć w korbach i bez stawania słynną Makowską Górę, jeden z najostrzejszych polskich podjazdów.
Zmierzch łapie nas dopiero na Podhalu, już przy światłach lampek zaliczamy ostry podjazd pod Ząb i dalej na Gubałówkę.
Parę lat tu nie byłem, a wiele się zmieniło - i nie są to zmiany na dobre. Już niemal cały grzbiet Gubałówki jest obstawiony budami, niestety Zakopane to królestwo komercji i to tej spod najgorszego znaku. Zaliczamy jeszcze bardzo wredny zjazd do Kościeliska i ze sporym zapasem czasowym meldujemy się pod dworcem PKP, był jeszcze czas na obiad.
Pogoda co prawda odbiegała od prognoz, ale trasa wypaliła w 100%, jechało się to z dużą przyjemnością - podziękowania dla całej ekipy!
Zdjęcia z trasy
Prognozy na pierwszy marcowy weekend zapowiadały się elegancko, więc postanowiliśmy ruszyć 4-osobową grupą (Marta, Rafał i Michał) w góry. W piątek okazuje się, że w rowerze Marty padł jeden z hamulców, a tylna bezprzewodowa przerzutka elektroniczna Srama nie chce się połączyć z zestawem. Hamulec udało się ogarnąć w serwisie, ale na przerzutkę nie byli w stanie nic poradzić. Wpadam więc na pomysł, by wykręcić ze swojego górala elektroniczną, która jest również na 12 biegów i spróbować jak taka kombinacja zadziała. Zabawę z tym kończymy niecałą godzinę przed odjazdem pociągu - ale co najważniejsze z sukcesem! Przerzutka MTB dała się podłączyć do systemu, nie działała może idealnie (bo nie było czasu by się dłużej bawić z ustawianie mikro-indeksacji) - ale spokojnie można jechać.
Startujemy po 21 ze Skarżyska, pierwszy nocny odcinek do świętokrzyskie hopki, na pierwszy popas stajemy na Orlenie w Seceminie po 100km. Za Szczekocinami wjeżdżamy na Jurę, w Wolbromiu robimy kolejny popas, ale to przede wszystkim ze względu by przejazd przez Ojców wypadł już przy świetle dziennym, ale nie ma z tym problemu bo na zjeździe do Pieskowej Skały Rafał złapał gumę. Był duży problem z naciągnieciem dopasowanej opony na karbonową obręcz, ale Marta nas zgasiła całkowicie pokazując metodę przy której poszło to bez większego problemu :P
W Ojcowie bardzo zimno, koło 0'C, ale przejazd przez zamgloną Dolinę Prądnika miał sporo uroku. Generalnie spece od pogody znowu pokazali co potrafią, miało być 15-17 stopni przez pół dnia, a lekko powyżej 10'C to się utrzymało ledwie 2h, też i chwilami trochę popadywało.
Druga część trasy po przejechaniu Wisły to już ciężkie góry, Michał jedzie trochę wolniej, ale naszej trójce kręciło się bardzo przyzwoicie, wszystkim udało się wciągnąć w korbach i bez stawania słynną Makowską Górę, jeden z najostrzejszych polskich podjazdów.
Zmierzch łapie nas dopiero na Podhalu, już przy światłach lampek zaliczamy ostry podjazd pod Ząb i dalej na Gubałówkę.
Parę lat tu nie byłem, a wiele się zmieniło - i nie są to zmiany na dobre. Już niemal cały grzbiet Gubałówki jest obstawiony budami, niestety Zakopane to królestwo komercji i to tej spod najgorszego znaku. Zaliczamy jeszcze bardzo wredny zjazd do Kościeliska i ze sporym zapasem czasowym meldujemy się pod dworcem PKP, był jeszcze czas na obiad.
Pogoda co prawda odbiegała od prognoz, ale trasa wypaliła w 100%, jechało się to z dużą przyjemnością - podziękowania dla całej ekipy!
Zdjęcia z trasy
Dane wycieczki:
DST: 348.48 km AVS: 23.44 km/h
ALT: 4164 m MAX: 60.47 km/h
Temp:4.0 'C
Sobota, 24 lutego 2024Kategoria Canyon 2024, Użytkowo
Po mieście
Dane wycieczki:
DST: 14.03 km AVS: 22.15 km/h
ALT: 40 m MAX: 28.27 km/h
Temp:2.0 'C
Piątek, 23 lutego 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wycieczka
Wczesna wiosna nad Biebrzą
Prognozy pogody podpowiadały, ze najsensowniej będzie ruszyć do północno-wschodniej Polski i tak zrobiliśmy ;). Pierwszy, nocny odcinek to dojazd do rejonu Wizny, cieplej niż na ostatnich nocnych trasach, koło 6 stopni, deszcz popaduje sporadycznie. W Wiźnie zaczyna świtać, oglądamy tu murale poświęcone słynnej obronie Wizny w 1939, gdzie przez 3 dni ok. 700 Polaków bohatersko powstrzymywało dużo lepiej uzbrojony, 40tys niemiecki korpus pancerny.
Z Wizny jedziemy na Strękową Górę, zobaczyć ruiny bunkra w którym walczył dowódca obrony Wizny - kapitan Władysław Raginis i gdzie wierny swojej przysiędze, że żywy pozycji nie odda po skończeniu się amunicji wysadził się granatem.
Za Strękową Górą wjeżdżamy na Carską Drogę, bardzo przyjemną drogą przez lasy i nad bagnami Narwi, nie wygląda może tak efektownie jak latem, gdy jest już zielono, ale o tej porze roku też warto zobaczyć. Po krótkim popasie w Goniądzu ruszamy nad Biebrzę, ze względu na wysoki poziom wielu mijanych rzek, który wystąpiły z brzegów obawialiśmy się czy damy radę przebić się do Augustowa szutrowym szlakiem. Ale okazuje się, ze szutrowa droga nad Biebrzą idzie na niewielkiej grobli i dzięki temu dało radę jechać, choć w drugiej części tego odcinka mieliśmy kilka wodnych przepraw ;)).
Widokowo odcinek przepiękny, Biebrza szeroko rozlała, poza naszą drogą prawie wszystko jest pod wodą, wyglądało to kapitalnie. Ten odcinek miał może 6km - a "zrobił" nam całą długą trasę do Suwałk.
Po popasie obiadowym w Augustowie jedziemy jeszcze nad Wigry, gdzie ciągle jeszcze jest sporo lodu, a trasę kończymy pod klimatycznym dworcem w Suwałkach, nawet trochę słońca było w końcówce ;))
Zdjęcia z wyjazdu
Krótki filmik z IG Marty
Prognozy pogody podpowiadały, ze najsensowniej będzie ruszyć do północno-wschodniej Polski i tak zrobiliśmy ;). Pierwszy, nocny odcinek to dojazd do rejonu Wizny, cieplej niż na ostatnich nocnych trasach, koło 6 stopni, deszcz popaduje sporadycznie. W Wiźnie zaczyna świtać, oglądamy tu murale poświęcone słynnej obronie Wizny w 1939, gdzie przez 3 dni ok. 700 Polaków bohatersko powstrzymywało dużo lepiej uzbrojony, 40tys niemiecki korpus pancerny.
Z Wizny jedziemy na Strękową Górę, zobaczyć ruiny bunkra w którym walczył dowódca obrony Wizny - kapitan Władysław Raginis i gdzie wierny swojej przysiędze, że żywy pozycji nie odda po skończeniu się amunicji wysadził się granatem.
Za Strękową Górą wjeżdżamy na Carską Drogę, bardzo przyjemną drogą przez lasy i nad bagnami Narwi, nie wygląda może tak efektownie jak latem, gdy jest już zielono, ale o tej porze roku też warto zobaczyć. Po krótkim popasie w Goniądzu ruszamy nad Biebrzę, ze względu na wysoki poziom wielu mijanych rzek, który wystąpiły z brzegów obawialiśmy się czy damy radę przebić się do Augustowa szutrowym szlakiem. Ale okazuje się, ze szutrowa droga nad Biebrzą idzie na niewielkiej grobli i dzięki temu dało radę jechać, choć w drugiej części tego odcinka mieliśmy kilka wodnych przepraw ;)).
Widokowo odcinek przepiękny, Biebrza szeroko rozlała, poza naszą drogą prawie wszystko jest pod wodą, wyglądało to kapitalnie. Ten odcinek miał może 6km - a "zrobił" nam całą długą trasę do Suwałk.
Po popasie obiadowym w Augustowie jedziemy jeszcze nad Wigry, gdzie ciągle jeszcze jest sporo lodu, a trasę kończymy pod klimatycznym dworcem w Suwałkach, nawet trochę słońca było w końcówce ;))
Zdjęcia z wyjazdu
Krótki filmik z IG Marty
Dane wycieczki:
DST: 346.45 km AVS: 25.66 km/h
ALT: 1155 m MAX: 47.62 km/h
Temp:5.0 'C
Niedziela, 11 lutego 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wycieczka
Zaufaj mi, jestem meteorologiem...
..czyli miało być tak pięknie (8-10 stopni), a wyszło jak zawsze czyli 90% trasy w deszczu i przedziale 2-4 stopnie ;))
Ruszamy rano z Krzychem na trasę z Warszawy do Czeremchy, byliśmy przygotowani na to, ze pierwsze parę godzin może być w deszczu i zimnie, ale wybraliśmy się na tę trasę bo już od południa wg prognoz miał się fajnie ocieplać. Tak więc motywem przewodnim stało się hasło "zaraz będzie to ocieplenie" :)). I jak się można domyślać niewiele z tego wyszło, a prawdziwym hitem była prognoza w Siemiatyczach, która pokazywała, że obecnie jest tam 8 stopni (podczas gdy realnie były 3 stopnie, deszcz i wcale niemały wiatr, więc odczuwalna to była poniżej zera).
Dla Krzyśka była to pierwsza trasa w roku, więc te 150km w zimnie, w deszczu i pod wiatr (po dość odkrytych terenach) dało mu ostro w kość i wolał nie przeginać, wracając z Siemiatycz pociągiem. Trochę podlaskich klimatów z trasy:
Ja pociągnąłem dalej, gdy dojechałem pod Czeremchę - uznałem, ze warto by wykorzystać ten wiatr pod który tyle jechaliśmy i skierowałem się na Małkinię. W Małkini z kolei uznałem, ze to już tylko trochę ponad setka do Warszawy, więc pojadę na kołach. I to nie był najszczęśliwszy pomysł, bo nocą drogami technicznymi wzdłuż ekspresówki do Białegostoku kiepsko się jechało, światła samochodów z S8 oślepiały, do tego choć przed Warszawą wreszcie się ociepliło do 7 stopni - to już padać zaczęło solidnie, a ja nie miałem kurtki na deszcz tylko wiatrówkę, więc dojechałem już mokry.
Jednym słowem wyszła trasa z gatunku "psychika się sama nie wykuje" :))
Parę fotek z trasy
..czyli miało być tak pięknie (8-10 stopni), a wyszło jak zawsze czyli 90% trasy w deszczu i przedziale 2-4 stopnie ;))
Ruszamy rano z Krzychem na trasę z Warszawy do Czeremchy, byliśmy przygotowani na to, ze pierwsze parę godzin może być w deszczu i zimnie, ale wybraliśmy się na tę trasę bo już od południa wg prognoz miał się fajnie ocieplać. Tak więc motywem przewodnim stało się hasło "zaraz będzie to ocieplenie" :)). I jak się można domyślać niewiele z tego wyszło, a prawdziwym hitem była prognoza w Siemiatyczach, która pokazywała, że obecnie jest tam 8 stopni (podczas gdy realnie były 3 stopnie, deszcz i wcale niemały wiatr, więc odczuwalna to była poniżej zera).
Dla Krzyśka była to pierwsza trasa w roku, więc te 150km w zimnie, w deszczu i pod wiatr (po dość odkrytych terenach) dało mu ostro w kość i wolał nie przeginać, wracając z Siemiatycz pociągiem. Trochę podlaskich klimatów z trasy:
Ja pociągnąłem dalej, gdy dojechałem pod Czeremchę - uznałem, ze warto by wykorzystać ten wiatr pod który tyle jechaliśmy i skierowałem się na Małkinię. W Małkini z kolei uznałem, ze to już tylko trochę ponad setka do Warszawy, więc pojadę na kołach. I to nie był najszczęśliwszy pomysł, bo nocą drogami technicznymi wzdłuż ekspresówki do Białegostoku kiepsko się jechało, światła samochodów z S8 oślepiały, do tego choć przed Warszawą wreszcie się ociepliło do 7 stopni - to już padać zaczęło solidnie, a ja nie miałem kurtki na deszcz tylko wiatrówkę, więc dojechałem już mokry.
Jednym słowem wyszła trasa z gatunku "psychika się sama nie wykuje" :))
Parę fotek z trasy
Dane wycieczki:
DST: 413.25 km AVS: 25.46 km/h
ALT: 1365 m MAX: 41.91 km/h
Temp:3.0 'C
Niedziela, 28 stycznia 2024Kategoria >100km, >200km, >300km, Canyon 2024, Wycieczka
Z Tyczyna do Warszawy dla WOŚP
W niedzielę 28 stycznia przypadał 32 finał Wielkiej Orkiestry, więc razem z warszawską ekipą Grupetto dołączyliśmy do charytatywnego przejazdu organizowanego przez Stowarzyszenie Młodzieżowe Centrum Współpracy w Tyczynie. Do Rzeszowa podróżujemy pociągiem, na dworcu odbiera nas Dominik i samochodem zawozi do Tyczyna, było z tym trochę śmiechu, bo w czwórkę musieliśmy się upchnąć na tylnym siedzeniu :))
U Dominika przeczekujemy 2h, które schodzą głownie na jedzeniu i zabawach z przemiłym sierściuchem:
O północy ruszamy z Tyczyna, w sumie jedzie nas ósemka, z rejonu Rzeszowa Wojciech Wilk, Krystian Cholewa i Bogdan Adamczyk, a warszawska ekipa to Ania Kopytowska, Marta Gryczko, Sylwester Szustak, Krzysztof Tlaga i ja; do tego towarzyszy nam 2-os ekipa w aucie serwisowym. Pogoda na starcie niestety nie rozpieszcza, pierwsze 70km jedziemy w lekkim deszczu i przy 0'C, do tego prawie cała trasa do Warszawy jest pod wiatr. Ten pierwszy kawałek był mocno nieprzyjemny, dużo leciało wody spod kół, więc na popas na stacji zatrzymujemy się z dużą ulgą. Później deszcz przechodzi i do Sandomierza zaczynamy schnąć, na piękny sandomierski rynek wjeżdżamy robiąc sobie wyścigi na trudnym, brukowanym podjeździe.
Tutaj mamy pierwszy popas w sztabie WOŚP, na wyjeździe z miasta Krystian zrywa łańcuch. A jechał na teoretycznie niezawodnym ostrym kole, a że nikt nie miał specjalnej spinki do szerokich łańcuchów, więc Krystian niestety musiał zakończyć jazdę i przesiąść się do auta. My natomiast kontynuujemy nocną jazdę, tempo jest bardzo solidne, na każdej górce już muszę walczyć żeby się utrzymać w grupie. co jakiś czas trochę odpadając. Dziewczyny niszczą system, nasze panie to ścisła czołówka kobiecego ultra, Ania (ksywka "Szalone Kopytko") ma taką nogę, że gdy wychodzi na prowadzenie na podjeździe to rozrywa grupkę, a Marta z kolei jedzie po sobotnim ostrym ściganiu na Zwifcie i trzyma się jakby to była na trasa na 20km. Ale bank rozbił Bogdan, który pojechał na rozklekotanym zimowym rowerze, z kolcowanymi oponami i wielkim orkiestrowym sercem na kierownicy, tak więc jadąc z ludźmi na wysokiej klasy szosówkach to miał tu bardzo solidny trening, ale Boguś to przecież kilkukrotny zwycięzca BBT.
Świta nam w rejonie Ostrowca Świętokrzyskiego, na tym kawałku mamy częste postoje w sztabach WOŚP, które wypadają co 30-40km - zatrzymujemy się w Kunowie, Iłży, Skaryszewie i Zwoleniu. Natomiast kolejny odcinek do Góry Kalwarii jest dłuższy, bo aż 80km, początkowo mieliśmy w planach stanąć w Głowaczowie, ale w wyniku drobnego zamieszania w końcu nic z tego nie wyszło i popasu w cieple nie robiliśmy. Za to w Górze mamy dłuższy postój obiadowy i już nocą dojeżdżamy do Warszawy wariantem przez Gassy. Tutaj w szóstkę (nie wszyscy mieli czas i ochotę) wybieramy się do głównego studia WOŚP - i chore pojebstwo trafia na ekrany telewizji :P
fot. @emgieer
Podziękowania dla całej, bardzo wesołej ekipy, elegancko ta inicjatywa wypaliła!
Zdjęcia z imprezy
Krótki filmik z IG Marty
W niedzielę 28 stycznia przypadał 32 finał Wielkiej Orkiestry, więc razem z warszawską ekipą Grupetto dołączyliśmy do charytatywnego przejazdu organizowanego przez Stowarzyszenie Młodzieżowe Centrum Współpracy w Tyczynie. Do Rzeszowa podróżujemy pociągiem, na dworcu odbiera nas Dominik i samochodem zawozi do Tyczyna, było z tym trochę śmiechu, bo w czwórkę musieliśmy się upchnąć na tylnym siedzeniu :))
U Dominika przeczekujemy 2h, które schodzą głownie na jedzeniu i zabawach z przemiłym sierściuchem:
O północy ruszamy z Tyczyna, w sumie jedzie nas ósemka, z rejonu Rzeszowa Wojciech Wilk, Krystian Cholewa i Bogdan Adamczyk, a warszawska ekipa to Ania Kopytowska, Marta Gryczko, Sylwester Szustak, Krzysztof Tlaga i ja; do tego towarzyszy nam 2-os ekipa w aucie serwisowym. Pogoda na starcie niestety nie rozpieszcza, pierwsze 70km jedziemy w lekkim deszczu i przy 0'C, do tego prawie cała trasa do Warszawy jest pod wiatr. Ten pierwszy kawałek był mocno nieprzyjemny, dużo leciało wody spod kół, więc na popas na stacji zatrzymujemy się z dużą ulgą. Później deszcz przechodzi i do Sandomierza zaczynamy schnąć, na piękny sandomierski rynek wjeżdżamy robiąc sobie wyścigi na trudnym, brukowanym podjeździe.
Tutaj mamy pierwszy popas w sztabie WOŚP, na wyjeździe z miasta Krystian zrywa łańcuch. A jechał na teoretycznie niezawodnym ostrym kole, a że nikt nie miał specjalnej spinki do szerokich łańcuchów, więc Krystian niestety musiał zakończyć jazdę i przesiąść się do auta. My natomiast kontynuujemy nocną jazdę, tempo jest bardzo solidne, na każdej górce już muszę walczyć żeby się utrzymać w grupie. co jakiś czas trochę odpadając. Dziewczyny niszczą system, nasze panie to ścisła czołówka kobiecego ultra, Ania (ksywka "Szalone Kopytko") ma taką nogę, że gdy wychodzi na prowadzenie na podjeździe to rozrywa grupkę, a Marta z kolei jedzie po sobotnim ostrym ściganiu na Zwifcie i trzyma się jakby to była na trasa na 20km. Ale bank rozbił Bogdan, który pojechał na rozklekotanym zimowym rowerze, z kolcowanymi oponami i wielkim orkiestrowym sercem na kierownicy, tak więc jadąc z ludźmi na wysokiej klasy szosówkach to miał tu bardzo solidny trening, ale Boguś to przecież kilkukrotny zwycięzca BBT.
Świta nam w rejonie Ostrowca Świętokrzyskiego, na tym kawałku mamy częste postoje w sztabach WOŚP, które wypadają co 30-40km - zatrzymujemy się w Kunowie, Iłży, Skaryszewie i Zwoleniu. Natomiast kolejny odcinek do Góry Kalwarii jest dłuższy, bo aż 80km, początkowo mieliśmy w planach stanąć w Głowaczowie, ale w wyniku drobnego zamieszania w końcu nic z tego nie wyszło i popasu w cieple nie robiliśmy. Za to w Górze mamy dłuższy postój obiadowy i już nocą dojeżdżamy do Warszawy wariantem przez Gassy. Tutaj w szóstkę (nie wszyscy mieli czas i ochotę) wybieramy się do głównego studia WOŚP - i chore pojebstwo trafia na ekrany telewizji :P
fot. @emgieer
Podziękowania dla całej, bardzo wesołej ekipy, elegancko ta inicjatywa wypaliła!
Zdjęcia z imprezy
Krótki filmik z IG Marty
Dane wycieczki:
DST: 369.35 km AVS: 27.67 km/h
ALT: 1495 m MAX: 51.23 km/h
Temp:0.0 'C
Niedziela, 28 stycznia 2024Kategoria Canyon 2024, Użytkowo
Powrót ze sztabu WOŚP
Dane wycieczki:
DST: 13.01 km AVS: 21.10 km/h
ALT: 48 m MAX: 26.88 km/h
Temp:2.0 'C
Sobota, 27 stycznia 2024Kategoria Canyon 2024, Użytkowo
Na dworzec
Dane wycieczki:
DST: 15.27 km AVS: 22.91 km/h
ALT: 47 m MAX: 33.21 km/h
Temp:1.0 'C